['] Place me into the book of death... [']

ogólne rozmowy o tym i owym... tylko metal prosimy....

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Awatar użytkownika
empir
zahartowany metalizator
Posty: 4586
Rejestracja: 31-08-2008, 23:17
Lokalizacja: silesia

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 21:49

Bohdan pisze:
24-05-2023, 20:52
Tina Turner
a to ona jeszcze żyła?
Nasum
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14999
Rejestracja: 21-01-2011, 11:12

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 21:50

Jak się okazuje - właśnie teraz dokończyła żywota. Kolejne wielkie nazwisko w świecie muzyki odeszło .... A następców nie ma... Co to ię dzieje teraz w muzyce...
vicotnick
rasowy masterfulowicz
Posty: 2448
Rejestracja: 25-08-2006, 22:15

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 22:07

O tym samym pomyślałem, odchodzą najwięksi, nie ma następców.....

Awatar użytkownika
Bonecrusher
zahartowany metalizator
Posty: 4797
Rejestracja: 16-05-2013, 15:29

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 22:21

empir pisze:
24-05-2023, 21:49
Bohdan pisze:
24-05-2023, 20:52
Tina Turner
a to ona jeszcze żyła?
To samo pomyślałem xD
Biją mi głucho popękane dzwony
I anioł ciemny prowadzi za sobą
I jak biczownik okryty żałobą płacze, a w łzach much biją nieszczęść dzwony
Awatar użytkownika
Lukass
zahartowany metalizator
Posty: 4029
Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 22:39

Szczyle :lol: No nie da się tak obojętnie przejść obok śmierci wielkiej Tiny. Co do braku następców, czasy inne, scena inna. Możecie się śmiać, ale ja tam jakichś pojedynczych widzę, biorąc pod uwagę te zmiany. Zaryzykuję, że Lady Gaga może być taką (albo chociaż w miarę zbliżoną) postacią za jakiś czas. A głębiej takich ludzi mamy, np. Beth Hart. A że nie są tak popularni, jak ich wielcy poprzednicy, to już problem obecnych odbiorców, a nie wykonawców.
To those who did not dare to sing out of tune
Or sing a different song
To march to the beat of a different drum and speak
The truths others fear
Awatar użytkownika
ggfh
w mackach Zła
Posty: 927
Rejestracja: 09-03-2015, 17:32

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 22:42

Nasum pisze:
24-05-2023, 21:50
Jak się okazuje - właśnie teraz dokończyła żywota. Kolejne wielkie nazwisko w świecie muzyki odeszło .... A następców nie ma... Co to ię dzieje teraz w muzyce...
Na szczescie Maryla Smrodowicz nadal na scenie ;)
Awatar użytkownika
Lukass
zahartowany metalizator
Posty: 4029
Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 22:46

ggfh pisze:
24-05-2023, 22:42
Nasum pisze:
24-05-2023, 21:50
Jak się okazuje - właśnie teraz dokończyła żywota. Kolejne wielkie nazwisko w świecie muzyki odeszło .... A następców nie ma... Co to ię dzieje teraz w muzyce...
Na szczescie Maryla Smrodowicz nadal na scenie ;)
Od 1324 roku!!!
To those who did not dare to sing out of tune
Or sing a different song
To march to the beat of a different drum and speak
The truths others fear
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14140
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: ['] Place me into the book of death... [']

24-05-2023, 23:34

taaaaaaaaaaaaa lady zgada ;)
ciekawe czy to jest babo chłop, jakoś ostatnio ucichło ;)

co do babci Tiny to przypomniało mi sie


specjalnie kasete kupiłem dla tego numeru ;)
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
Lukass
zahartowany metalizator
Posty: 4029
Rejestracja: 13-08-2015, 23:28
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: ['] Place me into the book of death... [']

25-05-2023, 00:06

Żułek pisze:
24-05-2023, 23:34
taaaaaaaaaaaaa lady zgada ;)
ciekawe czy to jest babo chłop, jakoś ostatnio ucichło ;)

co do babci Tiny to przypomniało mi sie


specjalnie kasete kupiłem dla tego numeru ;)
A co za różnica, czy babo chłop, czy baba, czy chłop? Ma odgłosy paszczą wydawać. I srać oczywiście, ale to już zostawmy na inne wątki. A jeśli kupiłeś kasetę dla tego numeru w tej wersji, to masz bardzo zły gust. Co już w sumie wszyscy wiemy po dziale filmowym i sportowym :sarcasm1:
To those who did not dare to sing out of tune
Or sing a different song
To march to the beat of a different drum and speak
The truths others fear
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14140
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: ['] Place me into the book of death... [']

25-05-2023, 00:50

Lukass pisze:
25-05-2023, 00:06
A co za różnica, czy babo chłop, czy baba, czy chłop?
nie wiem bo ksywka zobowiązuje ? :sarcasm1:
A jeśli kupiłeś kasetę dla tego numeru w tej wersji, to masz bardzo zły gust. Co już w sumie wszyscy wiemy po dziale filmowym i sportowym :sarcasm1:
bo lubie ten numer a inne też są fajne (cover Claptona) ;)
ale spoko, kasete babci Tiny też mam :mrgreen:
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10124
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: ['] Place me into the book of death... [']

25-05-2023, 08:35

Bardzo lubię te jej ejtisowe wcielenie. Taki bardzo elegancki pop, z tym charakterystycznym dla lat '80 vibem w brzmieniu, pięknie podbitym jej głosem. W sumie kawał historii muzyki, popkultury i też ku własnemu zdziwieniu, bo nie miała takich ambicji, kwestii społecznych.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Harlequin
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10788
Rejestracja: 12-03-2010, 13:38
Lokalizacja: Koko City

Re: ['] Place me into the book of death... [']

25-05-2023, 08:48

Tina dead, Majkel dead, Pryns dead, Dżordż dead, Rokset dead, teraz tylko czekać kiedy madonnie twarz odpadnie... a tak serio to szkoda.
Awatar użytkownika
Hatefire
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10124
Rejestracja: 21-12-2010, 12:19
Lokalizacja: Katowice - miasto wielkich wydarzeń ;)

Re: ['] Place me into the book of death... [']

25-05-2023, 09:17

To jeszcze wyciągnę niezły tekst Katarzyny Wężyk za paywalla.
wysokieobcasy.pl pisze: Tina Turner nie żyje. W drodze na szczyt łamała wszystkie konwencje: płci, rasy i wieku


Katarzyna Wężyk
Tekst pochodzi z magazynu "Wysokie Obcasy Extra" nr 7, wydanie z dnia 17/06/2021


Muzykę i śmiech słychać już na ulicy. Club Manhattan, popularny bar we wschodnim St. Louis, wieczorami zapełnia się tłumem czarnych mężczyzn w workowatych garniturach i czarnych kobiet w sukienkach z rozkloszowanymi spódnicami. Przygrywa im Kings of Rhythm: 45 minut, potem zespół robi sobie kwadrans przerwy. Czasem fanki dostają wtedy możliwość zaśpiewania na scenie. 17-letnia Anna Mae Bullock długo czekała na swoją kolej.

- To moja siostra była ładna. Miała wielkie cycki i zawsze nosiła szpilki i pończochy ze szwem. Ja byłam chuda, długonoga i niespecjalnie atrakcyjna: żeby dostrzegali cię czarni faceci, musisz mieć krągłości - powie skromnie później. I będzie narzekać, że nogi - słynne nogi do samego nieba - ma nieproporcjonalne, a tors za krótki. Nie przeszkodzi jej to nosić mini, jak tylko zaczęła być modna, i nie rezygnować z niej grubo po pięćdziesiątce; cóż, nie będziemy posiadaczki takich nóg rozliczać z kokieterii.

Ale wracając do tego wieczoru w 1956 roku: kiedy Anna Mae wreszcie dostaje do ręki wymarzony mikrofon, robi z niego użytek. Spektakularny. Śpiewa "You Know I Love You" tak, że wokaliście Ike’owi Turnerowi opada szczęka. I proponuje jej współpracę.

Tak mogłaby się zaczynać historia o showbiznesowym Kopciuszku: utalentowana dziewczyna znikąd, jeden magiczny wieczór i pyk, narodziła się gwiazda. Tyle że w przypadku Tiny Turner ta opowieść jest dużo mroczniejsza: po drodze na szczyt zaliczyła lata przemocy domowej, próbę samobójczą, rozwód, po którym zostały jej tylko długi, i niewiarygodny comeback.

A, no i nauczyła Micka Jaggera kręcić biodrami.

Tina Turner: Mieć klasę

"Kościół, bar, szkoła, wygódka/ przy drodze nr 19. Maksymalna prędkość 25 mil na godzinę./ Zakaz jazdy motocyklem./ Do sklepu chodzi się w piątki./ Do kościoła w niedzielę./ Nazywają to miejsce Nutbush". Tak trzy dekady później opisze w piosence "Nutbush City Limits" małe miasteczko, w którym dorastała. Dziennikarzom powie: - Zaczynałam jako wiejska dziewczyna, zbierając truskawki i bawełnę. Nienawidziłam zbierać bawełny i oddzielać jej od ziaren, w pełnym słońcu. Trzeba to robić w odpowiedni sposób, nie po prostu machać motyką. To ciężka robota. Ale dzięki niej od dziecka wiedziałam, że nie chcę i nie będę tego robić. Miałam marzenia. I moje marzenia się spełniły.

Anna Mae Bullock urodziła się 26 listopada 1939 roku w Tennessee. W Europie trwała tzw. dziwna wojna, kina trzy tygodnie później szturmem wzięło "Przeminęło z wiatrem", a na Południu panowała ścisła segregacja rasowa. Floyd i Zelma, jej rodzice, byli sharecropperami, rolnikami, którzy dzierżawili ziemię od białego właściciela w zamian za część plonów. - Mieliśmy dach nad głową i nigdy nie byliśmy głodni. Oczywiście odczuwaliśmy różnicę, patrząc na dzieci nauczycieli, którzy byli wykształceni. Moi rodzice nie mieli edukacji, ale nie brakowało im zdrowego rozsądku i mówili gramatycznie. Nie byliśmy klasą niższą - powie później Turner swojej przyjaciółce Oprah.

To klasa, a nie rasa Tinę mocniej uwierała. Afroamerykanka dorastająca na Południu w latach 40. i 50, potem przebijająca się w show-biznesie przez następne dwie dekady, nieraz doświadczyła powszechnego wówczas rasizmu. - Ludzie patrzą na mnie z góry, bo jestem czarna, to jak klątwa - mówiła w wywiadach, choć częściej wspominała o dystynkcjach klasowych. - Zawsze chciałam być lepszą osobą, bo nie mam wykształcenia. To było moje marzenie: mieć klasę. Moim wzorem była Jacqueline Kennedy Onassis - tak, mierzyłam wysoko - mówiła. Przez lata przekonywała, że jest damą, i szukała potwierdzenia w oczach rozmówców. Niepotrzebnie, bo kobieta, która na koncertach zapełnia stadiony, a legendy rocka mówią o niej per "królowa", nie musi nikomu nic udowadniać. Ale Turner, wychowana na rasistowskim Południu i przez 16 lat traktowana przez faceta jak ścierka, najwyraźniej uważała, że powinna.

W młodości może i nie miała ładnych sukienek, ale to, co miała, było czyste i schludne. Czystość odróżniała aspirujących do czegoś lepszego od tych, którzy się ze swoim statusem na samym dole pogodzili. Pokazując dziennikarzom szafę, zapewniała, że nie nosi na co dzień Chanel, bo to byłaby przesada, a przesada to brak klasy. Chwaliła się, że spotyka wiele dam "w takich miejscach jak Armani" i nawet one podchodzą i mówią jej, że świetnie wygląda. - Czy sprawia mi przyjemność bycie zaakceptowaną przez ludzi z innej klasy? Tak, absolutnie - przyznawała. Cher, z którą występowała w telewizji pod koniec lat 70., tak ją zapamiętała: - Miała na sobie piękny jedwabny top, spodnie z gabardyny i buty ze skóry aligatora i naprawdę była z niej prawdziwa dama. Ja klnę jak szewc, a ona rumieniła się za każdym razem, gdy otwierałam usta.

Tina i Ike

Annie Mae horyzont klasowych aspiracji wyznaczyło małżeństwo Hendersonów. Sprzątała u nich i opiekowała się dziećmi. - Pani Henderson była dla mnie wzorem. Uczyła mnie manier, podebrałam wszystkie jej nawyki. W domu Hendersonów widziałam miłość. To było takie małżeństwo idealne: dom, dziecko, samochód. I nigdy się nie kłócili.

Związek jej rodziców był daleki od ideału. Żarli się cały czas, a gdy Anna Mae miała 10 lat, Zelma spakowała się i wyjechała. Trzy lata później odszedł ojciec, zostawiając córki z dziadkami. Tina od dziecka czuła się niekochana - była wpadką, gdy jej rodzice już mieli się rozstawać, i żadne z nich jej nie chciało. - Nie dostałam miłości, prawie nigdy. Nigdy nie miałam autentycznego, trwałego związku. Kurewsko dużo razy złamano mi serce. Wiele razy się zastanawiałam, co ze mną jest nie tak. Patrzyłam w lustro na moją twarz bez makijażu i peruki i myślałam: czy ktoś dostrzeże piękno w tej kobiecie? - powie biografowi w połowie lat 80.

Anna Mae miała 16 lat, gdy wraz z siostrą pojechała do matki do St. Louis. W szkole szło jej słabo, z Zelmą się nie dogadywała; jej azylem stała się muzyka. Starsza siostra Alline była kelnerką w Club Manhattan, a młodsza, od kiedy usłyszała Kings of Rythm, wieczory spędzała w barze. Tina: - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Ike’a, pomyślałam, że jest strasznie brzydki. Ale jak on potrafił grać! Cały klub tańczył. Tak bardzo chciałem wejść na scenę i zaśpiewać. Zajęło mi to rok.

Izear Luster Turner, syn kaznodziei z Missisipi, miał 25 lat i karierę też zaczął jeszcze w liceum. Grał z lokalnymi bluesmanami, potem założył własny zespół. W 1951 roku Kings of Rythm nagrali "Rocket 88", kawałek uznawany za pierwszą rockandrollową piosenkę w historii. W St. Louis Ike grał w kilku barach, miał żonę, dwóch synów i harem zazdrosnych groupies. Jeśli przyszło ich za dużo naraz, dzwonił po żonę, żeby zabrała go do domu. - Myślę, że musiał być bardzo atrakcyjny dla wielu białych kobiet. Przysięgam - jak go zobaczyłam nago po raz pierwszy, pomyślałam, że jest zbudowany jak koń. Był wielki nawet bez erekcji. Naprawdę, w tym obszarze został pobłogosławiony - nie owijała w bawełnę Tina (a nobliwy "Vanity Fair" to wydrukował).

Ale Ike był też znany z innej strony: gwałtowny, o krótkim loncie i ciężkiej ręce. Miał broń i chwalił się, że obrabował bank. Był klasycznym złym chłopakiem, typem działającym jak magnes na wiele grzecznych dziewcząt. Nie na Annę Mae. Wolała kolegę z zespołu Raymonda. Pamiątką po ich krótkim związku jest urodzony w 1958 roku Craig.

Ike’a długo traktowała jak starszego brata. Zwierzał jej się z kompleksów - za niski, za chudy, za brzydki - i płakał w mankiet, jak to jest wykorzystywany: wszyscy, z którymi współpracuje, prędzej czy później odchodzą, zabierając piosenki. Anna Mae obiecała, że nie odejdzie. - Ike Turner dał mi szansę śpiewać. Kupił mi futro, buty na obcasie, takie błyszczące, bez pięty. Upiął mi włosy i naprawił zęby. Do pracy jeździłam różowym cadillakiem - wyliczała. - Czułam się jak gwiazda. Był dla mnie dobry, a ja byłam wobec niego lojalna - dodawała.

Początkowo Anna Mae była tylko jedną z kilku piosenkarek w stajni Ike’a. Dopiero gdy nagrane przez nią demo spodobało się wpływowemu producentowi, Turner uznał, że ta dziewczyna może być jego trampoliną do sławy. I że zrobi wszystko, żeby nie odeszła.

Najpierw, nie pytając o zdanie, zmienił jej sceniczne imię. Tina miała nawiązywać do serialowej królowej dżungli Sheeny, dzikiej, zwierzęcej, nieujarzmionej - rasistowski stereotyp, który wykorzystał - a nazwisko dał jej własne. Odprawił żonę i zaczął się dobierać do 20-letniej wokalistki. - Nie podobało mi się to, ale nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam stracić pracy. Wtedy wszyscy robili to, co chciał Ike - opowiedziała Oprah.

Ronnie, syn Tiny i Ike’a, urodził się w 1960 roku. Dwa lata później, kiedy "A Fool in Love" stało się hitem, Ike uznał, że ślub przywiąże do niego posiadaczkę tego aksamitnego głosu skuteczniej niż kontrakt i dziecko. Zwłaszcza że Tina już raz powiedziała mu, że chciałaby odejść. Pobił ją wtedy prawidłem do butów, a potem zmusił do seksu. Dlaczego wtedy nie odeszła? Nie lubi tych pytań. - Gdybym go zostawiła, co by zrobił? Nie chciałam go zawieść. Traktował mnie okropnie, a wciąż czułam się za niego odpowiedzialna. Trudno to wyjaśnić: bił mnie, zdradzał na prawo i na lewo i nie dawał pieniędzy, a ja nie odchodziłam. Było mi go żal - powiedziała. U boku Ike’a trzymał ją też strach. - Chryste, jak ja się go bałam. Robiłam wszystko, co kazał - przyznawała.

Pobrali się w 1962 roku w Meksyku. Kilka godzin autobusem do Tijuany, ceremonia w obskurnym urzędowym budynku i kierowca jako świadek. - Podpisałam, ale byłam rozczarowana. To miał być mój ślub? - powie. Ike, prawdziwy romantyk, zabrał zaraz potem żonę do burdelu, by popatrzeć na pornograficzny show.

Następne 14 lat Tina spędziła w trasie: grali w małych klubach i wielkich salach koncertowych, a w przerwach nagrywali piosenki. Wychodziła na scenę z niedoleczoną żółtaczką, ze złamanym nosem, w dziewiątym miesiącu ciąży, kilka dni po porodzie; Ike nie uznawał zwolnienia lekarskiego.

Mieli kilka hitów - "You Should’a Treated Me Right", "Proud Mary" czy "Come Together" - ale żaden nie wszedł na krajowy top ten. Ich muzyka, głównie R&B, była zbyt czarna. Raz za 20 tys. dol. Ike wypożyczył Tinę, żeby nagrała solo "River Deep, Mountain High". Była przeszczęśliwa. Nie tylko dlatego, że urwała się mężowi, ale wreszcie ktoś wymagał od niej śpiewania, takiego z głębi trzewi, jak lubiła. Producent, perfekcjonista, bez końca szlifował pierwszą linijkę; po kilku godzinach Tina była tak spocona, że zdjęła bluzkę i śpiewała w samym staniku. Piosenka, dziś uważana za rockowy klasyk, podbiła Wielką Brytanię, ale w USA przeszła bez większego echa - rock był wtedy muzyką białych facetów.
Siniaki, zdrady i gwałty

W połowie lat 60. Ike i Tina mieli wyrobioną markę: w Vegas występowali przed Elvisem, w Anglii przed Stonesami. - Wtedy byliśmy małym bluesowym zespołem i graliśmy w ciasnych barach. A tu nagle otaczały nas piękne czarne laski w cekinach i fantastyczni muzycy, od których się uczyliśmy - wspominał Keith Richards. - Dla mnie liczyła się tylko Tina. Wyglądała super, potrafiła się ruszać, plus ten głos - to się nie zdarza, takie połączenie. Ike oczywiście uważał, że to on jest najważniejszy, bo pisze piosenki, że to on pociąga za sznurki. Tak, pociągał za wiele sznurków. Pierwszy raz widziałem, jak facet bije gościa z własnego zespołu kolbą pistoletu. Ike zachowywał się jak pieprzony alfons - mówił.

Mick Jagger zebrał się na odwagę i pochwalił Tinę i jej tancerki. Wzięły go za kulisy i pokazały kilka ruchów. - Śmiałyśmy się z niego, bo jego biodra totalnie gubiły rytm - mówiła później Turner.

Stonesi o siniakach Tiny nie wspomnieli, choć trudno było ich nie zauważyć. Ike bił ją regularnie. Po cracku - a brał coraz więcej, popijając brzoskwiniową brandy - miał nadmiar energii i wyładowywał go na żonie. Raz oblał ją wrzącą kawą. Zawsze celował w twarz. - Szczękę miałam całą w siniakach. Wewnętrzna strona wargi wiecznie była naderwana, bo uderzała o zęby. I limo - nie pamiętam siebie bez podbitego oka - powie później.

Ike pamiętał to inaczej. - Czy biłem ją cały czas? To kłamstwo. Nie biłem jej bardziej, niż ciebie bije twój facet - powiedział dziennikarce. - Jeśli kłóciliśmy się codziennie, to była tak samo jej wina, bo została i to przyjmowała. Poza tym przesadza. Jeśli ktoś oblałby cię kawą tak, że schodziła skóra, powinny zostać blizny, prawda? A przyjrzyj się jej twarzy. Gładka - dodał.

W szpitalach Tina mówiła, że potknęła się i stąd pęknięte żebro, a lekarze też się nie wtrącali. Uznawali, że przemoc to coś normalnego w czarnych rodzinach. No i wtedy o pobiciu przez męża się nie mówiło: było to coś wstydliwego, co należało ukrywać.

Podobnie jak zdrady. Ike zbudował sobie studio przy domu w Los Angeles i tam instalował kochanki. Z niektórymi Tina nawet się zaprzyjaźniła, przynajmniej zwalniały ją z obowiązku małżeńskiego. - Seks stał się gwałtem. Nie podniecał mnie, a musiałam to z nim robić mimo tego.

W 1968 roku Tina miała dość i połknęła fiolkę valium. W szpitalu ocucił ją głos Ike’a: "Suko, lepiej nie umieraj, bo cię zabiję". Potem spróbowała uciec - złapał ją na dworcu autobusowym, sprowadził do domu i pobił wieszakiem. Maskowała więc limo korektorem i wychodziła na scenę, coraz bardziej jak automat, ale wychodziła. - Cały czas ją kontrolował. Nic nie mogła zrobić, nie zapytawszy go o zgodę, a nie zawsze słyszała "tak". Nie mogła być sobą - tam w środku była kobieta, która aż gotowała się, żeby wyjść - wspominała menedżerka Rhonda Graam.

Pomagał buddyzm: jedna z kochanek Ike’a nauczyła ją inkantacji Nam-myoho-renge-kyo mającej pomagać osiągnąć wewnętrzną harmonię. To, powie później, ratowało jej życie. I przepowiednia wróżki: "Przeżyjesz to i będziesz jedną z największych gwiazd, a twój partner upadnie jak liść z drzewa jesienią".
Długi po Ike'u

Awantura zaczęła się w limuzynie - latem 1976 roku Ike i Tina mieli dać koncert w Dallas - Tina miała na sobie biały kostium, a jadła czekoladę, więc wkurzył się, że na pewno go ubrudzi. Zaczął bić ją pięścią, potem butem. Wtedy ją olśniło. Zrozumiała, że jeśli chce wolności, będzie musiała ją sobie wziąć. I zaczęła mu oddawać. - Rany, ale to było wspaniałe uczucie. W hotelowym lobby niemal się śmiałam. Wiedziałam, że to koniec. Wynoszę się stąd - mówiła w wywiadzie z 1992 roku. Przerywając relację gromkim śmiechem osoby, której udała się najlepsza zemsta na swoim oprawcy: odniosła sukces.

W recepcji pan Turner odebrał klucz podrapany, a pani Turner ze spuchniętą twarzą i rozerwaną wargą. W pokoju Tina odegrała skruszoną żonę: skakała wokół Ike’a, masowała głowę, aż zasnął. A wtedy na paluszkach, w zachlapanym krwią kostiumie i 36 centami w torebce wyszła z pokoju. Przebiegła przez ruchliwą ulicę - filmowo, między samochodami, i weszła do pierwszego motelu, jaki znalazła. Menedżerowi Ramada Inn powiedziała, że nazywa się Tina Turner, uciekła przed mężem, potrzebuje schronienia i nie ma pieniędzy, ale odda, jak tylko będzie mogła. Nie zadawał pytań. - Czułam się dumna. I silna. Czułam się jak Martin Luther King. Rozwód sfinalizowała dwa lata później. Ike nie ułatwiał rozstania: ludzie, którzy jej pomagali, dostawali groźby, podpalono jej samochód i ostrzelano dom. Finansowo Tina była na takim dnie, że korzystała z bonów żywnościowych i sprzątała cudze mieszkania. Ale podczas rozwodu oddała Ike’owi wszystko: dom, majątek, piosenki. Zostawiła sobie tylko imię. I, jak się okazało, potężne długi - to ona musiała zapłacić za odwołanie trasy koncertowej.

Przez dwa lata brała wszystkie zlecenia. Grała do kotleta w Vegas i dla akcjonariuszy McDonald’s. To po jednym z hotelowych występów podszedł do niej menedżer Roger Davies i zaproponował współpracę. Tina stwierdziła, że bardzo chętnie, ale chce grać rocka. - Rock and roll to zabawa. Pełno w nim energii i śmiechu, jest niegrzeczny. Dla mnie R&B jest depresyjne. Rock jest biały, bo biali nie mają w życiu tyle problemów, więc piszą o lżejszych rzeczach. A ponieważ nie wpadłam w depresję z powodu mojego ponurego życia, lubię piosenki, które nie są depresyjne.

Była czarną kobietą po czterdziestce, umiarkowanie znaną dekadę wcześniej, próbującą nowego gatunku - ten comeback nie miał prawa się udać.
Karma wraca

Siedzi okrakiem na krześle, światło reflektora wydobywa z mroku blond lwią grzywę i ramiona, których mogłaby jej pozazdrościć Michelle Obama. Słychać pierwsze takty i niski, zachrypnięty głos, głos, cytując jej biografa Kurta Lodera, "łączący emocjonalną siłę wielkich bluesowych śpiewaczek z czystą mocą zrywania tapet, która wydawała się stworzona dla epoki wzmacniaczy". Gdy dochodzi do wersu "putting out fire with gasoline", energicznie wstaje, odrzuca krzesło i - na dziesięciocentymetrowych szpilkach i w kiecce, która wygląda, jakby jej projektant raz za dużo obejrzał "Tarzana" - zaczyna tańczyć. Przez godzinę skacze po scenie z energią królika energizera na podwójnym red bullu, śpiewając nowe i stare piosenki, swoje i covery. Spocona, uśmiechnięta od ucha do ucha, emanuje czystą - i zaraźliwą - euforią. Chicago, rok 1983, kariera 44-letniej Tiny Turner właśnie się rozkręca. - To nie był comeback, Tina nie miała skąd wracać. To był mój debiut - powie.

Na początku lat 80. Mick Jagger odwdzięczył się kobiecie, która nauczyła go tańczyć - Tina została supportem Stonesów w ich trasie po USA. Zaśpiewała z Rodem Stewartem i Davidem Bowiem ("Jest wspaniała. Jak Feniks odradzający się z popiołów. Przeszła dużo więcej niż większość z nas i zachowała przy tym godność" - komplementował). Piosenką "Let’s Stay Together" podbiła parkiety. Ale prawdziwy przełom nastąpił w 1984 roku wraz z albumem "Private Dancer", który nagrała w dwa tygodnie, a sprzedał się w 10 mln egzemplarzy i dał wokalistce trzy nagrody Grammy. Singiel "What’s Love Got to Do with It" wszedł na pierwsze miejsce listy "Hot 100" tygodnika "Billboard".

Spełniła też marzenia o zagraniu w filmie. Postać Aunty Entity - bezwzględnej przywódczyni postapokaliptycznego plemienia, z blond grzywą i w strategicznie porwanej kolczudze - reżyser wszystkich części "Mad Maxa" George Miller napisał z myślą o "kimś w typie Tiny Turner". Ostatecznie w części trzeciej obsadził samą Tinę i w pakiecie dostał kolejną kultową piosenkę "We Don’t Need Another Hero". Ale rolę w "Kolorze purpury" Stevena Spielberga odrzuciła - historia bitej dziewczyny za bardzo przypominała jej własną.

Od sukcesu "Private Dancer" Turner sprzedała ponad 100 mln płyt. Zaśpiewała dla Bonda. Dostała swoją gwiazdę na Hollywood Walk of Fame i dwukrotnie trafiła do Rock and Roll Hall of Fame, raz z Ike’em i raz solo. W 1988 roku pobiła rekord Guinnessa: 180 tys. ludzi kupiło bilet na jej koncert. Napisała dwie bestsellerowe autobiografie i książkę o tym, jak być szczęśliwą (buddyzm, wiara w siebie i niepoddawanie się). Ostatnią trasę zakończyła w 2009 roku w wieku 70 lat - zarobiła na niej 130 mln dol., a koncerty wyprzedały się na pniu. Nieźle jak na córkę czarnych dzierżawców z Nutbush.

Ike tymczasem zmierzał w przeciwnym kierunku: przepuścił pieniądze, nikt nie chciał z nim pracować, a na początku lat 90. trafił do więzienia. Cóż, jak powiedziałaby Tina, karma wraca. Zmarł w 2007 roku - przedawkował kokainę - zapamiętany głównie jako żałosny żonobijca.

W 1986 roku Tina poznała Erwina Bacha. Ona miała 47 lat i była u szczytu sławy, on był 31-letnim dyrektorem zarządzającym w wytwórni EMI. Zaiskrzyło. - Po raz pierwszy w życiu jestem w związku bez napięć. Nie czuję się zagrożona. On nie jest zazdrosny. Jego rodzice pewnie woleliby białą Niemkę, ale kiedy mnie poznali - cóż, wszyscy lubią Tinę - zapewniła. Zamieszkali w Szwajcarii, w château nad jeziorem. Tinie nie spieszyło się do kolejnego małżeństwa. "Tak" powiedziała dopiero w 2013 roku. Trzy lata później zachorowała na raka jelita grubego, a leczenie homeopatyczne doprowadziło do niewydolności nerek. Uratował ją przeszczep, dawcą nerki był mąż. Na premierze musicalu "Tina" w 2019 roku wyglądała już kwitnąco.

Tina Turner "feministyczna bohaterka"

Żeby zawodowo odciąć się od Ike'a, którego reputacja się za nią ciągnęła, na początku lat 80. opowiedziała magazynowi "People" o ich małżeństwie. Mało kto publicznie mówił wtedy o przemocy domowej, a już na pewno nie gwiazda. Dla mediów stała się dyżurną ofiarą: w wywiadach zamiast o muzykę dostawała pytania o byłego męża. Jak ją bił? Dlaczego tak długo wytrzymała? Co chciałaby mu powiedzieć? Żeby sprawę zamknąć raz na zawsze, zatrudniła dziennikarza MTV Kurta Lodera do napisania autoryzowanej biografii. - Mówię to po raz ostatni i mam nadzieję, że ludzie nawet nie pomyślą o tym, żeby jeszcze ten temat ze mną poruszać - zarzekała się.

Nadzieje okazały się płonne. Biografia "Ja, Tina" stała się bestsellerem, a Turner została zarzucona listami kobiet, które miały podobne doświadczenia, a jej historia dała im siłę, by odejść. Raz na lotnisku podszedł do niej mężczyzna, powiedział, że przeczytał jej książkę i postanowił, że już nie będzie bił żony. - Zdajesz sobie sprawę, że jesteś feministyczną bohaterką? - zapytał ją Larry King. - Zaczynam - odparła.

Prawa do ekranizacji "Ja, Tina" kupiła należąca do Disneya wytwórnia Touchstone. Jak na Disneya, firmę prorodzinną i unikającą kontrowersji, "What’s Love Got to Do with It" jest naturalistycznie brutalny: pokazywał upokorzenie, bicie, nawet gwałt. Tina nagrała wszystkie piosenki i odwiedzała plan. Raz wzięła ze sobą album i przeglądała go z grającą ją Angelą Bassett. - O, tu mam złamaną szczękę - pokazała. - I co, zadrutowali ci ją? - zapytała aktorka. - Zadrutowali? Śpiewałam tego samego wieczoru! - odpowiedziała. Bassett i Laurence Fishburne dostali nominacje do Oscara, ale Tinie film się nie podobał: filmowcy za dużo zmyślili, no i ile razy ma mówić, że nie chce być zapamiętana jako worek treningowy Ike’a. - Byłam ofiarą, nie rozczulam się nad tym. Byłam krzywdzona. Nie jestem z tego dumna i nie potrzebuję współczucia. Potrafię wybaczyć - powiedziała dziennikarce "Vanity Fair". - Pytałaś mnie, czy kiedykolwiek o coś walczyłam. Tak, o moje życie - dodała.

W filmie dokumentalnym z 2021 roku, zatytułowanym po prostu "Tina", Turner odzyskała kontrolę nad narracją o swoim życiu (jej mąż jest producentem wykonawczym). Nie jest już ofiarą, jest kobietą, która przetrwała, nie dała się złamać i zatriumfowała. Pokazała sobie i innym, przede wszystkim Ike’owi, że potrafi nie tylko wspiąć się na szczyt, ale też złamać po drodze wszystkie konwencje: płci, rasy i wieku. Zostać czarną gwiazdą rocka, pięćdziesięcioletnią seksbombą, kobietą olśniewającego sukcesu. Mówi w filmie, wciąż jakby z lekkim zdziwieniem, ale przede wszystkim z dumą: - Patrzcie, co osiągnęłam w tym życiu, z tym ciałem. Jestem dziewczyną z pola bawełny. Sama siebie wyciągnęłam ponad to, czego mnie nauczono.
Od braci dla braci
Od dobrych dla dobrych
Kacapskiej kurwie
Zawsze chuj do mordy
Awatar użytkownika
Antton213
weteran forumowych bitew
Posty: 1349
Rejestracja: 26-07-2019, 08:54

Re: ['] Place me into the book of death... [']

26-05-2023, 04:26

trup pisze:
24-05-2023, 21:48
Tina is simply the best.
Mad Max, Golden Eye.... itp.

No i Abbath uczył się u niej kroków scenicznych

Obrazek Obrazek
Pobierał nauki od afrobambosow?!
Awatar użytkownika
Antton213
weteran forumowych bitew
Posty: 1349
Rejestracja: 26-07-2019, 08:54

Re: ['] Place me into the book of death... [']

10-06-2023, 20:27

ObrazekUnabomber
Awatar użytkownika
Fanatyk
weteran forumowych bitew
Posty: 1339
Rejestracja: 02-09-2015, 20:23

Re: ['] Place me into the book of death... [']

10-06-2023, 22:25

^ Matematyczny geniusz, terrorysta, samotnik, pisarz, filozof........ Swoją inteligencję przekierował na nienawiść
DBAJ O SWÓJ NÓŻ! Nigdy nie wiadomo kiedy uratuje Ci życie!
Awatar użytkownika
sanctusdiavolos
postuje jak opętany!
Posty: 341
Rejestracja: 21-05-2023, 14:02

Re: ['] Place me into the book of death... [']

11-06-2023, 02:06

Kiedy fantazjowałem sobie aby ujrzeć w końcu nagłówek "Kaczyński zdechł", nie to miałem na myśli...
Awatar użytkownika
Stoigniew
zahartowany metalizator
Posty: 3879
Rejestracja: 09-01-2012, 18:20

Re: ['] Place me into the book of death... [']

11-06-2023, 10:25

felerne jakieś to nazwisko
u nas jeden brat zginął przez drugiego,
tam jeden trafił do więzienia taż przez swego braciszka
bracia Kaczyńscy musza na siebie uważać :)
Awatar użytkownika
Sgt. Barnes
zahartowany metalizator
Posty: 5242
Rejestracja: 13-07-2012, 07:37

Re: ['] Place me into the book of death... [']

12-06-2023, 11:28

Silvio Berlusconi.
Prawdziwy mężczyzna powinien być...ogolony i ciut, ciut pijany.
Bolesław Wieniawa-Długoszowski.
Awatar użytkownika
Żułek
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14140
Rejestracja: 10-07-2013, 15:43
Lokalizacja: from hell

Re: ['] Place me into the book of death... [']

12-06-2023, 12:26

jak to było ? bunga bunga ? :mrgreen:
Mocarne knury w butach biegają po lesie z połówkami melona na głowach wykrzykując pod adresem maciory jestem chomikiem z azbestu.

memberlist.php?mode=&sk=d&sd=d#memberlist
ODPOWIEDZ