Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox, Skaut
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
OZZY OSBOURNE - BLIZZARD OF OZZ
Ozzy po opuszczeniu szeregów Sabbath długo na siebie czekać nie kazał. Do składu dokooptował 26letniego Randy'ego Rhoads'a, o którym pamięć długo jeszcze nie zagaśnie wśród adeptów sztuki gitarowej (o ile w ogóle). I na dzień dobry przywitał gawiedź albumem, który (bez kozery) przyznam, iż uważam za ten "naj" z całej pokaźnej dyskografii króla reality show i heroiny.
Tutaj nie ma ani jednej mielizny, ani jednej nie tak brzmiącej nuty czy cienia żenady. Tak jak balanga zaczyna się od żywiołowego "I don't know", tak karawana z hukiem i bez wstydu jedzie dalej, kończąc na równie hiciarskim "Steal Away (The Night)". Po drodze mija się z takimi fajerwerkami jak "Crazy Train", balladowymi: "Goodbye to Romance" i "Revelation (Mother Earth)" [jest chociaż jedna persona tutaj która ich nie zna?!], epickim "Mr. Crowley" czy "Suicide Solution". Początkowo za zbuk przyjmowałem "No Bone Movies", który w tle genialnej resztki wyróżniał się swoją nijakością, ale na szczęście ropa z ucha się wylała co do kropli i odszczekałem moje bluźnierstwa w pokorze.
Ten album zaskakuje (tudzież zaskakiwał) swoją lekkością i rześkością. Świetnymi riffami gitarowymi i sekcją rytmiczną. Rhoads aż kipi pomysłami, świetną techniką, a jednocześnie słychać brak jakiejkolwiek chłodnej kalkulacji - to jest czysta zabawa dźwiękami i spontan.
Album z gatunku "must have". Nic więcej do dodania.
Ps. Graficznie przystroję laurkę zgodnie z regulaminem działu jak wrócę, za wszelkie niewygody w trakcie czytania sorry.
Ostatnio zmieniony 15-11-2010, 17:52 przez Lykantrop, łącznie zmieniany 3 razy.
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Nie lubię, tak jak całości jego dokonań solo.
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3049
- Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
- Lokalizacja: mosh pit
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Moja ulubiona plyta Ozzy'ego, hiciarskie granie.
I AM MORBID
-
- w mackach Zła
- Posty: 788
- Rejestracja: 27-06-2009, 01:48
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Nie lubię, a do płyt Black Sabbath - zarówno do tych pierwszych, jak i tych wydanych w podobnym czasie (H&H, Mob Rules) - nie ma nawet startu.
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9022
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Generalnie można posłuchać, ale nie jest to nic co by mnie w jakiś szczególny sposób porywało. W zasadzie jestem zdania, że można by z wszystkich solowych płyt tego pana wybrać najlepsze kawałki i z tego zrobić jeden, zajebisty album. Bo niestety zdarzyło mu się bardzo dużo gówna nagrać.
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Generalnie z disco Ozzy'ego liczą się tylko 3 pierwsze płyty (pomijając "Speak of the Devil"). Dalej to już jest równia pochyła, a od 1995 r. dziadek raczy nas takimi mieliznami, że pozostaje tylko żal, smutek i sentyment po latach świetności.
Nie ma co porównywać nawet, Ozzy już na "Blizzard..." wyłamał się z konwencji znanej z macierzystej kapeli i poszedł w kompletnie inną stronę. Pewnie, że do H&H to się nie umywa, ale nie mów, że ta płyta swojej cegły nie dołożyła do raczkującego wówczas pudel metalu.Nie lubię, a do płyt Black Sabbath - zarówno do tych pierwszych, jak i tych wydanych w podobnym czasie (H&H, Mob Rules) - nie ma nawet startu.
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
-
- w mackach Zła
- Posty: 788
- Rejestracja: 27-06-2009, 01:48
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
nie tyle się wyłamał, co raczej cofnął się do brzmienia Sabbatów z połowy lat 70. a hair metalem nigdy się za specjalnie nie interesowałem (choć bardzo lubię Mötley Crüe), więc jego wpływu na takie granie oceniać nie będę.
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
No to dziwne, że nie trawisz "Blizzard of Ozz", a łykasz bez popitki takie "Theatre of Pain" Motley. Dla mnie te albumy mają wspólny mianownik
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 257
- Rejestracja: 27-06-2004, 08:22
- Lokalizacja: Lublin
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
The Ultimate Sin, No Rest for Wicked, No More Tears i Ozzmosis to takie hujowe płyty, że ja pierdolę - złote sromy pudelka !!!
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15994
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Poprawna forma to "Randy'ego Rhoadsa".Lykantrop pisze:26letniego Randy Rhoads'a
woodpecker from space
- hcpig
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9347
- Rejestracja: 06-07-2008, 13:23
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Nie kumam w ogóle ludzi, którzy jarają się OO a nie doceniają TE/NSD. Z całej solowej kariery Ozzy'ego uzbierałbym kilka fajnych numerów, "Mr Crowley" jest jednym z nich ale całość BoO - bleee...
Yare Yare Daze
-
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 9022
- Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
- Lokalizacja: beskidy
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
^ pisz kurwa normalnie z łaski swojej, bo nie chce mi się kombinować nad tymi twoimi skrótami
- Lykantrop
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8015
- Rejestracja: 23-12-2009, 17:51
Re: Ozzy Osbourne - Blizzard of Ozz (1980)
Moja diagnoza jest taka: nie czujesz rock'n'rollahcpig pisze:Nie kumam w ogóle ludzi, którzy jarają się OO a nie doceniają TE/NSD. Z całej solowej kariery Ozzy'ego uzbierałbym kilka fajnych numerów, "Mr Crowley" jest jednym z nich ale całość BoO - bleee...
Only pierwsze bicia are real!
manieczki pisze:Proszę tutaj pana lykantropa nie denerwować dzisiaj już, bo wypił 5(pięć) piwek, d.o.k.u.r.w.i.l wor metalem i cisnienie jego wynosi tera 150/95