Masterful Magazine

Wpadły mi w uszy dwa mocne, i jakże świeże, dmuchy:

Nasty Surgeons CAŁKIEM,CAŁKIEM.....

morbid pisze:Nasty Surgeons CAŁKIEM,CAŁKIEM.....

Wyróżnienie należy im się już za kawałek "Autopsy's Protocol", a tymczasem cała płyta jest na podobnym poziomie.

ME AND THAT MAN

vicek pisze:ME AND THAT MAN

Gadaj zdrów.

[youtube][/youtube]
wstyd, że dopiero przy okazji nowej odkryłem tę ekipę, ale kurwa. strzał. dawno mnie coś tak nie rozjebało. żaden taśmowo-produkowany wypust, a unikat w obrębie swojej stylistyki. jak pisałem w plejlsitach - psychodela, hardcore, walce połamańce, wkurw, furia, nine inch nails z fixed, ciężar jak sam skurwysyn i dream2 na koniec, który jest niczym dobra gała po udanym, intensywnym seksie. stoner też się znajdzie w totalnie zajebistym Bleeding The Blur z hipnotyzującym wstępem.

motz. miazga. wypierdolone działo na ryj.

W kurwę dobry zespół.

Co to za numetalowe gówno? Coś takiego na tym forum i to w temacie o najlepszych płytach? Ochujeli?

Mi się podoba. Na pewno będę badał to dalej, bo też pierwszy raz mam styczność.

Na dzień 11 lutego g***o co z tego roku słyszałem, ale SINISTER na pewno dopisze do rozczarowań roku. Ochów i achów nie wywołało u mnie jeszcze nic. Fanem The Flaming Lips nie jestem, wiec nawet nie wiem, czy będę tego słuchał :)

o 'Green' Forbidden też słyszałem, że nu-metal, a to chyba ich najlepszy album. swoją drogą w końcu skumałem, że właśnie z nim mi się nowy Code Orange kojarzy - jest podobny do Green, podobnie depresyjno-psychodeliczny, dysonansowy, ma do granic napięte mięśnie, jest maksymalnie agresywny. jeśli dodać do tego profesjonalne, nowoczesne brzmienie, które nie zajeżdża plastikiem, a gniecie ciężarem, to nie widzę powodów do narzekań - bo to praktycznie wszystkie cechy, których szukam w metalu, i które w tej muzyce uznaje za wartościowe. jeśli sama nowoczesność komuś styka żeby określić muzykę nu-metalem, droga wolna - wolę w takim razie ten 'numetal' niż pandy z lasu.

Harlequin pisze:Na dzień 11 lutego g***o co z tego roku słyszałem, ale SINISTER na pewno dopisze do rozczarowań roku.

Tak źle chyba nie jest, dobre kawałki do potupania, podjazdy pod Hate chyba do plusów można zaliczyć :)

HSVV pisze:[youtube][/youtube]
wstyd, że dopiero przy okazji nowej odkryłem tę ekipę, ale kurwa. strzał. dawno mnie coś tak nie rozjebało. żaden taśmowo-produkowany wypust, a unikat w obrębie swojej stylistyki. jak pisałem w plejlsitach - psychodela, hardcore, walce połamańce, wkurw, furia, nine inch nails z fixed, ciężar jak sam skurwysyn i dream2 na koniec, który jest niczym dobra gała po udanym, intensywnym seksie. stoner też się znajdzie w totalnie zajebistym Bleeding The Blur z hipnotyzującym wstępem.

A już miałem posłuchać ;)

smooker pisze:

Harlequin pisze:Na dzień 11 lutego g***o co z tego roku słyszałem, ale SINISTER na pewno dopisze do rozczarowań roku.

Tak źle chyba nie jest, dobre kawałki do potupania, podjazdy pod Hate chyba do plusów można zaliczyć :)

Co?! Gdzie?

Clandestine Blaze - "City Of Slaughter" pierwszy poważny kandydat z tego roku.

ultravox pisze: A już miałem posłuchać ;)

Też mam uczulenie na samo słowo stoner. :)

OVERKILL - "The grinding wheel", co było do przewidzenia. Na następcach MOTÖRHEAD można polegać jak na ekipie Lemmy'ego.
Jak to dobrze, że w tym staczającym się w otchłań, chaotycznym współczesnym świecie są jeszcze takie pewniaki...
Co prawda przez długi czas będzie to zapewne jedyna tegoroczna premiera jaką będę miał zaliczoną, ale po prostu nie wierzę, że ktoś mógłby podskoczyć ekipie z New Jersey. W tej chwili najlepsza thrashowa kapela i jedyna obok EXODUS oraz WARBEAST, której płytę kupię w ciemno. SODOM, SLAYER i ONSLAUGHT się wykruszyły z tej grupy, a inne thrashowe kapele nigdy do niej nie należały.
37 lat istnienia, 19 albumów studyjnych - prawdziwa instytucja.

Onslaught się wykruszył? dla mnie ciągle czołówka

William Basinski - A Shadow in Time
piękny hołd dla Bowiego.

Heretyk pisze:Onslaught się wykruszył? dla mnie ciągle czołówka

Nie słyszałem dwóch ostatnich w całości, ale to co słyszałem każe mi przypuszczać, że każda kolejna płyta po powrocie jest słabsza.