Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • AZARATH, ANIMA DAMNATA, CENTURION 20 IX 2002

    Data dodania 2002-11-18Dodał Grzegorz PiątkowskiTym razem 100% death metalu. Rozpoczynający Centurion był dla mnie zespołem znikąd, bo muzyki, bio czy nawet nazwy wcześniej nie znałem, a w morzu WWW niczego nie znalazłem. Chyba niedługo grają razem bo cały koncert wypadł dla mnie prawie jak próba, na którą "przypadkiem" akurat wpadli znajomi zespołu. Z jednej strony średnie brzmienie i niewyszukane aranże, z drugiej natomiast niezły ładunek energetyczny, który najbardziej kojarzy mi się z wczesnym Deicide, oraz nietypowa, luzacka atmosfera (teksty wokalisty do publiki) mieszająca się jednocześnie z antyklerykalnymi dedykacjami utworów. Jak na rozgrzewaczy przed AZARATH wypadli w porządku.
    Anima Damnata - o tej kapeli nasłuchałem się wszelakich opinii, od entuzjastycznych po najgorsze. Wizyta na ich stronie internetowej, na której jesteśmy raczeni przekreślonym wizerunkiem watykańskiego przywódcy kościoła katolickiego, gnijącymi zwłokami i satanistycznymi akcentami, może budzić zarówno niesmak, uznanie, jak i uśmiech ma twarzy. Ten bluźnierczy i prowokacyjny image znalazł odzwierciedlenie na koncercie - połówki świńskiej głowy nabite na statywy (Mayhem się kłania), zapalone pochodnie wręczone fanom, którzy wywijali nimi w czasie koncertu (!), obłęd w oczach wokalisty/gitarzysty. Mogło to robić wrażenie, momentami można było się poczuć jak na jakimś obrzędzie. Sama muza to pomieszanie szybkiego, grindującego deathu z polewką black metalowych manier, o którym to ostatnim elemencie, poza image, świadczył kończący koncert cover Beherit z drugiej płyty (swoją drogą niespodzianka). Choć takie granie mnie nie przekonuje, podobnie jak i image czy przekaz (jeśli rzeczywiście jest w tym jakiś przekaz) Animy Damnaty to oddać sprwiedliwość trzeba, że koncert zagrali dobry i odbiorcy ich muzyki stawili się na ten koncert. Gdyby tylko jeszcze lepszy sound i więcej zaangażowania na scenie kolegów frontomana, byłoby całkiem dobrze. Temperatura koncertu została podgrzana.
    Azarath - Po sztukach widzianych na czerwcowej trasie Vadera obowiązkowo stawiłem się w stolicy właśnie na ich koncert. Pod sceną zagęściło się wszystko co żywe i spragnione czystego brutalnego death metalu. Infernalne komando ponownie zagrało non-stop spowite dymem. Ponownie zaistniał również ten charakterystyczny już dla nich diabelski klimat, a pasja grania death metalu stała się wręcz namacalna. Był to podobno najdłuższy koncert Azarath w ich historii, zagrali cały Demon Seed, trzy nowe kawałki i trzy covery (Countess Bathory, Sacrifical Suicide i Ave Satanas). Publika nie dawała im zejść. Wyjebali w kosmos brutalnością, brzmieniem i klimatem. W tej chwili jest to dla mnie po Vader i Trauma numer trzy w tym kraju na poletku śmierci celebrowanej na scenach. Czekam na nową płytę i następne koncerty. Po tym koncercie w Graffenbergu nie pozostało już nic innego jak wychylić browary za bardzo udaną imprezę.
    Na koniec życzyłbym sobie aby Apocalypse znów zorganizowało takie koncerty, jak te dwa powyżej. Niewygórowana cena biletów (15 zł), klub oraz sama obsada kapel to przykład dobrych podziemnych imprez. Jedynym minusem mogła być paradoksalnie nie za wysoka, jak na stolicę, frekwencja imprez, która jednak mnie osobiście zbytnio ani nie zdziwiła ani nie zmartwiła. Jak podziemie to podziemie.

    Grzegorz Piątkowski