Azow: Stalowi chłopcy. Wrócili żywi, bo taki był rozkaz
https://wiadomosci.wp.pl/azow-stalowi-c ... 133452640a
Nie było już amunicji, jedzenia, wody. Z trzydziestu sześciu schronów zostały cztery. Rosjanie zaciskali pętlę wokół Azowstalu. Ukraińscy żołnierze szykowali się do ostatniego boju. Wtedy dowództwo wydało rozkaz: "wychodzimy". Nikt nie użył słowa "poddajemy się", ale każdy wiedział swoje. Azowcy woleli umrzeć, niż pójść do rosyjskiej niewoli.
Wychodzili w ciszy, z pochylonymi głowami. Pod hutą czekały autobusy podstawione przez Rosjan. Przeszukanie, załadunek, wielogodzinna droga do niewoli. Tak zakończyła się jedna z najkrwawszych bitew trwającej wojny.
Między 16 a 20 maja ponad dwa tysiące ukraińskich żołnierzy wyszły z podziemi Azowstalu, huty w Mariupolu. Przez 86 dni pułk Azow, 36. brygada piechoty morskiej oraz inne jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy wiązały w walce ok. 20 tys. rosyjskich żołnierzy. Oblężeni ściągali na siebie ogień, żeby ukraińskiemu wojsku dać czas na obronę obwodów kijowskiego i czernihowskiego.
Teraz ich los był w rękach wroga.
(...)
Władysław "Wikipedia", żołnierz pułku Azow, jeden z obrońców Mariupola. Wie, że już nie wróci na front, ale dalej pomaga kolegomŹródło: WP, fot: Maciej Stanik
Władysław pamięta ewakuację jak przez sen. Ktoś wynosi go ze schronu medycznego. Na noszach podaje przez dziurę w suficie. Grzeje słońce. Gorąco, nosze się kołyszą. Kikut nogi boli. Ktoś kładzie go na ziemię. Widzi stojących rosyjskich wojskowych. Następna klatka – szpital w Doniecku. Nie tak miało być.
- Miesiąc przed wojną mieliśmy plan: jeśli Rosjanie uderzą w Mariupol, pułk Azow będzie bronić miasta do upadłego. Ostatni punkt oporu – huta żelaza Azowstal. Stamtąd wyjdziemy albo zwycięskim marszem, albo wyniosą nas w czarnych workach.
Od kwietnia pozostaje coraz mniej złudzeń. Spełnia się drugi scenariusz. Ukraińska artyleria milknie. Rosjanie zrównali Mariupol z ziemią, a teraz zaciskają pętlę wokół Azowstalu.
Zapasy się kurczą, jedzą raz dziennie.
- Szklanka kaszy na osobę.
Jak się poszczęści - z kawałkiem słoniny
albo łyżką konserwy.
Brakuje wody.
Zbieramy deszczówkę.
Rosyjskie samoloty stale krążą nad Azowstalem. Z dużej wysokości zrzucają 500-kilogramowe bomby FAB. Są nieprecyzyjne, ale niszczycielskie. – Często zmieniamy bunkry. Daje to większe szanse na przeżycie.
Artur "Barik", żołnierz pułku Azow, jeden z obrońców MariupolaŹródło: WP, fot: Maciej Stanik
Artur zostaje ranny w marcu. Kula trafia w nogę. Koledzy zanoszą go do "żelazka". Tak w Azowstalu nazywają bunkier medyczny. Tłok. Po dwóch chłopaków na jednym łóżku. Reszta na brudnej podłodze.
Rosjanie od początku polują na prowizoryczny szpital. Wiedzą, że bez medyków pułk długo nie wytrzyma. W końcu trafiają.
- Huk, wszystko drży. Kurz, nic nie widać. Betonowe ściany się składają jak domek z kart.
Wielu rannych nie przeżywa ataku. Artura szybko odkopują. Doznaje tylko wstrząsu mózgu. Kiedy dochodzi do siebie, dołącza do grupy poszukującej jedzenia.
Dyrekcja Azowstalu jeszcze przed wojną zgromadziła zapasy: wodę w butelkach, kasze, konserwy. Udaje się znaleźć duże zapasy płynu do dezynfekcji z początku pandemii. Zawiera 70 proc. spirytusu, dobrze się pali, można na nim gotować. Czasami, żeby dostać się do zapasów, muszą przeszukiwać gruzy. Niektóre grupy wyruszają na poszukiwania, ale nie wracają.
Wasyl "Obito", żołnierz pułku Azow, jeden z obrońców MariupolaŹródło: WP, fot: Maciej Stanik
Wasyl dowodzi grupą piechoty. Ma pod sobą dwanaście osób. Często rozmawiają o śmierci. Najgorzej oberwać w brzuch. Umiera się długo, w bólach. Inaczej podczas ostrzału. Bomba wybucha, ciało rozpada się na setki kawałków.
- Każdy boi się śmierci. Jeśli mówi, że się nie boi, to znaczy, że nie zajrzała mu jeszcze w oczy. Nam zagląda codziennie. Od tego strachu silniejsze jest tylko pragnienie miłości.
W Azowstalu jest ono ogromne. Żołnierze dzwonią do swoich dziewczyn, oświadczają się. Pary wojskowych pobierają się w podziemiach.
- Koledze ślubu udzielił dowódca. Szkoda chłopaka, zginął ostatniego dnia.
Do Wasyla piszą byłe dziewczyny. Wyznają miłość, mówią, że będą na niego czekać. Ale on utrzymuje kontakt tylko z jedną. Wspiera go psychicznie.
* * *
Pod koniec kwietnia Rosjanie kontrolują już 70 proc. Azowstalu. Podsłuchują wszystkie rozmowy.
Ktoś z miejscowych przekazuje im plan fabryki. Naloty stają się precyzyjne. Z 36 schronów na terenie huty nienaruszone zostają tylko cztery. Pod gruzami setki osób. Niektórych odkopują. Pomieszczenie z ciałami zabitych jest wypełnione po sufit.
Już żadne zaopatrzenie nie prześlizgnie się przez blokadę. Jednostka Władysława dysponuje pięcioma pociskami moździerzowymi. Kaliber 120 mm. Takim zapasem amunicji wroga można jedynie rozśmieszyć.
Krążą plotki. Ktoś mówi, że ukraińskie wojsko przyjdzie z odsieczą. Ktoś, że papież negocjuje z Putinem ich wyjście z blokady. Jeszcze inni - że przypłynie statek, zabierze wszystkich do Turcji. Tam będą czekać aż do końca wojny. Ale wszyscy rozumieją, do czego zmierza sytuacja.
Czekają na szturm.
Władysław trzyma na ten dzień specjalny zestaw: puszkę pepsi, mały kawałek czekolady i granat. Zje, wypije i na koniec wyciągnie zawleczkę. Ale nie pójdzie do niewoli.
Artur też szykuje się do ostatniego boju. Tylko żal ściska żołądek. Chciałby jeszcze raz usłyszeć głos żony.
Wasylowi kilka tygodni temu udało się złapać sygnał. Zadzwonił do matki i siostry: "Pewnie po raz ostatni rozmawiamy. Kocham was, nie płaczcie po mnie".
* * *
Spekulacje przerywają dowódcy. Nie pada zdanie "poddajemy się". Mówią o wyjściu, o tym, że procedurę będą nadzorowały ONZ i Czerwony Krzyż. Obiecują, że za dwa, trzy miesiące wszyscy wrócą do domu.
Większość chłopaków jest rozgoryczona. Nie wierzą, że tak po prostu mają złożyć broń.
- Rosyjska niewola to hańba i piekło zarazem. Każdy z nas słyszał opowieści o tym, co Rosjanie robią z jeńcami z Azowa – ścinają im tatuaże piłą tarczową - mówi Władysław.
Niektórych chłopaków dowódcy muszą sprowadzić na ziemię. Rozkaz to rozkaz. Nie podlega dyskusji. Oni też wykonują rozkaz z samej góry: "ratować życie obrońców Mariupola".
Krążą legendy, że grupa chłopaków została w podziemiach Azowstalu. Pułk Azow zdecydowanie zaprzecza. Władysław, Wasyl i Artur jednak chcą wierzyć, że azowcy wciąż walczą w Mariupolu.
* * *
16 maja, około 10:00. Dowódcy ustawiają żołnierzy w szeregu. Wyczytują nazwiska.
Wychodzą małymi grupami. Maksymalnie po 20 osób. Ci, którzy są w stanie, niosą ciężko rannych na noszach. Potem idą grupy lekko rannych. Na końcu wychodzą pozostali.
Władysława niosą na noszach. Kilka godzin temu stracił nogę podczas ostrzału. Wasyl również jest wśród ciężko rannych. Ma oparzone 60-proc. ciała. Artur wychodzi w grupie lekko rannych, ma zapalenie płuc i bardzo wysoką gorączkę.
Każdej grupie towarzyszy przewodnik, który zna teren zakładu. Muszą pokonać około półtora kilometra. Ale ranni, wycieńczeni, po zbombardowanym terenie maszerują kilka godzin. Podróż trwa wieczność.
Przy Azowstalu czekają autobusy, a przy nich rosyjscy wojskowi. Na mundurach mają szewrony z literą "Z".
- Oni milczą. My milczymy. W ciszy przeszukają kieszenie. Mają tylko jedno pytanie: "masz tatuaże?". Szukają "nazistowskich" symboli - mówi Artur.
Przedstawiciele Czerwonego Krzyża i ONZ podsuwają kartkę - można na niej wpisać imię, nazwisko i kontakty bliskich. Wasyl nawet o tym nie myśli. Cała jego rodzina to wojskowi: matka, ojczym, siostra i jej mąż. Prawie wszyscy walczą na froncie. Miałby zdradzić ich kontakty? Inni też patrzą nieufnie. Boją się, że dane ich bliskich trafią w ręce Rosjan.
W każdym autobusie jest dwóch ochraniarzy. Przeładowują broń. "Jechać z pochylonymi głowami, nie rozmawiać. W razie zamieszania rozstrzelamy na miejscu".
* * *
Do kolonii w Ołeniwce dojeżdżają po zmroku. Nocują w autobusie. Rano kolejne przeszukanie. "Rozebrać się do naga! Rozstawić nogi! Pochylić się do przodu!".
W końcu oddają stare, brudne mundury. Każdy rodzaj wojsk kwaterują osobno. Pułk Azow dostaje barak na piętrze. Pierwsi, którzy wchodzą, mogą zająć łóżka. Reszta śpi na podłodze. 300 osób w niewielkim pomieszczeniu. Nie da się przejść, żeby na kogoś nie nadepnąć.
Artur czuje się gorzej. Ma wysoką gorączkę. Coraz słabiej dociera do niego, co się dzieje. O 6:00 pobudka. Grają hymn Rosji. Ustawiają w szeregu. Później znowu. W ciągu dnia nawet kilkanaście razy.
Medycy z Azowstalu nalegają, żeby Rosjanie wysłali Artura do szpitala. Nie jest już w stanie utrzymać się na nogach. Czwartego dnia trafia do szpitala nr 15 w Doniecku. Wyjeżdża, zanim rozkręci się machina represji. Od innych obrońców Mariupola wiadomo, że Rosjanie po kolei zabierali jeńców na przesłuchanie. Jedni wracali po kilku dniach, cali we krwi. Opowiadali o torturach, o wsadzaniu igieł pod paznokcie. Inni nie wracali.
* * *
Władysław i Wasyl z innymi ciężko rannymi trafiają do Nowoazowska, ukraińskiego miasta okupowanego przez Rosję od 2014 roku. Stamtąd również przewożą ich do szpitala nr 15. w Doniecku.
Ciężko rannych Rosjanie lokują na parterze i pierwszym piętrze, tych w średnim stanie na górnych piętrach. Ktoś mówi, że w całym szpitalu jest 500 rannych ukraińskich żołnierzy. Inni, że nawet tysiąc.
Zanim zjawi się lekarz, przychodzi dwóch funkcjonariuszy FSB. Łatwo ich poznać po akcencie. Pytają o imię, nazwisko, miejsce urodzenia i datę rozpoczęcia służby. Wasyl odpowiada po ukraińsku. Jeden się wścieka: "Mów normalnie, po rosyjsku, albo ci przyłożę!".
Drugi gra dobrego "policjanta". Chce wiedzieć, czy Wasyl był świadkiem zbrodni wojennych.
- Tak, słyszałem jak kadyrowcy gwałcili kobietę na swoich pozycjach. Widziałem, jak rosyjskie lotnictwo bombarduje cywilów. Słyszałem, jak człowiek przez trzy dni umierał pod gruzami. Krzyczał, ale nikt nie mógł mu pomóc. Ostrzał trwał bez przerwy – odpowiada Wasyl.
Rosjanie znowu się wściekają. Chcieli usłyszeć o "przestępstwach Azowa". Tracą zainteresowanie. Już nie wracają. Zamiast nich przychodzi "służba bezpieczeństwa Donieckiej Republiki Ludowej". Zieją nienawiścią. Gotowi są rozerwać ich na strzępy.
Artura próbują zwerbować. Pytają, czy wie, jak otrzymać paszport DNR.
- Mówili: "Jak złożysz wniosek i się spodobasz, weźmiemy ciebie na służbę. Będziesz wolny, zmyjesz krew z rąk, walcząc po naszej stronie".
"Uwolnić obrońców Mariupola". Plakat na budynku kijowskiego ratusza
Cały artykuł