Strona 1 z 1

Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 13-11-2010, 17:51
autor: Lykantrop
Obrazek

OZZY OSBOURNE - BLIZZARD OF OZZ


Ozzy po opuszczeniu szeregów Sabbath długo na siebie czekać nie kazał. Do składu dokooptował 26letniego Randy'ego Rhoads'a, o którym pamięć długo jeszcze nie zagaśnie wśród adeptów sztuki gitarowej (o ile w ogóle). I na dzień dobry przywitał gawiedź albumem, który (bez kozery) przyznam, iż uważam za ten "naj" z całej pokaźnej dyskografii króla reality show i heroiny.
Tutaj nie ma ani jednej mielizny, ani jednej nie tak brzmiącej nuty czy cienia żenady. Tak jak balanga zaczyna się od żywiołowego "I don't know", tak karawana z hukiem i bez wstydu jedzie dalej, kończąc na równie hiciarskim "Steal Away (The Night)". Po drodze mija się z takimi fajerwerkami jak "Crazy Train", balladowymi: "Goodbye to Romance" i "Revelation (Mother Earth)" [jest chociaż jedna persona tutaj która ich nie zna?!], epickim "Mr. Crowley" czy "Suicide Solution". Początkowo za zbuk przyjmowałem "No Bone Movies", który w tle genialnej resztki wyróżniał się swoją nijakością, ale na szczęście ropa z ucha się wylała co do kropli i odszczekałem moje bluźnierstwa w pokorze.

Ten album zaskakuje (tudzież zaskakiwał) swoją lekkością i rześkością. Świetnymi riffami gitarowymi i sekcją rytmiczną. Rhoads aż kipi pomysłami, świetną techniką, a jednocześnie słychać brak jakiejkolwiek chłodnej kalkulacji - to jest czysta zabawa dźwiękami i spontan.

Album z gatunku "must have". Nic więcej do dodania.

Ps. Graficznie przystroję laurkę zgodnie z regulaminem działu jak wrócę, za wszelkie niewygody w trakcie czytania sorry.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 13-11-2010, 18:02
autor: Karkasonne
Nie lubię, tak jak całości jego dokonań solo.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 13-11-2010, 18:20
autor: Mort
Moja ulubiona plyta Ozzy'ego, hiciarskie granie.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 10:09
autor: Arisowicz
Nie lubię, a do płyt Black Sabbath - zarówno do tych pierwszych, jak i tych wydanych w podobnym czasie (H&H, Mob Rules) - nie ma nawet startu.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 11:16
autor: Heretyk
Generalnie można posłuchać, ale nie jest to nic co by mnie w jakiś szczególny sposób porywało. W zasadzie jestem zdania, że można by z wszystkich solowych płyt tego pana wybrać najlepsze kawałki i z tego zrobić jeden, zajebisty album. Bo niestety zdarzyło mu się bardzo dużo gówna nagrać.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 13:27
autor: Lykantrop
Generalnie z disco Ozzy'ego liczą się tylko 3 pierwsze płyty (pomijając "Speak of the Devil"). Dalej to już jest równia pochyła, a od 1995 r. dziadek raczy nas takimi mieliznami, że pozostaje tylko żal, smutek i sentyment po latach świetności.
Nie lubię, a do płyt Black Sabbath - zarówno do tych pierwszych, jak i tych wydanych w podobnym czasie (H&H, Mob Rules) - nie ma nawet startu.
Nie ma co porównywać nawet, Ozzy już na "Blizzard..." wyłamał się z konwencji znanej z macierzystej kapeli i poszedł w kompletnie inną stronę. Pewnie, że do H&H to się nie umywa, ale nie mów, że ta płyta swojej cegły nie dołożyła do raczkującego wówczas pudel metalu.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 13:37
autor: Arisowicz
nie tyle się wyłamał, co raczej cofnął się do brzmienia Sabbatów z połowy lat 70. a hair metalem nigdy się za specjalnie nie interesowałem (choć bardzo lubię Mötley Crüe), więc jego wpływu na takie granie oceniać nie będę.

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 15:17
autor: Lykantrop
No to dziwne, że nie trawisz "Blizzard of Ozz", a łykasz bez popitki takie "Theatre of Pain" Motley. Dla mnie te albumy mają wspólny mianownik ;-)

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 14-11-2010, 15:41
autor: Stygmat
The Ultimate Sin, No Rest for Wicked, No More Tears i Ozzmosis to takie hujowe płyty, że ja pierdolę - złote sromy pudelka !!! ;)

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 15-11-2010, 09:57
autor: Triceratops
Lykantrop pisze:26letniego Randy Rhoads'a
Poprawna forma to "Randy'ego Rhoadsa".

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 16-11-2010, 10:47
autor: hcpig
Nie kumam w ogóle ludzi, którzy jarają się OO a nie doceniają TE/NSD. Z całej solowej kariery Ozzy'ego uzbierałbym kilka fajnych numerów, "Mr Crowley" jest jednym z nich ale całość BoO - bleee...

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 16-11-2010, 11:40
autor: Heretyk
^ pisz kurwa normalnie z łaski swojej, bo nie chce mi się kombinować nad tymi twoimi skrótami :?

Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)

: 16-11-2010, 13:46
autor: Lykantrop
hcpig pisze:Nie kumam w ogóle ludzi, którzy jarają się OO a nie doceniają TE/NSD. Z całej solowej kariery Ozzy'ego uzbierałbym kilka fajnych numerów, "Mr Crowley" jest jednym z nich ale całość BoO - bleee...
Moja diagnoza jest taka: nie czujesz rock'n'rolla ;-)