THE PRODIGY

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Nasum, Heretyk, Sybir, Gore_Obsessed

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: THE PRODIGY

14-06-2013, 01:38

Agony pisze: Tak więc, najbardziej wpływową płytą The Prodigy nie jest ''The Fat Of The Land'', ale wcześniejsza ''Music For The Jilted Generation''. Ale nie należy przeceniac wpływu żadnej z tych płyt.
Ja bym powiedział, że były bardzo wpływowe, tylko z Twojej wypowiedzi wynika, że sferę ich oddziaływania umiejscawiasz nie tam gdzie trzeba. Co z tego, że płyty The Prodigy miały znikomy wpływ na komercyjne odmiany rocka, skoro zapoczątkowały boom na breakbeat / big beat i zmieniły oblicze muzyki klubowej? Przecież sukcesy The Chemical Brothers, Fatboy Slim, Crystal Method to w dużej mierze zasługa ekipy Flinta.

A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Maria Konopnicka

Re: THE PRODIGY

14-06-2013, 11:34

To fascynujące... A nie boisz się tego węgla wozić? :)
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 09:52

Maria Konopnicka pisze:To fascynujące... A nie boisz się tego węgla wozić? :)
A nie boisz się, że w tym roku wyjdzie ich nowa płyta i będziesz musiał przecierpieć te wszystkie forumowe "ochy" i "achy", tak samo jak w przypadku nowego Depeche Mode? :)))
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 10:11

Maria kiedyś dobrze posłucha fat of the land i będzie miał problem :)
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 17949
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 10:39

longinus696 pisze:A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
Trzeba byc gluchym jak stado pniakow zeby twierdzic, ze |Always Outnumbered.." jest lepsza niz "Music for The Jilted Generation"
woodpecker from space
Awatar użytkownika
Morph
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8973
Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
Lokalizacja: hyperborea
Kontakt:

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 11:23

Triceratops pisze:
longinus696 pisze:A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
Trzeba byc gluchym jak stado pniakow zeby twierdzic, ze |Always Outnumbered.." jest lepsza niz "Music for The Jilted Generation"
Rozumiem oba podejścia ;)
Give birth to something dead
Give birth to something old
Awatar użytkownika
Kraft
weteran forumowych bitew
Posty: 1193
Rejestracja: 24-06-2011, 19:12

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 12:05

Sobie słucham demka The Death Of Yugoslavia, które zapodali w Belgradzie, i jeśli pójdą tą drogą, to będzie płyta miszcz. "Bogaty", genialny bit połączony ze wschodnią melodyką. Invaders jest dla mnie zbyt wesołkowate. Powrót do naiwnych rave'owych korzeni rozumiem - udany zabieg pompujący statystykę sprzedaży, ale był to pewien zawód jednak.
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

15-06-2013, 13:13

longinus696 pisze:
Agony pisze: Tak więc, najbardziej wpływową płytą The Prodigy nie jest ''The Fat Of The Land'', ale wcześniejsza ''Music For The Jilted Generation''. Ale nie należy przeceniac wpływu żadnej z tych płyt.
Ja bym powiedział, że były bardzo wpływowe, tylko z Twojej wypowiedzi wynika, że sferę ich oddziaływania umiejscawiasz nie tam gdzie trzeba. Co z tego, że płyty The Prodigy miały znikomy wpływ na komercyjne odmiany rocka, skoro zapoczątkowały boom na breakbeat / big beat i zmieniły oblicze muzyki klubowej? Przecież sukcesy The Chemical Brothers, Fatboy Slim, Crystal Method to w dużej mierze zasługa ekipy Flinta.

A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
w rzyci(u) ;] Przecież strasznie zachowawczy album im wyszedł i jeden zajebisty Spitfire tego nie zmieni.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 13:24

Kraft pisze:Sobie słucham demka The Death Of Yugoslavia, które zapodali w Belgradzie, i jeśli pójdą tą drogą, to będzie płyta miszcz. "Bogaty", genialny bit połączony ze wschodnią melodyką. Invaders jest dla mnie zbyt wesołkowate. Powrót do naiwnych rave'owych korzeni rozumiem - udany zabieg pompujący statystykę sprzedaży, ale był to pewien zawód jednak.
Tutaj zgoda. Slaba plyta, a ten teledyskowy kawalek to byla porazka. Oby sie lepiej postarali nastepnym razem.
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 13:33

Triceratops pisze:
longinus696 pisze:A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
Trzeba byc gluchym jak stado pniakow zeby twierdzic, ze |Always Outnumbered.." jest lepsza niz "Music for The Jilted Generation"
Sorry, chyba jedziesz na jakiejś obiegowej opinii. Puść sobie oba, jeden po drugim i może usłyszysz jak dalece się mylisz.
Skaut pisze: w rzyci(u) ;] Przecież strasznie zachowawczy album im wyszedł i jeden zajebisty Spitfire tego nie zmieni.
"Spitfire" jest po prostu jednym z wielu zajebistych utworów na tej płycie. Zupełnie nie patrzę na nią przez pryzmat tego kawałka. Nigdy w życiu bym nie powiedział, że ten album jest zachowawczy. To po prostu rozwinięcie formuły z "Fat of the Land" tylko w stronę bardziej popową (ale też - z innej beczki - funkową). No i jest spokojnie kilka razy lepszy od "Invaders...". Życzyłbym sobie żeby nowy był podobny - równie eklektyczny, globalny, multikulturowy.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Drone
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9917
Rejestracja: 11-06-2012, 15:28

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 13:53

Longinus ma całkowitą rację. "Always Outnumbered..." to znakomity album bez słabego momentu, aczkolwiek jest na tyle wysmakowany, że raczej nie należy się spodziewać jego zrozumienia przez szeregowych słuchaczy.
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Awatar użytkownika
Kraft
weteran forumowych bitew
Posty: 1193
Rejestracja: 24-06-2011, 19:12

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 14:16

Lubię AONO, ale tam niestety są słabe momenty, i to bardzo. Niedopracowany Phoenix. Inspiracja Shocking Blue nie wystarczy, trzeba to jeszcze jakoś sensownie zaaranżować. Wake Up Cal zwyczajnie nudzi. Shoot Down - tragiczny finał nieziemsko zapowiadającego się Triggera. Gallagher spierdolił całkowicie klimat oryginału. Na Jilted nie ma żadnych mielizn. Równie szerokie horyzonty i bezpardonowa wojna, która ostatecznie uśmierciła niemieckie techno :) Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o produkcji. Always był pierwszym albumem komponowanym w całości na... laptopie. Wszystkie te archaiczne, cudowne analogowe graty Howletta poszły w kąt, i to niestety także słychać.
Awatar użytkownika
yossarian84
rasowy masterfulowicz
Posty: 3282
Rejestracja: 24-07-2010, 12:16

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 14:27

Widzę że wszyscy spuszczają się nad późniejszymi albumami, a przecież Experience nie jest ani trochę gorszy. Chuj że nie jest mroczny ani oryginalny (chyba, nie znam się na takiej muzyce), skoro te wszystkie hiciory są jednymi z najlepszych kawałków Prodigy. Świetna płyta od początku do końca, takie są fakty. Radość z życia, szczęście z tworzenia muzyki i dobra piguła. Nie mozna nie kochać tej płyty.
Ostatnio zmieniony 15-06-2013, 14:34 przez yossarian84, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

15-06-2013, 14:32

Właśnie, brzmieniowo ten album jest strasznie płaski, zbyt "cyfrowy", co niestety wpływa na jakość całości. Dodatkowo, naprawdę brakuje w tym jakiegoś drażniącego pazura i jest zbyt repetywny. Nie ma już tej świeżości i wielobarwności znanej z "The Fat of the Land". Często odnoszę wrażenie, że kompozycyjnie wszystko zdaje się być w jakiś sposób wymuszone, bez żadnego zaskoczenia, jak choćby "Memphis Bells", "Hotride", czy "Action Radar". Nie jest to oczywiście zła płyta, ale wolę zdecydowanie bardziej "Music for the Jilted Generation" czy nawet "Invaders Must Die".
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Kraft
weteran forumowych bitew
Posty: 1193
Rejestracja: 24-06-2011, 19:12

Re: THE PRODIGY

15-06-2013, 14:53

Wałki z Juliette Lewis to akurat bezbłędne są, choć rzeczywiście, całość dość repetywna. Ba, lubię nawet hipsterskie Girls, czy dziwaczny alians z Twista na Get Up Get Off. Na Ivaders też da się znaleźć perełki, ale mimo wszystko wymagam od nich więcej.
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 17949
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: THE PRODIGY

16-06-2013, 11:21

longinus696 pisze:
Triceratops pisze:
longinus696 pisze:A najlepszy oczywiście jest "Fat..." oraz "Always Outnumbered..." - kto tego nie słyszy ten głuchy pień.
Trzeba byc gluchym jak stado pniakow zeby twierdzic, ze |Always Outnumbered.." jest lepsza niz "Music for The Jilted Generation"
Sorry, chyba jedziesz na jakiejś obiegowej opinii. Puść sobie oba, jeden po drugim i może usłyszysz jak dalece się mylisz.
Twoje argumenty longunus ostatnio sa bardzo slabe, bazuja wylacznie na subiektywizacji typu "pusc se to sie przekonasz" albo "trzeba byc gluchym pniem". Nie musze se puszczac, zeby sie o tyjm przekonac bo obie znam doskonale ani nie interesuja mnie obiegowe opinie. Skaut dobrze mowi.Teraz przekonaj mnie, ze twoja racja jest najtwojsza, bo jak nie jestem gluchym pniakiem to co? No chyba, ze chcesz zostac drugim trockim co wie najlepiej :D
woodpecker from space
Awatar użytkownika
Triceratops
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 17949
Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
Lokalizacja: Impossible Debility

Re: THE PRODIGY

16-06-2013, 11:51

yossarian84 pisze:Widzę że wszyscy spuszczają się nad późniejszymi albumami, a przecież Experience nie jest ani trochę gorszy. Chuj że nie jest mroczny ani oryginalny (chyba, nie znam się na takiej muzyce), skoro te wszystkie hiciory są jednymi z najlepszych kawałków Prodigy. Świetna płyta od początku do końca, takie są fakty. Radość z życia, szczęście z tworzenia muzyki i dobra piguła. Nie mozna nie kochać tej płyty.
Oczywiscie, ze tak ale teraz mamy ere porcysa i screenagersow oraz trend przeintelektualizowania w ocenie muzyki. Dal na przyklad Dejnarowicz jak kontestowac mamy. No i teraz trzeba odbrazawiac i wykrzywiac co sie da w imie oryginalnosci.
woodpecker from space
abstract
postuje jak opętany!
Posty: 526
Rejestracja: 16-05-2013, 19:45

Re: THE PRODIGY

16-06-2013, 17:38

longinus696 pisze:zasługa ekipy Flinta
to tak jakby powiedziec o iron maiden, ze to ekipa eddiego
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: THE PRODIGY

16-06-2013, 23:08

Kraft pisze:Lubię AONO, ale tam niestety są słabe momenty, i to bardzo. Niedopracowany Phoenix. Inspiracja Shocking Blue nie wystarczy, trzeba to jeszcze jakoś sensownie zaaranżować. Wake Up Cal zwyczajnie nudzi. Shoot Down - tragiczny finał nieziemsko zapowiadającego się Triggera. Gallagher spierdolił całkowicie klimat oryginału.
Ja zupełnie inaczej postrzegam te kawałki. "Phoenix" jest na tyle krótki, że ta wariacja na temat "Love Buzz" jest w zupełności wystarczająca, zwłaszcza w obliczu muzycznego zróżnicowania tego albumu. "Shoot Down" naprawdę spoko - brzmi jak luźne nawiązanie do bardziej mainstreamowego rocka industrialnego z drugiej połowy lat 90-tych, moim zdaniem doskonały na zakończenie albumu.
Kraft pisze:Na Jilted nie ma żadnych mielizn. Równie szerokie horyzonty i bezpardonowa wojna, która ostatecznie uśmierciła niemieckie techno :)
Są mielizny w postaci fatalnego „No Good”, no sorry, ja rozumiem, że to mógł być hicior radiowy dla jakichś disco-mułów, ale nic poza tym. Do tego mamy potworne dłużyzny. Płyta jest zwyczajnie za długa, przy relatywnie mniejszej ilości pomysłów do zagospodarowania. Ostatnie kawałki wloką się flaki z olejem.
Skaut pisze:Dodatkowo, naprawdę brakuje w tym jakiegoś drażniącego pazura i jest zbyt repetywny. Nie ma już tej świeżości i wielobarwności znanej z "The Fat of the Land".
Ten album to jeden wielki pazur. "Repetywny"? Nie no, naprawdę, któryś z nas ma podmienione płyty w pudełku, albo rozmawiamy o innych zespołach, bo dla mnie oczywistym jest, że właśnie MftJG jest bardziej repetytywny. Zresztą ich muzyka zawsze opierała się na jakichś zapętlonych motywach, więc wypominać coś takiego, to jakaś kpina chyba. Ale skoro chcesz, to weź sobie przypomnij "Music..." i odpowiedz, czy tamtejsze - dość długie, nawiasem mówiąc - kawałki, nie są repetytywne. Od samego początku mamy przydługą i jednostajną jazdę w postaci "Break & Enter" czy "Their Law" (na ilu powtórzeniach jednego motywu opierają się te utwory?), nie wspominając o tym co dzieje się na koniec albumu. Cała "The Narcotic Suite" mogłaby być krótsza o więcej niż połowę.
Skaut pisze:Często odnoszę wrażenie, że kompozycyjnie wszystko zdaje się być w jakiś sposób wymuszone, bez żadnego zaskoczenia, jak choćby "Memphis Bells", "Hotride", czy "Action Radar". Nie jest to oczywiście zła płyta, ale wolę zdecydowanie bardziej "Music for the Jilted Generation" czy nawet "Invaders Must Die".
No kurcze, wymieniłeś chyba jedne z moich ulubionych utworów na tej płycie - pomysłowe i energetyczne. Zresztą ta muzyka jest na tyle zróżnicowana, że każdy kawałek to perełka, zarówno ze względu na aranżacje, jak i na ilość gości, którzy nadają tym utworom różne odcienie. Co do "Invaders Must Die" - zdecydowanie najgorszy album The Prodigy, z gniotem pośrodku w postaci "Warrior's Dance". Ten suczy wokal a'la gówniane dicho z lat 90-tych zawsze przypomina mi o nieszczęsnym "No Good" z dwójki.
Triceratops pisze: Twoje argumenty longunus ostatnio sa bardzo slabe, bazuja wylacznie na subiektywizacji typu "pusc se to sie przekonasz" albo "trzeba byc gluchym pniem". Nie musze se puszczac, zeby sie o tyjm przekonac bo obie znam doskonale ani nie interesuja mnie obiegowe opinie. Skaut dobrze mowi.Teraz przekonaj mnie, ze twoja racja jest najtwojsza, bo jak nie jestem gluchym pniakiem to co? No chyba, ze chcesz zostac drugim trockim co wie najlepiej :D
LOL. Twoje argumenty są zajebiście mocne, zwłaszcza, że zawsze byłeś zwolennikiem taniej subiektywizacji odbioru muzyki, czemu dawałeś upust w każdej niemal dyskusji, a tutaj nie powiedziałeś niczego sensownego oprócz skwapliwego przyklaśnięcia Skautowi, więc nie czuję się w obowiązku niczego Ci udowadniać. A drugim Trockim, co wie lepiej, to jesteś Ty - nigdy nie potrafiłeś się walnąć w pierś i przyznać, że pierdolisz głupoty - taka już Twoja natura.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
Bloodcult
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7637
Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
Lokalizacja: Łódź

Re: THE PRODIGY

16-06-2013, 23:49

longinus696 pisze:Są mielizny w postaci fatalnego „No Good”
NO BŁAGAM... :/

edit:
longinus696 pisze:z gniotem pośrodku w postaci "Warrior's Dance". Ten suczy wokal a'la gówniane dicho z lat 90-tych zawsze przypomina mi o nieszczęsnym "No Good" z dwójki.
nie no, Ty nie kumasz The Prodigy :D
Grzegorz Braun to ruski agent

http://allegro.pl/uzytkownik/bloodcult
ODPOWIEDZ