Pierwszy koncert Manowar w Polsce.
Wykupiony Złoty Cyrkiel w Spodku i nieziemskie jebnięcie z głośników, tak, że mózg uszami się wylewał, a bebechy urywały. Śpiewanie w kiblu z innymi Braćmi Hail and Kill, faflunienie "po polskiemu" Joeya. Myślę, że wdadzili mu do ucha słuchawkę i powtarzał słowo po słowie, to, co ktoś mu do ucha mówił. I jego teksty "chto - nie - lupi - Polśki - niech - śpierdała", albo "polśke - ciewciny -som - najlepsie" i sporo innych.
A ja zostawiając swoją dziewczynę przepychałem się pod głośniki, aby po przyłożeniu łba do tych kilkunasto metrowych pieców poczuć prawdziwe JEBNIĘCIE. Słuch wrócił następnego dnia, a po koncercie, kiedy z moimi Braćmi spotkaliśmy się w knajpie, to musieli fo mnie wrzeszczeć, abym coś odebrał.
Kurwa, to był koncert.
W Warszawie już tej mocy nie powtórzyli, ale w tym roku będę w Grecji na koncercie i już na samą myśl o możliwości posłuchania nowego materiału moczę gacie.
Hail and Kill.
Flaga też zakupiona na tamtejszym koncercie.