Reigns - The Widow Blades (2011)
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Reigns - The Widow Blades (2011)
Millicent Blades była owdowiałą kobietą żyjącą w małej wiosce na południu Anglii. W zimie 1978 roku, podczas srogiej śnieżycy Millicent zaginęła. Wyszła z domu i nikt już nigdy więcej jej nie zobaczył. Znaleziono jedynie szlak jej śladów prowadzący do lasu, gdzie owe ślady po prostu urywały się w jednym miejscu, w którym leżały jej ubrania - wszystkie wywrócone na lewą stronę. Zaginięcia nigdy nie udało się wyjaśnić, ale wywołało ono sporo poruszenia w okolicy i lokalnym folklorze - podobno po dziś dzień tajemniczym zniknięciem Millicent matki z rejonu straszą swoje dzieci.
Reigns to interesujący zespół. Powstał z inicjatywy dwóch osobników zwących siebie po prostu A i B w 2002 roku. Pierwszy album, "We Lowered A Microphone Into The Ground", był niczym innym, jak nagraniami dokonanymi w bezpośredniej okolicy, oraz zainspirowanymi odnalezioną gdzieś w Somerset Downs przepastną dziurą w ziemi. Kolejny, zatytułowany "Styne Vallis", inspirację czerpał z ewakuowanej i następnie zatopionej w 1970 roku wioski, i w jej okolicy też był nagrywany. Trzecia płyta, "The House On The Causeway", nagrywana była w opuszczonym domu, który znajdował się - a jakże - na końcu drogi gdzieś na wybrzeżu Dorset. No i płyta ostatnia, tegoroczna, bohaterka niniejszego tematu. Chyba wiecie już, gdzie tkwią dla niej inspiracje, i gdzie była nagrywana. A i B wybrali się ze starannie dobranym sprzętem (a traf chciał, że rejestracja przypadła akurat na najbardziej okrutną zimę w historii regionu od tej z 1978 roku!) w miejsce, w którym miało miejsce zaginięcie Millicent i nagrali muzyczną ilustrację do jej ostatniej wędrówki. I tak panowie odwiedzili w tej swojej "muzykodokumentalistyce" dom Blades, jej lekarza, schronisko człowieka, którego podejrzewano o morderstwo kobiety, herbaciarnię, do której uczęszczała i tak dalej. To nie wszystko - posunęli się jeszcze dalej, do tego stopnia, że cały materiał na płytę zarejestrowany został pod wpływem mocnego środka medycznego o nieprzewidywalnych efektach ubocznych, który Millicent Blades miała przepisany na swoje dolegliwości. W świetle powyższego zaryzykuję twierdzenie, że Reigns nie uważa się za zespół muzyczny sensu stricto, a raczej coś w rodzaju badaczy, poszukiwaczy, może odkrywców, z pewnością storytellers.
A sama muzyka? To również swojego rodzaju wędrówka, wędrówka po uczuciach, humorach, charakterach. Po stylach. Twórcy nie bali się łączyć i mieszać różnych wpływów z pogranicza eksperymentalnego rocka, muzyki akustycznej i subtelnej, choć wyraźnej elektroniki. Na minimalistycznym, ambientowym gruncie wybudowali misterny kolaż akustycznych, gitarowych plam i elektrycznych, szaleńczych pochodów poprzetykany dźwiękami pianina i różnymi syntetycznymi brzmieniami, od okazjonalnych drone'ów po żywe, zdecydowane, ale w ogóle nie nachalne elektro - wszystkie składniki ładnie ze spobą współgrają i nie ma mowy o jakimś natrętctwie któregoś z wielu pojawiających się na "The Widow Blades" stylów. Najbezpieczniej chyba byłoby określić muzykę z tej płyty jako taki misz-masz eksperymentalnego (czy tam art-) rocka i brzmień ambientowych. Warto też zwrócić uwagę na niskie, przejmujące wokale, które dodają wiele uroku całości.
Wspomniałem, że ta płyta to taka swoista wędrówka, i zrobiłem to nie bez kozery. Nie chciałbym wklejać tutaj na zachętę linków z youtube, bo raz, że jest to koncept album i nie przepadam za takim wyrywaniem z kontekstu, a dwa, że zniszczyło by to doświadczenie. Otóż warto przebrnąć przez cały album, gdyż to, co dzieje się w ostatnim, niespełna dwudziestominutowym utworze "The Mounds", wynagrodzi z nawiązką nawet słuchaczy, którzy dotychczas kręcili nosem. Absolutnie piękny finał płyty i historii, napięcie budowane jest z takim kunsztem, że łatwo zatopić się bez pamięci w tych dźwiękach i siedząc jak na szpilkach oczekiwać puenty, która jest... posłuchajcie. Warto dodać, że ten finalny utwór z płyty nagrywany był właśnie w okolicy kurhanów, w miejscu, w którym Millicet Blades zaginęła.
Polecam i zapraszam:
Reigns to interesujący zespół. Powstał z inicjatywy dwóch osobników zwących siebie po prostu A i B w 2002 roku. Pierwszy album, "We Lowered A Microphone Into The Ground", był niczym innym, jak nagraniami dokonanymi w bezpośredniej okolicy, oraz zainspirowanymi odnalezioną gdzieś w Somerset Downs przepastną dziurą w ziemi. Kolejny, zatytułowany "Styne Vallis", inspirację czerpał z ewakuowanej i następnie zatopionej w 1970 roku wioski, i w jej okolicy też był nagrywany. Trzecia płyta, "The House On The Causeway", nagrywana była w opuszczonym domu, który znajdował się - a jakże - na końcu drogi gdzieś na wybrzeżu Dorset. No i płyta ostatnia, tegoroczna, bohaterka niniejszego tematu. Chyba wiecie już, gdzie tkwią dla niej inspiracje, i gdzie była nagrywana. A i B wybrali się ze starannie dobranym sprzętem (a traf chciał, że rejestracja przypadła akurat na najbardziej okrutną zimę w historii regionu od tej z 1978 roku!) w miejsce, w którym miało miejsce zaginięcie Millicent i nagrali muzyczną ilustrację do jej ostatniej wędrówki. I tak panowie odwiedzili w tej swojej "muzykodokumentalistyce" dom Blades, jej lekarza, schronisko człowieka, którego podejrzewano o morderstwo kobiety, herbaciarnię, do której uczęszczała i tak dalej. To nie wszystko - posunęli się jeszcze dalej, do tego stopnia, że cały materiał na płytę zarejestrowany został pod wpływem mocnego środka medycznego o nieprzewidywalnych efektach ubocznych, który Millicent Blades miała przepisany na swoje dolegliwości. W świetle powyższego zaryzykuję twierdzenie, że Reigns nie uważa się za zespół muzyczny sensu stricto, a raczej coś w rodzaju badaczy, poszukiwaczy, może odkrywców, z pewnością storytellers.
A sama muzyka? To również swojego rodzaju wędrówka, wędrówka po uczuciach, humorach, charakterach. Po stylach. Twórcy nie bali się łączyć i mieszać różnych wpływów z pogranicza eksperymentalnego rocka, muzyki akustycznej i subtelnej, choć wyraźnej elektroniki. Na minimalistycznym, ambientowym gruncie wybudowali misterny kolaż akustycznych, gitarowych plam i elektrycznych, szaleńczych pochodów poprzetykany dźwiękami pianina i różnymi syntetycznymi brzmieniami, od okazjonalnych drone'ów po żywe, zdecydowane, ale w ogóle nie nachalne elektro - wszystkie składniki ładnie ze spobą współgrają i nie ma mowy o jakimś natrętctwie któregoś z wielu pojawiających się na "The Widow Blades" stylów. Najbezpieczniej chyba byłoby określić muzykę z tej płyty jako taki misz-masz eksperymentalnego (czy tam art-) rocka i brzmień ambientowych. Warto też zwrócić uwagę na niskie, przejmujące wokale, które dodają wiele uroku całości.
Wspomniałem, że ta płyta to taka swoista wędrówka, i zrobiłem to nie bez kozery. Nie chciałbym wklejać tutaj na zachętę linków z youtube, bo raz, że jest to koncept album i nie przepadam za takim wyrywaniem z kontekstu, a dwa, że zniszczyło by to doświadczenie. Otóż warto przebrnąć przez cały album, gdyż to, co dzieje się w ostatnim, niespełna dwudziestominutowym utworze "The Mounds", wynagrodzi z nawiązką nawet słuchaczy, którzy dotychczas kręcili nosem. Absolutnie piękny finał płyty i historii, napięcie budowane jest z takim kunsztem, że łatwo zatopić się bez pamięci w tych dźwiękach i siedząc jak na szpilkach oczekiwać puenty, która jest... posłuchajcie. Warto dodać, że ten finalny utwór z płyty nagrywany był właśnie w okolicy kurhanów, w miejscu, w którym Millicet Blades zaginęła.
Polecam i zapraszam:
Ostatnio zmieniony 09-12-2011, 08:18 przez Scaarph, łącznie zmieniany 1 raz.
- Morph
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 8973
- Rejestracja: 27-12-2002, 12:50
- Lokalizacja: hyperborea
- Kontakt:
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
TLDNR. Weź no jakieś tagi rzuć i tyle ;P
Give birth to something dead
Give birth to something old
Give birth to something old
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
no właśnie nie wiem. zarówno fani casha, jak i depeche mode potencjalnie mogą coś dla siebie tutaj uszczknąć :) ale to są tylko takie jakieś luźne skojarzenia, dwa pierwsze z brzegu, wzięte z poszczególnych fragmentów płyty, całość absolutnie nie brzmi jak jedno ani drugie :) ja niezbyt często z takim graniem się spotykam - to raz, a dwa to ja po prostu za cienki w uszach jestem, by w przypadkach takich jak ten tagami rzucać na lewo i prawo, niestety.
edit: zrobiłem małego risercza. porównują ich do boards of canada, plaid, tangerine dream, liars, briana eno, casha, a nawet portishead. choćbym się zesrał to bym takich tagów nie wymyślił, sorry.
edit 2: a, i B gra z PJ Harvey jako trasowy gitarzysta, jeśli to kogoś interesuje.
edit: zrobiłem małego risercza. porównują ich do boards of canada, plaid, tangerine dream, liars, briana eno, casha, a nawet portishead. choćbym się zesrał to bym takich tagów nie wymyślił, sorry.
edit 2: a, i B gra z PJ Harvey jako trasowy gitarzysta, jeśli to kogoś interesuje.
- grot
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1352
- Rejestracja: 24-05-2008, 11:30
- Lokalizacja: Transformed God Basement
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
tyle się rozpisałeś, że żal nie ściągnąć na próbę :)
- Odkryłem swoją drugą osobowość. Ma na imię Jan.
- O, czym się zajmuje?
- Jan, generalnie, pogardza.
- O, czym się zajmuje?
- Jan, generalnie, pogardza.
- 0ms
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3286
- Rejestracja: 02-02-2009, 22:05
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Po takim opisie trza przynajmniej rzucic okiem, a moze nawet i posluchac ;) Btw, Skyrim sie znudzil? HehScaarph pisze:Millicent Blades była owdowiałą kobietą żyjącą w małej wiosce na południu Anglii. W zimie 1978 roku, podczas srogiej śnieżycy Millicent zaginęła. Wyszła z domu i nikt już nigdy więcej jej nie zobaczył. Znaleziono jedynie szlak jej śladów prowadzący do lasu, gdzie owe ślady po prostu urywały się w jednym miejscu, w którym leżały jej ubrania - wszystkie wywrócone na lewą stronę. Zaginięcia nigdy nie udało się wyjaśnić, ale wywołało ono sporo poruszenia w okolicy i lokalnym folklorze - podobno po dziś dzień tajemniczym zniknięciem Millicent matki z rejonu straszą swoje dzieci.
Reigns to interesujący zespół. Powstał z inicjatywy dwóch osobników zwących siebie po prostu A i B w 2002 roku. Pierwszy album, "We Lowered A Microphone Into The Ground", był niczym innym, jak nagraniami dokonanymi w bezpośredniej okolicy, oraz zainspirowanymi odnalezioną gdzieś w Somerset Downs przepastną dziurą w ziemi. Kolejny, zatytułowany "Styne Vallis", inspirację czerpał z ewakuowanej i następnie zatopionej w 1970 roku wioski, i w jej okolicy też był nagrywany. Trzecia płyta, "The House On The Causeway", nagrywana była w opuszczonym domu, który znajdował się - a jakże - na końcu drogi gdzieś na wybrzeżu Dorset. No i płyta ostatnia, tegoroczna, bohaterka niniejszego tematu. Chyba wiecie już, gdzie tkwią dla niej inspiracje, i gdzie była nagrywana. A i B wybrali się ze starannie dobranym sprzętem (a traf chciał, że rejestracja przypadła akurat na najbardziej okrutną zimę w historii regionu od tej z 1978 roku!) w miejsce, w którym miało miejsce zaginięcie Millicent i nagrali muzyczną ilustrację do jej ostatniej wędrówki. I tak panowie odwiedzili w tej swojej "muzykodokumentalistyce" dom Blades, jej lekarza, schronisko człowieka, którego podejrzewano o morderstwo kobiety, herbaciarnię, do której uczęszczała i tak dalej. To nie wszystko - posunęli się jeszcze dalej, do tego stopnia, że cały materiał na płytę zarejestrowany został pod wpływem mocnego środka medycznego o nieprzewidywalnych efektach ubocznych, który Millicent Blades miała przepisany na swoje dolegliwości. W świetle powyższego zaryzykuję twierdzenie, że Reigns nie uważa się za zespół muzyczny sensu stricto, a raczej coś w rodzaju badaczy, poszukiwaczy, może odkrywców, z pewnością storytellers.
A sama muzyka? To również swojego rodzaju wędrówka, wędrówka po uczuciach, humorach, charakterach. Po stylach. Twórcy nie bali się łączyć i mieszać różnych wpływów z pogranicza eksperymentalnego rocka, muzyki akustycznej i subtelnej, choć wyraźnej elektroniki. Na minimalistycznym, ambientowym gruncie wybudowali misterny kolaż akustycznych, gitarowych plam i elektrycznych, szaleńczych pochodów poprzetykany dźwiękami pianina i różnymi syntetycznymi brzmieniami, od okazjonalnych drone'ów po żywe, zdecydowane, ale w ogóle nie nachalne elektro - wszystkie składniki ładnie ze spobą współgrają i nie ma mowy o jakimś natrętctwie któregoś z wielu pojawiających się na "The Widow Blades" stylów. Najbezpieczniej chyba byłoby określić muzykę z tej płyty jako taki misz-masz eksperymentalnego (czy tam art-) rocka i brzmień ambientowych. Warto też zwrócić uwagę na niskie, przejmujące wokale, które dodają wiele uroku całości.
Wspomniałem, że ta płyta to taka swoista wędrówka, i zrobiłem to nie bez kozery. Nie chciałbym wklejać tutaj na zachętę linków z youtube, bo raz, że jest to koncept album i nie przepadam za takim wyrywaniem z kontekstu, a dwa, że zniszczyło by to doświadczenie. Otóż warto przebrnąć przez cały album, gdyż to, co dzieje się w ostatnim, niespełna dwudziestominutowym utworze "The Mounds", wynagrodzi z nawiązką nawet słuchaczy, którzy dotychczas kręcili nosem. Absolutnie piękny finał płyty i historii, napięcie budowane jest z takim kunsztem, że łatwo zatopić się bez pamięci w tych dźwiękach i siedząc jak na szpilkach oczekiwać puenty, która jest... posłuchajcie. Warto dodać, że ten finalny utwór z płyty nagrywany był właśnie w okolicy kurhanów, w miejscu, w którym Millicet Blades zaginęła.
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Jak ktoś się tyle opisał, to chyba kupa nie będzie. W sumie jest to jakiś pomysł - pomiędzy swoje przemyślenia wrzucać akapity o odzieży termoaktywnej, badaniach nad wzrokiem zwierzyny płowej i sraniu. Potem ktoś wyciąga wniosek, że jak tyle tego jest, to musi być fajne.
- beastov23
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1303
- Rejestracja: 16-08-2008, 14:17
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Problem w tym, że ten opis mówi więcej o muzyce, niż wiele nieudolnych recenzji metalowych wyziewów ;).Karkasonne pisze:Jak ktoś się tyle opisał, to chyba kupa nie będzie. W sumie jest to jakiś pomysł - pomiędzy swoje przemyślenia wrzucać akapity o odzieży termoaktywnej, badaniach nad wzrokiem zwierzyny płowej i sraniu. Potem ktoś wyciąga wniosek, że jak tyle tego jest, to musi być fajne.
maximum walrus yields maximum walrus
:3
:3
- Triceratops
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15996
- Rejestracja: 25-05-2006, 20:33
- Lokalizacja: Impossible Debility
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
klikam na ten obrazek ale nic mi sie nie scionga, co jest grane??
woodpecker from space
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
weź no triceps, ja napisałem, że króla córy i syny są gites to i ty napisz, że reigns jest ok, może nawet i pioter przyleci i posłucha. choć piotru to pewnie nie podejdzie w sumie...
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
no właśnie przestrzegałbym przed słuchaniem pojedynczych kawałków z yt, a już zwłaszcza the mounds, dla którego warto przebrnąć przez całą płytę, by delektować się tym niesamowitym finałem.
po kilku przesłuchaniach ujawnił mi się też pomost między pierwszym i ostatnim kawałkiem, taki skrót atmosferyczny. lubię takie smaczki.
po kilku przesłuchaniach ujawnił mi się też pomost między pierwszym i ostatnim kawałkiem, taki skrót atmosferyczny. lubię takie smaczki.
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 236
- Rejestracja: 22-12-2010, 00:14
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Oficjalny klip. Świetna rzecz, tak samo jak kawałek. Robi niesamowite wrażenie jak właśnie zna się cały kontekst. Nie słyszałem jeszcze całości, ale zaskoczyło mnie to, że nie ma tutaj "mrocznego" klimatu. Okazuje się, że Panią Blades nie zaskoczyło żadne zło w lesie, ale z jakiegoś powodu postanowiła uciekać z tego świata jak najdalej ;)
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
no właśnie to jest fajny kontrast, historia taka a nie inna, ale muzycznie to takie nietypowe dla tego typu rzeczy poletko. choć finał płyty ma taki niepokojący, pełen napięcia ton, absolutna wisienka na torcie.LastOneOnEarth pisze:
Oficjalny klip. Świetna rzecz, tak samo jak kawałek. Robi niesamowite wrażenie jak właśnie zna się cały kontekst. Nie słyszałem jeszcze całości, ale zaskoczyło mnie to, że nie ma tutaj "mrocznego" klimatu. Okazuje się, że Panią Blades nie zaskoczyło żadne zło w lesie, ale z jakiegoś powodu postanowiła uciekać z tego świata jak najdalej ;)
AHHHH TEN FINAŁ... the moulds rozpierdala mnie doszczętnie za każdym razem, dzięki niemu chce mi się posłuchać całej płyty od nowa w oczekiwaniu na ten kawałek właśnie, i znowu, i znowu...
-
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 3049
- Rejestracja: 08-08-2006, 12:48
- Lokalizacja: mosh pit
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
bardzo, bardzo fajny numerLastOneOnEarth pisze:
Oficjalny klip.
I AM MORBID
- Ihasan
- rasowy masterfulowicz
- Posty: 2390
- Rejestracja: 15-03-2006, 23:53
- Lokalizacja: East Prussia
- Kontakt:
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
świetny opis ... zachęciłeś mnie do zapoznania się z tym albumem;
- Scaarph
- zahartowany metalizator
- Posty: 6143
- Rejestracja: 16-01-2008, 16:28
- Lokalizacja: Scarlet Woman's Womb
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Wow, musiałem przegapić ten temat. W każdym razie takich wątków tutaj brakuje, +1 za wyczerpujący opis. wieczorem instaluje reigns.
this is a land of wolves now
- Sybir
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 10404
- Rejestracja: 16-11-2011, 22:15
- Lokalizacja: Voivodowice
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Instaluj, Riven, to jest ciekawy album - w każdym razie, ja się nie zawiodłem ;)
nicram pisze:Antichrist niszczy UaFM w pięć sekund.
Triceratops pisze:szczepic sie mozna na rzadko mutujace i w miare stale genetycznie wirusy, jak gruzlica, krztusiec, blonica czy np koklusz
- Riven
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 16717
- Rejestracja: 27-05-2004, 11:15
- Lokalizacja: behind the crooked cross
- Kontakt:
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Scaarph wysmarowal taki opis, że nie widzę innej opcji.
this is a land of wolves now
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1635
- Rejestracja: 16-05-2012, 17:08
Re: Reigns - The Widow Blades (2011)
Opis znakomity i faktycznie zachęca. Podłączam się do trendu i również obadam.
Grrrówno!