Takashi Miike
: 23-01-2012, 00:57
Miike to bardzo kontrowejsyjny reżyser bardzo kontrowersyjnych filmów. Dla jednych geniusz i wizjoner, dla innych obrazoburca, skandalista, pornograf i czubek. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku i ja osobiście nie był bym tak skory w ferowaniu tak skrajnych osądów, choć przyparty do muru opowiedziałbym się za opcją pierwszą.
Polski widz (jeśli w ogóle takowy z twórczością Miikego miał już do czynienia) pierwszego kontaktu z kinem tego japończyka dostąpił zapewne przy okazji Audition - filmu raczej głośniego, dla sporej części ludzi bulwersującego i epatującego realistycznymi scenami tortur, wręcz szokującego. To chyba właśnie dzięki Audition reżysera zaczęto szerzej rozpoznawać w Europie, choć ja akurat zanim poznałem tenże zdążyłem liznąć kilka innych dzieł Miikego z Visitor Q, Ichi the Killer i Gozu na czele - co uodporniło mnie na jakikolwiek element szoku czy zaskoczenia który ewentualnie niósłby za sobą ten film.
Takashi Miike to wyjątkowy reżyser. Jego filmy są rozpoznawalne już od pierwszych sekund, a pomysły, jakimi je szczodrze obdziela nie mogły powstać w głowie europejczyka, to po prostu widać. Są odważne, egzotyczne, niesamowicie plastyczne, często groteskowe, jeszcze częściej niezrozumiałe dla europejskiego widza. No i brutalne, w pornograficzny wręcz sposób. Często to co czujemy podczas projekcji jest jak szaleńczy trip na jakichś mocnych dragach - sceny hałaśliwie przepływają jedna za drugą, mącą, nie dają czasu na zastanowienie się co się właśnie zdarzyło, gdzyż już gonieni jesteśmy przez kolejny schizoidalny obraz, jak w jakimś teatrze wynaturzeń i dziwów. No kurwa, obejrzyjcie sobie taki GOZU - gwarantuję, że zakończycie seans z miną jak ten kot z obrazka "co ja pacze?" - i to jest piękne, bo Miike opowiada swoje historie właśnie tak, że nie ma możliwości, by się znudziły, owszem - mogą przytłoczyć innością, ciężkostrawną egzotyką, ale jest w nich coś tak urzekającego, że nie chce się przerywać projekcji i z rozdziawioną mordą obserwuje tę dziką jazdę bez trzymanki z elementami wyczynowego łamania wszelkich tabu znanych ludzkości.
Sam nie znam oczywiście całego dorobku Takashiego Miike, ba - jeszcze dużo przede mną, gość napierdolił w paręnaście lat ponad sześćdziesiąt filmów (większość straight-to-video, od tego właśnie zaczynał), ale niech was to nie zraża, świadczy to tylko o niewyczerpanych zasobach wyobraźni tego typka. Może wam jego twórczość przypaść do gustu, niektórym na bank nie podejdzie, dla jeszcze innych będzie to dla bab, ale wyrazistości Miikemu nie odmówi nikt. Warto wyrobić sobie własne zdanie.
Program dla zwiedzających po raz pierwszy: zacząć od wspomnianego Audition i nie zrażać się "dlababskością" jaką zaczyna się ten film. Gdy już przyswoicie Audition nie ma się już co oszczędzać i tu proponuję od razu skok na głęboką wodę: Visitor Q. Przy czym ostrzegam - to jest naprawdę głęboka woda. Jeśli wciąż macie mało to w kolejce czeka fantastyczny GOZU i równie dobry, choć zupełnie odmienny stylistycznie Ichi the Killer. Poprawić Happiness Of Katakuris i w międzyczasie zaaplikować sześcioodcinkowy MPD Psycho - jak zobaczycie co on tam naodpierdalał z kwiatkami to mózg staje (hie hie hie). Warto też mieć na oku trylogię Dead Or Alive czy Izo, a to tylko te bardziej znane z brzegu, wierzchołek góry lodowej i początek przygody o nazwie kino Takashiego Miike.
Polski widz (jeśli w ogóle takowy z twórczością Miikego miał już do czynienia) pierwszego kontaktu z kinem tego japończyka dostąpił zapewne przy okazji Audition - filmu raczej głośniego, dla sporej części ludzi bulwersującego i epatującego realistycznymi scenami tortur, wręcz szokującego. To chyba właśnie dzięki Audition reżysera zaczęto szerzej rozpoznawać w Europie, choć ja akurat zanim poznałem tenże zdążyłem liznąć kilka innych dzieł Miikego z Visitor Q, Ichi the Killer i Gozu na czele - co uodporniło mnie na jakikolwiek element szoku czy zaskoczenia który ewentualnie niósłby za sobą ten film.
Takashi Miike to wyjątkowy reżyser. Jego filmy są rozpoznawalne już od pierwszych sekund, a pomysły, jakimi je szczodrze obdziela nie mogły powstać w głowie europejczyka, to po prostu widać. Są odważne, egzotyczne, niesamowicie plastyczne, często groteskowe, jeszcze częściej niezrozumiałe dla europejskiego widza. No i brutalne, w pornograficzny wręcz sposób. Często to co czujemy podczas projekcji jest jak szaleńczy trip na jakichś mocnych dragach - sceny hałaśliwie przepływają jedna za drugą, mącą, nie dają czasu na zastanowienie się co się właśnie zdarzyło, gdzyż już gonieni jesteśmy przez kolejny schizoidalny obraz, jak w jakimś teatrze wynaturzeń i dziwów. No kurwa, obejrzyjcie sobie taki GOZU - gwarantuję, że zakończycie seans z miną jak ten kot z obrazka "co ja pacze?" - i to jest piękne, bo Miike opowiada swoje historie właśnie tak, że nie ma możliwości, by się znudziły, owszem - mogą przytłoczyć innością, ciężkostrawną egzotyką, ale jest w nich coś tak urzekającego, że nie chce się przerywać projekcji i z rozdziawioną mordą obserwuje tę dziką jazdę bez trzymanki z elementami wyczynowego łamania wszelkich tabu znanych ludzkości.
Sam nie znam oczywiście całego dorobku Takashiego Miike, ba - jeszcze dużo przede mną, gość napierdolił w paręnaście lat ponad sześćdziesiąt filmów (większość straight-to-video, od tego właśnie zaczynał), ale niech was to nie zraża, świadczy to tylko o niewyczerpanych zasobach wyobraźni tego typka. Może wam jego twórczość przypaść do gustu, niektórym na bank nie podejdzie, dla jeszcze innych będzie to dla bab, ale wyrazistości Miikemu nie odmówi nikt. Warto wyrobić sobie własne zdanie.
Program dla zwiedzających po raz pierwszy: zacząć od wspomnianego Audition i nie zrażać się "dlababskością" jaką zaczyna się ten film. Gdy już przyswoicie Audition nie ma się już co oszczędzać i tu proponuję od razu skok na głęboką wodę: Visitor Q. Przy czym ostrzegam - to jest naprawdę głęboka woda. Jeśli wciąż macie mało to w kolejce czeka fantastyczny GOZU i równie dobry, choć zupełnie odmienny stylistycznie Ichi the Killer. Poprawić Happiness Of Katakuris i w międzyczasie zaaplikować sześcioodcinkowy MPD Psycho - jak zobaczycie co on tam naodpierdalał z kwiatkami to mózg staje (hie hie hie). Warto też mieć na oku trylogię Dead Or Alive czy Izo, a to tylko te bardziej znane z brzegu, wierzchołek góry lodowej i początek przygody o nazwie kino Takashiego Miike.