Re: CHAT PILE
: 23-12-2024, 16:00
Po tym jak już oswoiłem się z nowym albumem Chat Pile wszedłem na bandcamp zespołu, żeby sprawdzić w jaki sposób określana jest muzyka zespołu w kręgach z nim związanych. Znalazłem następujące style: death metal, hardcore, industrial, metal, noise rock, sludge. To jednocześnie ciekawe i bez sensu… Ciekawe, bo takie szufladkowanie daje pewien obraz sytuacji, a z drugiej strony bez sensu, bo Chat Pile żyje, żywi się oraz pulsuje kompletną dowolnością obieranej stylistyki i robi to ze sprawnością kalejdoskopu. Bardziej trafne byłoby mniej zobowiązujące stwierdzenie, że Chat Pile dobrze czuliby się na scenie z Henrym Rollinsem, Nomeansno czy Faith No More. Faktem jest, że autorzy „Cool World” są definicją korzystania ze scenicznej wolności i grają to co im w danym momencie ślina na język przyniesie.
Tak czy owak moim zdaniem Amerykanie wskoczyli na półkę wyżej, a nowy album przebija świetny „God’s Country”. Na korzyść „Cool World” przemawiają przede wszystkim lepsze partie wokalne. Na poprzedniej płycie Raygun Busch częściej przemawiał z wysokości mównicy na wiecu. Obecnie jest to bardziej rasowe śpiewanie, nawet gdy bywa melodyjne, choć emocje jakie towarzyszą wokaliście są podobne. Kompozycyjnie też jest lepiej. „I am Dog Now”, „Funny Man”, „Camcorder” czy „No Way Out” kruszą kości i pozostają na dłużej w głowie. Tu nie ma nudnego i zbędnego kawałka. Każdy z nich ma też swój autonomiczny charakter. Funkcja „shuffle” podczas odtwarzania ma tu swoje logiczne uzasadnienie.
„Cool World” to mistrzostwo pod każdym względem. Wybitny album, nagrany profesjonalnie przez zdolnych muzyków. Teoretycznie nie powinienem odnaleźć się aż tak dobrze w tej stylistyce, ale nie mogłem przejść obojętnie obok zjawiskowo i ostentacyjnie żywotnej muzyki, podanej przez pozornie zblazowanych osobników o dziwnych pseudonimach.
Tak czy owak moim zdaniem Amerykanie wskoczyli na półkę wyżej, a nowy album przebija świetny „God’s Country”. Na korzyść „Cool World” przemawiają przede wszystkim lepsze partie wokalne. Na poprzedniej płycie Raygun Busch częściej przemawiał z wysokości mównicy na wiecu. Obecnie jest to bardziej rasowe śpiewanie, nawet gdy bywa melodyjne, choć emocje jakie towarzyszą wokaliście są podobne. Kompozycyjnie też jest lepiej. „I am Dog Now”, „Funny Man”, „Camcorder” czy „No Way Out” kruszą kości i pozostają na dłużej w głowie. Tu nie ma nudnego i zbędnego kawałka. Każdy z nich ma też swój autonomiczny charakter. Funkcja „shuffle” podczas odtwarzania ma tu swoje logiczne uzasadnienie.
„Cool World” to mistrzostwo pod każdym względem. Wybitny album, nagrany profesjonalnie przez zdolnych muzyków. Teoretycznie nie powinienem odnaleźć się aż tak dobrze w tej stylistyce, ale nie mogłem przejść obojętnie obok zjawiskowo i ostentacyjnie żywotnej muzyki, podanej przez pozornie zblazowanych osobników o dziwnych pseudonimach.