Twoje i moje, nasze, pokolenia były zainfekowane. Każdy miał w rodzinie, przymus nakurwiania do kościoła (ile ja się na wakacjach naspierdalałem z kuzynostwem, ile nakłamałem, ile zmyślonych kazań podawałem babci, wujostwu), wielu ochrzczonych, wielu po kościelnych ślubach. Choć u mnie akurat było tak, że się przecinały ultrakatoleprawaki z komuchami. Miks wyszedł przedni LOL Nie jedna impreza rodzinna skończyła się jebnięciem drzwiami jednej ze stron xDtomaszm pisze: ↑20-05-2022, 20:46Dziadek umarł 24 grudnia, na wigili, jak czuwałem przy nim z kuzynem i rozlewaliśmy buteleczkę wódki i wspominaliśmy najlepsze akcje dziadka w zyciu. Ja zauważyłem ,że umarł a umarł po prostu z uśmiechem na twarzy.Ascetic pisze: ↑20-05-2022, 20:24Prawdę powiedziawszy, bez urazy, bo wiem, że sprawa, ze śmiercią dziadka aktualna, ale jednak się ekipa wykruszyła.
Ja w rodzinie też miałem księdza, wujka. Nie takiego wujka, o jakim teraz pewnie z dygającym myśli niejaki pacjent, ale prawdziwego wujka, wujka, po rodzine. No i ten ksiądz częściej niż mój stary wymieniał opony w zastawie, wymieniał "gosposie", ojebywał na kasę braci w pokera, jak pojechał do Rzymu, czy Watykanu, czy gdzie tam, to czego nie zdarzył wychlać, to rozwoził po rodzinie. Nie wiem, czy prowadził podwójne, czy potrójne życie. Na pewno przeczył takiemu stereotypowi, że do seminarium szły tumany i jak teraz wiemy, z afer, zboczeńcy. Bardziej jajcarskiego gościa u mnie w rodzinie nie było. Rozrywkowi bardziej już tak.
A mam jeszcze jakiegoś kurwa biskupa, po rodzinie. Od dziesiątków lat wali legwany, czy co po tych wyspach, gdzie siedzi, biega i fruwa. Ale ten to jakiś taki spięty kolo jest ...
Ja mam bardzo rozmodloną rodziną (poza ojcem który jest tak samo heretyczny jak ja). U mnie religia w rodzinie jest kontekstem codziennego życia. I bardzo szanuję to, nie chcę się wykłócać ,bo wystarczająco mam spięć w życiu więc szanuję pogląd(sam mam dziwaczne i to szanują). W rodzinnym domu u dziadków i mamy są porobione ołtarze po domu. Sam na grobie mamy i dziadków jestem raz na te dwa tygodnie i godzinę gapię się i modlę po swojemu.
Powiedzieć ,że rodzinka uczestniczy w obrzędach, wspiera kościół, siostra zapierdala na pielgrzymki z resztą rodziny. W każdym bądź razie jak bardzo bym pogardzał i co nie pisał to jednak religia katolicka stanowi kontekst mojego wychowania i otoczki w jakiej funkcjonuje na codzień.
Teraz idzie nowe. Stąd takie wycie u nich, bo im się rozjechało, bo kolejne już będą zlaicyzowane. Był samograj, teraz zostaje im aktywowanie pacjentów po forach dla metaluchów i zaklinanie rzeczywistości. Są w piździe, dupie, jak kto woli. Zostaje im to co pisywałeś, z tym sekciarstwem podczęstochowskim. Małe, zwarte grupy bojowe. W imię maryjki, chytruska, czy jakiegoś innego wyimaginowanego, urojonego boga.