PORNOSONIC
: 23-07-2013, 16:09
Dobra, czas na strzał wakacyjny.

O co tu właściwie chodzi?
Otóz był sobie (a właściwie jest) taki pan, co się nazywa Don Argott. Facet jest filmowcem, ale pocina też trochę na gitarze i pewnego razu uformował coś, co się zowie PORNOSONIC - i z tymże PORNOSONIC wypuścił album, zawierający, a jakże, muzykę do filmów porno :D W sesji wziął udział nie kto inny, jak sam RON JEREMY, człowiek mały wzrostem, ale wielki duchem, który nagrał tutaj sympatyczne wokale (właściwie wstawki spoken word). Zdaje się, że niektóre numery znalazły zastosowanie w konkretnych filmach ze złotej ery gatunku, ale w detale już się nie, hm, zagłębiałem.
Brzmi może groteskowo, ale o dziwo, da się tego słuchać. Kawał pozytywnego, obleśnego, zajebiście bujającego funku z lekko rockowym sznytem, w sam raz na gorąca imprezę z zimnymi browarami.
Próbki:
Ladies and gentlemen, this is captain Jeremy speaking...

O co tu właściwie chodzi?
Otóz był sobie (a właściwie jest) taki pan, co się nazywa Don Argott. Facet jest filmowcem, ale pocina też trochę na gitarze i pewnego razu uformował coś, co się zowie PORNOSONIC - i z tymże PORNOSONIC wypuścił album, zawierający, a jakże, muzykę do filmów porno :D W sesji wziął udział nie kto inny, jak sam RON JEREMY, człowiek mały wzrostem, ale wielki duchem, który nagrał tutaj sympatyczne wokale (właściwie wstawki spoken word). Zdaje się, że niektóre numery znalazły zastosowanie w konkretnych filmach ze złotej ery gatunku, ale w detale już się nie, hm, zagłębiałem.
Brzmi może groteskowo, ale o dziwo, da się tego słuchać. Kawał pozytywnego, obleśnego, zajebiście bujającego funku z lekko rockowym sznytem, w sam raz na gorąca imprezę z zimnymi browarami.
Próbki:
Ladies and gentlemen, this is captain Jeremy speaking...