zgadza sie,ale ten jebaniec ma swietne rysuneczki na łapach a ze ostatnio sam mysle o tym zeby jebnąc rękawy to tak sie jakoś wkleiło samo;D lubie obrazki,fajna zabawa;DD535 pisze:Ta kobitka przed południem była bardziej estetyczna, niż włochaty Garm.
NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Moderatorzy: Gore_Obsessed, ultravox, Heretyk, Nasum, Sybir
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Myślałem, miałem nadzieję. No nic, za mały jestem (wklejasz tu różnych mięśniaków), by dyskutować. Nie to nie.[V] pisze:to samo.nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewa sie po nich płyt genialnych.to jest bardzo dobry zespół który mniej lub bardziej odbija piłkę rzucona kiedyś przez Voivod i czyni to w interesujacy sposób,ale to nie jest żaden geniusz.535 pisze:Zobaczymy (mam nadzieję) co napiszesz za dziesięć lat.
Inna sprawa, że dobrze to ująłeś "nikt o zdrowych zmysłach" - ja oczekuję po nich płyt genialnych, i wcale tego nie kryję.
Rozumiem, że Ty jesteś pewien, iż Twe zmysły są w porządku...
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
po tym jak mnie jebnął piorun i obudziłem się w 1970 niczego nie jestem pewien;DD
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
a nie w 1967? w zasadzie polecam pobudkę koło 1964 :D
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
sie zobaczy sie. na razie jest to dosc chaotyczne i nieuporządkowane,taki zwierzecy instynkt;)
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Kto mógł przypuszczać, że nadejdzie taki czas, że VOIVOD będzie uznawany, bez oburzenia, za geniusz. Warto było czekać na ten moment.
Gdzie jest "właściciel" tematu?, może poszedł po drewno ?, nucąc pod nosem, fragment morderczego radiowego hitu
Gdzie jest "właściciel" tematu?, może poszedł po drewno ?, nucąc pod nosem, fragment morderczego radiowego hitu
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
najpierw musisz zrozumieć Dylana circa Bringing... / Highway... :DDD
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
nie wiem czy kiedykolwiek ogarne tego goscia,dyskografia zabija,troche to przytlacza,chce sobie wstrzykiwac przeszlosc w małych dawkach.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Te dwie MUSISZ sobie zaaplikować, bo od nich się wszystko zaczęło. :D
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Żeby to był tylko jeden taki...[V] pisze:nie wiem czy kiedykolwiek ogarne tego goscia,dyskografia zabija,troche to przytlacza,chce sobie wstrzykiwac przeszlosc w małych dawkach.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
pewnie wczesniej czy później to nastąpi.póki co,'chaos jest moim przyjacielem' ;DD
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Dylan w skrócie:[V] pisze:nie wiem czy kiedykolwiek ogarne tego goscia,dyskografia zabija,troche to przytlacza,chce sobie wstrzykiwac przeszlosc w małych dawkach.
debiut - standardy folkowe, raczej przeciętna rzecz, wybijają się: Man Of Constant Sorrow, Song To Woody
trylogia akustyczna - freewheelin'...,the times...,another side... - LEGENDARNE krążki, kwintesencja twórczości Dylana - pieśniarza folkowego, co drugi utwór na tych płytach to klasyk. beatlesi zasłuchiwali się w tych płytach z zazdrością.
trylogia elektryczna - czyli Bringing..., Highway 61, Blonde On Blonde - czyli Dylan podłącza gitarę do wzmacniacza, jego najsłynniejsza epoka, znajomość z Beatlsami, dragi, sprzeciwy publiczności, "Judasz!", surrealistyczne teksty, rewelacyjne koncerty - KAŻDY powinien te płyty znać, lepsze niż Katharsis ;)
the basement tapes - nagrane w piwnicy Big Pink - domu, którym Dylan i The Band sobie pogrywali, proste piosenki, zabawne teksty, luźna atmosfera nagrań, piwko/whisky się lało strumieniami co słychać w piosenkach, świetna rzecz
john wesley harding - kolejna zmiana image'u - dylan w wersji country, płyta to bunt wobec psychodelii, album bez gitar elektrycznych, to tu jest "All Along The Watchtower", dosyć intymny nastrój całości, w wersji stereo za głośna harmonijka, WSZYSTKIE utwory cudowne, klasyk.
nashville skyline - bardziej popowa wersja poprzedniego albumu, nastrój jak z westernu, parę przebojów - m.in. duet z Cashem, Lay Lady Lay.
self portrait - pewna słynna recenzja tego albumu zaczyna się od zdania "what is this shit?", taki dylanowski Cold Lake :D,
zbiór coverów (fatalnych) i nowych utworów, sentymentalne i kiepsko zaśpiewane country
new morning - bardzo dojrzała płyta, dużo pianina, dylan niedawno został ojcem, spokojne utwory, piękne: Sign On The Window oraz If Not For You
pat garrett - soundtrack z westernu, to tu jest Knockin' On The Heaven's Door, świetny Turkey Chase, reszta nieobowiązkowa, fajne do słuchania "w tle"
dylan (a fool such as i) - wycofane ze sprzedaży, odrzuty z new morning i self portrait, Lily of the West uwielbiam
planet waves - nagrane razem z The Band, powrót do rocka i wysokiej formy, zaczyna dominować tematyka miłosna w tekstach, w tym czasie dylan zaczyna mieć problemy w małżeństwie, powrót do koncertowania, warto znać.
blood on the tracks - LEGENDARNY akustyczny album przepełniony bólem, rozpaczą i gniewem, zapowiedź rozwodu z Sarą, TRZEBA znać oficjalną wersję, WARTO poznać też wczesne wersje niektórych utworów z Nowego Jorku
desire - spontanicznie nagrane utwory z całym tłumem muzyków, nastrój kowbojsko-cygański, bardzo dobra płyta
street legal - dylan po rozwodzie zapomina kim jest i idzie w modne brzmienia - jego błąd, który jeszcze nieraz powtórzy, rewelacyjne Changing Of The Guards, reszta utworów raczej kiepska
slow train coming - dylan w depresji odkrywa jezusa i przez kilka lat będzie nagrywał popowo-gospelowe piosenki na jego cześć, na gitarze gra sam Mark Knopfler (!) - świetne partie w tytułowym utworze, mimo irytujących - wysławiających jezusa tekstów bardzo fajnie się tego słucha, fajnie brzmienie, lubię to.
saved i shot of love - młodsi i brzydsi bracia slow train coming, na tym drugim urzekające Every Grain Of Sand
infidels - koniec religijnego smęcenia, dylan w tv i stadionowa trasa, brzmienie lat 80, knopfler i mick taylor na gitarach, Dylan popełnia wielki błąd i nie daje na płytę legendarnego już Blind Willie McTell, na szczęście jest cudowny Jokerman i świetne piosenki o miłości z Don't Fall Apart On Me Tonight na czele
od empire burlesque do down in the groove - niesławny okres dylana, kompletne zagubienie, gra pod masową publikę, kryzys twórczy
oh mercy - PRZEPIĘKNY, refleksyjny album nagrany z Danielem Lanois, cudowne - akustyczne brzmienie, intymny nastrój, wspaniałe utwory, dobra płyta do puszczenia w tle w czasie kolacji przy świecach z ukochaną
under the red sky - album, który miał szansę być dobry, ale dylan poświęcał wtedy najlepsze pomysły na The Traveling Wilburys, mnóstwo gości na płycie m.in. Slash i Elton John i gruby z The Byrds, ale to raczej płyta-porażka, głupawe rymowanki w stylu Handy Dandy oraz Wiggle Wiggle, które będą wyśmiewane przez lata, piękne: utwór tytułowy, Born In Time (chociaż w tej wersji nie powala) oraz 2x2.
good as i been to you i world gone wrong - znowu kryzys, dylan wraca do korzeni i nagrywa w domu folkowe standardy solo z gitarą akustyczną, są momenty lepsze i gorsze - całość co najmniej DOBRA
time out of mind - OBOWIĄZKOWO!, jeden z moich ulubionych krążków, WIELKI powrót, w newseeku pisali, że to najpiękniejsza płyta rockowa do czasu True Love Cast Out All Evil Ericksona i dużo się nie pomylili, b. refleksyjny album o dojrzewaniu, śmierci i miłości, cudowne brzmienie (znowu D.Lanois), kogo nie wzruszy "Not Dark Yet" ten jest już zepsutym do cna metalowcem :D od tego momentu będzie już tylko dobrze
love and theft, modern, times, together thorugh life - od tych płyt dylan wraca do muzyki jego młodości i gra mix blues/rock/country, zarówno w tekstach jak i muzyce pojawia się mnóstwo zapożyczeń z nagrań bluesowych i folkowych co powoduje niemało kontrowersji
christmas in the heart - płyta na święta, jedni lubią, inni pogardzają...
bootleg series vol 1-3 - kompilacja odrzutów, warto znać, Blind Wille Mc Tell jest tutaj
bootlegs series vol 4 - koncert 66r. pierwsza część akustyczna, druga elektryczna, jedna z najwspanialszych płyt koncertowych ever, coś wspaniałego
bs vol 5 - kompilacja z słynnych koncertów 75-76, świetna rzecz
bs vol 6 - akustyczny koncert z 64, dylan lekko podpity, dużo żartuje między piosenkami, głos nieco kiepski
bs vol 7 i 8 - odrzuty, raczej dla fanów
vol 9 - wersje demo starych utworów nagrane dla wydawców piosenek
Ostatnio zmieniony 07-11-2011, 17:36 przez nightspiryt, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2220
- Rejestracja: 11-04-2006, 09:36
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Z tych może mniej oczywistych uwielbiam OH MERCY, już z późniejszego okresu. Świetny materiał, z cudownym brzmieniem. No w końcu to produkcją Lanois na ostatniej płycie Neila Younga się tak zachwycaliśmy. Maria koniecznie kup ten album ;)
- twoja_stara_trotzky
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9857
- Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
- Lokalizacja: 3city
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
wielki brat jest pod wrażeniem, szczególnie, że sam po Desire ma białą plamę, a nie Dylana :D
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
vvorldvvithoutshit pisze:Dylan w skrócie:[V] pisze:nie wiem czy kiedykolwiek ogarne tego goscia,dyskografia zabija,troche to przytlacza,chce sobie wstrzykiwac przeszlosc w małych dawkach.
debiut - standardy folkowe, raczej przeciętna rzecz, wybijają się: Man Of Constant Sorrow, Song To Woody
trylogia akustyczna - freewheelin'...,the times...,another side... - LEGENDARNE krążki, kwintesencja twórczości Dylana - pieśniarza folkowego, co drugi utwór na tych płytach to klasyk. beatlesi zasłuchiwali się w tych płytach z zazdrością.
trylogia elektryczna - czyli Bringing..., Highway 61, Blonde On Blonde - czyli Dylan podłącza gitarę do wzmacniacza, jego najsłynniejsza epoka, znajomość z Beatlsami, dragi, sprzeciwy publiczności, "Judasz!", surrealistyczne teksty, rewelacyjne koncerty - KAŻDY powinien te płyty znać, lepsze niż Katharsis ;)
the basement tapes - nagrane w piwnicy Big Pink - domu, którym Dylan i The Band sobie pogrywali, proste piosenki, zabawne teksty, luźna atmosfera nagrań, piwko/whisky się lało strumieniami co słychać w piosenkach, świetna rzecz
john wesley harding - kolejna zmiana image'u - dylan w wersji country, płyta to bunt wobec psychodelii, album bez gitar elektrycznych, to tu jest "All Along The Watchtower", dosyć intymny nastrój całości, w wersji stereo za głośna harmonijka, WSZYSTKIE utwory cudowne, klasyk.
nashville skyline - bardziej popowa wersja poprzedniego albumu, nastrój jak z westernu, parę przebojów - m.in. duet z Cashem, Lay Lady Lay.
self portrait - pewna słynna recenzja tego albumu zaczyna się od zdania "what is this shit?", taki dylanowski Cold Lake :D,
zbiór coverów (fatalnych) i nowych utworów, sentymentalne i kiepsko zaśpiewane country
new morning - bardzo dojrzała płyta, dużo pianina, dylan niedawno został ojcem, spokojne utwory, piękne: Sign On The Window oraz If Not For You
pat garrett - soundtrack z westernu, to tu jest Knockin' On The Heaven's Door, świetny Turkey Chase, reszta nieobowiązkowa, fajne do słuchania "w tle"
dylan (a fool such as i) - wycofane ze sprzedaży, odrzuty z new morning i self portrait, Lily of the West uwielbiam
planet waves - nagrane razem z The Band, powrót do rocka i wysokiej formy, zaczyna dominować tematyka miłosna w tekstach, w tym czasie dylan zaczyna mieć problemy w małżeństwie, powrót do koncertowania, warto znać.
blood on the tracks - LEGENDARNY akustyczny album przepełniony bólem, rozpaczą i gniewem, zapowiedź rozwodu z Sarą, TRZEBA znać oficjalną wersję, WARTO poznać też wczesne wersje niektórych utworów z Nowego Jorku
desire - spontanicznie nagrane utwory z całym tłumem muzyków, nastrój kowbojsko-cygański, bardzo dobra płyta
street legal - dylan po rozwodzie zapomina kim jest i idzie w modne brzmienia - jego błąd, który jeszcze nieraz powtórzy, rewelacyjne Changing Of The Guards, reszta utworów raczej kiepska
slow train coming - dylan w depresji odkrywa jezusa i przez kilka lat będzie nagrywał popowo-gospelowe piosenki na jego cześć, na gitarze gra sam Mark Knopfler (!) - świetne partie w tytułowym utworze, mimo irytujących - wysławiających jezusa tekstów bardzo fajnie się tego słucha, fajnie brzmienie, lubię to.
saved i shot of love - młodsi i brzydsi bracia slow train coming, na tym drugim urzekające Every Grain Of Sand
infidels - koniec religijnego smęcenia, dylan w tv i stadionowa trasa, brzmienie lat 80, knopfler i mick taylor na gitarach, Dylan popełnia wielki błąd i nie daje na płytę legendarnego już Blind Willie McTell, na szczęście jest cudowny Jokerman i świetne piosenki o miłości z License To Kill na czele
od empire burlesque do down in the groove - niesławny okres dylana, kompletne zagubienie, gra pod masową publikę, kryzys twórczy
oh mercy - PRZEPIĘKNY, refleksyjny album nagrany z Danielem Lanois, cudowne - akustyczne brzmienie, intymny nastrój, wspaniałe utwory, dobra płyta do puszczenia w tle w czasie kolacji przy świecach z ukochaną
under the red sky - album, który miał szansę być dobry, ale dylan poświęcał wtedy najlepsze pomysły na The Traveling Wilburys, mnóstwo gości na płycie m.in. Slash i Elton John i gruby z The Byrds, ale to raczej płyta-porażka, głupawe rymowanki w stylu Handy Dandy oraz Wiggle Wiggle, które będą wyśmiewane przez lata, piękne: utwór tytułowy, Born In Time (chociaż w tej wersji nie powala) oraz 2x2.
good as i been to you i world gone wrong - znowu kryzys, dylan wraca do korzeni i nagrywa w domu folkowe standardy solo z gitarą akustyczną, są momenty lepsze i gorsze - całość co najmniej DOBRA
time out of mind - OBOWIĄZKOWO!, jeden z moich ulubionych krążków, WIELKI powrót, w newseeku pisali, że to najpiękniejsza płyta rockowa do czasu True Love Cast Out All Evil Ericksona i dużo się nie pomylili, b. refleksyjny album o dojrzewaniu, śmierci i miłości, cudowne brzmienie (znowu D.Lanois), kogo nie wzruszy "Not Dark Yet" ten jest już zepsutym do cna metalowcem :D od tego momentu będzie już tylko dobrze
love and theft, modern, times, together thorugh life - od tych płyt dylan wraca do muzyki jego młodości i gra mix blues/rock/country, zarówno w tekstach jak i muzyce pojawia się mnóstwo zapożyczeń z nagrań bluesowych i folkowych co powoduje niemało kontrowersji
christmas in the heart - płyta na święta, jedni lubią, inni pogardzają...
bootleg series vol 1-3 - kompilacja odrzutów, warto znać, Blind Wille Mc Tell jest tutaj
bootlegs series vol 4 - koncert 66r. pierwsza część akustyczna, druga elektryczna, jedna z najwspanialszych płyt koncertowych ever, coś wspaniałego
bs vol 5 - kompilacja z słynnych koncertów 75-76, świetna rzecz
bs vol 6 - akustyczny koncert z 64, dylan lekko podpity, dużo żartuje między piosenkami, głos nieco kiepski
bs vol 7 i 8 - odrzuty, raczej dla fanów
vol 9 - wersje demo starych utworów nagrane dla wydawców piosenek
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Zawiedziony jestem. Miały być wieczorne objawienia i okazania, wybory miss oraz mistera, tradycyjne szarpanie koca połączone ze skakaniem sobie do oczu i otwieraniem tętnic, że o opakowaniach szklanych i aluminiowych nie wspomnę. Tymczasem cisza , spokój - flauta. Jedynie, od czasu do czasu, słychać delikatne, aczkolwiek rytmiczne skrzypienie. Pewnikiem to mężczyzna z fajką, buja się na swym wiklinowym fotelu przed rozgrzanym kominkiem, okryty kocem , w wełnianych bamboszach. Zgaduję, że się uśmiecha, czyżby drwiąco?
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
chcieli poleciec w kosmos ale były jakieś problemy z hydrauliką ;D
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Tak przewód od wypuszczania podwozia im się rozszczelnił...
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8581
- Rejestracja: 07-06-2009, 16:29
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
lądowali na brzuchu.dzieci wysyłały im laurki.
If any man should attempt to criticize Braun's actions, he should be thoroughly patronized for his obviously Jewish behavior
Re: NAJLEPSZE PŁYTY BEZ DNA czyli SACRUM vs PROFANUM
Szczęśliwie Kapitan Mameli wspaniale panując nad rozpędzoną maszyną ocalił ludzkość od zagłady...