Masterful Magazine

Jag Panzer na pierwszym i jedynym koncercie w Polsce!
Sprowadziliśmy dla Was Manilla Road, Exciter, Satan, Omen i Rossa The Bossa - przyszła pora na kolejną legendę klasycznego metalu!
Jag Panzer (USA, heavy/power metal), zespół, który we wszesnych latach 80' wziął na warsztat New Wave Of British Heavy Metal i doprawiwszy go jakże charakterystyczną dla siebie dawką energii – zdefiniował Power Metal jako gatunek.
Teraz, po 40 latach od wydania przełomowych „Tyrants” i „Ample Destruction”, Jag Panzer po raz pierwszy zagra w kraju nad Wisłą!
Będzie to ich pierwszy i jedyny koncert w Polsce.
W ten zimny styczniowy wieczór Amerykanów wesprą na żywo dwie doskolane wszystkim znane i od lat prężnie rozwijające polski Heavy Metal załogi: Roadhog oraz Aquilla.
Informacja o biletach wkrótce!

kiedyś miałem jakiś album na kasecie ale w sumie to raczej mi się nie podobało
ogarniać coś warto ?

Kurde nie powiem, zobaczyłbym no ale nie aż tak żeby do Warszawy jechać.

Dla mnie musowo! Nie żebym był wielkim fanem, ale pare plyt mi sie bardzo podobało. Epickie refreny, no i piekne partie gitar, soloweczki, z czasów jak szarpał tam struny Broderick!!!

when_in_sodom pisze: ↑

12-10-2022, 14:53

Dla mnie musowo! Nie żebym był wielkim fanem, ale pare plyt mi sie bardzo podobało. Epickie refreny, no i piekne partie gitar, soloweczki, z czasów jak szarpał tam struny Broderick!!!

a co byś polecił ?
na MA sprawdziłem ze słyszałem The Fourth Judgement z Tafollą (Brodawa to cienias) ale to nie było to co Żułki lubią najbardziej

Nie jestem maniakiem, który zna całe plyty, ale z tego co pamiętam to mi się podobały płyty z przełomu wieków, the fourth joudgment do mechanized warfare, te okolice, może jedna wcześniej i później...

troche posłuchałem i jednak odpuszczam

Nie ma tu chyba za wielu fanów tej załogi? W każdym razie czwartkowy wieczór pod znakiem heavy był strzałem w dziesiątkę! Koncert zaliczam zdecydowanie do tych mocno emocjonujących. Po godzinie 19 wstąpiłem do Remontu, miałem przyjemność być tu po raz pierwszy. Klub wypada zdecydowanie przyjemnie, jest bar na sali, jest boczna salka, gdzie były stoiska z płytami i merchem i z której jest także widok na scenę. Taki nie za duży, ale na koncert tej kategorii w sam raz. Grały 2 polskie supportu, żywcem wyjęte z lat 80. Pierwszy występ praktycznie nie oglądałem gdyż po wejściu okazało się, że Amerykanie wyszli do fanów, robili fotki, autografy rozmowy itd. wokalista jajcarz, szczerzyl gębę i stroił miny, kupa śmiechu i bardzo fajna atmosfera. Co chwilę chowali sie na backstage i wracali, tam zresztą można było wejść, co też wielu czyniło. Po chwili na scenę wyszła druga kapela Roadhog. Przyjemne granie dla ucha, słyszałem sporo Maiden, granie bdb do piwa. Melodie jakie każdy 100 razy słyszał, na akordach E C G D , druga gitara melodyjka, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Spora grupka fanów się bawiła pod sceną. No i wreszcie na scenę wychodzi headliner. Przyjęcie mieli kapitalne, nie wiedziałem, że są u nas tak wielbieni. Przekrój na widowni od wiekowych 50-60 po małolatów 16, 20-40 też. Dziewczyn też sporo. Katany jeansowe i adidasy Kapela zaprezentowała mniej więcej przekrojowy set, starocia i nowsze. Generalnie, słuchając stwierdziłem, że klimat trochę podobny do Manilla Road, choć pewnie niektórzy powiedzą, że bluznie. Kawałki przebojowe, fajne refreny, ale nie komercyjne bynajmniej no i solówki piękna sprawa, piekny warsztat. Gawiedź była wniebowzięta. Po koncercie gitarzysta znów wyszedł pod bar do ludzi, można było pogadać. Spoko gość, piwo w łapie i rozmawia. Zakupiłem 2x50 żeby poczęstować, ale odmówił "no no, only beer!". Atmosfera była tak fajna, że do domu wróciłem koło 2. Rano ciężko było się pozbierać do roboty, ale zdecydowanie było warto! Nie był to typowy koncert, mimo, że wielkim maniakiem grupy nie jestem, to pozostawil wrażenie na lata.

Ja z kolei jestem fanem i czekałem na ten koncert u nas latami Nie zawiodłem się! Co do setu to w sumie nowszych kawałków nie było, wszystko tak jak zapowiedzieli, napisane 20 lat temu , najnowsze były dwa wałki z Casting the Stones. Świetna atmosfera, Conklin w wybornej formie, a nie są to łatwe partie do zaśpiewania. Winyle podpisane, zero napinki, pogadane, pośpiewane, latałem jak pojebany z jednej na drugą stronę klubu Fajnie że pół kraju się zjechało, był Szczecin, Wrocław, Krk, Śląsk, Gdańsk. O 2 baba mnie wytargała z samochodu pod blokiem i umieram teraz w robocie Wydarzenie podobnej rangi już w marcu... choć zespoły dużo młodsze stażem...Atlanten Kodex, Smoulder i Venator, nie wypada nie być

No to pewnie sie widzieliśmy gdzieś tam w kolejce po fotkę i podpisanie biletu Tak, atmosfera była przednia, to nie byla jakas zamula, ze ludziny staly z kamienną twarzą i zawieszonymi łapami "na krytyka". Łapy w górze, darcie mordy i zabawa pod sceną!

Szczególnie jak leciały tematy z jedyneczki to nie było przebacz pod sceną Po wpisach chłopaków na mediach społecznościowych też widać było zadowolenie jak ich przyjęto i bdb, bo jak ogłosili ten gig to obstawiałem że frekwencja będzie oscylowała w okolicach stówki, fajnie się miło zaskoczyć

Byłem \m/ zajebisty koncert, nawet na koncercie Roadhog wpadł gościnnie zaśpiewać Tymek z Ragehammer , szacun bo jak zwykle zajebiście,. za 2 miesiące Helicon festival w tym samym miejscu, też postaram się być, bo nie zobaczyć Atlantean Kodex live to grzech

Dopiero odkrywam ten band, chociaż heavy/power z USA to w dużej mierze mam obcykany. I już wiem, że jak znowu nawiedzą Polskę, to niechybnie się stawię..