emocjonalna recka z Old Temple
Gortal długo się już istnieje na deskach naszego amfiteatru zwanego polska sceną. Pierdoli mnie to bardzo czy chłopaki nagrywali materiał 3 lata, bo niestety taka jest prawda, czy też nie.. Faktem jest, że udało im się nagrać niesamowitego bulldożera!!! Jedyny minus to bas za bardzo poszedł na przody, bo reszta po prostu miażdży aż miło. Fakt, że pan za stearami dumnie zwiący siebie 'realizatorem dźwięku' dał dupy z lekka, bo troszke tu świszczy i gwiżdże ale to mała pierdoła! Materiał kurewsko wymiata, niszczy i profanuje świętości wszelakie, Death Metal prezentowany przez ekipę Gortal to istna zagłada! Intensywne tempo, cholernie mocny wokal plus zróżnicowanie aranżacyjne mimo ściany dźwięku daje zajebisty efekt. Świetne solosy dodatkowo cholernie skomasowane riffy giatarowe w połączeniu z sekcją rytmiczną udaje nam się wyłuskać bluźnierstwo rzędu oszczanego grobu samej Marii Kurwy Dziewicy! Jakby nie było Gortal zafundował nam krążek z polotem z tej samej półki co wydawnictwa Azarath innych pomiotów jak Witchmaster. Owszem inna muza ale jakość powala z tym samym impetem. Ok, kurwa... jestem juz po 9-tym piwie i wciąż mi się micha cieszy na wyczyny Gortal, a to znak że jest nie dość że dobry stuff do machania łbem to i wypierdalają w kosmos inne cioty typu 'chce byc gwiazdą'... Naprawde warto do Pagan pisac po ten krążek!!!!!
5,5/6
i z NBC
Można się było domyśleć, że będzie ostry wpierdol, ale żeby od razu z takim impetem? Do tej pory nie mogę uwierzyć, że Gortal nagrał tak mocarny album! "Blasphemous Sindecade" to dobry przykład na to, by skończyć z procederem przedwczesnych podsumowań jeszcze nie zakończonego roku! Mój hurra-optymizm wynika chyba z faktu, że nie każdy rodzaj death metalu do mnie przemawia. Niby Gortal nie gra niczego oryginalnego o czym mogą świadczyć liczne porównania do Morbid Angel, Deicide czy Incantation, ale wyjątkowy kunszt z jakim została zarejestrowana ta płyta pozwala szybko zapomnieć na kim się wzorowali i do kogo nawiązują. To w końcu death metal z krwi i kości, więc na próżno wam doszukiwać się w tych dźwiękach oryginalności! Gdzieś w sieci pojawiły się głosy, że zbyt hermetycznie to wszystko zostało nagrane, że niepotrzebnie użyli trigerrowanych bębnów. Wszystkie te malkontenckie wywody są niczym w bolesnej konfrontacji z tymi 30 minutami niesamowicie intensywnego death metalu najwyższej próby. Na tle dotychczas wydanych w Polsce albumów z kręgu death metal Gortal wypada interesująco. Głównie dlatego, że nie są ani podobni do Vader, ani tez do Decapitated czy Trauma. Ich ogniskowa skupia się na tradycyjnej, kipiącej bluźnierstwem amerykańskiej scenie. Scenie, której wcale nie jestem ortodoksyjnym zwolennikiem, po prostu podoba mi się jebnięcie warszawiaków! Nie pamiętam już kiedy tak bardzo podobał mi się polski, wywodzący się z podziemia, death metalowy krążek? Czy było to Eclypse, Mortis Dei a może Nomad? Naprawdę nie wiem, mam tylko nadzieję, że Gortal nieco dłużej zagości w świadomości zwolenników konkretnego pierdolnięcia! Wybaczcie moje przeciągające się spuszczanie nad tym albumem, ale po prostu nie mogę przejść obojętnie obok takiej płyty. Czyste szaleństwo!
ocena: 9/10