Ostatnie stany lekowe załapałem w zeszłym tygodniu w Kancelari u znajomych jak łaczylismy się na wizji przez zooma i konferencję prowadziłem z stronami od Dubaju po Chiny.
Imho jak ktoś, kto poradził sobie z depresją (choć to ciągła walka, ale można ją jakoś utrzymać w ryzach przy odpowiednim podejściu) to z mojego doświadczenia stany lękowe zawsze są związane z alkoholem. Jak jesteś lękowcem to po prostu nie pij. Chyba, że z całym dobrodziejstwem inwentarza przyjmujesz to, że po prostu spotka Cię to po intensywnym weekendzie, nawet kilka dni później. Z łękami stosunkowo łatwo sobie poradzić jak zdasz sobie sprawę, że to po prostu Twój organizm płata Ci figle i nic poważnego się nie dzieje, ale mimo wszystko to chujowe uczucie. Natomiast absolutnie przejebane jest, jak nie wiesz, że to wynika ze stanów lękowych.
Swoją drogą nie złapałeś nigdy stanów lękowych będąc na sali rozpraw?
Mi się wydaje ,że to kwestia skomplikowanego umysłu. Cisnę temat jak pojebany zakupu(w którym sam mocno partycypuję ) z inwestorami z zza granicy na zasadzie( nie mam czasu dla nikogo- łacząc się z 3 tronami świata) ,śpie po 4-5 godzn na dobę, wypalając dziennie po 30 fajek, pije w sumie cały czas żeby zneutralizować stres, wszystko ogarnąłem(chociaż takiego koszmaru inwestycyjnego już przeżywać nie chce na zasadzie- albo zarobię 1mln+ albo go starcę). Tj tzw praca pod zajebistą silną presją. Przy takie pracy stany lękowe w ogóle mnie nie dotykają. Jak jestem rozmemłany i się nachleję to wszytko w głowie może mi się popierdolić i na ciężkim kacu z łozka nie wstanę ,bo wszytko mnie przeraża.Na pełnej kurwie napierdalam jakbym wciągnął spore pasmo metaamfetaminy, Ja sam się nie rozumiem.
Ostatnie stany lekowe załapałem w zeszłym tygodniu w Kancelari u znajomych jak łaczylismy się na wizji przez zooma i konferencję prowadziłem z stronami od Dubaju po Chiny.
Imho jak ktoś, kto poradził sobie z depresją (choć to ciągła walka, ale można ją jakoś utrzymać w ryzach przy odpowiednim podejściu) to z mojego doświadczenia stany lękowe zawsze są związane z alkoholem. Jak jesteś lękowcem to po prostu nie pij. Chyba, że z całym dobrodziejstwem inwentarza przyjmujesz to, że po prostu spotka Cię to po intensywnym weekendzie, nawet kilka dni później. Z łękami stosunkowo łatwo sobie poradzić jak zdasz sobie sprawę, że to po prostu Twój organizm płata Ci figle i nic poważnego się nie dzieje, ale mimo wszystko to chujowe uczucie. Natomiast absolutnie przejebane jest, jak nie wiesz, że to wynika ze stanów lękowych.
Swoją drogą nie złapałeś nigdy stanów lękowych będąc na sali rozpraw?
Nigdy, bo włacza mi się moje alter ego. Ciężko mnie zamknąć. Napierdalam jak chory pojeb, Czuję się jak ryba w wodzie. NIe potrafię się doczekać aż komuś dojebie. Uwielbiam bezpośrednie konforntacje na wkurwie. Do tego przekonuje resztę o swojej słuszności. Może stąd te cechy przywódcze. Ludzie lubią socjopatów. Mnie wszyscy traktują jak kumpla z którym należy się trzymać w piaskownicy ale broń boże nie wkurwić. W tym naszym środowisku. Fakt alkohol to na pewno problem,bo skłamałbym,że go nie nadużywam. może kiedyś psychotropów. Jak się czymś nakręcę nie mogę przestać.
Ostatnio zmieniony 18-11-2022, 19:02 przez tomaszm, łącznie zmieniany 1 raz.
Mi się wydaje ,że to kwestia skomplikowanego umysłu. Cisnę temat jak pojebany zakupu(w którym sam mocno partycypuję ) z inwestorami z zza granicy na zasadzie( nie mam czasu dla nikogo- łacząc się z 3 tronami świata) ,śpie po 4-5 godzn na dobę, wypalając dziennie po 30 fajek, pije w sumie cały czas żeby zneutralizować stres, wszystko ogarnąłem(chociaż takiego koszmaru inwestycyjnego już przeżywać nie chce na zasadzie- albo zarobię 1mln+ albo go starcę). Tj tzw praca pod zajebistą silną presją. Przy takie pracy stany lękowe w ogóle mnie nie dotykają. Jak jestem rozmemłany i się nachleję to wszytko w głowie może mi się popierdolić i na ciężkim kacu z łozka nie wstanę ,bo wszytko mnie przeraża.Na pełnej kurwie napierdalam jakbym wciągnął spore pasmo metaamfetaminy, Ja sam się nie rozumiem.
Ja tam wnikam w Twoje zawodowe sprawy ofc, ale z takim podejściem zabierzesz sporo pieniędzy do grobu. I to stosunkowo wcześnie. Czego tu nie rozumiesz? Obciążasz swój organizm pracą, stresem, małą ilością snu, a czas poświęcony na regenerację spędzasz czasem na chlaniu, co dodatkowo obciąża organizm. W końcu to wszystko może pierdolnąć, organizm powie ci "wypierdalaj" i dopiero wtedy będzie kłopot. Wiem, łatwo tak mówić, nie znam niuansów Twojej działalności zawodowej, ale 30 + to jest taki wiek, że jak o siebie porządnie nie zadbasz to w wieku 40+ możesz dostać od organizmu rachunek przewyższający Twoje obecne zarobki.
Mi się wydaje ,że to kwestia skomplikowanego umysłu. Cisnę temat jak pojebany zakupu(w którym sam mocno partycypuję ) z inwestorami z zza granicy na zasadzie( nie mam czasu dla nikogo- łacząc się z 3 tronami świata) ,śpie po 4-5 godzn na dobę, wypalając dziennie po 30 fajek, pije w sumie cały czas żeby zneutralizować stres, wszystko ogarnąłem(chociaż takiego koszmaru inwestycyjnego już przeżywać nie chce na zasadzie- albo zarobię 1mln+ albo go starcę). Tj tzw praca pod zajebistą silną presją. Przy takie pracy stany lękowe w ogóle mnie nie dotykają. Jak jestem rozmemłany i się nachleję to wszytko w głowie może mi się popierdolić i na ciężkim kacu z łozka nie wstanę ,bo wszytko mnie przeraża.Na pełnej kurwie napierdalam jakbym wciągnął spore pasmo metaamfetaminy, Ja sam się nie rozumiem.
Ja tam wnikam w Twoje zawodowe sprawy ofc, ale z takim podejściem zabierzesz sporo pieniędzy do grobu. I to stosunkowo wcześnie. Czego tu nie rozumiesz? Obciążasz swój organizm pracą, stresem, małą ilością snu, a czas poświęcony na regenerację spędzasz czasem na chlaniu, co dodatkowo obciąża organizm. W końcu to wszystko może pierdolnąć, organizm powie ci "wypierdalaj" i dopiero wtedy będzie kłopot. Wiem, łatwo tak mówić, nie znam niuansów Twojej działalności zawodowej, ale 30 + to jest taki wiek, że jak o siebie porządnie nie zadbasz to w wieku 40+ możesz dostać od organizmu rachunek przewyższający Twoje obecne zarobki.
Wiem ,że obciążam.organizm ale kurwa nauczyłem się żyć pod silną presją. Ja sobie nie potrafię wyobrazić życia że mógłbym za 10 tys miesięczne przeżyć. Musze być na topie w tym pierdolniku. Takim ludziom jak ja się nie da wytłumaczyć pewnych rzeczy. Ja jestem samonakręcony. I wokół mnie są tacy samonakręceni. W pewnym momencie przekraczasz rubikon, chciałbyś trochę zejsc z planszy odpocząć a reszta samonakręconych sama cię ciśnie ,że nie ma opcji, żebyś zszedł- Rób to co robisz najlepiej. i Dalej cisną.
Kwestia podejścia do zycia. Pewnie coś może pierdolnąć po drodze. Jest to wkalkulowane.
Mi się wydaje ,że to kwestia skomplikowanego umysłu. Cisnę temat jak pojebany zakupu(w którym sam mocno partycypuję ) z inwestorami z zza granicy na zasadzie( nie mam czasu dla nikogo- łacząc się z 3 tronami świata) ,śpie po 4-5 godzn na dobę, wypalając dziennie po 30 fajek, pije w sumie cały czas żeby zneutralizować stres, wszystko ogarnąłem(chociaż takiego koszmaru inwestycyjnego już przeżywać nie chce na zasadzie- albo zarobię 1mln+ albo go starcę). Tj tzw praca pod zajebistą silną presją. Przy takie pracy stany lękowe w ogóle mnie nie dotykają. Jak jestem rozmemłany i się nachleję to wszytko w głowie może mi się popierdolić i na ciężkim kacu z łozka nie wstanę ,bo wszytko mnie przeraża.Na pełnej kurwie napierdalam jakbym wciągnął spore pasmo metaamfetaminy, Ja sam się nie rozumiem.
Ja tam wnikam w Twoje zawodowe sprawy ofc, ale z takim podejściem zabierzesz sporo pieniędzy do grobu. I to stosunkowo wcześnie. Czego tu nie rozumiesz? Obciążasz swój organizm pracą, stresem, małą ilością snu, a czas poświęcony na regenerację spędzasz czasem na chlaniu, co dodatkowo obciąża organizm. W końcu to wszystko może pierdolnąć, organizm powie ci "wypierdalaj" i dopiero wtedy będzie kłopot. Wiem, łatwo tak mówić, nie znam niuansów Twojej działalności zawodowej, ale 30 + to jest taki wiek, że jak o siebie porządnie nie zadbasz to w wieku 40+ możesz dostać od organizmu rachunek przewyższający Twoje obecne zarobki.
Wiem ,że obciążam.organizm ale kurwa nauczyłem się żyć pod silną presją. Ja sobie nie potrafię wyobrazić życia że mógłbym za 10 tys miesięczne przeżyć. Musze być na topie w tym pierdolniku. Takim ludziom jak ja się nie da wytłumaczyć pewnych rzeczy. Ja jestem samonakręcony. I wokół mnie są tacy samonakręceni. W pewnym momencie przekraczasz rubikon, chciałbyś trochę zejsc z planszy odpocząć a reszta samonakręconych sama cię ciśnie ,że nie ma opcji, żebyś zszedł- Rób to co robisz najlepiej. i Dalej cisną.
Kwestia podejścia do zycia. Pewnie coś może pierdolnąć po drodze. Jest to wkalkulowane.
Tomasz, a nie analizowałeś nigdy ile kosztuje Cię brak konsekwencji? Tzn. że jak sobie postanowisz, że zwalniasz to jedziesz tym tempem do końca, a nie znowu przyśpieszasz i gubisz się w tym wszystkim, dostając w kość od własnego organizmu.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Ale brak konsekwencji w czym? Że nie chce mi się w wielu sprawach? że jak feniks z popiołów wstaje jak tylko mowa o dużych wartościach przedmiotów sporu? Że mam swoje wzloty i upadki? To pewnie jak każdy człowiek. Wypalenie zawodowe jest okrutne. Staram się robić wszystko na 100% ale zwyczajnie mi się nie che już po takim czasie(mimo w sumie mojego młodego wieku). Praca na najwyższych obrotach może Cię przeorać w nieskończoność. Jestem tego świetnym przykładem. Myślisz- pójdę sobie dziś na spacer po lesie, posłucham muzyki i zobaczę jakiś na sam koniec beznadziejny horror a cały dzień tkwisz na telefonie i ludzi ustawiasz, żeby czegoś nie spierdolili albo sam za ich działania zbierasz srogi wpierdol ,bo coś poszło nie tak. Mnie cieszą proste rzeczy, bo te są najbardziej wartościowe. Owszem gdzieś tam na tej wieruszce tkwię al plan na przyszłość jest ewakuacji . Czas jest na młodych wilków co zajmą moja pozycje- może jeszcze nie teraz ale za 2-3 lata. Natura nie znosi próżni.
Nie wiem, czy u Ciebie tak jest, ale wielu ma tak, że postanawia sobie, że "stop" lub "wolniej", bo dotychczasowe tempo ich rujnuje, po czym chwilę jadą na wolniejszych obrotach i znowu dają czadu.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Mój brachol tak zapierdalał i tuż po 40 jebnął go zawał, w wyniku którego ma 1/3 serca martwe. Teraz ma 58 lat i cały czas musi mocno uważać, zero fajek, alko, kawy. Dietka i spokojny tryb życia.
Mój brachol tak zapierdalał i tuż po 40 jebnął go zawał, w wyniku którego ma 1/3 serca martwe. Teraz ma 58 lat i cały czas musi mocno uważać, zero fajek, alko, kawy. Dietka i spokojny tryb życia.
No właśnie.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Ja to też rozumie. Muszę pokończyć parę dużych rzeczy wśród nazwijmy to przedsięwzięć nad którymi trzymam rękę. Później wek z słoika. Zdrowia Panowie i pomyślności bez względu co tu nieraz w różnych nazwijmy to stanach emocjonalnych piszemy. Każdy z nas jest inny, każdy ma swoje problemy. Z całego serca życzę każdemu jak najmniej przede wszystkim stresu,bo to największy pochłaniacz naszej energii w tych szalonych czasach.
Ja to też rozumie. Muszę pokończyć parę dużych rzeczy wśród nazwijmy to przedsięwzięć nad którymi trzymam rękę. Później wek z słoika. Zdrowia Panowie i pomyślności bez względu co tu nieraz w różnych nazwijmy to stanach emocjonalnych piszemy. Każdy z nas jest inny, każdy ma swoje problemy. Z całego serca życzę każdemu jak najmniej przede wszystkim stresu,bo to największy pochłaniacz naszej energii w tych szalonych czasach.
Dzięki. Zdrowia dla Ciebie również.
Jeśli prawdę można wypowiedzieć tylko szeptem, oznacza to, że kraj został opanowany przez wrogów.
Ja to też rozumie. Muszę pokończyć parę dużych rzeczy wśród nazwijmy to przedsięwzięć nad którymi trzymam rękę. Później wek z słoika. Zdrowia Panowie i pomyślności bez względu co tu nieraz w różnych nazwijmy to stanach emocjonalnych piszemy. Każdy z nas jest inny, każdy ma swoje problemy. Z całego serca życzę każdemu jak najmniej przede wszystkim stresu,bo to największy pochłaniacz naszej energii w tych szalonych czasach.
Panie Ascetic wróc pan, gdzie Pan jesteś? nie mogę dojścś do siebie, ciężko wrócić do normalnej pracy, w sercu coś siedzi i dławi i nie daje rady. Można się śmiać ale jak ktoś się z tym boryka latami to niezła jazda jest.
W obecnych czasach ze świecą szukać kogoś kto wysłucha i zrozumie. Właściwie lepiej samemu coś sobie wykombinować. Hobby to zajebista odskocznia. Dziś zadzwonił mój kolega i trener od kick boxingu, wrócił do PL na stałe i już mam jakiś sens w życiu. Po świętach idziemy na sale i będzie terror.
