Led Zeppelin [1970] III

chronologiczna pralnia - czyli co dziobały wróbelki żeby wyrosnąć na orłów

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox, Skaut

Awatar użytkownika
KreatoR
weteran forumowych bitew
Posty: 1121
Rejestracja: 22-03-2009, 17:05
Lokalizacja: rodowity wrocławianin

Led Zeppelin [1970] III

05-05-2012, 08:59

Obrazek
LED ZEPPELIN (1970) III

Już widzę te rozkminki: a co z czwórką, dwójka i jedynka lepsza. Ale po kolei.
Wszystko ma swoje powody. Po debiucie i drugiej płycie, z których pierwsza pachniała bluesem, zaś następną otwierał "Whole lotta love" wszyscy myśleli, że nastąpi eksplozja hard rocka. Nic z tego.
Na trzecim długograju mamy rześki początek, porządne bębnienie Bonza i gruby, soczysty bas w otwieraczu. Po nim przychodzi lekko orientalny rytm w drugim numerze, a łojenie na chwilę wraca w trzecim "Celebration day". I tyle.
Co dzieje się potem jest zdumiewająco odkrywcze.
Płaczliwa niby-balladka "Since I've been loving you" z solówką, którą Page ponoć płodził w bólach jakby to miał być jego pierworodny. Gęsty, zagmatwany i podobno marny/wymęczony "Out on the tiles", będący ostatnim numerem na 1 stronie, gdzie ponoć trafiały najgorsze utwory, bo igła najbardziej rysowała rowki płyty. A tak naprawdę gryf się ścierał podczas riffowania.
A po odwróceniu krążka - głównie folkowe piosenki, zagrane na luzie przygrywki całkowicie wyluzowane, bez napinki po wyczerpujących trasach koncertowych, gdzie każdy musiał wykazywać się wirtuozerią i tak zwanym kunsztem. Do dzisiaj słuchając takiego "Tangerine" mam rogala na ryju, że Taki zespół gra coś takiego. Bez niepotrzebnych żarcików w stylu "Anyone's daughter" Purpli. Wiejski klimat? Pseudo-luz muzyków-milionerów? Nic z tego! W pełni przygotowana rzecz, która miała wszystkim pokazać czym jest umiejętność niepodążania za własnymi dokonaniami, tylko zaplanowana volta stylistyczna. Chcieliście piłowania i grania pod kotleta na wielkich spędach? No to macie imprezę na wsi we własnym gronie.
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Led Zeppelin [1970] III

05-05-2012, 11:12

inaczej odbieram ten album, ale luz, też go uwielbiam :D
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2028
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Led Zeppelin [1970] III

05-05-2012, 11:20

Najlepszy Zep (obok dwójki i jedynki).
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 607
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: Led Zeppelin [1970] III

08-05-2012, 20:52

Najbardziej lubię pierwsze dwa albumy, ale 'Trójkę' z czasem też polubiłem.
In God We Trust
Heretyk
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9022
Rejestracja: 03-12-2007, 14:06
Lokalizacja: beskidy

Re: Led Zeppelin [1970] III

08-05-2012, 21:03

dwójka zdecydowanie najlepsza
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 607
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: Led Zeppelin [1970] III

08-05-2012, 21:11

Przez długie lata uważałem 'Dwójkę' za najlepszą, ale dziś nie jestem tego tak bardzo pewien. Nie mogę zdecydować się między 'I' a 'II'. Zwłaszcza, że najbardziej wpływową i przełomową płytą w karierze Led Zeppelin jest właśnie debiut. Album o znaczeniu porównywalnym z debiutami Hendrixa, King Crimson i Black Sabbath.
In God We Trust
byrgh
zahartowany metalizator
Posty: 6122
Rejestracja: 09-09-2010, 00:01

Re: Led Zeppelin [1970] III

08-05-2012, 21:13

najbardziej kocham jedynkie, w duzej mierze dzieki "Dazed and Confused"
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2028
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Led Zeppelin [1970] III

08-05-2012, 21:59

Agony pisze:Przez długie lata uważałem 'Dwójkę' za najlepszą, ale dziś nie jestem tego tak bardzo pewien. Nie mogę zdecydować się między 'I' a 'II'. Zwłaszcza, że najbardziej wpływową i przełomową płytą w karierze Led Zeppelin jest właśnie debiut. Album o znaczeniu porównywalnym z debiutami Hendrixa, King Crimson i Black Sabbath.
I za zaczątki
II za doszlifowanie
III za eksperyment

I tyle :)
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Led Zeppelin [1970] III

10-05-2012, 18:28

mhm...

IV > I > III > II

przy czym dwójka jest genialna :D
Awatar użytkownika
KreatoR
weteran forumowych bitew
Posty: 1121
Rejestracja: 22-03-2009, 17:05
Lokalizacja: rodowity wrocławianin

Re: Led Zeppelin [1970] III

10-05-2012, 20:24

Jakby nie układać wzorów to dwójka zawsze będzie u mnie na końcu tej czwórki. Nie wiem, nigdy się do końca nie przekonałem do całości.
Bambi
rasowy masterfulowicz
Posty: 2163
Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
Lokalizacja: Trzymiasto

Re: Led Zeppelin [1970] III

10-05-2012, 20:44

Ja z kolei zajebiście lubię "Anyone's Daughter" :D
HAILSA!!!!!
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Led Zeppelin [1970] III

12-05-2012, 22:52

Mnie najbardziej debiut rozwala, chociaz reszcie, tez malo co brakuje.
nightspiryt

Re: Led Zeppelin [1970] III

12-05-2012, 23:00

najbardziej lubię krążki o numerach parzystych, choć za LZ nigdy szczególnie nie szalałem
byrgh pisze:najbardziej kocham jedynkie, w duzej mierze dzieki "Dazed and Confused"
na nagraniach z koncertów ten kawałek po prostu wymiata
Awatar użytkownika
KreatoR
weteran forumowych bitew
Posty: 1121
Rejestracja: 22-03-2009, 17:05
Lokalizacja: rodowity wrocławianin

Re: Led Zeppelin [1970] III

13-05-2012, 00:58

[
byrgh pisze:najbardziej kocham jedynkie, w duzej mierze dzieki "Dazed and Confused"
vvorldvvithoutshit pisze:na nagraniach z koncertów ten kawałek po prostu wymiata
Dazed & Confused niszczy. Takie to były czasy, że najlepsze kawałki na żywo miały miejsce na wirtuozerię i nieograniczoną improwizację. To se ne vrati.
Awatar użytkownika
longinus696
zahartowany metalizator
Posty: 3644
Rejestracja: 20-02-2005, 01:19
Lokalizacja: Łódź

Re: Led Zeppelin [1970] III

13-05-2012, 01:51

KreatoR pisze: Płaczliwa niby-balladka "Since I've been loving you" z solówką, którą Page ponoć płodził w bólach jakby to miał być jego pierworodny.
Jeden z najlepszych kawałków Led Zeppelin ever, spokojnie kasujący jakieś tam "Schody...". I pierdolić solówkę, bo nie o nią chodzi, tylko o gęsty blusior, który się hektolitrami wylewa z tego utworu.
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel

http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: Led Zeppelin [1970] III

13-05-2012, 02:41

no dobry cover, dobry...
Awatar użytkownika
Glene
weteran forumowych bitew
Posty: 1643
Rejestracja: 03-12-2009, 22:45

Re: Led Zeppelin [1970] III

13-05-2012, 09:26

Ten kawalek generuje dla mnie te sama gore emocji co Dazed and Confused.
Awatar użytkownika
KreatoR
weteran forumowych bitew
Posty: 1121
Rejestracja: 22-03-2009, 17:05
Lokalizacja: rodowity wrocławianin

Re: Led Zeppelin [1970] III

13-05-2012, 11:21

longinus696 pisze:
KreatoR pisze: Płaczliwa niby-balladka "Since I've been loving you" z solówką, którą Page ponoć płodził w bólach jakby to miał być jego pierworodny.
Jeden z najlepszych kawałków Led Zeppelin ever, spokojnie kasujący jakieś tam "Schody...". I pierdolić solówkę, bo nie o nią chodzi, tylko o gęsty blusior, który się hektolitrami wylewa z tego utworu.
Z założenia nie chciałem pisać "laurki" tylko rzetelną reckę, jedynie fakty - zostawiając miejsce na dopowiedzenia. Dobrze to wychwyciłeś:)
Awatar użytkownika
mysticcum
postuje jak opętany!
Posty: 479
Rejestracja: 21-12-2010, 11:40

Re: Led Zeppelin [1970] III

19-05-2012, 22:13

Pierwsze cztery to kult, wiadomo. Nie mniej jednak z czasem coraz bardziej doceniam późniejsze.
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2028
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Led Zeppelin [1970] III

20-05-2012, 13:37

mysticcum pisze:Pierwsze cztery to kult, wiadomo. Nie mniej jednak z czasem coraz bardziej doceniam późniejsze.
Właściwie ich jedynym albumem, który można sobie z czystym sercem odpuścić jest In Through The Out Door. Ma kilka dobrych momentów, ale całościowo...Na tej podstawie wysnuć chciałbym taką teorię, że oni w latach 80 już kompletnie by się pogubili...
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
ODPOWIEDZ