Esbjörn Svensson nie żyje

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Brzachwo Wój
w mackach Zła
Posty: 869
Rejestracja: 30-08-2004, 12:21

Esbjörn Svensson nie żyje

16-06-2008, 13:15

http://muzyka.onet.pl/10179,1769786,newsy.html

Nosz kurwa...

Pewnie niewiele osób na tym forum kojarzy kto to. Ci, co powinni skojarzyć zapłaczą razem ze mną, ci, co chcą dopiero poznać ( szkoda tylko, że w takich okolicznościach ) to proszę tu: http://www.myspace.com/esbjornsvenssontrio i tu: http://www.est-music.com

no szkoda straszliwa... :cry:
Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą !!!
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

16-06-2008, 13:24

Brzachwo Wój pisze:http://muzyka.onet.pl/10179,1769786,newsy.html

Nosz kurwa...

Pewnie niewiele osób na tym forum kojarzy kto to. Ci, co powinni skojarzyć zapłaczą razem ze mną, ci, co chcą dopiero poznać ( szkoda tylko, że w takich okolicznościach ) to proszę tu: http://www.myspace.com/esbjornsvenssontrio i tu: http://www.est-music.com

no szkoda straszliwa... :cry:
Uwielbiam! Znam trzy plyty "Seven days of Falling" , "Strange Place For Snow" i "Viaticum", ktore po prostu jest niesamowitym przezyciem (z genialnym "Letter From the Leviathan", ktore powoduje u mnie gesia skorke, za kazdym razem kiedy tego slucham).
Naprawde wielka szkoda.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
4m
weteran forumowych bitew
Posty: 1277
Rejestracja: 01-01-2008, 12:01
Lokalizacja: z pyłów, energii, świateł i cieni...

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

16-06-2008, 15:26

Fuck. :?
from the thunder
and the thought
and the chaos
that free the form
Awatar użytkownika
Riven
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16717
Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
Lokalizacja: behind the crooked cross
Kontakt:

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

05-02-2009, 08:15

Obrazek

wlasnie zaczynam poznawac muzyke EST i jestem po prostu wstrzasniety.

LEUCOCYTE to cos niesamowitego. piekny, szlachetny jazz, ktory powoli przeistacza sie w totalna jazde z eksperymentalna elektronika, nie tracac przy tym ani troche na spojnosci i autentycznosci. wszystko tu jest na najwyzszym poziomie, perfekcyjny fortepian, bardzo interesujace partie kontrabasu, doskonala perkusja i wreszcie elektronika (sprzezenia daja niespotykany efekt i rewelacyjnie buduja napiecie). moze to troche na wyrost, ale mysle, ze mozna powiedziec o spotkaniu Jarretta (ze wskazaniem na Trio, ale sa tez momenty rodem z Wiednia \m/) ze Stockhausenem :).

jedna z plyt, ktorym daje 10/10 po polowie przesluchania, bez ryzyka, ze do konca odsluchu spadnie o choc jeden punkt. sprawdzcie.

bardzo szkoda czlowieka.

p.s. wiem, ze niektorych slowa "jazz" i "elektronika" specjalnie nie zachecaja, ale sadze, ze kazdy powinien dac tej plycie szanse. jest niesamowicie dynamiczna i intensywna, nie ma tu miejsca na jakies nudne, pretensjonalne eksperymenty, ktore docenic moga tylko openmindowe cioty :lol:

p.s.2. fani Perdition City musza to miec. wiem, ze jest to dosc dalekie skojarzenie, ale jestem pewien, ze jesli ktos lubi PC to to tez mu podejdzie. i to bardzo.
this is a land of wolves now
Awatar użytkownika
Maleficio
zahartowany metalizator
Posty: 5311
Rejestracja: 13-11-2005, 14:38
Lokalizacja: Sjakk Matt Jesu Krist
Kontakt:

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

05-02-2009, 09:59

o shit, tragedia na calego....
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

12-03-2009, 14:44

tak tylko przypomnę, że "Leucocyte" to jedna z najlepszych płyt roku 2008. Zwłaszcza wieńcząca płytę tytułowa tetralogia, to gotująca się mózgu szlachetna mieszanka improwizowanego noise-jazzu, (ten noise to przy "Mortem") ale w bardzo klasycznych tonacjach. Stopniowanie atmosfery w "Ab Initio" jak u Hitchcock'a. Zwieńczenie płyty faktycznie może przypominać "Perdition City" (ale tylko ostatni utwór). Jest wybitnie, ale i smutno zarazem, że Svensson już nic więcej nie nagra.
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2028
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

12-03-2009, 20:25

Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
Skaut
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7410
Rejestracja: 27-03-2004, 13:19

12-03-2009, 21:58

Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...
no to raczej nie jest na sen ;) Śmiem twierdzić, że to chyba najbardziej nieprzewidywalna płyta jaką Svensson wydał. Być może dlatego, że rzekomo z tej sesji improwizacyjnej wybrali na płytę znikomy procent. "Leucocyte" zdecydowanie nie jest na jedno przesłuchanie. A sama struktura albumu nie jest tak "oczywista" jak na poprzednich. Oczywiście rekomendacja zbędna ;)
Coś tam było! Człowiek!
Awatar użytkownika
Wódz 10
rasowy masterfulowicz
Posty: 2028
Rejestracja: 15-12-2006, 20:44

Re:

13-03-2009, 14:43

Skaut_Kwatermaster pisze:
Wódz Dziesięć Niedźwiedzi pisze:Wnioskuję, że ten rzeczony Leucocyte to rzecz odmienna od Seven Days Of Falling z 2003? Bo ten z kolei mnie wręcz uśpił - taki easy listening...
no to raczej nie jest na sen ;) Śmiem twierdzić, że to chyba najbardziej nieprzewidywalna płyta jaką Svensson wydał. Być może dlatego, że rzekomo z tej sesji improwizacyjnej wybrali na płytę znikomy procent. "Leucocyte" zdecydowanie nie jest na jedno przesłuchanie. A sama struktura albumu nie jest tak "oczywista" jak na poprzednich. Oczywiście rekomendacja zbędna ;)
No to sprawdzę w takim razie.
I dream of colour music,
And the intricacies of the machines that make it possible
Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1609
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Esbjörn Svensson nie żyje

31-10-2009, 18:29

Słyszałem kilka płyt. Podobały mi się klimaty, aranżacje, feeling. Kompozycje tez niczego sobie. Co do samych improwizacji - tutaj miałbym najwięcej zastrzeżeń. Trudno mi ocenić - nie przesądzam tego - na ile są natchnione, a na ile precyzyjnie zaplanowane. To w ogóle problem dyskusyjny w jazzie.
ODPOWIEDZ