ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze: ↑25-05-2023, 00:15
Ty opowiedz o tej sytuacji ktora ja opisalem, bo tez byles wmieszany;)
Kopę lat!
"Byłeś wmieszany" brzmi troszkę nieelegancko, bo odkąd pamiętam miałem dość idealistyczny stosunek do tej muzyki i byłem bardzo cięty na wszelkich przekrętów. Zresztą, do tej pory wolę prostych, normalnych, ale szczerych i uczciwych ludzi, niż pudrowanych ekstremistów i nadętych fajfusów, co próbują na chuju walca tańczyć, by tylko coś komuś udowodnić...
Generalnie wyglądało to tak, że mój kolega, z którym na tamten czas korespondowałem (to był chyba 2010 rok), podrzucił mi nagrania czegoś o nazwie Svörtfjöður. Projekt typa, z którym wymieniał wiadomości. Usłyszałem - miazga! Skontaktowałem się z ciołkiem który niby za tym projektem stał, a owym pizdolantem był nie kto inny jak Vertrnar, czy jak go nazywacie Gaweł. Troszkę pokorespondowaliśmy, ja mu wysłałem jakieś swoje amatorskie nagrania, które zjechał, dając mi przy tym jakieś nadęte rady, ale już dokładnie nie pamiętam, hehe. Ogólnie, na tyle duże wrażenie zrobiła na mnie ta muza, ze zaproponowałem, że gościowi znajdę jakiś label, co by taka świetna muzyka się nie zmarnowała. Tak więc jest troszkę inaczej niż piszesz, bo to było na parę lat zanim ja zabrałem się za labelowanie. Koleżka ochoczo na to przystał, tak samo jak na to, bym opublikował jego nagrania na swojej stronce. I generalnie byłem już bliski skrobnięcia maila do pewnej wytwórni z którą na tamten czas coś współdziałałem, gdy ktoś mnie wielkodusznie uświadomił, że to są kawałki innej kapeli! Typ po prostu podpierdolił muzę Blutklinge i stwierdził, że to jego. Żywcem zdarte kawałki, bez żadnych przeróbek, więc kolo był chyba jeszcze bardziej bezczelny niż Piecuch ze swoim Hellslaughter (tamten podjebał demosy Sindrome, ale chociaż pofatygował się, wymazał wokale i nagrał swoje, hahaha). No to żem go w dość niecenzuralnych słowach zjebał, zostawiłem też odpowiednią notkę, że facio jest rip-offem i na tym temat mógłby się zakończyć. Nie zakończył się jednak, gdyż ów pizdolant w wyżynach swojej bezczelności śmiał mi pocisnąć dość długą bajeczkę o tym, że KOLEŚ Z BLUTKLINGE PODPIERDOLIŁ JEGO KAWAŁKI, I TO VERTNAR JEST TAK NAPRAWDĘ ICH AUTOREM! On już jest zmęczony, wszyscy go jadą, jego skrzywdzili, podczas gdy jest ofiarą... Przez lata jeszcze nie raz słyszałem takie sranie od innych, podobnym chujem robionych cipołbów, gdy wychodziły na jaw ich przekręty.
Wtedy jednak złapałem totalnego mindfucka, bo choć to brzmiało absurdalnie niedorzecznie, to nie znałem się jeszcze tak bardzo na ludziach jak dziś i po prostu nie mieściło mi się w baniaku, że ktoś mógłby być takim śmieciem, żeby wymyślać takie rzeczy i tak bardzo pogrążać się w kłamstwie. Bo - patrząc oczami normalnego (powiedzmy) człowieka - jaki w tym sens? Zacząłem sobie zatem szukać maila do Blutklinge, by wyjaśnić sprawę.
Spytałem też Vertnara o teksty - w końcu jeśli sam to nagrał, powinien je mieć. Ale mi nie wysłał bo są w języku islandzkim, hahaha. No to już w zasadzie sprawa była dla mnie jasna.
Gwoździem do trumny tego przygłupa był moment w którym okazało się, że reszta tego dema, to podkurwione utwory Enmerkar i Woods of Ypres (przynajmniej poznałem parę fajnych nazw). Potem jeszcze wyszło, że oprawa graficzna też jest zajebana, choć sam Vertnar twierdził że własnoręcznie ją namalował farbami!
Nawiązując jeszcze do Twej wypowiedzi: "Postanowiłem napisać do gościa, który miał to wydawać, próbując wyjaśnić, że Gaweł nei jest zły, tylko czasem z deka niedojebany (...) Wtedy zrobiło mi się głupio i się wycofałem xD". Bardzo kurwa dobrze! Bo bym nie zostawił na Tobie suchej nitki.
Nic mnie tak nie wkurwia w tych środowiskach, jak usprawiedliwianie kurewstwa "bo fajny kolega". Zwłaszcza, że świeżaków i outsiderów każdy dla zasady jebie, a wały, mitomani i inne ciuliska są tolerowane, bo głupio tak wysrać się na funfla. Potem się dziwić, skąd takie natężenie patologii w tym otoczeniu...