Yattering, Centurion - "Genocidal Tour 2003", Kraków, Extreme Club, 18.05.2003
Data dodania 2003-05-20Dodał TomashKoncetrów Ci u nas tej wiosny pod dostatkiem! Grind Tour de Pologne za nami, Genocidal jeszcze trwa, niebawem Possessed i Empire Invasion oraz inne pojedyncze po drodze. Nie pozostaje tak więc nic innego, jak tylko korzystać, bowiem na każdej z nich pogrywa tudzież bardzo dobry interesujący bandzik, oraz te inne, troche mniej pociągające hehe... Tym razem, niedzielny, upalny bardzo wieczór w krakowskim Extreme Clubie minął pod znakiem Genocidal Tour 2003 - czyli Yattering & Centurion! Burdegun nie zaszczycił swoją muzą nikogo na tym tour (o przepraszam, jedno miejsce bodaj chyba, ale łba nie dam uciąć za to!). Mniejsza już o to... ważne, że główna ekipa oraz support przyjechały i dały totalne koncerty. Ludobójstwo i zniszczenie!
Kwadrans przed 20:00, kiedy trochę ludzi zebrało się wewnątrz... no właśnie, trochę... bo kurwa jakieś 40 - 50 osób! Sorry, ale czasem nie rozumiem jak można ignorować tak niezłe zestawy koncertowe. Pomimo, że osób mało, to zabawa przednia! Centurion wyszedł i zapłodnił pentoskim nasieniem zgoromadzonych! Napierdalać!!! - leciało co kawałek... Gwałt, dewastacja, rozboje, destrukcja. Jesli masz duszę rebelianta, lubisz coś rozpierdolić od czasu do czasu, nie słuchasz w dodatku zupełnie swoich starych i każdą złotówkę przeznaczasz na tani alcohol, a lubiałeś jak Angel Corpse Ci zniszczył świadomośc (hm... coś w tym musi być, zgadzam sie!!), Centurion jest dla Ciebie kochaniutki!
Pojechali set bez bassu (człowiek od tego instrumenta nie był dyspozycyjny z edukacyjno-libacyjnych przyczyn), przez co Centurion zabrzmiał jeszcze surowiej. Baty poszły, oj diabelskie poszły i Szatan już rządzi tym łez kurewskim padołem hehe... Gdybyś to poczuł, sam zajrzałbyś diabłowi do paszczy i ognisty z niej wydech włosy w nosie by Ci skopcił na zabój! Jest Witchmaster, jest Anima Damnata, jest i Centurion. Uważajcie na nich i zapamiętajcie koniecznie ten szyld!
Smród zwęglonej czekolady kanałowej ulotnił się klubowymi wiatrakami wraz z opuszczeniem przez Centurion sceny. Około półgodzinny soundcheck, obrócenie garów plecami do ludzi i... intro z "Genocide"...i Yattering zaczyna genocidal show!!! Na wejście, bez przeproś - ściana dźwięku iście przygniatająca, a przy tym jak najbardziej wszystko czytelne. Numery z "Genocide", wiadomo - główne danie, co cieszy bardzo bowiem płyta jest rewelacyjna i poleciało z niej kilka songów. Wśród nich znalazło się oczywiście miejsce na stare rzeczy jak "Anal Narcotic", "Life For Life", "Unnormaly Zone" czy "Exterminate". Nowa płyta na żywo sprawdza się jeszcze lepiej niż dwie poprzednie, wątpliwości nie ma żadnych! Muza Yattering mówi sama za siebie, tak z płyt jak i na koncertach przemawia wyśmienicie. Prezentacja na żywca...chyba nie ciężko się domyśleć? Ja od siebie dodam, że Yatta dziś jeszcze bardziej extremalnie i kładzie jeszcze większy nacisk na swój przekaz alive, zachowując przy tym na max żywioł sceniczny, energia na każdej rociągłości po prostu! Na luzie, bez żadnej tremy, sztucznych, pozowanych min, wymyślania tekstów i podjudzania publiki oklepanymi sloganami. Muza, po prostu nuza! ... i jak wspomniałem, w 70% były to kawałki z doskonałej "Genocide". Koncert (i przypuszczam, że na tej trasie każdy w taki sposób przebiegał) można chyba określić mianem konceptu, bowiem skoro "Genocide" to pod każdym względem! Zaczęło sie od intra, potem właściwa część setu - czyli gdzieś z jedenaście livetracków i na zakończenie zamykający "Genocide". Udało się zajebiście, koncert świetny, lepszy może nawet od sztuk Yatty sprzed dwóch, trzech lat, których byłem skromnym uczestnikiem. Po prostu, szczery death metal, taki jaki Yatta zawsze dawała! Chyba każdemu się podobało? Heh, no kurwa musiało się podobać i tyle!