Debiut, ewentualnie dwójka. Później dół z wapnem.
Dark Futerał i Setherial na debiutach.
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
Debiut, ewentualnie dwójka. Później dół z wapnem.
frankmullen pisze: ↑10-09-2023, 19:36
CRYPTOPSY – “None so vile”
Ooo Panieee, a Whisper Supremacy? Tutaj absolutnie się nie zgodzę.
ENTOMBED – “Wolverine blues”
W zasadzie dla mnie skończyli się na dwójce. Pozostałe mi nie wchodzą, ale to już kwestia gustu. Zainspirowali mnóstwo kapel swoim death,n,rollem, ale to nie do końca moja baja.
HATE – “Awakening of the liar” - Patrząc na ich ostatnie dokonania przyjmuję ich dość chłodno. W sumie mogłoby ich nie być i nie odczułbym straty.
HYPNOS – “The revenge ride” - Ta kapela w zasadzie nigdy się dla mnie nie zaczęła.
KRABATHOR – “Orthodox” - Pełna zgoda. W zasadzie to chyba tylko ta płyta pozostała w mojej pamięci. Poprzednie jeśli sa to ok, ale słuchać ich nie muszę i nie ciągnie mnie by ten stan rzeczy zmienić
MASSACRA – “Signs of the decline” - Zgoda.
MESSIAH – “Rotten perish” - W sumie....Nie mam zdania.
METALLICA – “Metallica” - Zgoda.
MORBID ANGEL – “Formulas fatal to the flesh” - Ostatnia ich wybitna płyta, ale czy się skończyli? Illud to nieudany eksperyment, ale pozostałe płyty, mimo swoich mankamentów wcale takie złe nie są. Są dobre albo bardzo dobre.
NILE – “In their darkened shrines” - Nie. Mi tam podchodzi wszystko.
TIAMAT – “Wildhoney” - Mi chyba z sentymentu najbardziej tylko ta płyta pasuje. Reszta własciwie może nie istnieć
Ni chuja, 'The Pulse of Decay' niszczy i jest najlepsza.
No tak. Trudno dyskutować o gustach. Odniosę się jedynie do trzech pozycji. Cryptopsy - jestem/byłem wielkim fanem Lorda Worma. Jego odejście było dla mnie szokiem i jakby instynktownie nastawiłem się negatywnie do nowego wokalu. Tym bardziej, że do dziś uważam, że choć muzyka na 3-ce nie jest zła, to wokalnie nie mogę tego przełknąć. Ot co. Morbid Angel - G była dla mnie totalnym rozczarowaniem, nienawidzę tej płyty. I generalnie wszystko co wydali później nawet nie stało przy pierwszych płytach MA. I wreszcie Nile - na etapie "Black seeds..." była to kapela, przed którą klękałem. ITDS była nieco słabsza, ale jeszcze trzymała poziom. Natomiast na każdej kolejnej płycie Nile wg mnie skupiał się na tym, aby ich muzyka stawała się coraz bardziej pogmatwana, skomplikowana. Brakuje mi na nich pewnej "chwytliwości". Mimo, że słuchałem tych wszystkich kolejnych płyt wiele razy, to nie potrafię zapamiętać z nich żadnego kawałka. Nie, że są tragiczne, ale nie pozostaje mi z nich nic w pamięci.Nasum pisze: ↑10-09-2023, 21:38frankmullen pisze: ↑10-09-2023, 19:36
CRYPTOPSY – “None so vile”
Ooo Panieee, a Whisper Supremacy? Tutaj absolutnie się nie zgodzę.
ENTOMBED – “Wolverine blues”
W zasadzie dla mnie skończyli się na dwójce. Pozostałe mi nie wchodzą, ale to już kwestia gustu. Zainspirowali mnóstwo kapel swoim death,n,rollem, ale to nie do końca moja baja.
HATE – “Awakening of the liar” - Patrząc na ich ostatnie dokonania przyjmuję ich dość chłodno. W sumie mogłoby ich nie być i nie odczułbym straty.
HYPNOS – “The revenge ride” - Ta kapela w zasadzie nigdy się dla mnie nie zaczęła.
KRABATHOR – “Orthodox” - Pełna zgoda. W zasadzie to chyba tylko ta płyta pozostała w mojej pamięci. Poprzednie jeśli sa to ok, ale słuchać ich nie muszę i nie ciągnie mnie by ten stan rzeczy zmienić
MASSACRA – “Signs of the decline” - Zgoda.
MESSIAH – “Rotten perish” - W sumie....Nie mam zdania.
METALLICA – “Metallica” - Zgoda.
MORBID ANGEL – “Formulas fatal to the flesh” - Ostatnia ich wybitna płyta, ale czy się skończyli? Illud to nieudany eksperyment, ale pozostałe płyty, mimo swoich mankamentów wcale takie złe nie są. Są dobre albo bardzo dobre.
NILE – “In their darkened shrines” - Nie. Mi tam podchodzi wszystko.
TIAMAT – “Wildhoney” - Mi chyba z sentymentu najbardziej tylko ta płyta pasuje. Reszta własciwie może nie istnieć
Zgadzam się, Roots jest w porzo. Dobre komercyjne albumy są dużo lepsze niż chujowe, komercyjne czy nie. Do dziś potrafię zanucić Roots Bloody Roots, a ostatnio słuchałem lata temu.Nasum pisze: ↑12-09-2023, 21:46Dla co poniektórych Sepultura pewnie będzie się kończyć na Arise, choć gdzieś słyszałem, że dla co poniektórych już Beneath the reains była zbyt komercyjna ( ale wiadomo jak jest, jak ktoś chce być kontrowersyjny na siłę, to udupi taki tekst ). Ja bym posunął się do Roots. Dlaczego?
Bo to klamra zamykająca historię tego zespołu. Dzika, buntownicza Sepultura która wychyliła łeb z Belo Horizonte i zaczęła sie piąć w górę po szczeblach kariery. Chaos Ad to wazny album, bardzo zróznicowany, odważny, już nie taki death / thrashowy jak wczesniej, już nie taki krystalicznie czysty gatunkowo, bardzo nośny, szybko chwytający słuchacza za serce. Po prostu, coś w tych piosenkach drzemie. Potem pojawił się Nailbomb, który dla Maxa był odskocznią od macierzystego zespołu, i podejrzewam, że gdyby nie powstał Chaos AD to Max by nie szukał nowych pomysłów w Nailbomb. Tam mógł popuścić cugle wyobraźni, tam mógł wykorzystać pomysły, które jak mówił nie przeszłyby w Sepulturze. "Point blank" to nadal doskonały kawał muzyki. I gdyby nie ta płyta, to "Roots" pewnie też brzmiał by inaczej.
To był bardzo odważny album w tamtym czasie i cholernie popularny. Wiadomo, ortodoksi kręcili nosami, ale mi, przyznaję się bez bicia, Roots przypadł do gustu i czasem załączę go sobie słuchając z sentymentem. Po latach uważam, że jest słabsza niż kiedyś mi się wydawało i Point Blank wciaga ją po prostu nosem, ale to jakieś świadectwo tamtych czasów. Wtedy Sepultura była na absolutnym topie, zapełniała stadiony i Spodek bez mrugnięcia okiem. Ale po kłótni wewnątrz zespołu wszystko się rozjebało w drobny mak. Upadek nastąpił z bardzo wysokiego konia. Ta płyta to klamra spinająca czasy od powstania aż do dotarcia na szczyt. Nawet jak ktoś nie lubi tej płyty, to gwoli kronikarskiego obowiązku nie powinno sie jej pomijać.
bartwa pisze: ↑12-09-2023, 21:55Zgadzam się, Roots jest w porzo. Dobre komercyjne albumy są dużo lepsze niż chujowe, komercyjne czy nie. Do dziś potrafię zanucić Roots Bloody Roots, a ostatnio słuchałem lata temu.Nasum pisze: ↑12-09-2023, 21:46Dla co poniektórych Sepultura pewnie będzie się kończyć na Arise, choć gdzieś słyszałem, że dla co poniektórych już Beneath the reains była zbyt komercyjna ( ale wiadomo jak jest, jak ktoś chce być kontrowersyjny na siłę, to udupi taki tekst ). Ja bym posunął się do Roots. Dlaczego?
Bo to klamra zamykająca historię tego zespołu. Dzika, buntownicza Sepultura która wychyliła łeb z Belo Horizonte i zaczęła sie piąć w górę po szczeblach kariery. Chaos Ad to wazny album, bardzo zróznicowany, odważny, już nie taki death / thrashowy jak wczesniej, już nie taki krystalicznie czysty gatunkowo, bardzo nośny, szybko chwytający słuchacza za serce. Po prostu, coś w tych piosenkach drzemie. Potem pojawił się Nailbomb, który dla Maxa był odskocznią od macierzystego zespołu, i podejrzewam, że gdyby nie powstał Chaos AD to Max by nie szukał nowych pomysłów w Nailbomb. Tam mógł popuścić cugle wyobraźni, tam mógł wykorzystać pomysły, które jak mówił nie przeszłyby w Sepulturze. "Point blank" to nadal doskonały kawał muzyki. I gdyby nie ta płyta, to "Roots" pewnie też brzmiał by inaczej.
To był bardzo odważny album w tamtym czasie i cholernie popularny. Wiadomo, ortodoksi kręcili nosami, ale mi, przyznaję się bez bicia, Roots przypadł do gustu i czasem załączę go sobie słuchając z sentymentem. Po latach uważam, że jest słabsza niż kiedyś mi się wydawało i Point Blank wciaga ją po prostu nosem, ale to jakieś świadectwo tamtych czasów. Wtedy Sepultura była na absolutnym topie, zapełniała stadiony i Spodek bez mrugnięcia okiem. Ale po kłótni wewnątrz zespołu wszystko się rozjebało w drobny mak. Upadek nastąpił z bardzo wysokiego konia. Ta płyta to klamra spinająca czasy od powstania aż do dotarcia na szczyt. Nawet jak ktoś nie lubi tej płyty, to gwoli kronikarskiego obowiązku nie powinno sie jej pomijać.
Tą transformację Sepy odebrałem całkiem naturalnie. Pasowało mi to do kapeli z Brazylii. Podkład zrobili na Chaos AD, więc bębenki i dżampdafakap (no tak, był jeszcze Soulfly) wydaly mi się całkiem na miejscu i nie szokowały.Nasum pisze: ↑12-09-2023, 22:02
Roots bloody Roots fajnie wybrzmiał na koncercie w Spodku w 1996.... to był wieczór pełen magii. Nigdy nie zmienię zdania.
A po latach kiedy na koncercie wybrzmi ten riff to jednak publika zaczyna się gotować... Komercyjnie to był majstersztyk. Nigdy wczesniej nie było tylu reklam przed premierą. Byli wtedy na szczycie.
Wiem, że roots to szczyt ich komercji ale nie trafił do mnie po premierze ani dzisiaj nie trafia.bartwa pisze: ↑12-09-2023, 22:07Tą transformację Sepy odebrałem całkiem naturalnie. Pasowało mi to do kapeli z Brazylii. Podkład zrobili na Chaos AD, więc bębenki i dżampdafakap (no tak, był jeszcze Soulfly) wydaly mi się całkiem na miejscu i nie szokowały.Nasum pisze: ↑12-09-2023, 22:02
Roots bloody Roots fajnie wybrzmiał na koncercie w Spodku w 1996.... to był wieczór pełen magii. Nigdy nie zmienię zdania.
A po latach kiedy na koncercie wybrzmi ten riff to jednak publika zaczyna się gotować... Komercyjnie to był majstersztyk. Nigdy wczesniej nie było tylu reklam przed premierą. Byli wtedy na szczycie.
To że płyty się różnią nie jest dla mnie niczym negatywnym. Mało tego, lubię jak kapele nagrywają "inne" płyty. Wiem, że brzmię jak zdarta płyta (nomen omen), ale album ma być dobry. I niekoniecznie taki sam jak poprzedni. Darkthrone swego czasu nagrali "inną" płytę. I chwała im za to na wieki.habit pisze: ↑12-09-2023, 22:16
Wiem, że roots to szczyt ich komercji ale nie trafił do mnie po premierze ani dzisiaj nie trafia.
Jest to album - innowacyjny, inny? Ale to już nie Arise czy Chaos ....
To jest taka przepaść jak w przypadku Samael gdy zaczęli grać na sztucznej perkusji. Passage i Exodus ok ale im dalej tym gorzej ...