SIGH - Scorn Defeat

chronologiczna pralnia - czyli co dziobały wróbelki żeby wyrosnąć na orłów

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox, Skaut

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Deathhammer66
weteran forumowych bitew
Posty: 1011
Rejestracja: 25-01-2015, 21:40

SIGH - Scorn Defeat

03-11-2019, 17:44

W 1993 Euronymous, jeszcze przed śmiercią, zdążył zainteresować się niejakim Sigh. Rzecz to była całkiem egzotyczna, bo z dalekiej Japonii. Na szczęście ówczesny mózg Mayhem nie przejmował się takimi głupotami i wiedział, że dobra muzyka broni się sama, bez kontekstów geograficznych. Zapewne kolejne dzieła Mirai i spółki nie przeszłyby pod banderą Deathlike Silence, bo z black metalem zaczęło to mieć coraz mniej wspólnego(chociaż Euro był całkiem otwartym umysłem, więc kto wie...) - to już historia na inny wpis. "Scorn Defeat" zaś, to czystej wody black z thrashowymi naleciałościami. Wystarczająco europejski, bo Hellhammer, Celtic Frost i Samael aż się stąd wylewa. Ale i z miejsca słyszymy, że mogło to powstać jedynie w Kraju Kwitnącej Wiśni. Już na tym etapie, jeszcze klasycznego metalowego łojenia, mamy tu do czynienia ze sporą ilością barwnych ozdobników. Sigh nie boi się wplatać w black/thrashowy rdzeń swojej muzyki przeróżnych dodatków, acz czyni to znacznie bardziej oszczędnie niż na późniejszych albumach.

Obrazek

"Scorn Defeat" stylistycznie przypomina coś na pograniczu pierwszej i drugiej fali bm. Jak już wspomniałem, riffowanie ma tu znacznie więcej wspólnego z Samael niż chociażby właśnie Mayhem. Prostota i swojego rodzaju toporność jest tu na porządku dziennym - ale to nieoszlifowanie jest oczywiście wartością dodaną. Co wyróżnia tych Japończyków to przede wszystkim niecodzienne struktury utworów i skłonności do eksperymentów. Otwierający album "A Victory of Dakini" jest dobrym tego reprezentantem - mamy tam i umiejętnie wplecione klawisze, i totalnie z dupy pojawiającą się solówkę, która za pierwszym razem wywołuje konsternację, lecz wraz z kolejnymi odsłuchami zdaje się pasować. Takie dziwne odjazdy tylko wspomagają cholernie niepokojący i momentami wręcz upiorny wydźwięk całości. Wystarczy posłuchać "At My Funeral" - to gitarowe tremolo w połączeniu z symfonicznym pasażem tworzy jeżący włosy efekt. Jest w tym coś gotyckiego, acz bez tandety i kiczu. Dodajmy do tego charakterystyczne wokale Mirai, bardzo jadące pod Venom, z typową dla tegoż zadziornością i arogancją, ale i cudownym smaczkiem w postaci akcentu.

Ale nie samym klimatem to wydawnictwo stoi - kompozycyjnie jest naprawdę dobrze, a każdy utwór ma swój unikalny charakter i się czymś wyróżnia. "The Knell" to pędząca niczym japoński pociąg jazda bez trzymanki, "Ready for the Final War" to epicki, 9-minutowy odjazd, zarówno pełny patosu i ornamentyki, jak i po prostu klasycznego riffowania w stylu Celtyckiego Mrozu. Na czele z absolutnie przezajebistym, niespodziewanym przyśpieszeniem w 5 minucie - tak bardzo przypominającym "The Usurper". No i zawiera najbardziej nadające się do wspólnego śpiewania wersy na płycie: "Into the night of the depths/When rago shines into the skies/They will regret, the tenth planet/The king of destruction now has come", przeplatane opętańczym, histerycznym śmiechem wokalisty. Przewspaniała rzecz. A na końcu jest jeszcze "Taste Defeat", wolno kroczące, zajeżdżające doom metalem na kilometr, ze świetnym użyciem piszczałek czy cholera wie jaki to instrument, no i gorzką, naprawdę przytłaczającą końcówką, gdzie utwór zwalnia jeszcze bardziej, powoli usuwając się w nicość(jedno z lepszych użyć fade-outu jakie słyszałem). "All the faiths you had are falling down/Taste of defeat, defeat of yourself"...

I szkoda tylko, że to tak naprawdę jedyny album w tym stylu, jaki nagrał Sigh. Jeszcze klasycznie metalowy, acz wystarczająco "udziwniony" i obudowany nietypowymi rozwiązaniami, by stanowić totalnie unikalne zjawisko na scenie. No i w 1993 tak aktywne użycie klawiszy nie było jeszcze czymś na porządku dziennym, więc warto czasem wymienić Sigh obok Emperor. A dla mnie - mówiąc zupełnie szczerze - Japończycy wykorzystali elementy symfoniczne ze znacznie większym wyczuciem i bez takiego napuszenia. Podsumowując - perełka.

https://podziemnegarkotluki.blogspot.co ... ejsku.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
bartwa
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8107
Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
Lokalizacja: pruska dziura

Re: SIGH - Scorn Defeat

02-01-2021, 20:11

Fantastyczna płyta, jedyny album Sigh jaki mam i słucham.
PLASTIK NIE JEST METALEM
helpme
weteran forumowych bitew
Posty: 1973
Rejestracja: 30-04-2019, 07:55

Re: SIGH - Scorn Defeat

04-01-2021, 20:37

Sigh nie słucham, ale taka ciekawostka przy okazji (nie wiem, było o tym?) - każda czwórka ich większych wydawnictw ma tytuł zaczynający się kolejno na S, I, G i H. Wszędzie te ukryte szatańskie przekazy :wink:
ODPOWIEDZ