STUDIA

Tematy niekoniecznie związane z metalem i muzyką...

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

ODPOWIEDZ
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

12-02-2017, 15:18

535 pisze:
Nie ma sensu się oszukiwać, skala "płacowego kurewstwa" i oderwania od prawdziwych kosztów życia, osiągnęła taki poziom, że przekaz na dziś powinien brzmieć następująco. Albo zacznijcie płacić normalnie, albo wypierdalajcie z rynku.

Ciekawie by to wyglądało. Ta dam, z dnia na dzień jakieś 80% ludzi nie ma roboty i nie ma gdzie sobie zakupów zrobić. Autentycznie też ciekaw jestem, ile realnie warte by było te 4k, gdyby był to minimalny pułap zarobków. Jakby wraz z 2,5-krotnym wzrostem najniższych uposażeń wzrosły analogicznie ceny produktów i usług, to w dalszym ciągu pracownik fizyczny nie byłby w stanie 2 razy w miesiącu za swoją kasę pójść do kina - tak na mój chłopski rozum.
Poza tym jak wytłumaczysz fenomen, że byle Władek prowadzący skład budowlany, potrafił płacić swoim pracownikom drugie tyle z kamizeli, a handlowcom często dużo więcej, niż te twoje mityczne i nieosiągalne cztery koła, a wielka Castorama przez bodaj ćwierć wieku żyłowania polskiego rynku, stoi z zarobkami w miejscu jak zaczarowana?
Powiedziałbym, żebyś pytał byle Władka, bo przyczyn może być tysiąc, ale ok, niech będzie, pozgadujmy sobie. Pamiętaj tylko, że znowu porównujemy jabłka z gruszkami. Bierzesz dwa kompletnie różne modele i porównujesz pod kątem jednej cechy: czemu u tych jest tak, a u tamtych inaczej. Równie dobrze moglibyśmy rozkminiać, czemu Cannibal Corpse nie zagrało nigdy na Rozbracie - jak Apatia czy Sunrise mogły, to czemu CC nie?

Dyskonty i sklepy wielkopowierzchniowe jadą w dyskursie niskich cen. Żeby je oferować, kupują towaru na tony i walczą o specjalne rabaty. Tną koszty wszędzie i na wszystkim. Jak już kupią te tysiące palet w obniżonej cenie, to jeszcze muszą zjechać z marży, żeby nikt nie fiknął, że u Władka ma taniej.
Kasę robią więc bardziej z wolumenu, niż samej marży na produkcie. U takiego Władka jest odwrotnie - nie kupuje dużo, więc nie ma dobrych cen, nabija do tego sporą marżę i czeka, aż mu zejdzie z półki. Ponieważ nie robi gigantycznych zakupów, nie ma ciśnienia, że ma mu wszystko zejść w minutę z półki. Może być tak, że jednego dnia wpadnie ktoś do lokalu, chwyci parę puszek farby i Władek jest stówę do przodu. W markecie żeby zarobić analogiczny pieniądz, trzeba sprzedać znacznie więcej.

Inna jest też sprzedaż: Władek ma z reguły aktywnych handlowców, u których wypłata jest w pewnym stopniu zależna od wysokości sprzedaży, relacji z klientami, ogarniania celów i targetów szczegółowych, stopnia konwersji, itd. Tu naprawdę Zbyszek różni się od Marcina. W markecie pracownik ma z reguły wykonywać tylko najprostsze czynności, a sprzedaż dokonuje się "bezobsługowo", za pomocą dyskursu niskiej ceny, niesamowitej promocji, itd. Niestety, jakby odstawić na bok narrację o potrzebach życiowych pracowników tych sklepów - nie wykonują pracy, którą można jakoś szczególnie lepiej wykonać lub powiązać ze sprzedażą. Drogę do półki z wiertłami wskaże mi równie skutecznie Mariola z 5-letnim stażem, jak i Piotrek, pracujący dopiero 2 godzinę. Analogicznie z kasowaniem, czy wystawianiem faktury. Tak jest ten biznes stworzony - pracowników ma być jak najmniej, mają robić jak najmniej, żeby można im było jak najmniej płacić, jak najszybciej wymienić na kogoś równie niewymagającego, itd.
Sugerujesz, że Władek drukował ten szmalec? Proszę o krótki wykład i pouczenie, bo chciałbym się wreszcie dowiedzieć.
Nie sugeruję, bo sam napisałeś że chodzi o hajs "z kamizeli". Poza tym to Ty jesteś tutaj absolwentem klasztoru Shaolin polskiej budowlanki i koneserem tematu. Znowu wracamy, poza gawędą o fundamentalnych różnicach w filozofii prowadzenia biznesu, do tematu legalnych kosztów pracy. W skali dużej firmy, gdzie dystans między pracownikiem szeregowym a właścicielem jest znacznie większy, a raportowanie wyników pod czujną obcinką US i konkurencji, nie ma opcji na pewne zwyczajowe zagranka, typu nieopodatkowana koperta, dwie stówki do kieszeni koszuli i klepanko po plecach "dzięki,młody".
535

Re: STUDIA

12-02-2017, 15:58

Nebelwerfer pisze:
535 pisze:
Nie ma sensu się oszukiwać, skala "płacowego kurewstwa" i oderwania od prawdziwych kosztów życia, osiągnęła taki poziom, że przekaz na dziś powinien brzmieć następująco. Albo zacznijcie płacić normalnie, albo wypierdalajcie z rynku.

Ciekawie by to wyglądało. Ta dam, z dnia na dzień jakieś 80% ludzi nie ma roboty i nie ma gdzie sobie zakupów zrobić. Autentycznie też ciekaw jestem, ile realnie warte by było te 4k, gdyby był to minimalny pułap zarobków. Jakby wraz z 2,5-krotnym wzrostem najniższych uposażeń wzrosły analogicznie ceny produktów i usług, to w dalszym ciągu pracownik fizyczny nie byłby w stanie 2 razy w miesiącu za swoją kasę pójść do kina - tak na mój chłopski rozum.


Czyli uważasz, że obecna sytuacja jest normalna. Wszystko działa idealnie, a według wszelkich prawideł ekonomii, zestawienie kosztów z zarobkami, na niekorzyść tych ostatnich jest uzasadnione. Ba! Jest jak najbardziej pożądane i tylko jakiś znudzony betoniarz, pierdoli od rzeczy przy niedzieli, zamiast matce węgla przynieść?
Nebelwerfer pisze: Poza tym jak wytłumaczysz fenomen, że byle Władek prowadzący skład budowlany, potrafił płacić swoim pracownikom drugie tyle z kamizeli, a handlowcom często dużo więcej, niż te twoje mityczne i nieosiągalne cztery koła, a wielka Castorama przez bodaj ćwierć wieku żyłowania polskiego rynku, stoi z zarobkami w miejscu jak zaczarowana?
Powiedziałbym, żebyś pytał byle Władka, bo przyczyn może być tysiąc, ale ok, niech będzie, pozgadujmy sobie. Pamiętaj tylko, że znowu porównujemy jabłka z gruszkami. Bierzesz dwa kompletnie różne modele i porównujesz pod kątem jednej cechy: czemu u tych jest tak, a u tamtych inaczej. Równie dobrze moglibyśmy rozkminiać, czemu Cannibal Corpse nie zagrało nigdy na Rozbracie - jak Apatia czy Sunrise mogły, to czemu CC nie?

Dyskonty i sklepy wielkopowierzchniowe jadą w dyskursie niskich cen. Żeby je oferować, kupują towaru na tony i walczą o specjalne rabaty. Tną koszty wszędzie i na wszystkim. Jak już kupią te tysiące palet w obniżonej cenie, to jeszcze muszą zjechać z marży, żeby nikt nie fiknął, że u Władka ma taniej.
Kasę robią więc bardziej z wolumenu, niż samej marży na produkcie. U takiego Władka jest odwrotnie - nie kupuje dużo, więc nie ma dobrych cen, nabija do tego sporą marżę i czeka, aż mu zejdzie z półki. Ponieważ nie robi gigantycznych zakupów, nie ma ciśnienia, że ma mu wszystko zejść w minutę z półki. Może być tak, że jednego dnia wpadnie ktoś do lokalu, chwyci parę puszek farby i Władek jest stówę do przodu. W markecie żeby zarobić analogiczny pieniądz, trzeba sprzedać znacznie więcej.

Inna jest też sprzedaż: Władek ma z reguły aktywnych handlowców, u których wypłata jest w pewnym stopniu zależna od wysokości sprzedaży, relacji z klientami, ogarniania celów i targetów szczegółowych, stopnia konwersji, itd. Tu naprawdę Zbyszek różni się od Marcina. W markecie pracownik ma z reguły wykonywać tylko najprostsze czynności, a sprzedaż dokonuje się "bezobsługowo", za pomocą dyskursu niskiej ceny, niesamowitej promocji, itd. Niestety, jakby odstawić na bok narrację o potrzebach życiowych pracowników tych sklepów - nie wykonują pracy, którą można jakoś szczególnie lepiej wykonać lub powiązać ze sprzedażą. Drogę do półki z wiertłami wskaże mi równie skutecznie Mariola z 5-letnim stażem, jak i Piotrek, pracujący dopiero 2 godzinę. Analogicznie z kasowaniem, czy wystawianiem faktury. Tak jest ten biznes stworzony - pracowników ma być jak najmniej, mają robić jak najmniej, żeby można im było jak najmniej płacić, jak najszybciej wymienić na kogoś równie niewymagającego, itd.
[/quote]

Czyli kurewstwo pierwszego sortu. Nieprawdaż? To jeszcze powiedz jakim cudem pan Władysław, licząc na ten jeden strzał w roku, utrzymuje i rozwija swój biznes, przez lata konkurując z wielką Castoramą w tej samej branży? Czy naprawdę uważasz, że ceny w Castoramie, Obi, czy innej sieci są faktycznie takie niskie? Jak w tym modelu opłacani są dostawcy Castoramy? Jakie koszty uwzględnia model? I wreszcie, czy uważasz, że tam w zarządzie siedzą idioci?
Sugerujesz, że Władek drukował ten szmalec? Proszę o krótki wykład i pouczenie, bo chciałbym się wreszcie dowiedzieć.
Nie sugeruję, bo sam napisałeś że chodzi o hajs "z kamizeli". Poza tym to Ty jesteś tutaj absolwentem klasztoru Shaolin polskiej budowlanki i koneserem tematu. Znowu wracamy, poza gawędą o fundamentalnych różnicach w filozofii prowadzenia biznesu, do tematu legalnych kosztów pracy. W skali dużej firmy, gdzie dystans między pracownikiem szeregowym a właścicielem jest znacznie większy, a raportowanie wyników pod czujną obcinką US i konkurencji, nie ma opcji na pewne zwyczajowe zagranka, typu nieopodatkowana koperta, dwie stówki do kieszeni koszuli i klepanko po plecach "dzięki,młody".[/quote]

Po ch... te złośliwości? Z tego co piszesz jasno wynika, że dzielny Władziu sprzedając cztery puchy farby, dysponuje większą gotówką, niż cała Castorama Polska Spółka z o.o. Wychodzi na to, że największym ograniczeniem, by Castorama mogła kosić naprawdę duże siano (bo 12 procent jest przecież jałmużną) jest model biznesu. Nie sądzisz, że to trochę nierozsądne z ich strony? Pomyśl. Masz do pokonania trasę 1000 kilometrów, a do dyspozycji pachnące nowością Tico i wspomniane salonowe Audi A8. Kto normalny wybiera Tico? Przypomnę także o jakiej stawce rozmawiamy. Szeregowy pracownik Castoramy zarabia w okolicach 2300-2500 brutto. Czy uważasz, że wszystko jest w porządku? I teraz najlepsze, jakim cudem w tym samym modelu, lidl w samobójczej płacowej szarży, zaczyna ścigać się z biedronką? Czy to także tani chwyt reklamowy, mający zamydlić oczy publiczności? Co eksperci twierdzą na ten temat?
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

12-02-2017, 19:28

535 pisze: Czyli uważasz, że obecna sytuacja jest normalna. Wszystko działa idealnie, a według wszelkich prawideł ekonomii, zestawienie kosztów z zarobkami, na niekorzyść tych ostatnich jest uzasadnione.
Nie wymyślaj, co ja uważam. Oddzielam od siebie rzeczywistość od utopii. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby nawet roznosiciel ulotek zarabiał godne pieniądze. Niestety, nie widzę możliwości, by tak było. Sprowadzanie zagadnienia do pracodawców-chujków i pracodawców-nieudaczników sugerowałoby, że gdzieś na świecie jest inaczej.
Czyli kurewstwo pierwszego sortu. Nieprawdaż?
Chyba nie. Jeżeli robisz jakiś biznesplan, obserwujesz rynek, itd. - to po prostu widzisz, ile pieniędzy jesteś w stanie zaoferować pracownikowi, żeby biznes się kręcił w ogóle (lub na założonym przez Ciebie poziomie). Ktoś mówi, że dla niego w sam raz. Dogadujecie się i działacie - gdzie tu skurwysyństwo?

Dalej, jakkolwiek by to "prawicowo" nie brzmiało - w większości przypadków ludzie zarabiający niewielkie pieniądze wykonują łatwą robotę, bez odciskania piętna własnego indywidualizmu, itd. To rzeczywiście powoduje, że jeśli na dane miejsce jest pięciu innych chętnych, to podwyżka dla aktualnego wykonawcy zajmuje odległe miejsce na liście priorytetów firmy...i klientów. No bo pomyśl: uderzasz do sklepu, kina, klubu, siłownię - jako klient wolałbyś, żeby "wolne" 40 koła firma włożyła w wystrój, wifi, lepszy sprzęt, jakieś bonusy - czy dosypała szatniarzowi?
To jeszcze powiedz jakim cudem pan Władysław, licząc na ten jeden strzał w roku, utrzymuje i rozwija swój biznes, przez lata konkurując z wielką Castoramą w tej samej branży?
Relacje. Dodatkowe atuty. Indywidualne podejście. Itd.
Akurat budowlanka jest dość złożoną branżą. Lepiej obczaić to na jakiejś spożywce i innych FMCG.
Czy naprawdę uważasz, że ceny w Castoramie, Obi, czy innej sieci są faktycznie takie niskie?
Ceny tam są odzwierciedleniem tej samej polityki, co w płacach. Dajemy tanio, kiedy możemy/musimy.
O ile pamiętam, wygląda to tak, że sam producent ma na starcie ok. 20% marży. Im większy robi z kimś obrót, tym więcej "oczek" od ceny rynkowej mu odejmuje. Ile "oczek" sobie dorobi sklep/hurtownia, popychając produkt dalej, to jej sprawa. W każdym razie w sieciach bywa z tym różnie, zdarza się przecież, że to producent wskakuje im do dupy, płacąc za ekspozycję na półce, możliwość organizacji promocji, itd. Zdarza się, że na osiedlu kupisz taniej niż w sieciówie, albo że w sklepie 10x5 m trafisz akurat taki wariant produktu, jakiego nie ma w markecie, zajmującym parę hektarów.
To jest naprawdę złożony temat. Dlatego lepiej skupić się na konkluzji: średnia marża w C. w 2016 wynosiła 12% i była wyższa od francuskiej czy angielskiej o ok. 1/3.
Jak w tym modelu opłacani są dostawcy Castoramy? Jakie koszty uwzględnia model? I wreszcie, czy uważasz, że tam w zarządzie siedzą idioci?
Do czegoś dążysz, ale nie bardzo wiem, czego. Będzie szybciej, jak napiszesz, co masz na myśli.
Po ch... te złośliwości?

No właśnie, po ch...? Sugerowałeś, że zęby zjadłeś na kosztorysach budowlanych, więc nie będę się z Tobą przepychał, że wiem lepiej. Podaj wnioski, jakie wyciągnałeś z pracy na tym rynku i jedziemy dalej.
Z tego co piszesz jasno wynika, że dzielny Władziu sprzedając cztery puchy farby, dysponuje większą gotówką, niż cała Castorama Polska Spółka z o.o.
Oczywiście przesadzasz, żeby było bardziej absurdalnie, ale przecież nie ma w tym nic dziwnego. Pamiętam np., że co jakiś czas Akzo Nobel czy inny Den Braven odpala(ł) promo dla dystrybutorów - kupcie x palet czegoś tam, to dostaniecie pakiet czegoś innego za złotówkę sztuka. No i ok, taki Władek patrzy w kalendarz i wie, że palety mu zejdą na pniu, bo klienci biorą regularnie, a oprócz tego może handlować puchami za 20% nominalnej wartości i jeszcze na tym zarabiać, albo strugać dobrego wujka...Najciekawsze jest, że w marketach te akcje nie chodziły. Bo to inny kanał, bo trzymają z konkurencją, bo coś tam.
Wychodzi na to, że największym ograniczeniem, by Castorama mogła kosić naprawdę duże siano (bo 12 procent jest przecież jałmużną) jest model biznesu.
No niespecjalnie. Mają przyrosty kilku procent rok do roku, obrotu na setki milionów, da się żyć. Jakby byli siecią sklepów z p. Władkiem za ladą, paradoksalnie mogłoby nie wyjść. Zysk w postaci 58 milionów miesięcznie wygląda fajnie, pytanie do jakich kosztów to przypiąć.
Jeśli to jeszcze przed opłatami, podatkami i pensjami, to lekka lipa. Podwyżka o 900 brutto, którą postulują ichnie związki, to koszt jakichś 9 milionów, czyli jakieś dodatkowe 15% wypracowanego zysku. W takiej branży-masakra.

Masz do pokonania trasę 1000 kilometrów, a do dyspozycji pachnące nowością Tico i wspomniane salonowe Audi A8. Kto normalny wybiera Tico?

Jesli to aluzja do samego modelu, to raczej chybiona. Jest cała masa firm, które wykrzesały niesamowite wyniki właśnie żeniąc najtańszą taniochę na niskich marżach. Bic, IKEA, Aldi...Nie ma większego znaczenia, czy sprzedasz 100 puszek, zarabiając na każdej złotówkę, czy sprzedasz 10, zarabiając na kazdej 10. Rachunek jest ten sam i nie przesądza o wyższości jednej metody nad drugą.
Przypomnę także o jakiej stawce rozmawiamy. Szeregowy pracownik Castoramy zarabia w okolicach 2300-2500 brutto. Czy uważasz, że wszystko jest w porządku?
Wiesz, ja uważam, że nawet jakby oferowali 5 ziko za godzinę, a komuś by się chciało za tyle przychodzić - to znaczy, że jest ok. Tobie czy mi nie musi się ta stawka podobać, ale jak obie strony uważają, że jest cymes...

W artykule, który cytowałeś, wypowiada się związkowiec:
Naszym zdaniem, doradca początkujący w Castoramie powinien zarabiać około 3200 zł, dlatego wstąpiliśmy w spór zbiorowy. Tym bardziej że przyrost rąk do pracy nie jest proporcjonalny do przyrostu klientów i obowiązków, co bardzo dobrze widzimy po wynikach spółki
3200 brutto dla "doradcy początkującego", czyli gościa od rozkładania towaru i informowania, czy dział elektryczny jest po prawej, czy po lewej. Typowe robo dla studenta, mieszkającego z opiekunami, który nie może się mocniej wczuć w pracę, bo ma kolokwia i egzaminy. 2300 na rękę jest to warte według pana ze związków. Za dużo? Za mało? Czym to mierzyć?
I teraz najlepsze, jakim cudem w tym samym modelu, lidl w samobójczej płacowej szarży, zaczyna ścigać się z biedronką?
Lidl jest w tym samym modelu, bo też sprzedaje bułki? Bez jaj.
Biedra od nastu lat jedzie na opowieści o tanioszce. Nawet płatności kartą są w niej stosunkowo od niedawna, bo się niby nie opłaca. Lidl się przesiadł już dawno temu na produkty z różnych krajów, tygodnie tematyczne, próbuje sprzedawać impulsowo odzież, buty, itd. Target Biedry to ci, którzy na nic lepszego nie mają siana, ma być to samo, tylko to co najbardziej potrzebne, w niskiej cenie; Lidl stawia na jakość i niespodzianki.

Co do podwyżek: ja pracownikom Lidla życzę dobrze, ale podniecać się będzie można, jak już je dostaną.
Czy to także tani chwyt reklamowy, mający zamydlić oczy publiczności? Co eksperci twierdzą na ten temat?
Póki co, widziałem opinie, że to może być tylko fakt medialny - podwyżki dla fulletatowców, a tych jest mało. Gdzieś też padł argument, że z reguły "na sklepie" mają 2-4 osoby, które mają kasować, rozkładać towar, przyjmować butelki i rozliczać dostawy, więc te parę stów podwyżki i tak kosztuje firmę mniej, niż sensowne zatrudnienie kolejnych, jak się wydaje, niezbędnych, osób.
Awatar użytkownika
nagrobek
zahartowany metalizator
Posty: 3515
Rejestracja: 15-10-2014, 11:08

Re: STUDIA

12-02-2017, 20:02

Relacje. Dodatkowe atuty. Indywidualne podejście. Itd.
Akurat budowlanka jest dość złożoną branżą. Lepiej obczaić to na jakiejś spożywce i innych FMCG.
dokładnie tak. tak się składa, że jestem takim Władkiem konkurującym w ramach pewnej dość wąskiej branży z innymi Władkami oraz mniejszymi i większymi sieciami ( w przypadku sieci działających w mojej branży klient łapie się na ich "promocje" i "mega oferty" tylko raz, później wraca bo "problem panie z reklamacją, serwisem i w ogóle nic się nie zgadza a miało być tak pięknie"). stały klient to podstawa plus nowi z polecenia tych stałych (dzięki dobrym relacjom z tymi pierwszymi) plus ci "przypadkowi" . tak to mniej więcej wygląda, na spokojnie, bez czekania na jakieś wyjątkowe "strzały" raz do roku. no ale to nie budowlanka. no i od kilku lat nie zatrudniam nikogo, co cieszy mnie niezmiernie.
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

12-02-2017, 20:37

535 pisze: I teraz najlepsze, jakim cudem w tym samym modelu, lidl w samobójczej płacowej szarży, zaczyna ścigać się z biedronką?
Tak sobie jeszcze pomyślałem - a co, jeśli te podwyżki nie są "z głębi serca" ani "na pokaz" tylko sposobem walki z efektami 500+?
535

Re: STUDIA

12-02-2017, 21:47

Nebelwerfer pisze:
535 pisze: Czyli uważasz, że obecna sytuacja jest normalna. Wszystko działa idealnie, a według wszelkich prawideł ekonomii, zestawienie kosztów z zarobkami, na niekorzyść tych ostatnich jest uzasadnione.
Nie wymyślaj, co ja uważam. Oddzielam od siebie rzeczywistość od utopii. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby nawet roznosiciel ulotek zarabiał godne pieniądze. Niestety, nie widzę możliwości, by tak było. Sprowadzanie zagadnienia do pracodawców-chujków i pracodawców-nieudaczników sugerowałoby, że gdzieś na świecie jest inaczej.

Sugerujesz zatem, że nigdzie na świecie pracownik fizyczny nie jest w stanie utrzymać się z pracy prostej? Nie da się z takiej pracy wynająć mieszkania, opłacić podstawowych rachunków, nakarmić siebie i kanarka. Przerąbany ten świat. Jak oni to robią? Szczaw i mirabelki? Przez okrągły rok?
Czyli kurewstwo pierwszego sortu. Nieprawdaż?
Chyba nie. Jeżeli robisz jakiś biznesplan, obserwujesz rynek, itd. - to po prostu widzisz, ile pieniędzy jesteś w stanie zaoferować pracownikowi, żeby biznes się kręcił w ogóle (lub na założonym przez Ciebie poziomie). Ktoś mówi, że dla niego w sam raz. Dogadujecie się i działacie - gdzie tu skurwysyństwo?

Jak to gdzie? W skali zjawiska. Czy chcesz czy nie chcesz większość zawodów to według proponowanej nomenklatury to zawody proste. Stacze, wydawacze, montażyści itp. Przejrzyj łaskawie, losowo wybrane oferty pracy i stawki w nich proponowane. Nie ma wielkiego wyboru. Resztę sobie dopowiedz.


Dalej, jakkolwiek by to "prawicowo" nie brzmiało - w większości przypadków ludzie zarabiający niewielkie pieniądze wykonują łatwą robotę, bez odciskania piętna własnego indywidualizmu, itd. To rzeczywiście powoduje, że jeśli na dane miejsce jest pięciu innych chętnych, to podwyżka dla aktualnego wykonawcy zajmuje odległe miejsce na liście priorytetów firmy...i klientów. No bo pomyśl: uderzasz do sklepu, kina, klubu, siłownię - jako klient wolałbyś, żeby "wolne" 40 koła firma włożyła w wystrój, wifi, lepszy sprzęt, jakieś bonusy - czy dosypała szatniarzowi?



Zabrzmiało cynicznie. Czyli szatniarz nie ma prawa wynająć pokoiku i trzymać w nim kanarka? Czyli co? Buch go do pieca? Kogo jeszcze? Sprzątaczkę, sprzedawcę lodów, nauczyciela i listonosza też? Okrutne to trochę. Chcesz skazać na wegetację więcej niż połowę rodaków. Gdzie chrześcijańska moralność, jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało?


To jeszcze powiedz jakim cudem pan Władysław, licząc na ten jeden strzał w roku, utrzymuje i rozwija swój biznes, przez lata konkurując z wielką Castoramą w tej samej branży?
Relacje. Dodatkowe atuty. Indywidualne podejście. Itd.
Akurat budowlanka jest dość złożoną branżą. Lepiej obczaić to na jakiejś spożywce i innych FMCG.

Jakże to? Przecież pisałeś o modelu, skali, punktach procentach upustach, że wszystko można łatwo wyliczyć i za ch pana więcej jak 2300 brutto nie wyjdzie? Wiesz ile firma Władzia musiała pogonić towaru , żeby zapłacić swojemu handlowcowi sześć, czy siedem k? Dodatkowo pojawia się niewygodne pytanie. Co z terminami płatności? Co z niezapłaconymi fakturami? Budowlanka to zawsze było wielkie pole minowe, ten któremu nie urwało na nim nogi nie ma o niej bladego pojęcia. Markety zwykle operują gotówką, a o terminach płatności i wstawianiu do nich towarów zawsze krążyły legendy. Tymczasem Władka stać, a Castoramy nie. Czy to nie wzbudza, żadnych podejrzeń? Czy ów słynny model nie pozwalający płacić robolowi ani grosza więcej, nie jest tanią przykrywką-wymówką?
Czy naprawdę uważasz, że ceny w Castoramie, Obi, czy innej sieci są faktycznie takie niskie?
Ceny tam są odzwierciedleniem tej samej polityki, co w płacach. Dajemy tanio, kiedy możemy/musimy.
O ile pamiętam, wygląda to tak, że sam producent ma na starcie ok. 20% marży. Im większy robi z kimś obrót, tym więcej "oczek" od ceny rynkowej mu odejmuje. Ile "oczek" sobie dorobi sklep/hurtownia, popychając produkt dalej, to jej sprawa. W każdym razie w sieciach bywa z tym różnie, zdarza się przecież, że to producent wskakuje im do dupy, płacąc za ekspozycję na półce, możliwość organizacji promocji, itd. Zdarza się, że na osiedlu kupisz taniej niż w sieciówie, albo że w sklepie 10x5 m trafisz akurat taki wariant produktu, jakiego nie ma w markecie, zajmującym parę hektarów.
To jest naprawdę złożony temat. Dlatego lepiej skupić się na konkluzji: średnia marża w C. w 2016 wynosiła 12% i była wyższa od francuskiej czy angielskiej o ok. 1/3.

Niech będzie, aczkolwiek to raczej działa tak, że dajemy kilka towarów taniej, zwykle tych przy okazji których rywalizujemy z bezpośrednią konkurencją, a na reszcie kosimy ile wlezie. Oczywiście dostawców tniemy równo i bez litości, niech się nasycą... skalą...i tym że w ogóle dostaną kiedyś tam jakieś pieniądze... Pal sześć. Zastanawiam się, czy pracownik hali we Francji będzie miał problem, by dociągnąć do pierwszego? Ja nie wiem, jak myślisz?

Jak w tym modelu opłacani są dostawcy Castoramy? Jakie koszty uwzględnia model? I wreszcie, czy uważasz, że tam w zarządzie siedzą idioci?
Do czegoś dążysz, ale nie bardzo wiem, czego. Będzie szybciej, jak napiszesz, co masz na myśli.

W telegraficznym skrócie. Terminy płatności, warunki zwrotów, dostaw, reklamacji, operacje speców od księgowości na których Władka zwykle nie stać, takie tam drobiazgi, które wychodzą przy prowadzeniu dużej firmy o zasięgu ogólnopolskim, ogólnoeuropejskim, ogólno ogólnym. Przecież wiesz. Duperele o których Stach idący przez halę po cekol nie ma pojęcia, a nawet gdyby miał to trzyma je tam gdzie pana majstra można w dupę pocałować.
Po ch... te złośliwości?

No właśnie, po ch...? Sugerowałeś, że zęby zjadłeś na kosztorysach budowlanych, więc nie będę się z Tobą przepychał, że wiem lepiej. Podaj wnioski, jakie wyciągnałeś z pracy na tym rynku i jedziemy dalej.

Niczego nie sugerowałem. Grzecznie tylko pytam, bo na mnie napadli, że w dupie byłem i gówno widziałem, a teraz w tym gównie dłubię patykiem
Z tego co piszesz jasno wynika, że dzielny Władziu sprzedając cztery puchy farby, dysponuje większą gotówką, niż cała Castorama Polska Spółka z o.o.
Oczywiście przesadzasz, żeby było bardziej absurdalnie, ale przecież nie ma w tym nic dziwnego. Pamiętam np., że co jakiś czas Akzo Nobel czy inny Den Braven odpala(ł) promo dla dystrybutorów - kupcie x palet czegoś tam, to dostaniecie pakiet czegoś innego za złotówkę sztuka. No i ok, taki Władek patrzy w kalendarz i wie, że palety mu zejdą na pniu, bo klienci biorą regularnie, a oprócz tego może handlować puchami za 20% nominalnej wartości i jeszcze na tym zarabiać, albo strugać dobrego wujka...Najciekawsze jest, że w marketach te akcje nie chodziły. Bo to inny kanał, bo trzymają z konkurencją, bo coś tam.

Jeżeli pamiętasz takie akcje, to powinieneś także pamiętać, że Władek musiał za towar zapłacić gotowizną, a jak miał super dobry układ to dostawał krótki termin płatności. W markecie to nie miało prawa przejść, więc masz wytłumaczenie. I znów Władka było stać, a model kapitulował.Dziwne. Nie sądzisz?

Wychodzi na to, że największym ograniczeniem, by Castorama mogła kosić naprawdę duże siano (bo 12 procent jest przecież jałmużną) jest model biznesu.
No niespecjalnie. Mają przyrosty kilku procent rok do roku, obrotu na setki milionów, da się żyć. Jakby byli siecią sklepów z p. Władkiem za ladą, paradoksalnie mogłoby nie wyjść. Zysk w postaci 58 milionów miesięcznie wygląda fajnie, pytanie do jakich kosztów to przypiąć.
Jeśli to jeszcze przed opłatami, podatkami i pensjami, to lekka lipa. Podwyżka o 900 brutto, którą postulują ichnie związki, to koszt jakichś 9 milionów, czyli jakieś dodatkowe 15% wypracowanego zysku. W takiej branży-masakra.

Tak. Masakra. Szkoda mi ich jak cholera. Jak się stało przez tyle lat z pensjami, to teraz wielki płacz. Mam nadzieję, że ludziki się w końcu zbuntują, bo byli rypani w tyłek przez całe lata. Bez względu na to czy rynek przeżywał rozkwit, czy dołek. Kto dostarczył materiały, na te wszystkie inwestycje? Krasnoludki?

Masz do pokonania trasę 1000 kilometrów, a do dyspozycji pachnące nowością Tico i wspomniane salonowe Audi A8. Kto normalny wybiera Tico?

Jesli to aluzja do samego modelu, to raczej chybiona. Jest cała masa firm, które wykrzesały niesamowite wyniki właśnie żeniąc najtańszą taniochę na niskich marżach. Bic, IKEA, Aldi...Nie ma większego znaczenia, czy sprzedasz 100 puszek, zarabiając na każdej złotówkę, czy sprzedasz 10, zarabiając na kazdej 10. Rachunek jest ten sam i nie przesądza o wyższości jednej metody nad drugą.

Wiadomo. 10 to 10. Pytanie ile pochodzi z przycięcia niewolnikowi, przepraszam najmocniej szanownemu pracownikowi.

Przypomnę także o jakiej stawce rozmawiamy. Szeregowy pracownik Castoramy zarabia w okolicach 2300-2500 brutto. Czy uważasz, że wszystko jest w porządku?
Wiesz, ja uważam, że nawet jakby oferowali 5 ziko za godzinę, a komuś by się chciało za tyle przychodzić - to znaczy, że jest ok. Tobie czy mi nie musi się ta stawka podobać, ale jak obie strony uważają, że jest cymes...

W artykule, który cytowałeś, wypowiada się związkowiec:
Naszym zdaniem, doradca początkujący w Castoramie powinien zarabiać około 3200 zł, dlatego wstąpiliśmy w spór zbiorowy. Tym bardziej że przyrost rąk do pracy nie jest proporcjonalny do przyrostu klientów i obowiązków, co bardzo dobrze widzimy po wynikach spółki
3200 brutto dla "doradcy początkującego", czyli gościa od rozkładania towaru i informowania, czy dział elektryczny jest po prawej, czy po lewej. Typowe robo dla studenta, mieszkającego z opiekunami, który nie może się mocniej wczuć w pracę, bo ma kolokwia i egzaminy. 2300 na rękę jest to warte według pana ze związków. Za dużo? Za mało? Czym to mierzyć?

Upieram się, że nie można tego tłumaczyć w ten sposób. Pojęcia nie mam czym się zajmujesz i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi, ale może warto czasem zejść niżej i spojrzeć co się tam tak naprawdę dzieje. Polecam, cały czas przypominając o skali zjawiska o którym tutaj sobie tak przyjemnie rozmawiamy.

I teraz najlepsze, jakim cudem w tym samym modelu, lidl w samobójczej płacowej szarży, zaczyna ścigać się z biedronką?
Lidl jest w tym samym modelu, bo też sprzedaje bułki? Bez jaj.
Biedra od nastu lat jedzie na opowieści o tanioszce. Nawet płatności kartą są w niej stosunkowo od niedawna, bo się niby nie opłaca. Lidl się przesiadł już dawno temu na produkty z różnych krajów, tygodnie tematyczne, próbuje sprzedawać impulsowo odzież, buty, itd. Target Biedry to ci, którzy na nic lepszego nie mają siana, ma być to samo, tylko to co najbardziej potrzebne, w niskiej cenie; Lidl stawia na jakość i niespodzianki.

Pisząc model miałem na myśli zestawienie z Castoramą. Padło to gdzieś tam w ferworze walki. Wszystko jedno, ale pojawia się znowu pytanie. Naprawdę uważasz, że w Biedronce jest tak tanio, a z kolei Lidl to faktycznie cenowa klasa średnia? I jeszcze jedno. Robisz jakieś tam zakupy spożywcze. Takie podstawowe, których potrzebuje każde normalne gospodarstwo domowe. Nie interesuje mnie gdzie kupujesz, nie interesuje mnie marka produktów. Jaką najczęściej widzisz kwotę kasowaną przez pracownika pieszczotliwie nazywanego "1500". 50, 100,150, czy więcej złotych? Nie. Nie chodzi mi o to żebyś unikał jego wygłodniałego, zazdrosnego spojrzenia.

Czy to także tani chwyt reklamowy, mający zamydlić oczy publiczności? Co eksperci twierdzą na ten temat?
Póki co, widziałem opinie, że to może być tylko fakt medialny - podwyżki dla fulletatowców, a tych jest mało. Gdzieś też padł argument, że z reguły "na sklepie" mają 2-4 osoby, które mają kasować, rozkładać towar, przyjmować butelki i rozliczać dostawy, więc te parę stów podwyżki i tak kosztuje firmę mniej, niż sensowne zatrudnienie kolejnych, jak się wydaje, niezbędnych, osób.[/quote]

Gdyby te podwyżki i tej wysokości weszły w życie i gdyby miały charakter ogólny, bez kombinacji z etatami, to sam rozumiesz co stałoby się z tak zajadle bronionym modelem Castoramy w którym na wejściu dysponujemy według relacji świadków, skromnymi dwunastoma procentami?
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

13-02-2017, 17:29

535 pisze: Sugerujesz zatem, że nigdzie na świecie pracownik fizyczny nie jest w stanie utrzymać się z pracy prostej? Nie da się z takiej pracy wynająć mieszkania, opłacić podstawowych rachunków, nakarmić siebie i kanarka. Przerąbany ten świat. Jak oni to robią? Szczaw i mirabelki? Przez okrągły rok?
Nic takiego nie napisałem.
Sugerowałem, że podobnie jak w Polszy - pracownicy fizyczni z reguły zarabiają niewiele. Średnia płaca w kraju jest zazwyczaj wyższa niż średnie uposażenie magazyniera/górnika, itd. I również za granicą ich niskie zarobki nie są spowodowane tym, że ktoś im dupę zawraca i/albo się na prowadzeniu biznesu nie zna.

Inna sprawa, że to wszystko są płynne kryteria. Dla Ciebie, żeby starczyło na paszę dla chomika i rachunki, pracownik musi zarabiać 4k, czyli powyżej średniej krajowej (ergo: przeciętny Polak otrzymuje pieniądze na minimum egzystencji). Ten tysiąc ojro (w przeliczeniu) jest poniżej płacy minimalnej w innych krajach, choć jakby się przypatrzeć, to ceny podstawowych produktów mogą być tam podobne - więc za tę kasę mogą sobie kupić więcej jajków i wędlinów, niż ich polski odpowiednik. Więc pytanie, czy kierujemy się ilością pieniędzy, ich mocą zakupową, czy jeszcze czymś innym?

Jak to gdzie? W skali zjawiska. Czy chcesz czy nie chcesz większość zawodów to według proponowanej nomenklatury to zawody proste. Stacze, wydawacze, montażyści itp. Przejrzyj łaskawie, losowo wybrane oferty pracy i stawki w nich proponowane. Nie ma wielkiego wyboru. Resztę sobie dopowiedz.
Jezu Chruście...Mówimy o jakichś fundamentalnych dla biznesu kwestiach, podstawowych zależnościach typu 7P.
Produkt, cena, ludzie, promocja, itd. Jeśli podbijesz komuś pengę dwukrotnie, to raczej nie będzie to bez znaczenia na wysokość Twoich własnych zarobków, ale przede wszystkim ceny produktu. Która z kolei warunkuje sprzedaż,itd. Stosując Twoją retorykę: skoro szefowie w tych wszystkich firmach nie są co do jednego debilami i gnojami, to czemu nie płacą wszystkim średniej krajowej z lekką górką? Czemu stosując Twoje kryterium "pay 4k or die" trzeba by było zaszlachtować jakieś 99,9% rynku? Nikt się nie zna na biznesie? Wszyscy są chciwymi skurwysynami?


Zabrzmiało cynicznie. Czyli szatniarz nie ma prawa wynająć pokoiku i trzymać w nim kanarka? Czyli co? Buch go do pieca? Kogo jeszcze? Sprzątaczkę, sprzedawcę lodów, nauczyciela i listonosza też? Okrutne to trochę. Chcesz skazać na wegetację więcej niż połowę rodaków. Gdzie chrześcijańska moralność, jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało?
Wiesz, jesteśmy zamknięci w innych pudełkach, patrzymy na to z innej perspektywy. Pytanie, czy właściwej.

Ty skupiasz się na pracowniku - że jemu ma starczyć na mieszkanie, jedzenie, rozrywkę, wczasy, itd. W Twoim pudełku pracownik bez czwórki na ręce jest oszukany i wykorzystany, bo za wypłatę za mało śledzi sobie kupi. Cokolwiek by nie robił, na jakimkolwiek poziomie i z jakimkolwiek zaangażowaniem - ma być czwórka na łapce, no excuses. I jak ktoś otwiera biznes, podstawowa rzecz w bzinesplanie: ma być co miesiąc czwórka na rąsi u każdego pracownika. Kiedyś już w historii testowano podobne rozwiązanie, jeśli się nie mylę.

Ja się skupiam na rynkowej wartości tej pracy, czyli patrzę oczami firmy - ile realnie może i czuje, że powinna, dać. Biorę pod uwagę, że nie każdy ma w danym momencie gwarancję obrotów na pewnym poziomie, może mieć na głowie kredyty, leasingi i masę innych zobowiązań - zakładam, że nawet przy największych chęciach może tej czwórki dla każdego nie mieć, zwłaszcza na początku działalności i przy małej skali biznesu.
Tymczasem Władka stać, a Castoramy nie. Czy to nie wzbudza, żadnych podejrzeń? Czy ów słynny model nie pozwalający płacić robolowi ani grosza więcej, nie jest tanią przykrywką-wymówką?
Przykrywką-wymówką przed czym? Przed płaceniem ludziom po 4 koła minimum? Tu nie potrzeba wymówek, to jest oczywiste.
Ponieważ znajdują się ludzie do prostej roboty za 1800, 2000, 2300 na rękę, a konkurencja stawek nie podwyższa, każda złotówka więcej jest pasywem. Pracownik działu obsługi klienta nie jest w stanie lepiej wykonać swojej roboty, nie jest w stanie spowodować, że ta kwota bardziej się firmie zwróci. W sprzedaży czy zawodach kreatywnych można traktować tę bezpieczną podstawę jako inwestycję (pracownik lepiej opłacony może pracować skuteczniej, inwestować prywatne środki w rozwój, itd.), w pracy fizycznej jak podwyższysz komuś pensję 3 krotnie, to nie będzie 3 razy szybciej biegał, albo nosił 3 razy większych ciężarów. Dlatego firma typu Casto, która szarpie się o zachowanie promili marży nie ma realnego interesu w podwyżce płac. Wydatek spory, zysk dla firmy żaden, wydane pieniądze spokojnie można by było zainwestować w rozwój oferty, budowę kolejnego sklepu, reklamę, itd.

Niech będzie, aczkolwiek to raczej działa tak, że dajemy kilka towarów taniej, zwykle tych przy okazji których rywalizujemy z bezpośrednią konkurencją, a na reszcie kosimy ile wlezie. Oczywiście dostawców tniemy równo i bez litości, niech się nasycą... skalą...i tym że w ogóle dostaną kiedyś tam jakieś pieniądze... Pal sześć.
Nie chcę zabrzmieć jak pryszczaty korwinista z likwidowanego gimnazjum, ale naprawdę nie mam problemu z tym, że ktoś dla swojego dobrze pojętego interesu narzuca wysokie marże, przeciąga płatności lub oferuje swoim dostawcom układ, w którym to oni mu płacą za wystawianie towaru w jego sklepie. Dopóki to jest skuteczne, a strony się zgadzają, nie robią sobie przykrych niespodzianek, jest ok.
Zastanawiam się, czy pracownik hali we Francji będzie miał problem, by dociągnąć do pierwszego? Ja nie wiem, jak myślisz?
Nie znam tych realiów. Wiem, że płaca minimalna kręci się w okolicach 1500 Euro za miesiąc, przy czym tydzień pracy wynosi 35h w tygodniu. Pytanie, na ile to realnie starcza. Jak wklepałem w Google "koszty życia Francja", to wyskoczyło mi, że budowlańcy zarabiają od 1500 w górę (czyli płacą im od minimalki, cóż za zaskoczenie), a sekretarkom od 2200 :)
Ciekawym, jak to się ma do np. kosztu zakupu/wynajmu nieruchomości, średniej raty za samochód, itd. Takie zgadywanie po cenach bułek i zapiekanek nie jest miarodajne.

No ale ok, załóżmy że siadamy sobie przed Excelem i wynika z arkusza, że Francois we francuskiej Castoramie może pozwolić sobie na więcej niż Franek w polskiej. To oznacza, że spiseg i polscy pracodawcy łamią życie swoim podopiecznym, czy np. że wartość zakupowa pieniędzy, jakie płacą (i dużo wyższych nie chcą/nie mogą) jest po prostu słabsza? W sensie: Facet zarabia na knajpie x i może z tego odpalić 2 kafle kelnerce. Że ona za te 2 kafle nie pofruwa, to w podobnym stopniu "wina" przedsiębiorcy, jej samej i innych przedsiębiorców, którzy mają za wysokie ceny.

Załóżmy taką sytuację: zostaje ogłoszony program 4k+, będzie wielkie wyrównywanie płac do tego poziomu. Wiedząc o tym, firmy handlowe podwyższają ceny, bo wiedzą, że tych, co było stać przy starych zarobkach, będzie stać na ciut wyższe przy swojej podwyżce. No i na podwyżki u siebie też trzeba zarobić. Marian dostaje upragnione 4 koła, ale dalej nie stać go na to, na co nie było go stać, bo coś, co kosztowało kafla, kosztuje półtora. Czyli trzeba zrobić program 6k+, a później 8k+ i tak ad infinitum. Źle kombinuję?
W telegraficznym skrócie. Terminy płatności, warunki zwrotów, dostaw, reklamacji, operacje speców od księgowości na których Władka zwykle nie stać, takie tam drobiazgi, które wychodzą przy prowadzeniu dużej firmy o zasięgu ogólnopolskim, ogólnoeuropejskim, ogólno ogólnym. Przecież wiesz.
No ok, Władka nie stać (choć bardziej bym obstawiał, że mu się nie chce po nocach tego rozkminiać), a Castoramę stać. W związku z tym oni mają siedzibę w raju podatkowym i płacą groszowe sprawy, a on w Radomiu i oddaje Państwu jakieś 40% tego, co mu przelatuje przez firmę. Niech zgadnę: Stąd wniosek, że prędzej C. stać na podniesienie 2x pensji dla 10 tysięcy pracowników, niż Władka?


Jeżeli pamiętasz takie akcje, to powinieneś także pamiętać, że Władek musiał za towar zapłacić gotowizną, a jak miał super dobry układ to dostawał krótki termin płatności. W markecie to nie miało prawa przejść, więc masz wytłumaczenie. I znów Władka było stać, a model kapitulował.Dziwne. Nie sądzisz?
Szczerze, to u mojego Władka było tak, że on wisiał Selenie, Akzo i Den Bravenowi, bo jemu wisiały pomniejsze Władki, nawet takie z małych sklepów, które nic nie dawały na termin. Ale biorę pod uwagę, że to mógł być niesamowity wyjątek.
Tak. Masakra. Szkoda mi ich jak cholera. Jak się stało przez tyle lat z pensjami, to teraz wielki płacz. Mam nadzieję, że ludziki się w końcu zbuntują, bo byli rypani w tyłek przez całe lata. Bez względu na to czy rynek przeżywał rozkwit, czy dołek. Kto dostarczył materiały, na te wszystkie inwestycje? Krasnoludki?
Myślę, że nie ma płaczu. Na miejsce tych obecnych są nowi. Jak nie Polacy, to Ukraińcy, Białorusini, itd. Duże korpo nie działają na zasadzie "otwórzmy kolejny market w Polsce, dajmy kolejnej setce ludzi zajebiste zarobki!", tylko kminią to w kategoriach szybko zwracającej się inwestycji. Oni (zarząd, rada inwestorów, itd.) muszą robić duże cyfry i wysokie tempo, podwyżki by te cyfry zmniejszyły i wyhamowały tempo. Konflikt interesów z łatwym do przewidzenia skutkiem.

Co do pytania "kto dostarczył"...No, powiedziałbym, że akurat w składach typu Castorama to ci najgorzej opłacani mają równie znikomy wpływ na samą transakcję. Z całego procesu wprowadzania do obrotu, ustalania ceny, warunków płatności, promocji, itd. - co jakiś wpływ na sprzedaż ma, oni biorą końcówkę - dział elektryczny po prawej, nie, nie mamy, ma Pan kartę stałego klienta? Więc jeśli iść w narrację, że ci pracownicy tak bardzo pomogli sprzedać te tony gipsu i tysiące metrów kwadratowych paneli, to akurat te sieciówki są słabym przykładem.

Wiadomo. 10 to 10. Pytanie ile pochodzi z przycięcia niewolnikowi, przepraszam najmocniej szanownemu pracownikowi.
Wracamy do początku gawędy. Zamiast się zżymać, że w zimie jest zimno, woda w morzu jest słona, a praca w pewnych zawodach kiepsko płatna - lepiej po prostu poszukać lepszej roboty, a te gorzej płatne zostawić ludziom na początku ścieżki zawodowej, studentom, ludziom pozostającym pod finansową opieką rodziców, itd. Po co iść w narrację o przycinaniu, skoro wiadomo, że po takiej robocie nikt nie spodziewa się kokosów, to jest typowa "pierwsza poważna praca", z której każdy średnio ambitny pracownik powinien wymiksować się maks w rok, nawet nie ze względu na warunki, tylko chęć robienia czegoś więcej.

Upieram się, że nie można tego tłumaczyć w ten sposób. Pojęcia nie mam czym się zajmujesz i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi, ale może warto czasem zejść niżej i spojrzeć co się tam tak naprawdę dzieje. Polecam, cały czas przypominając o skali zjawiska o którym tutaj sobie tak przyjemnie rozmawiamy.


A czemu warto? Jacyś ludzie się na coś dogadują i sobie te umowy realizują, lepiej lub gorzej. Ja nikogo nie obarczam skutkami swoich decyzji, nie mam pretensji do "onych", że mi za mało płacą. Ponieważ nie jestem w sobie do szaleństwa zakochany, zakładam że każdy może iść w moje ślady i zarabiać jakieś tam sensowne pieniądze. Jeżeli słyszy bez żadnych czarów, że szans na awans zero, robota ciężka, a kasa żadna - ale taką umowę podpisuje, to mi nic do tego. Jestem głuchy na piosenkę Zaopiekuj się mną, nawet gdy nie będę chciał, jak ktoś sam dla siebie nie chce dobrze, to ja go wyręczać nie będę.

Nie chciałbym sprowadzać tej fajnej dyskusji do poziomu personalnych wrzutek, ale powiedz mi: poza dolą polskiego robotnika i skalą zjawiska w Polsce, Twoja wrażliwość w temacie rozciąga się również na inne geograficznie obszary? W duchu Naomi Klein sprawdzasz, czy dostawca kawy dla Tchibo/Woseby/whatever regularnie płaci ZUS, a jego pracowników stać na zagraniczne wczasy? Kompa i telefon masz z nalepkami Fair Trade? No bo wiesz, jako reprezentant ciemnej strony mocy, obszarników, kułaków i ciemiężycieli ja nie mam problemu przyznać, że nie walczę i nie ruszają mnie specjalnie akty nierówności płacowych. Jeśli ruszają Ciebie, to chyba nie powinieneś być obojętny na wyzysk pracowników w krajach położonych bardziej na wschód, to by była hipokryzja, czyż nie? Albo schodząc z Ciebie:
- Jak "zaangażowany" zespół Nejpelm Def wykonuje swoje piosenki o wyzysku i krwiopijczych korporacjach na instrumentach, wyprodukowanych w warunkach wyzysku dla krwiopijczych korporacji, to jest to Kazikowy wegetarianin, co wpierdala schabowe, czy alles klar, liczy się przekaz?


Pisząc model miałem na myśli zestawienie z Castoramą. Padło to gdzieś tam w ferworze walki. Wszystko jedno, ale pojawia się znowu pytanie. Naprawdę uważasz, że w Biedronce jest tak tanio, a z kolei Lidl to faktycznie cenowa klasa średnia?

Nie, chodziło mi bardziej o pozycjonowanie na rynku. Lidl stara się być trochę bardziej egzotyczny i wysmakowany, ale w przystępnej cenie. Od biedy można powiedzieć, że jest to jakaś misja edukacyjna, odrywanie Janusza od mielonych i pokazywanie mu palcem - patrzaj, jakie dobre są te falafele, hummusy, syropy klonowe i chrupki o smaku wasabi. Biedra natomiast jedzie po ogranych szlagierach, odgrzewanych kotletach w sensie stricte. Ma być kurwa tanio i znajomo i topornie. Jak Lidl próbuje być Nile, to Biedronka jest rehem Blasphemy czy Beherit.

Nie interesuje mnie gdzie kupujesz, nie interesuje mnie marka produktów. Jaką najczęściej widzisz kwotę kasowaną przez pracownika pieszczotliwie nazywanego "1500". 50, 100,150, czy więcej złotych? Nie. Nie chodzi mi o to żebyś unikał jego wygłodniałego, zazdrosnego spojrzenia.

Wiem, do czego pijesz i niestety, nie pomogę. Zakupy robię rzadko, uważam że mega skromne, ludziom do rachunków nie zaglądam, bo z reguły jak się wsiorbię w telefon, to mnie muszą szturchać, że już moja kolej na "dzień dobry, nie mam karty Rodzinka, tak, poprosze siatkę". Ale jeśli wyjątkowo zwracam uwagę, to ZAWSZE, ale to ZAWSZE, jeśli stoi przede mną jakiś upaprany czymś białym budowlaniec, zawsze ma na większym wypasie koszyk. I ZAWSZE mam wtedy refleksję, że albo akurat ci kolesie nieźle zarabiają, albo są biedni, bo rozpierdalają hajs na bzdety. Jeżeli nie robisz sobie śniadania na chacie (jakieś kanapki, sałatka), tylko wbijasz na sklep i kefirek, bułeczki, wędlinka, serek, obowiązkowa cola 2l, obowiązkowy Tiger. etc. to np. u mnie skąpometr już wyje (15 ziko x 20 śniadań w robocie= 3 paki miesięcznie na same śniadania typu "chemiczny Ali", o ja pierdolę). O pakiecie bronksów klasy Żubr/Harnaś nie wspomnę, bo to już w ogóle pasywo w chuj (nie znajduję sensu w piciu takich bro, nie żebym był koneserem, ale przecież w klasie tych piw nie do wypicia są jeszcze te marketowe wynalazki po zylu za puchę, to po co przepłacać). Acha, koniecznie również fajki, czyli najgłupszy nałóg świata, dla najbogatszych. Także przepraszam, ale jeśli miało wyjść, że ja tu obładowany paletami szynki parmeńskiej w daktylach i truflami, polewający uczestników kolejki Moet&Chandon a przede mną zazdroszczący mi proletariusz z suchą bułką, to mam raczej doświadczenia odmiennej natury.


Gdyby te podwyżki i tej wysokości weszły w życie i gdyby miały charakter ogólny, bez kombinacji z etatami, to sam rozumiesz co stałoby się z tak zajadle bronionym modelem Castoramy w którym na wejściu dysponujemy według relacji świadków, skromnymi dwunastoma procentami?
[/quote]
Dwanaście procent to marża, tak dla uściślenia. Więc ciężko powiedzieć, ile tych procent jest do dyspozycji, rozumiem to tak, że z tych 12% muszą pokryć podatki, opłaty gruntowe, czynsze, prady, telefony i inne takie, co pewnie zżera kilka procent z tych 12.

Nie wiem, co by się stało. Ty wiesz?
Przypomniało mi się, że śledziłem kiedyś forum, prowadzone przez tę kobietę, co niszczyła w sądach Biedronkę. Głośna akcja swojego czasu. I byłem w ciężkim szoku, że dla ludzi z Biedry każdy sklep był kompletnie inny od ich biznesu. A bo w Carrefour to czegoś nie mają, a w Aldi czegoś nie robią, a gdzieś tam mają inne półki, a w leclercu pomagają spakować zakupy, a w Auchan cośtam...Myślę, że podobnie jest z casusem składów budowlanych - że dla mnie Leroy, Obi i Castorama to jeden pies, a dla ludzi z wewnątrz to pewnie różnica jak między Blasphemy a Opeth. Odpowiadając na pytanie - może podwyżki by spowodowały, że cały rynek by się rzucił do naśladowania. Ale może/raczej/zdecydowanie nie. Obstawiam scenariusz: obserwujemy, co im się stanie od tych podwyżek. Jakby się okazało, że niespecjalnie przybyło hajsu (a chyba by nie przybyło?), a koszty wzrosły (bo chyba się zgadzamy, że by wzrosły), to raczej nikt by tego nie naśladował.

BTW, czytałeś może "Bogaty ojciec, biedny ojciec"? Wbrew pozorom, nie całkowicie o opiekunach :) , ale warto kuknąć, żeby wyrobić sobie zdanie.
Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16133
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: STUDIA

13-02-2017, 17:46

czy ktoś w ogóle czyta te tasiemce (poza 2 zainteresowanymi)?
Awatar użytkownika
Drone
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10020
Rejestracja: 11-06-2012, 15:28

Re: STUDIA

13-02-2017, 17:55

Tak. Wreszcie jakaś obszerniejsza dyskusja. W skrócie sprowadza się do tego, że kolega 535 chce wszystkim jak leci płacić 3000 zł na rękę, natomiast kolega Nebelwerfer tłumaczy, że doprowadziłoby to do natychmiastowej inflacji ergo podwyżki cen, przez co ta podwyżka płac nie miałaby i tak sensu. Kolega 535 uważa zaś, że jest inaczej, gdyż każdy przedsiębiorca ma w rzeczywistości szafę z pieniędzmi, z której - gdyby tylko chciał - powinien dla każdego te 3000 zł wysupłać, ale oczywiście nie chce. Natomiast jeżeli ktoś jest przedsiębiorcą, a nie stać go na płacenie minimum 3000 zł na rękę, to nie ma moralnego prawa kogokolwiek zatrudniać i powinien wszystko robić sam, dopóki nie będzie go stać na zapłacenie rzeczonych 3000 zł każdemu chętnemu do pracy.

Streszczając: czy się stoi, czy się leży, trzy tysiące się należy! Z czymś mi się to kojarzy, he, he :)
Przegrana jest na wyciągnięcie ręki.
Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16133
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: STUDIA

13-02-2017, 18:03

Drone pisze:Tak. Wreszcie jakaś obszerniejsza dyskusja. W skrócie sprowadza się do tego, że kolega 535 chce wszystkim jak leci płacić 3000 zł na rękę, natomiast kolega Nebelwerfer tłumaczy, że doprowadziłoby to do natychmiastowej inflacji ergo podwyżki cen, przez co ta podwyżka płac nie miałaby i tak sensu. Kolega 535 uważa zaś, że jest inaczej, gdyż każdy przedsiębiorca ma w rzeczywistości szafę z pieniędzmi, z której - gdyby tylko chciał - powinien dla każdego te 3000 zł wysupłać, ale oczywiście nie chce. Natomiast jeżeli ktoś jest przedsiębiorcą, a nie stać go na płacenie minimum 3000 zł na rękę, to nie ma moralnego prawa kogokolwiek zatrudniać i powinien wszystko robić sam, dopóki nie będzie go stać na zapłacenie rzeczonych 3000 zł każdemu chętnemu do pracy.

Streszczając: czy się stoi, czy się leży, trzy tysiące się należy! Z czymś mi się to kojarzy, he, he :)
teraz rozumiem ;-)
dziękuję za streszczenie.

ja się pogubiłem tak ze 3 zakładki temu …
535

Re: STUDIA

13-02-2017, 18:38

@Nebelwerfer

Kur... Nieźle. Zamordowałeś mnie pan. Rzucam ręcznik. Momentami można się popłakać ze śmiechu. To jeden z najlepszych postów od wielu miesięcy, jaki przeczytałem na tym smutnym jak pizda forum. Podoba mi się zaproponowane poczucie humoru. Jakie są moje refleksje? Z jednej strony to bardzo smutne o czym tutaj piszesz, a z drugiej z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem uświadamiam sobie swoje niewiarygodne szczęście.

Padło pytanie o moją troskę o los i niedolę pracowników. Napracowałeś się mocno, więc odpowiem szczerze. Zasadniczo, jak się ktoś tam urządził mam w głęboko w dupie. Każdy robi co uważa za stosowne i za pieniądze, które mu pasują. Jeżeli jest to stówka miesięcznie, jego sprawa. Mogę jedynie postukać się w głowę. Jeżeli zgadzam się na jakąś pracę i uzgodnioną zapłatę, robię swoje i nie piszczę, że mało. Nawet jeżeli czasem trzeba dołożyć. I najważniejsze. Jeżeli od razu widzę, że mi się nie opłaca czegoś robić, to siedzę i patrzę jak mi trawa rośnie. Bardzo proste zasady, a i tak na końcu okazuje się, że najważniejszy jest święty spokój. Czego sobie i wszystkim życzę.

edit
Niepokoi mnie jeszcze jedna sprawa, a co by się stało gdyby temu szaremu robotnikowi płacić 2500, no 2675,50 na rękę? Czy moglibyśmy przeprowadzić tę dyskusję jeszcze raz? To jednak konkretna zmiana parametrów. Wchodzisz w temat?
535

Re: STUDIA

13-02-2017, 18:44

Drone pisze:Natomiast jeżeli ktoś jest przedsiębiorcą, a nie stać go na płacenie minimum 3000 zł na rękę, to nie ma moralnego prawa kogokolwiek zatrudniać i powinien wszystko robić sam, dopóki nie będzie go stać na zapłacenie rzeczonych 3000 zł każdemu chętnemu do pracy.
To oczywiste.
Drone pisze:Streszczając: czy się stoi, czy się leży, trzy tysiące się należy! Z czymś mi się to kojarzy, he, he :)
No nie. Panie Inżynier, to było poniżej pasa. Tego nigdzie nie napisałem. Podejrzewam, że niejeden ochotnik nie chciałby tych 3 tysięcy za pracę ze mną. Wolałby pozbierać puszki, albo postać i popierdolić głupoty z kolegami w Castoramie.
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STUDIA

13-02-2017, 19:08

Faktycznie jest wzięcie na tych betoniarzy, nawet przeglądałem oferty w mojej defaultowej miejscowości i jest kilka ogłoszeń albo multiklasa - betoniarz-zbrojarz.
Yare Yare Daze
535

Re: STUDIA

13-02-2017, 19:13

Jakie stawki, jakie stawki? Potrzebuję bezkompromisowej osobowości na drugą szuflę. Od zaraz!
Awatar użytkownika
hcpig
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9323
Rejestracja: 06-07-2008, 13:23

Re: STUDIA

13-02-2017, 19:20

Już wyjebałem, ale jak nowa subskrypcja ze świętokrzyskiego przyjdzie to dam cynk.
Yare Yare Daze
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

13-02-2017, 20:51

535 pisze: Niepokoi mnie jeszcze jedna sprawa, a co by się stało gdyby temu szaremu robotnikowi płacić 2500, no 2675,50 na rękę? Czy moglibyśmy przeprowadzić tę dyskusję jeszcze raz? To jednak konkretna zmiana parametrów. Wchodzisz w temat?
Spoko, jedziemy. Żeby był z tego jakiś pożytek, może od razu przejdź do tezy badawczej, tak żebym nie szedł w sto wątków, do których jedynym odniesieniem będzie "haha, stary". Jestem rozczarowany jak parkingowy, który znowu na pasku wypłaty nie widzi 4 koła.

No więc? Pracownik zarabia niemoralne, śmiesznie niskie, uwłaczające godności 2500. Kiedyś zarabiał 1800, ale skoro go to nie zabiło śmiercią głodową, to wzmocniony przyjmuje dawkę 2500. I jaka jest Twoja teza, jakie zmiany we Wszechświecie wywołuje/wywołałby ten ubolewania godny fakt?
535

Re: STUDIA

13-02-2017, 21:49

Teza jest taka, że w powyższym modelu, przykładowy Bogdan powinien spuścić z pokorą głowę i wegetować, bo nadal jest w czarnej dupie.

Ja go nie zatrudnię, bo za naukę nierobowi nie będę płacił. No chyba, że zgodzi się pracować za 8 złotych. Zapłacę uczciwie. 350 godzin miesięcznie. Niedziele wszystkie wolne. W poniedziałek reszta z niedzielnego obiadu na drugie śniadanie gratis. Woda z węża bez ograniczeń, bo i tak klient płaci. Lekko licząc 2800 weźmie. To całkiem solidne siano za stanie i ładowanie piachu w dziurę, a może z sali padną jakieś atrakcyjne propozycje dla Bogdana? Może jakiś kurs? Podobno poszukiwani są kierowcy ciężarówek. Przy zarobkach, którymi będę peklował Bogusia, powinien spokojnie sobie taki kurs sfinansować, a tam czeka 6 kół na łapę i w ten sposób dzięki mojemu szatańskiemu modelowi, nasz wirtualny bohater przekroczy próg zamożności. To już jest chyba konkretny, konkret. Jak myślisz?
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

14-02-2017, 11:36

Trochę nie łapię, czemu się czujesz odpowiedzialny za przysłowiowego Bogdana. A już kompletnie nie rozumiem, czemu uważasz, że cały świat powinien zapłakać gorzko nad jego losem. Każdy startuje z jakimś potencjałem i otrzymuje pewną liczbę szans. Jak je wykorzysta, jego problem. Jeśli po 30-tce siedzi na garnuszku u mamy, to raczej powinien być powód do zmartwień dla jego samego, a nie jego pracodawcy.
I nie stawiałbym tezy, że to firma ma mu dosypywać, bo Bogusiowi nie styka. Jak ktoś nie potrafi pokierować swoim życiem, to i z 8 kołami na rączce będzie Piotrusiem Panem, podwyższanie pengi bez związku z jakością i ilością wykonywanej pracy jest po prostu demoralizujące.

Stawiasz pytanie o kurs. Tak, kursy są spoko opcją, chociaż niczego nie gwarantują. Lepiej jednak zrobić i powalczyć, niż czekać aż szef powie, że wrócił z Indii, gdzie podczas medytacji zrozumiał, jaką podłością było płacenie poniżej 4k.

I ponawiam pytanie: czego ode mnie oczekujesz w związku z opisaną przez siebie historią. Mam przeprosić za to, że ludzie podejmują świadomie czerstwą robotę? Że pracodawcy mają pilniejsze wydatki niż podwyżki dla personelu na najniższych możliwych stanowiskach?
535

Re: STUDIA

14-02-2017, 12:33

Już niczego, nie bawię się w poważne dyskusje na temat nieudaczników, dziwię się tylko że takiego speca rusza kilka złotych, które Stach przepuszcza na czipsy i harnasia. Straszny żal bił z tej wypowiedzi. Tak czy owak, dzięki za poświęcenie chwili i świetny pomysł. Zatrudnię ludzi i będę im płacił modelem biznesowym. Genialne.
Nebelwerfer
zaczyna szaleć
Posty: 193
Rejestracja: 26-07-2015, 18:03

Re: STUDIA

14-02-2017, 14:05

535 pisze:Już niczego, nie bawię się w poważne dyskusje na temat nieudaczników, dziwię się tylko że takiego speca rusza kilka złotych, które Stach przepuszcza na czipsy i harnasia.
Nie rusza kompletnie. Wiem, że jesteś niepocieszony, że teza o kwilących z zazdrości o zawartość mojego koszyka budowlańcach upadła, ale to jeszcze nie powód, żeby zmyślać.
Widzę pewien związek pomiędzy poziomem satysfakcji ze statusu materialnego a ilością sosu wychlapywanego na rzeczy nie-niezbędne. To działa pod każdą szerokością geograficzną: może być bezrobocie albo jazda na minimalce, ale ilość pochłanianych używek, telewizorów plazmowych, konsol do gier, itd. musi się zgadzać. Oczywiście, życiowe wybory rzeczonego Stacha mam w dupie. Mogę się uśmiechnąć na myśl, jak często ludzie mylą przyczynę ze skutkiem. Wiesz, Stach jest biedny, bo ledwo mu starcza na wagon browarów i fajek, batoników i serdelków vs. Stach jest biedny, bo rozpierdala cały swój hajs na głupoty.

Zatrudnię ludzi i będę im płacił modelem biznesowym. Genialne.
Najlepiej zatrudnij wszystkich potrzebujących i każdemu daj 4 koła na łapę. Minimum!
Wieszczę spektakularny komercyjny sukces, który z całą pewnością pozwoli zarobić na kolejne wypłaty.
ODPOWIEDZ