Dezaktywator kałasznikowa to jeden z nowych patentów Akademii Kaliskiej. Produkować chcą go dwie firmy. Wynalazcy liczą na zainteresowanie nie tylko polskiej armii.
Dezaktywator to specjalny nabój kaliber 7,62 mm, który po przeładowaniu skutecznie niszczy broń. Prof. Ireneusz Dziubek opowiada, że można go użyć w kałasznikowach, ale także w karabinach używanych przez armie państw NATO. Inspiracją dla tego wynalazku były doświadczenia żołnierzy polskich kontyngentów w Iraku i Afganistanie.
- W rozmowach z żołnierzami wielokrotnie pojawiało się pytanie, co zrobić, by utracona broń była nieprzydatna dla wroga - opowiada prof. Dziubek. - Było też drugie zagadnienie: jak skutecznie niszczyć karabiny wroga. Żołnierze opowiadali, że w trakcie zwiadu odkrywali składy broni, najczęściej kałasznikowy, ale nie mogli go wysadzić, bo nie chcieli robić hałasu. Przydałby im się właśnie taki dezaktywator.
Dezaktywator zniszczy kałasznikowa
Prof. Ireneusz Dziubek kieruje Centrum Badawczo-Wdrożeniowym, które działa przy Akademii Kaliskiej. Pracują tam naukowcy także z innych uczelni, m.in. z Bydgoszczy, Płocka i Częstochowy, a także Wojskowej Akademii Technicznej. Był policjantem, pracował w zespole do walki z terroryzmem. Jest doktorem nauk wojskowych, habilitowanym w dyscyplinie nauk o obronności. Wykłada nie tylko w Kaliszu, ale także w Akademii Obrony Narodowej. Jako biegły sądowy wydaje opinie w dziedzinie broni, amunicji i materiałów wybuchowych.
W tym roku kierowane przez niego centrum zaprezentowało kilkanaście patentów. Razem z prof. Dziubkiem pracowali inżynierowie: Andrzej Kołodziej z Kalisza, Krzysztof Talaśka z Poznania i Grzegorz Domek z Bydgoszczy.
Uczelnia wiąże duże nadzieje szczególnie z jednym patentem - nazwano go dezaktywatorem broni maszynowej.
Pytamy prof. Dziubka, jak to działa.
----------------------------------------------------------------
- Nabój ma specjalny trzpień, który kleszczy komorę - odpowiada.
----------------------------------------------------------------
Naukowiec dodaje, że po przeprowadzonych testach kałasznikow był nie do naprawienia, a "niektóra broń NATO mogła być jeszcze wykorzystana, ale wymagała długiej, mozolnej pracy rusznikarskiej".
Według prof. Dziubka taki nabój można wykorzystać na polu walki, na przykład w Ukrainie. Żołnierz może trzymać niszczycielski nabój w kieszonce lub w specjalnym magazynku. Jest oznaczony, by go nie pomylić.
- Dezaktywator może pomóc żołnierzom zniszczyć broń własną, tak by nie wpadła w ręce przeciwnika. Może też pomóc dywersantom niszczyć karabiny wroga - tak zastosowanie wynalazku opisuje prof. Dziubek.
Sposób na kałasznikowy
Wynalazek chwali prof. Jarosław Wolejszo, pułkownik rezerwy, który brał udział w polskich misjach w Afganistanie. Jeździł tam prowadzić badania nowych produktów dla żołnierzy, które powstawały w Akademii Obrony Narodowej. - To bardzo przydatny mały sprzęt - mówi o dezaktywatorze. - Podczas każdego konfliktu pojawia się problem z bronią, kiedy żołnierz trafia od niewoli. Albo gdy broń musi porzucić, a nie chce, żeby przejął ją wróg.
Prof. Wolejszo uważa, że szczególnie przydatny jest dezaktywator kałasznikowa, bo to najpopularniejszy karabin na świecie.
----------------------------------------------------------------
- Nabój ma specjalny trzpień, który kleszczy komorę - odpowiada.
----------------------------------------------------------------
- Taki dezaktywator mógłby się przydać także w wojnie w Ukrainie - twierdzi.
Skoro to tak potrzebny wynalazek, to dlaczego nikt wcześniej go nie stworzył?
Prof. Wolejszo sam jest zaskoczony, że patentu nie opracowały wielkie światowe armie. Ma własną hipotezę: - Zakładali, że żołnierz zawsze może wyjąć zamek z karabinu. To jednak nie załatwia sprawy, bo można włożyć nowy zamek. Jest też inna kwestia - podczas szkolenia żołnierzy nie zakłada się, że pójdą do niewoli, bo to źle wpływa na morale.
Produkcja ma ruszyć jak najszybciej
Prof. Ireneusz Dziubek chciałby, żeby dezaktywator wszedł do masowej produkcji jak najszybciej, bo "mamy czas niebezpieczny, wojenny". Jednak wynalazek musi wcześniej przejść całą procedurę, którą można opisać hasłem "od pomysłu do przemysłu".
- Zatwierdziliśmy proces komercjalizacji. Mamy patent, prototypy i przebadane materiały, ale nie mamy wzorów przemysłowych i dalszych badań laboratoryjnych - tłumaczy. - W naszym centrum jest tylko jeden zespół testowy. Musimy zdobyć pieniądze na dalsze badania. Możemy pozyskać grant pod warunkiem współpracy trzech uczelni i dwóch zakładów produkcyjnych. Jesteśmy na etapie rozmów z partnerami: Politechniką Poznańską i Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Akademia Kaliska rozmawia też z dwoma zakładami z Wielkopolski, które mogłyby zająć się produkcją. Naukowiec nie chce jednak ujawniać ich nazwy. Zapowiada, że decyzje mają zapaść jeszcze w tym kwartale. - Produkcja musi ruszyć w tym roku - podkreśla.
Tłumaczy też, że produkcja dezaktywatora nie będzie skomplikowana, ale same koszty "wdrożenia patentu do produkcji" mogą sięgnąć milionów złotych. - Te koszty będą musieli ponieść producenci, ale ta inwestycja szybko im się zwróci - uważa.
Według naukowców producenci będą mogli sprzedać dezaktywator nie tylko polskiej armii (jeśli będzie zainteresowana), ale także - po uzyskaniu zgody polskich władz - eksportować za granicę.
Patenty z Kalisza
Rzecznik Akademii Kaliskiej Jakub Banasiak nazywa prof. Dziubka "dociekliwym wynalazcą": - Wszystko chce usprawniać, ulepszać. Pomysł dezaktywatora chodził mu po głowie od kilku lat. Dwa lata temu zaskoczył rektora, gdy poprosił o dwa tysiące złotych na zakup kałasznikowa. Dostał je, gdy wyjaśnił, o co chodzi. Tak ruszyły badania.
W dorobku Akademii Kaliskiej jest w sumie dwanaście patentów, do tego cztery prawa do wzorów przemysłowych oraz siedem praw ochronnych znaku towarowego. - Za nami rok bardzo intensywnej pracy. Udało nam się zakończyć trzy projekty - mówi prof. Dziubek.
Naukowców z Kalisza najbardziej interesują wynalazki z dziedziny zdrowia i bezpieczeństwa. Wśród projektów są m.in. szpitalne łóżko do transportu chorych z otyłością czy jednorazowa toaleta.
Prof. Andrzej Wojtyła, rektor akademii, uważa, że rola uczelni zmienia się na całym świecie, a równie ważne co kształcenie studentów jest tworzenie wynalazków i wdrażanie ich w życie.