Gortal; Pyorrhoea; Murgost - 12.03.2003 klub Nemo
Data dodania 2003-03-16Dodał PiotrekKlub Nemo, który znajduje się w budynku Parku Wodnego w Warszawie jest bardzo dobrym miejscem dla tak małych klubowych koncertów. Atmosfera, ilość miejsca oraz dobry dojazd stanowią bardzo mocne aututy i aż morda mi się cieszy na myśl, że tam znowu idę. Co prawda za ladą miłe panie nie wiedzą jeszcze o czymś takim jak "customer service", ale i tak ten dzień uważałem za bardzo dobry. Piwa i muzyki mi trzeba!
Zacznę od tego, że będzie to jedna z mniej obiektywnych relacji z koncertu. Po pierwsze uwielbiam Pyorrhoea muzycznie i prywatnie, a po drugie moja znajomość pozostałych zespołów jest niewielka. O zespole Murgost nie wiem nic poza tym, że grali sprawny black metal, który ani nie siał w moim mógu odrazy ani podziwu. Wydawało mi się, ze jest to jeden długi kawałek o powtarzjących się co 3 minuty riffach i nieustannym krzykliwym wokalu. Na plus zespołowi wyszło to, że muzyka była czytelna i od razu można było załapać o co chodzi w muzyce Murgost.
W tym miejscu zacznie się właśnie mało obiektywna recenzja, bo na scenę wszedł zespół taneczny Pyorrhoea, gdzie do mikrofonu dossał sie nie kto inny jak nasz najświątobliwszy Papież. Błysnęły jakieś gwoździe, ktoś machnął łbem i się zaczęło. Najpierw poleciało za długie intro (sic!), a potem 25 minut brutalnej jazdy zakończone przebojowym i skocznym coverem Brutal Truth. Mimo kilku potknięć skrzętnie zanotowanych przez zespół koncert "ropotoku" można uznać za udany, a występ trzeba dodać do kolejnych występów, na których mniej obyta ze sceną część kapeli nabiera doświadczenia. A tak przy okazji to nie wiem czy wiecie, że The Pope już wystąpił solo na Obscene festival 2001. Jakimś sposobem znalazł się na scenie tuż przed występem Exhumed i dorwał do mikrofonu, więc już debiut sceniczny przeszedł właśnie wtedy.
Ostatnim zespołem był warszawski Gortal, który już na dłuższy czas zadomowił się na scenie. Strojenie i przytogowania trwały trochę za długo, ale dzięki temu czas można było wykorzystać na uzupełnienie braków piwa. Osobiście zespół nie należy do moich ulubionych. To taki szczery death metal, który mimo dużej dawki wybuchowych dźwięków wydawał mi się trochę monotonny. Pod sceną rozpętała się kilku-osobowa grupka, która żywiołowo reagowała na dźwięki zespołu, a reszta okupowała miejsce z piwem i miejscami siedzącymi. Z czasem zacząłem się wycofywać z pierwszych rzędów i podążyłem w poszukiwaniu przygody.