Jak to jest, że jak jeden dzban wyleci, pojawia się następny a drugi się aktywuje? Jakaś sztafeta, czy co?
Ok, ma to aspekt oczywiście też humorystyczny, jak te story z podsłuchującym telefonem, ale ile można? A aktywacja protokołu "salutu rz." to akurat kiepska i niespecjalnie śmieszna sprawa.
GRUBE ROZKMINY
Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed
- Ascetic
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16202
- Rejestracja: 10-01-2015, 15:54
Re: GRUBE ROZKMINY
Poro
- ŚWIAT BEZ KOŃCA
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 12152
- Rejestracja: 27-08-2018, 10:24
Re: GRUBE ROZKMINY
W Neon Genesis Evangelion jest na końcu taka scena, a raczej cały epizod, w którym głównemu bohaterowi zostaje pokazana rzeczywistość od największego stopnia ogólności. Najpierw jest punkt pośrodku niczego. Jego wolność jest absolutna. Może zdążać, dokąd chce, tylko że nie ma dokąd zdążać, ponieważ nie ma nic innego.
Tworzy więc linię, która stanowi linię , po której może chodzić. I faktycznie, ma teraz jakiś punkt odniesienia, ale porzuca jakąś część wolności - nie może już latać.
Stworzenie każdego kolejnego punktu rzeczywistości jest błogosławieństwem różnorodności rzeczywistości, ale też ograniczeniem.
Teraz wyobraźmy sobie, że gdy się rodzimy, jesteśmy czystą kartą w sensie zależności społecznych. Dziecko nie wie nawet, jak się uśmiechać. Nawet ten, wydawałoby się, bardzo podstawowy i wrodzony odruch wcale nie jest wrodzony - jest wyuczony na podstawie obserwacji matki.
To jest, być może, pierwsza linia, po której porusza się człowiek. Jesteś zadowolony - uśmiechasz się. Jest to narzędzie samoekspresji, ale też ograniczenie jej do środka uznawanego powszechnie przez wszystkich ludzi i przez nich rozpoznawalnego.
Z czasem linii przybywa. O ile matka naucza uśmiechu nieświadomie - lub chociaż niekoniecznie świadomie - tak kolejne zasady i filtry zaczynają być coraz bardziej konkretne. Nie płacz głośno - narusza to strefę innych ludzi. Nie baw się jedzeniem - jest ono potrzebne, by cię wyżywić, nie do zabawy - zasada z czasów, gdy jedzenie było ograniczonym zasobem, nie tak jak dziś jest go wszędzie pełno. Nie pierdź głośno w towarzystwie, a najlepiej w ogóle nie pierdź w towarzystwie - brzydko pachnie.
To są zasady dziecięce. Potem dziecko rośnie i cały czas uczy się zasad wytworzonych przez innych ludzi. Do kościoła ubieraj się skromnie. Na studniówkę ubierz żakiet. Drogie auto jest oznaką sukcesu zwiększającego szansę na seks. Nie należy żartować z tego, tamtego i owego, bo kogoś można obrazić.
To wszystko są filtry, których potrzebujemy, by jakoś zgrać się z innymi ludźmi i odnieść sukces między ludźmi, który w dużej mierze decyduje o tym, czy będziemy szczęśliwi. Przez całe życie ich przybywa. Każda nowa sytuacja uczy nas, jak się zachowywać. Każdy nowy kontekst to nowe zasady i filtry. Każda nowa zasada i filtr to ścianka w labiryncie, która ogranicza nasze ruchy i mówi, dokąd należy iść, by trafić do wyjścia z nieznanych wcześniej sytuacji.
Zaczęliśmy od bezbrzeżnego oceanu, w którym byliśmy tylko sobą. Z czasem nasze ja ogranicza się coraz bardziej, aż uformuje coś, co od biedy można nazwać osobą społeczną.
Wszystko to w celu wbicia nas w jakiś wspólny mianownik który sprawi, że się nie pozabijamy. Wszystko to w celu upewnienia się, że indywidualizm nie jest ceniony wysoko. Wysoko ceniona jest znajomość zasad, wpasowywanie się w nie i - w formie końcowej - wywieranie presji na innych, by się wcisnęli w ciasny gorset zasad, a w przeciwnym razie prześladowanie ich, aż się ugną, uciekną lub coś gorszego.
Taki system zapewnia nieszczęście i szczęście praktycznie nam wszystkim i u podstaw sprowadza się do starej ewolucyjnej zasady walki o surowce. Dzisiaj surowce się zmieniły i czasem trudniej je wskazać, wytknąć, czego jest nam brak. Często jest to ludzka uwaga, ale o tym kiedy indziej. Ważne jest tylko to, że pomimo dostępu do jedzenia, ciepła, dachu, walka o jakieś surowce wciąż trwa, a razem z nią gnojenie odmienności w celu umocnienia własnej pozycji.
Internet wydaje się czasem straszny, bo nie filtrujemy się w nim tak bardzo jak w fizycznych spotkaniach.
Tworzy więc linię, która stanowi linię , po której może chodzić. I faktycznie, ma teraz jakiś punkt odniesienia, ale porzuca jakąś część wolności - nie może już latać.
Stworzenie każdego kolejnego punktu rzeczywistości jest błogosławieństwem różnorodności rzeczywistości, ale też ograniczeniem.
Teraz wyobraźmy sobie, że gdy się rodzimy, jesteśmy czystą kartą w sensie zależności społecznych. Dziecko nie wie nawet, jak się uśmiechać. Nawet ten, wydawałoby się, bardzo podstawowy i wrodzony odruch wcale nie jest wrodzony - jest wyuczony na podstawie obserwacji matki.
To jest, być może, pierwsza linia, po której porusza się człowiek. Jesteś zadowolony - uśmiechasz się. Jest to narzędzie samoekspresji, ale też ograniczenie jej do środka uznawanego powszechnie przez wszystkich ludzi i przez nich rozpoznawalnego.
Z czasem linii przybywa. O ile matka naucza uśmiechu nieświadomie - lub chociaż niekoniecznie świadomie - tak kolejne zasady i filtry zaczynają być coraz bardziej konkretne. Nie płacz głośno - narusza to strefę innych ludzi. Nie baw się jedzeniem - jest ono potrzebne, by cię wyżywić, nie do zabawy - zasada z czasów, gdy jedzenie było ograniczonym zasobem, nie tak jak dziś jest go wszędzie pełno. Nie pierdź głośno w towarzystwie, a najlepiej w ogóle nie pierdź w towarzystwie - brzydko pachnie.
To są zasady dziecięce. Potem dziecko rośnie i cały czas uczy się zasad wytworzonych przez innych ludzi. Do kościoła ubieraj się skromnie. Na studniówkę ubierz żakiet. Drogie auto jest oznaką sukcesu zwiększającego szansę na seks. Nie należy żartować z tego, tamtego i owego, bo kogoś można obrazić.
To wszystko są filtry, których potrzebujemy, by jakoś zgrać się z innymi ludźmi i odnieść sukces między ludźmi, który w dużej mierze decyduje o tym, czy będziemy szczęśliwi. Przez całe życie ich przybywa. Każda nowa sytuacja uczy nas, jak się zachowywać. Każdy nowy kontekst to nowe zasady i filtry. Każda nowa zasada i filtr to ścianka w labiryncie, która ogranicza nasze ruchy i mówi, dokąd należy iść, by trafić do wyjścia z nieznanych wcześniej sytuacji.
Zaczęliśmy od bezbrzeżnego oceanu, w którym byliśmy tylko sobą. Z czasem nasze ja ogranicza się coraz bardziej, aż uformuje coś, co od biedy można nazwać osobą społeczną.
Wszystko to w celu wbicia nas w jakiś wspólny mianownik który sprawi, że się nie pozabijamy. Wszystko to w celu upewnienia się, że indywidualizm nie jest ceniony wysoko. Wysoko ceniona jest znajomość zasad, wpasowywanie się w nie i - w formie końcowej - wywieranie presji na innych, by się wcisnęli w ciasny gorset zasad, a w przeciwnym razie prześladowanie ich, aż się ugną, uciekną lub coś gorszego.
Taki system zapewnia nieszczęście i szczęście praktycznie nam wszystkim i u podstaw sprowadza się do starej ewolucyjnej zasady walki o surowce. Dzisiaj surowce się zmieniły i czasem trudniej je wskazać, wytknąć, czego jest nam brak. Często jest to ludzka uwaga, ale o tym kiedy indziej. Ważne jest tylko to, że pomimo dostępu do jedzenia, ciepła, dachu, walka o jakieś surowce wciąż trwa, a razem z nią gnojenie odmienności w celu umocnienia własnej pozycji.
Internet wydaje się czasem straszny, bo nie filtrujemy się w nim tak bardzo jak w fizycznych spotkaniach.
If you do everything right, there will be no struggle.
If you struggle, you're not doing something right.
If you struggle, you're not doing something right.
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17987
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: GRUBE ROZKMINY
Szukalem Koncika Dziadersa ale nie moge znalezc to wlepie w losowym miejstzu ale otusz, ostatnio jak robilismy zakonczenie sezonu pilkarskiego to nasz prezes tez studiowal na polubudzie z jego zonka, moja kolezanka ze studiuw, i ostatnio opuscil kolejke zeby pojechac na Juwenalia do Lodzi, no i jak mi teraz powiedzial jak to wyglada to normalnie piwo mi wyparowalo z butli.
Otoz zaden klub w polibudzie juz nie dziala, te Futyrysty, Hilusie i reszta ponoc pozamykane, bo nie "ma zapotrzebowania". Kiedys Juwenalia na polibudzie to byla dzika parodniowa popijawa polaczona z darmowymi kursami na Lumbumby i z powrotem (tramwaje za darmo) w zaleznosci od tego gdzie kto gral. Oglondalo sie najwieksze gwiazdy w czasach swietnosci czesto z okna akademika chlejac, bo lepszy widok byl. Do dzis pamietam jak sie budze na lumumbach, stawiaja scene bo wieczoram miala byc O.N.A a pod sosna obok jakas laska srala....
A teraz bilety jakies, chyba 2 stowy, muza jakas chujnia totalna, mial byc Myslovitz a byl jakis kurwa raper, ochrona przeszukuje jak na lotnisku, piwo 20 zybli z plastikowym kubku z voltazem 3,5% xDD sprawdzaja zeby swojego alko nie wnosic, tragedia i upadek, musial mi polac cos mocniejszego zebym doszedl do siebie, kurwa jakby mi opowiadal jakis film o matrixie. Leprze czasy to juz byly, naprawde, teraz ludzie sie chyba nie umio bawic, pono kluby zamkneli bo studenty teraz nie wylaza z pokoi
Otoz zaden klub w polibudzie juz nie dziala, te Futyrysty, Hilusie i reszta ponoc pozamykane, bo nie "ma zapotrzebowania". Kiedys Juwenalia na polibudzie to byla dzika parodniowa popijawa polaczona z darmowymi kursami na Lumbumby i z powrotem (tramwaje za darmo) w zaleznosci od tego gdzie kto gral. Oglondalo sie najwieksze gwiazdy w czasach swietnosci czesto z okna akademika chlejac, bo lepszy widok byl. Do dzis pamietam jak sie budze na lumumbach, stawiaja scene bo wieczoram miala byc O.N.A a pod sosna obok jakas laska srala....
A teraz bilety jakies, chyba 2 stowy, muza jakas chujnia totalna, mial byc Myslovitz a byl jakis kurwa raper, ochrona przeszukuje jak na lotnisku, piwo 20 zybli z plastikowym kubku z voltazem 3,5% xDD sprawdzaja zeby swojego alko nie wnosic, tragedia i upadek, musial mi polac cos mocniejszego zebym doszedl do siebie, kurwa jakby mi opowiadal jakis film o matrixie. Leprze czasy to juz byly, naprawde, teraz ludzie sie chyba nie umio bawic, pono kluby zamkneli bo studenty teraz nie wylaza z pokoi
woodpecker from space
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10079
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: GRUBE ROZKMINY
Płaczesz że nie było Myslovitz a u mnie jak były w Lubljanie Juwenalia (tam to się nazywało chyba Kozienalia, Goathorn Witchfuck) to właśnie był Myslovitz i tak darł mordę że nawet przy zamkniętych oknach na miasteczku akademickim nie dało się od tego uciec.
Yare Yare Daze
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 17987
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: GRUBE ROZKMINY
Nie placze
Ostatnio zmieniony 24-06-2025, 19:46 przez Triceratops, łącznie zmieniany 1 raz.
woodpecker from space
- Medard
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10371
- Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
- Lokalizacja: Prag
Re: GRUBE ROZKMINY
Skoro już takie ogórkowe tematy o Juwenaliach, to na UW juwenalia były biletowane i zawsze występował co roku Kult i z tego, co sprawdzam, do tej pory występuje, ale w tym roku impreza zawieszona ze względu na tego gościa biegającego z siekierą po kampusie dzień wcześniej, zawsze odpuszczałem UW, bo wolałem kasę, przy jej dużym deficycie onegdaj,
uzbierać na jakąś większą markę, dodatkowo widziało się też Kult przy innej okazji,
za to miło wspominam darmowe juwenalia Politechniki na stadionie Syrenki, raz Paradise Lost nawet był, ale za często był T. Love, Muniek miał chyba jakiś obowiązek występowania na juwenaliach Politechniki, jak KULT na UW i wtedy odpuszczałem zwykle, raz widziałem i stykło, kojarzę też udane Juwenalia na Agrykoli, lubię to miejsce, a tak rzadko coś tam występuje.
uzbierać na jakąś większą markę, dodatkowo widziało się też Kult przy innej okazji,
za to miło wspominam darmowe juwenalia Politechniki na stadionie Syrenki, raz Paradise Lost nawet był, ale za często był T. Love, Muniek miał chyba jakiś obowiązek występowania na juwenaliach Politechniki, jak KULT na UW i wtedy odpuszczałem zwykle, raz widziałem i stykło, kojarzę też udane Juwenalia na Agrykoli, lubię to miejsce, a tak rzadko coś tam występuje.
Die Welt ist meine Vorstellung.
- DST
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2395
- Rejestracja: 23-12-2010, 23:02
Re: GRUBE ROZKMINY
Poczytaj na temat procesu indywiduacji Junga (szczególnie fazy pierwszej i drugiej). To co pisałeś brzmi podobnie.ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑09-05-2025, 23:26W Neon Genesis Evangelion jest na końcu taka scena, a raczej cały epizod, w którym głównemu bohaterowi zostaje pokazana rzeczywistość od największego stopnia ogólności. Najpierw jest punkt pośrodku niczego. Jego wolność jest absolutna. Może zdążać, dokąd chce, tylko że nie ma dokąd zdążać, ponieważ nie ma nic innego.
Tworzy więc linię, która stanowi linię , po której może chodzić. I faktycznie, ma teraz jakiś punkt odniesienia, ale porzuca jakąś część wolności - nie może już latać.
Stworzenie każdego kolejnego punktu rzeczywistości jest błogosławieństwem różnorodności rzeczywistości, ale też ograniczeniem.
Teraz wyobraźmy sobie, że gdy się rodzimy, jesteśmy czystą kartą w sensie zależności społecznych. Dziecko nie wie nawet, jak się uśmiechać. Nawet ten, wydawałoby się, bardzo podstawowy i wrodzony odruch wcale nie jest wrodzony - jest wyuczony na podstawie obserwacji matki.
To jest, być może, pierwsza linia, po której porusza się człowiek. Jesteś zadowolony - uśmiechasz się. Jest to narzędzie samoekspresji, ale też ograniczenie jej do środka uznawanego powszechnie przez wszystkich ludzi i przez nich rozpoznawalnego.
Z czasem linii przybywa. O ile matka naucza uśmiechu nieświadomie - lub chociaż niekoniecznie świadomie - tak kolejne zasady i filtry zaczynają być coraz bardziej konkretne. Nie płacz głośno - narusza to strefę innych ludzi. Nie baw się jedzeniem - jest ono potrzebne, by cię wyżywić, nie do zabawy - zasada z czasów, gdy jedzenie było ograniczonym zasobem, nie tak jak dziś jest go wszędzie pełno. Nie pierdź głośno w towarzystwie, a najlepiej w ogóle nie pierdź w towarzystwie - brzydko pachnie.
To są zasady dziecięce. Potem dziecko rośnie i cały czas uczy się zasad wytworzonych przez innych ludzi. Do kościoła ubieraj się skromnie. Na studniówkę ubierz żakiet. Drogie auto jest oznaką sukcesu zwiększającego szansę na seks. Nie należy żartować z tego, tamtego i owego, bo kogoś można obrazić.
To wszystko są filtry, których potrzebujemy, by jakoś zgrać się z innymi ludźmi i odnieść sukces między ludźmi, który w dużej mierze decyduje o tym, czy będziemy szczęśliwi. Przez całe życie ich przybywa. Każda nowa sytuacja uczy nas, jak się zachowywać. Każdy nowy kontekst to nowe zasady i filtry. Każda nowa zasada i filtr to ścianka w labiryncie, która ogranicza nasze ruchy i mówi, dokąd należy iść, by trafić do wyjścia z nieznanych wcześniej sytuacji.
Zaczęliśmy od bezbrzeżnego oceanu, w którym byliśmy tylko sobą. Z czasem nasze ja ogranicza się coraz bardziej, aż uformuje coś, co od biedy można nazwać osobą społeczną.
Wszystko to w celu wbicia nas w jakiś wspólny mianownik który sprawi, że się nie pozabijamy. Wszystko to w celu upewnienia się, że indywidualizm nie jest ceniony wysoko. Wysoko ceniona jest znajomość zasad, wpasowywanie się w nie i - w formie końcowej - wywieranie presji na innych, by się wcisnęli w ciasny gorset zasad, a w przeciwnym razie prześladowanie ich, aż się ugną, uciekną lub coś gorszego.
Taki system zapewnia nieszczęście i szczęście praktycznie nam wszystkim i u podstaw sprowadza się do starej ewolucyjnej zasady walki o surowce. Dzisiaj surowce się zmieniły i czasem trudniej je wskazać, wytknąć, czego jest nam brak. Często jest to ludzka uwaga, ale o tym kiedy indziej. Ważne jest tylko to, że pomimo dostępu do jedzenia, ciepła, dachu, walka o jakieś surowce wciąż trwa, a razem z nią gnojenie odmienności w celu umocnienia własnej pozycji.
Internet wydaje się czasem straszny, bo nie filtrujemy się w nim tak bardzo jak w fizycznych spotkaniach.