Ciekawostki

Tematy niekoniecznie związane z metalem i muzyką...

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Awatar użytkownika
ŚWIAT BEZ KOŃCA
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10453
Rejestracja: 27-08-2018, 10:24

Re: Ciekawostki

09-08-2021, 09:27

trup pisze:
03-08-2021, 09:56
Bardzo to wielce prawdopodobne. Doszły jakieś naleciałości słowiańskie i brzmi jak brzmi. Zupełnie innaczej brzmi niż estoński czy rosyjski...
Swīeīka maria mīlistas pīlna dzewas su thawimī pagirtha thu tharpu matheru īr pagirthas gimis szīwata thawa īesus christus.
Estoński nie jest indoeuropejski
I am Jerusalem.
Awatar użytkownika
Medard
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10131
Rejestracja: 22-04-2017, 19:15
Lokalizacja: Prag

Re: Ciekawostki

09-08-2021, 10:05

ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:
09-08-2021, 09:27
trup pisze:
03-08-2021, 09:56
Bardzo to wielce cprawdopodobne. Doszły jakieś naleciałości słowiańskie i brzmi jak brzmi. Zupełnie innaczej brzmi niż estoński czy rosyjski...
Swīeīka maria mīlistas pīlna dzewas su thawimī pagirtha thu tharpu matheru īr pagirthas gimis szīwata thawa īesus christus.
Litewski nie jest indoeuropejski
W kilku losowo sprawdzonych miejscach jest napisane, że litewski to indoeuropejski, ale grupa językòw bałtyckich.

Coś się pozmieniało z litewskiego na estoński. Ehm.
Ostatnio zmieniony 09-08-2021, 10:13 przez Medard, łącznie zmieniany 1 raz.
Die Welt ist meine Vorstellung.
Awatar użytkownika
trup
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14661
Rejestracja: 26-11-2009, 14:38

Re: Ciekawostki

09-08-2021, 10:08

Estoński to chyba ugro-finskie tak? Ale litewski już indoeuropejski.
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
mistrzsardu
rasowy masterfulowicz
Posty: 2570
Rejestracja: 10-05-2005, 23:03
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: Ciekawostki

10-08-2021, 20:48

Celem życia nie jest przeżycie.
Awatar użytkownika
trup
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 14661
Rejestracja: 26-11-2009, 14:38

Re: Ciekawostki

10-08-2021, 23:18

Patrząc na podejście do bezpieczeństwa danych naszych obecnych milusińskich pomysł sobie gdzie trafia dane z obecnego spisu...
hO Aster Tor Pente - "Give Light and The People Will Follow."
„Kto poznał świat, znalazł trupa, a kto znalazł trupa, świat nie jest go wart” (logion 57)
Awatar użytkownika
uglak
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9644
Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
Lokalizacja: ארץ ישראל

Re: Ciekawostki

11-08-2021, 20:58

Obrazek

Wszyscy biją rekordy to Europa też.
Guilty of being right
Awatar użytkownika
ŚWIAT BEZ KOŃCA
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 10453
Rejestracja: 27-08-2018, 10:24

Re: Ciekawostki

11-08-2021, 21:06

Grubo, to wiecej niz na Saharze jak tam bylem w srodku lata (47)
I am Jerusalem.
Awatar użytkownika
uglak
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9644
Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
Lokalizacja: ארץ ישראל

Re: Ciekawostki

13-08-2021, 22:51

Jak ratować i pokazywać Twierdzę Kraków? Krzysztof Wielgus: Potrzebna "zamkowa brama"
Jerzy Lewiński
13 sierpnia 2021 | 07:00

- Twierdza Kraków potrzebuje swojej "zamkowej bramy" - miejsca swoistego przejścia, gdzie u zwiedzającego zostanie rozbudzone zainteresowanie i skąd ruszy on na swoje własne jej odkrywanie - mówi dr Krzysztof Wielgus, architekt, znawca fortyfikacji, pracownik naukowy Politechniki Krakowskiej, członek Komisji Architektury Militarnej Polskiego Komitetu Narodowego ICOMOS.

Jerzy Lewiński: Sto lat temu przejęliśmy po monarchii austro-węgierskiej twierdzę niemal nienaruszoną. Ale potem aż do całkiem niedawnych czasów postępowała degradacja tej wielkiej spuścizny. Jaki moment czy okres uważa pan w tej historii za najtrudniejszy?

Krzysztof Wielgus: To kluczowe pytanie. Dzieje Twierdzy Kraków – olbrzymiego zespołu przestrzennego, dzisiaj już zabytkowego, są zapisem procesów. A więc nie momenty, lecz procesy trwające w określonych latach, uwarunkowane politycznie, ekonomicznie i mentalnie, przyczyniały się do znacznych strat w substancji owego „miasta w mieście", jakim była twierdza. Można zidentyfikować pięć czarnych okresów w dziejach twierdzy, każdy z nich o różnym czasie trwania, różnych źródłach, lecz jednakowo niszczących nie tyle zabytkową substancję technicznej pozostałości wieku pary i elektryczności, ile wprost krajobraz Krakowa. O tych procesach nieczęsto mówiło się wprost i może właśnie dlatego za słabo identyfikowano je jako zagrożenia.

Pierwszym krytycznym, krótkotrwałym, lecz dramatycznym procesem była grabież, do której doszło jesienią 1918 r., czyli w momencie przejmowania twierdzy z rąk austriackich. Nie wszystko odbyło się bowiem wtedy tak aksamitnie jak w centrum Krakowa, gdzie ówczesny dyrektor policji dr Rudolf Krupiński natychmiast podporządkował podległe mu służby Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Także struktury wojskowe, błyskawicznie i w porządku przekształcające się z czarno-żółtych w biało-czerwone, zapobiegły w Krakowie bezprawiu, rozruchom i rabunkom. Na obrzeżach miasta – a tam leżały forty – było inaczej. Rozpoczął się istny atak ze strony miejscowej ludności, wynikający przede wszystkim z biedy, na wszelkie wyposażenie fortów – nawet podłogi, okna i cegłę ze ścian. Niedługo później zmusiło to Wojsko Polskie do wydawania poważnych kwot – w sytuacji bardzo trudnej na początku Rzeczypospolitej – na doprowadzenie często bardzo uszkodzonych obiektów do takiego stanu, by mogły pełnić przynajmniej funkcje magazynowe. Twierdza, przynajmniej do drugiej połowy lat 20. XX w., była zachowywana w rezerwie; nie tylko jako zaplecze magazynowe, lecz także jako zespół bojowy. Przesądziły o tym pozytywne doświadczenia z walk fortecznych w wojnie polsko-sowieckiej 1920 r. Co ciekawe, Kraków pozostawał polską fortecą „na wszelki wypadek" z powodu potencjalnego zagrożenia ze strony nie tylko niedalekich Niemiec, lecz również… Czechosłowacji, co było reminiscencją krwawej, a potem wymazanej z historii wojny polsko-czechosłowackiej o Śląsk Cieszyński z 1919 r.

Drugi zły okres dla twierdzy zaczął się w latach 30. XX w. i trwał znacznie dłużej, gdyż aż po… okres „odwilży" po 1956 r. Rozpoczął się więc w okresie sanacyjnym, pod sztandarami II Rzeczpospolitej, a został rozwinięty do skali seryjnego procederu pod auspicjami zupełnie innej władzy, w okresie stalinizmu. Paradoksalnie motywacja w tych diametralnie różnych systemach politycznych była podobna. Wspólnym mianownikiem była odpowiednio wykarmiona propagandowo nienawiść do twierdzy jako antypolskiej, antykrakowskiej, blokującej rozwój miasta oraz winnej wszelkim jego nieszczęściom. Przed wojną zaczęto likwidować jej najmłodsze inwestycje – wały i forty tzw. nowego rdzenia, czyli wewnętrznych fortyfikacji biegnących po linii dzisiejszych ulic: Piastowskiej, Rydla, Wybickiego, Beliny-Prażmowskiego.

Okres naznaczony aktywnością „krakowskich burzymurków" (nazwa, jakże celna w tym kontekście, za prof. Januszem Bogdanowskim) uzyskał godną kontynuację w świecie masowych czynów społecznych i walki ze śladami zaborcy, tym razem traktowanymi jako emanacja imperializmu. Pierwszego aktu „sprawiedliwości dziejowej" – a w istocie wandalizmu – dokonał jesienią 1945 r. ówczesny marszałek Polski Michał Rola-Żymierski, który w rocznicę bitwy pod Lenino osobiście zainaugurował rozbiórkę Fortu 2 „Kościuszko". Propaganda nadała temu wydarzeniu wymiar symboliczny, „antygermański" i antyimperialistyczny. Tłumaczono przy tym, że odzyskane cegły posłużą do odbudowy Warszawy, a także m.in. do wzniesienia w Krakowie bursy dla ubogich studentów (nigdy nie powstała). Niemal całkowicie zniesiono wtedy forty nr 9 i 15, czyli „Krowodrza" i „Pszorna", natomiast w rozgrzebanym forcie „Kościuszko" uchowała się część koszarowa i… plac nigdy niezakończonej rozbiórki, apokaliptyczny krajobraz u stóp kopca Kościuszki, który w końcu porosła zieleń i który obecnie z wielkim trudem miasto odzyskuje jako teren parkowy.

Erę polskich burzymurków przedzieliła wojna i zarządzone przez okupantów rozbiórki, przede wszystkim w celu pozyskania materiałów strategicznych. Często były one dokonywane siłami nieludzko traktowanych pracowników przymusowych. Niemcom jednak przypisuje się niekiedy w tym zakresie zbyt wiele, bo tak naprawdę najgorsza, najdalej idąca akcja dewastacyjna cennych pancernych elementów nastąpiła – w co aż trudno uwierzyć – nie tak znowu dawno, bo w latach 70. ubiegłego wieku…
Pominęliśmy lata 60. Co się wtedy działo z twierdzą?

– Planową dewastację zatrzymano po 1956 r. Wielka w tym rola krakowskich naukowców, przede wszystkim prof. Karola Estreichera, architekta Janusza Bogdanowskiego i urbanistki Hanny Ptaszyckiej. Rozpoczął się wtedy trwający przez lata 60. taki dziwny okres w historii twierdzy: nie prowadzono rozbiórek, raczej szukano możliwości praktycznego wykorzystania przestrzeni fortów, lokalizując w nich funkcje, które z jednej strony były ratunkiem, bo uzasadniały ich pozostawienie (przykład Centralnych Piwnic Win Importowanych w Bastionie nr 3 i Bacutilu w forcie „Borek"), z drugiej jednak znacząco przyczyniały się do niszczenia zabytkowej substancji.

Dramat – kolejny, czwarty już proces dewastacji – rozpoczął się dopiero w czasie pozornej odwilży gierkowskiej. Nastąpiła niespodziewana remilitaryzacja niektórych obiektów, związana ze zwiększonym zagrożeniem wojennym. Pamiętajmy, że na naszym terytorium rozmieszczano wtedy broń jądrową, stąd m.in. duży nacisk na budowę schronów. Ale największe szkody przyniosła akcja tzw. odzyskiwania złomu. Nastąpił rabunek dużej liczy wież pancernych, np. z fortu „Swoszowice" i fortu „Dłubnia", gdzie zostały one brutalnie wysadzone. W ogóle Kraków stracił w tamtym czasie wiele cennych zabytków techniki, nie tylko militarnej, jak Trzeci Most na Wiśle czy pocięty „na żyletki" najstarszy parowiec wiślanej flotylli – „Dunajec". W latach 70. w istocie zamordowano istniejący jeszcze materialny ślad horyzontu kulturowego wieku pary i elektryczności. To była autentyczna rzeź, trwająca do początku lat 80. Jej symbolem pozostanie fort „Krzesławice", gdzie mieliśmy do czynienia z niebywałą arogancją, wręcz bestialstwem w zacieraniu śladów pamięci miejsca kaźni Polaków z pierwszych lat II wojny światowej. Bo jak inaczej nazwać urządzenie działek rekreacyjnych na miejscu kaźni – zasypywanie odpadkami fos, gdzie dokonywano rozstrzeliwań i gdzie do czasów ekshumacji w 1945 r. spoczywały ciała 440 pomordowanych ludzi.

Pamiętam, że złomiarze byli bardzo aktywni na fortach także później, jeszcze na początku obecnego stulecia.

– Tak, to ostatni bardzo niedobry okres dla Twierdzy Kraków. Proces rozpoczął się od zaniedbania obiektów fortecznych w latach 90. U progu XXI w. znów zaczęły znikać z fortów elementy stalowe, dały też o sobie znać wieloletnie zaniedbania, wynikające zarówno z realiów ekonomicznych, jak i ze specyficznego podejścia do spuścizny technicznej, którą ogólnie można nazwać „po-": pofortecznej, poprzemysłowej, pokomunikacyjnej. Wszystko stało się towarem – tereny, złom, a także rabowane bez najmniejszych skrupułów zabytki techniki, sprzedawane na Zachód. Tak m.in. zniknęło z Chrosnej unikatowe przewoźne stanowisko pancerne z II wojny światowej, tzw. panzernest, tak ograbiono fort 44a „Pękowice" z kilkuset metrów kwadratowych blachy cynkowej pokrytej setkami inskrypcji żołnierskich z czasu służby w forcie. Forteczny pamiętnik Twierdzy Kraków i odzyskania niepodległości zniknął na zawsze… Ponadto zabytki zaczęto traktować wraz z otoczeniem jako rezerwuar terenów do bardzo ekspansywnej gentryfikacyjnej gry o przestrzeń.

Co najcenniejszego utraciliśmy bezpowrotnie?

– Tych zniszczeń, bardzo bolesnych, jest wiele i nie chciałbym ich wartościować. Straty, które wymienię, proszę więc traktować równorzędnie: zniszczenie fortu „Pszorna" pomiędzy Krakowem a Nową Hutą, zniszczenie frontu bastionowego w forcie „Kościuszko", zniszczenie fortu „Krowodrza", zniszczenie fortu „Krakus", a dokładnie mówiąc – jego części koszarowej, zniszczenie fortu wieżowego „Krzemionki", zniszczenie fortu „Bodzów", gdzie zresztą dewastacja dalej postępuje, zniszczenie Bastionu V, czyli mogilskiego, bardzo daleko posunięta dewastacja i zniszczenie fortu „Sudół"… To tylko największe obiekty, które wyparowały z przestrzeni miasta, nie ma ich, anihilowano je! Ale tych strat jest znacznie więcej, wszystkie to nieodwracalne rany w krajobrazie Krakowa.

Czy można powiedzieć, że to szaleństwo niszczenia mamy za sobą?

– Niestety, nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Pewne odwrócenie tych niedobrych tendencji nastąpiło dzięki głosom społecznym, m.in. miłośników fortyfikacji z Fundacji „Janus", i przede wszystkim dzięki dojrzałości krakowskiego samorządu. W roku 2006 Rada Miasta Krakowa podjęła uchwałę o zintegrowanej ochronie zespołu historycznego Twierdzy Kraków – pierwszy taki dokument w Polsce. Olbrzymie osiągnięcie, choć początkowo trochę na papierze, bo potrzeba było wielu lat, żeby uchwała zaczęła działać. Wyrazem tego są m.in. opisywane niedawno na łamach „Wyborczej" inwestycje miasta w fortach „Kościuszko", „Łapianka", „Borek" czy „Skała" i przede wszystkim zintegrowane podejście władz samorządowych do zespołu zabytkowego twierdzy. Znaczna w tym rola konserwatorów zabytków – zarówno wojewódzkiego, jak i miejskiego. Rok 2006 pozostanie więc ważną datą w historii twierdzy. Niestety, wciąż pozostaje wiele miejsc praktycznie pozostawionych samym sobie, niszczejących. Wokół innych trwają zabiegi zmierzające do zbudowania ich otoczenia, które jest przecież integralną częścią tych dzieł obronnych.

A co najcenniejszego z twierdzy zostało? O co w pierwszej kolejności warto zadbać?

- Przede wszystkim została... niemal cała Twierdza Kraków! To fenomen: ten wielki układ przestrzenny fortów, dróg, znacznej części zieleni, obiektów niefortyfikacyjnych, koszar - on ciągle istnieje! A jeżeli chodzi o poszczególne obiekty, musiałbym wymieniać bardzo, bardzo wiele... Niektóre z nich można oczywiście potraktować jako wizytówki, ale to wcale nie znaczy, że są wyraźnie cenniejsze od innych. Chciałem z całą mocą podkreślić: chronić, wykorzystywać, adaptować należy całą twierdzę, a nie wybrane forty czy inne obiekty. To nie jest moja myśl - to idea człowieka, który twierdzę de facto uratował, czyli prof. Janusza Bogdanowskiego. A więc nie "forty Twierdzy Kraków", czy "koszary Twierdzy Kraków", czy "obiekty Twierdzy Kraków", tylko: "Twierdza Kraków". Tak jak nie mówimy "Kaplica Zygmuntowska", "Katedra Wawelska" czy "Baszta Sandomierska", tylko po prostu "Wawel".

Spośród zaś obiektów najbardziej dystynktywnych, ograniczę się tylko do kilku przykładów: oczywiście Fort św. Benedykta, Fort "Kościuszko" - on nie jest zachowany w całości, ale jest to zabytek niebywałej klasy, objęty zapisem na liście pomników historii Rzeczypospolitej, wraz z kopcem, aleją Waszyngtona, Szańcem FS-3 i obiektami towarzyszącymi. Na pewno wymienić trzeba Fort 52 "Borek", czyli "fort eksperyment"; na pewno Fort 51 "Rajsko", położony najwyżej w Krakowie, ze świetnie zachowanym w zespołem zieleni fortecznej. Jest też Fort "Tonie" z fantastycznymi wieżami pancernymi M-2, jedynymi na świecie tego typu tak dobrze zachowanymi. Nie da się nie wspomnieć o Forcie 47a "Węgrzce", największym w Europie i jednym z największych na świecie fortów pancernych, z zachowanym kompletnym wyposażeniem. To obecnie obiekt prywatny, który ma teraz pełnić funkcję szkoły, a który niegdyś adaptowano na biura, niestety nie bez pewnych ingerencji w zabytkową substancję. Ważne, żeby był dostępny turystycznie, tak jak jego sąsiad - olbrzymi fort artyleryjski 47 "Łysa Góra". Prywatny właściciel na szczęście zdają sobie sprawę z jego wartości i spoczywającej na nim odpowiedzialności. To także wyzwanie dla służb konserwatorskich, które z jednej strony nie mogą blokować adaptacji takich obiektów, bo to dla nich ratunek, ale z drugiej te adaptacje muszą być kontrolowane.

Podgórski radny Tadeusz Murzyn powiedział na naszych łamach, że aby ratować forty, trzeba mieć na każdy jakiś pomysł i niekoniecznie powinno to być muzeum. Wtedy znajdą się pieniądze, żeby pogodzić funkcję cywilną z funkcją historyczną. Czy rzeczywiście na każdy fort trzeba mieć osobny pomysł?

– W całości zgadzam się z tym, co mówi pan radny. Pozostaje tylko pytanie: jak to zrobić?

To może ustalmy, co oznacza pogodzenie funkcji cywilnej i historycznej?

– Już wyjaśniam. Kluczem jest właściwa sukcesja funkcji. Ze starym budynkiem sakralnym, siedzibą teatru czy nawet kamienicą jest łatwiej. Tam ludzie nadal powinni się modlić, oglądać przedstawienia, mieszkać – jak najdłużej, bo na tym polega kontynuacja. W przypadku twierdzy też możemy czasem mówić o kontynuacji funkcji: gdy dawne koszary nadal służą wojsku albo gdy w szpitalu wojskowym leczą się ludzie. Ale dla obiektów bojowych, a to z nich przede wszystkim składa się twierdza, trzeba szukać – na szczęście! – całkiem nowych zastosowań. I to jest nasz obowiązek, a nie monarchii austro-węgierskiej, której nie ma. Zadanie trochę szalone, bo przy ograniczonym budżecie samorządów, które nie mają środków przeznaczanych niegdyś na zbrojenia przez, było nie było, europejskie mocarstwo, i bardziej niż skromnych możliwościach organizacji pozarządowych mamy na utrzymaniu… no, powiedzmy: pancernik albo transatlantyk wielkości „Titanica". Trudne zadanie. Trzeba więc szukać owych nowych funkcji, byle zgodnie z pewnymi zasadami. Te zasady można nazwać chłonnością adaptacyjną albo chłonnością inwestycyjną. Chodzi o to, żeby nie wpłynęły w sposób znaczący albo nie wpłynęły w ogóle na podstawowe, fundamentalne cechy – wartości zabytku. O tym mówi m.in. Karta ochrony fortyfikacji, uchwalona w maju tego roku na Walnym Zgromadzeniu Polskiego Komitetu Narodowego Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków ICOMOS. Bo to jest problem dotyczący nie tylko Krakowa, ale też całej Polski, która jest europejskim rezerwatem architektury obronnej.

A wracając do słów radnego Murzyna: na każdy obiekt musi być pomysł, ale nie może być to rozwiązanie jednostronne. Trzeba szukać funkcji publicznej lub komercyjnej i zarazem służącej kulturze, ratującej obiekt. Podstawowa lekarska zasada: „primum non nocere" sprawdza się tu w całej rozciągłości. Z pewnością niektóre obiekty, te najcenniejsze, powinny przyjąć funkcję muzealną, misyjną, stanowiąc zarazem wzór adaptacji. W pozostałych zaś musi być zachowana równowaga między tym, co nowe, i tym, co dziedziczone. Nie możemy traktować obiektu pofortyfikacyjnego jak masy upadłościowej po poprzednich systemach, jak popegeerowskiego baraku, jakiegoś tam „mienia powojskowego", które można adaptować w dowolny sposób. Nic podobnego! Jeżeli fort będzie służył jako dom kultury, a nawet jako magazyn, jego część musi być udostępniona i musi pełnić rolę autoekspozycji, wizytówki historycznego obiektu. A najważniejsze, żeby nie przekraczać granicy, za którą zaczyna się nieodwracalna dewastacja, choćby miało to służyć najbardziej szczytnym celom.

W przypadku Twierdzy Kraków niezwykle istotna jest przy tym ochrona nie tylko substancji murowanej, jakoś dla nas najłatwiej zrozumiała, ale również elementów ziemnych, zieleni i krajobrazu. Chodzi o ochronę panoram, czyli ekspozycji tak zwanej „biernej", na poszczególne obiekty, oraz czynnej - czyli widoku, jaki się z nich roztacza. To są nasze królewskie loże widokowe na Kraków i okolicę: Fort "Kościuszko" z kopcem Naczelnika, Fort „Rajsko", Fort „Bodzów". Tego nie możemy obstawić blokami, domkami, obsadzić zielenią, która nie ma nic wspólnego z zielenią forteczną. Niemcy bardzo poważnie podeszli do dziedzictwa przemysłowego, adaptując cały obszar Zagłębia Ruhry jako obszar turystyczny i zarazem ekologiczny. Nie traktują tej spuścizny jako zabawki. My do dawnych fortów, do dawnych koszar, w ogóle do Twierdzy Kraków też nie możemy podejść, jak do anegdotycznej opowieści typu „Dobry wojak Szwejk". Nie możemy podejść pretekstowo - jako okazji do byle jakich, szybkich i nieprzemyślanych adaptacji, lecz kontekstowo - jako szansy na dobre, humanitarne, korzystne ekonomicznie i ekologicznie wykorzystanie. Twierdza Kraków jest bankiem szans i wartości, z których ciągle nie do końca zdajemy sobie sprawę. Naszym zobowiązaniem wobec siebie i przyszłych pokoleń jest ich ochrona.
Inwestycje w fortach, o których pisaliśmy niedawno na naszych łamach, wiązały się z ingerencjami w ich historyczną tkankę, dla purystów zapewne kontrowersyjnymi. Czy zachowano tam równowagę, o którą Pan się upomina?

- Można stwierdzić krótko - uczymy się. Są przykłady bardziej ingerencyjne, które warunkowo mogą być dopuszczone na pojedynczym obiekcie, lecz które nie powinny stanowić wzorca do bezkrytycznego powtarzania, są też przykłady dobre, a nawet bardzo dobre. Każda z tych realizacji na etapie planowania podlegała procedurze, której celem jest zapewnienie zabytkowym obiektom pełnego bezpieczeństwa. Nie jesteśmy na początku drogi, bezbronni - istnieje prawodawstwo w postaci Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz innych regulacji. Mamy też służby konserwatorskie i niemałe doświadczenie w adaptacji historycznych budynków. Nie podejmuje się decyzji o adaptacji konkretnego zabytku bez zapoznania z dobrymi lub gorszymi praktykami. Jeszcze w latach 80. XX stulecia powstało na Politechnice Krakowskiej - pod kierunkiem prof. Janusza Bogdanowskiego i z udziałem wielu specjalistów od architektury budynków publicznych - opracowanie na temat tak zwanej chłonności zabytków fortyfikacyjnych, a konkretnie Twierdzy Kraków. Jest to rodzaj tabeli, która przypisuje funkcje możliwe, ale wskazuje również funkcje niemożliwe lub niebezpieczne dla różnego typu dzieł obronnych - fortów, szańców, baterii itd. Ponieważ są to obiekty wykonane w różnych technologiach i jedne z nich mają większą chłonność, a inne tej chłonności praktycznie nie mają - część może się nadawać na cele komercyjne, jak hotel czy restauracja, a część absolutnie nie. Inaczej mówiąc: nie można przykładać tej samej miary do zabytkowego samochodu ciężarowego, który ma lat 40, i zabytkowego pojazdu z początku XX wieku... Zwłaszcza dla tych drugich niektóre funkcje są szkodliwe i po prostu nie mają sensu.

Kto ma dobierać te funkcje? Inwestor?

- O tym nie może decydować - z całym szacunkiem - ani arbitralnie inwestor, ani też jednoosobowo konserwator zabytków (chociaż ma zdanie decydujące), ani tym bardziej (znów z całym szacunkiem) radny czy przedstawiciel NGO-sów. Tu konieczna jest współpraca wielu stron. W praktyce to wygląda tak: gdyby policzyć szczegółowo, mamy w mieście 24 podmioty, różne wydziały miejskie, uczelnie, instytucje naukowe organizacje pozarządowe, właścicieli i dysponentów obiektów z których każdy ma coś istotnego do powiedzenia w zakresie rewaloryzacji Twierdzy Kraków. I chodzi o to, by zdań tych wysłuchać. Z uznaniem należy przyjąć spotkania budujące platformę dla takiej działalności, organizowane z inicjatywy Zarządu Budynków Komunalnych w Krakowie, comiesięczne spotkania online Sekcji "Architectura Militaris" Komisji Architektury i Urbanistyki O/PAN w Krakowie czy też wspólne komisje na fortach, organizowane z kolei przez Zarząd Zieleni Miejskiej, zawsze z udziałem przedstawicieli Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków, ZBK i zaproszonych specjalistów. Podobny charakter mają niektóre spotkania Rady Konserwatorskiej przy Wojewódzkim Małopolskim Konserwatorze Zabytków. Jest to dobry początek długiej drogi; zawsze ze świadomością owych pięciu trudnych okresów dewastacji twierdzy, szczególnie tych nieodległych czasowo.

A co ze wspomnianymi przykładami miejskich adaptacji?

- W fortach „Mogiła", „Borek" i "Łapianka" niezbędne było dodanie pewnych elementów. Podkreślam: „dodanie", a nie ujęcie oryginalnej substancji. Te decyzje podejmowali konserwatorzy, którzy są nie tylko urzędnikami, lecz wielu przypadkach także wysokiej klasy specjalistami w tej dość egzotycznej dziedzinie, jaką jest rewaloryzacja zabytków fortyfikacyjnych. Takich specjalistów można również spotkać w innych instytucjach miejskich i wojewódzkich, są też na uczelniach, i to nie tylko na Politechnice Krakowskiej, gdzie prof. Bogdanowski wychował grono następców, ale na Uniwersytecie Jagiellońskim, Akademii Górniczo-Hutniczej, na Uniwersytecie Pedagogicznym, Rolniczym i Ekonomicznym, w Polskiej Akademii Nauk. Dzięki nim cały proces opiniowania inwestycji podniesiony został z poziomu urzędowego na poziom ekspercki, zintegrowany. I to zaczyna działać, jak w wymienionych przypadkach. Najtrudniejszym i chyba najistotniejszym wizerunkowo dla Krakowa, a może i dla kraju, jest zintegrowany proces rewaloryzacji i adaptacji Fortu 52 "Borek". Dla współczesnych potrzeb adaptowany jest zarówno park na działce fortecznej, fosy, masyw ziemny, jak i kubatury niezwykłego, dwuwałowego fortu z lat 1886-88. Jak w soczewce skupiają się tutaj kontrowersyjne problemy, rozwiązane jednak w zrównoważony sposób. Dodana nowa sala, ukryta jednak za odtworzonym fragmentem muru obrony zapola; wtórny taras na dachu koszar, lecz odtworzone historycznymi metodami obydwa wały fortu; funkcja domu kultury i Biblioteki Polskiej Piosenki - niezwiązane z historycznym wymiarem budowli, lecz jej znaczna część przewidziana na cele ekspozycji i autoekspozycji jako miejsce edukacji historycznej i kulturowej. Adaptacja Fortu "Jugowice" idzie dalej, implantacja nowej struktury jest wyrazem podejścia do zabytkowych obiektów inżynieryjnych rodem sprzed dekady, w istocie wtedy rodziła się idea tej inwestycji; parkowa, zachowawcza, nie rekonstrukcyjna droga uporządkowania niesławnej spuścizny marszałka Roli-Żymierskiego pod kopcem Kościuszki - to przykład nowego podejścia do fortecznego dziedzictwa.

Jakieś inne pozytywne przykłady?

- Takim przykładem jest kontynuowana od 1988 roku, bardzo małymi środkami, adaptacja Fortu 49 ¼ „Grębałów", gdzie powstał ośrodek jazdy konnej z programem hipoterapii. Moim zdaniem inwestycja mocno niedoinwestowana, ale idąca w bardzo dobrym kierunku - przykład długotrwałego, konsekwentnego, wręcz bohaterskiego działania organizacji pozarządowej. Na innym biegunie znajduje się część koszarowa Fortu „Kościuszko", adaptowana jeszcze w latach 70. na hotel z wieloma mankamentami, ale ratująca ten wspaniały obiekt. Teraz, krok za krokiem, dobre efekty przynoszą tam prace prowadzone przez Komitet Kopca Kościuszki i radio komercyjne. Dobrze oceniam także działania na terenie Bastionu III „Kleparz", rozpoczęte jeszcze przez Piwnice Win Importowanych "Vinfort", a kontynuowane dynamicznie przez fundację, czyniącą z tego miejsca kulturalną "Bramę do Twierdzy Kraków". Koniecznie trzeba wspomnieć o Muzeum Spraw Wojskowych w Forcie "Swoszowice". Są też pozytywne przykłady adaptacji obiektów niefortyfikacyjnych, jak Koszar im. Franciszka Józefa, gdzie znalazła siedzibę Biblioteka Wojewódzka, albo przejęcie jednego z budynków dawnego zespołu aprowizacyjnego na Muzeum Armii Krajowej. To samo dotyczy strzelnicy na Woli Justowskiej oraz uratowanego przez Wojsko Polskie, ze wsparciem Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa, hangaru na dawnym lotnisku rakowickim.

W którym miejscu jesteśmy dzisiaj, patrząc całościowo na losy twierdzy?

– Znajdujemy się u progu swoistego ponownego odkrywania Twierdzy Kraków. Pierwsze – intelektualne – nastąpiło w roku 1979, po wydaniu niezapomnianej książki prof. Bogdanowskiego „Warownie i zieleń Twierdzy Kraków". Teraz możemy mówić o swoistym odkryciu moralnym, odczarowywaniu czarnych mitów, odkrywaniu możliwości godnego, nowego życia starej twierdzy pro publico bono.

Ale wciąż dzieją się rzeczy złe, jak wyburzenie fortu N-10 „Prądnik Biały". To zdarzenie, bardzo mocno nagłośnione przez organizacje pozarządowe, ma już jednak konsekwencje nie tylko w działaniach konserwatorskich, ale i w konkretnych krokach prawnych ze strony prokuratury. Odbiło się też dużym echem w publikacjach prasowych i naukowych. Odbieram to jako znaczący postęp, bo kiedyś obiekty twierdzy znikały, że tak powiem, w zupełnej ciszy, bez publicznego rozgłosu. Podobnie dzieje się z poważnym uszkodzeniem baterii w Węgrzcach, o czym też zrobiło się głośno. A teraz najtrudniej mi się pogodzić się z tym, co się dzieje z niemiłosiernie rozjeżdżanym przez quadowców i motocyklistów fortem „Bodzów"…

To są czarne punkty Twierdzy Kraków. Na szczęście w innych miejscach nastąpił pozytywny zwrot. Przede wszystkim zneutralizowana została – jak mi się wydaje – „czarna legenda" Twierdzy Kraków, traktowanej kiedyś często jako narzucony przez zaborcę „żelazny pierścień", który dusi możliwość rozwoju miasta i służy kontrolowaniu Polaków… Takie opowieści pojawiają się już tylko sporadycznie i są kolportowane głównie przez ludzi niechętnie patrzących na finansowanie renowacji fortów z publicznej kasy. Przekonują, że chodzi o budowle całkowicie nieprzydatne dla współczesnych celów i blokujące aspiracje mieszkańców, samorządów, właścicieli gruntów… Na szczęście zdaje się zwyciężać inna narracja, w której twierdza występuje jako wciąż mało znany, wręcz nieodkryty, ogromny bank atrakcji zarówno dla turystów, jak i dla samych krakowian, czyli „terra incognita cracoviensis". A przy tym coraz bardziej doceniane są wartości historyczne i ekologiczne twierdzy.

Skąd ten zwrot?

- To wynik dawnego zasiewu - olbrzymiej pracy wykonywanej od lat 90. m.in. przez Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji, z niezliczonych publikacji, zwłaszcza wydanego przez Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków „Atlasu Twierdzy Kraków". Swój wkład mają też środowiska naukowe i media. W ślad za tym poszły środki z Regionalnego Programu Operacyjnego, z budżetu miasta, ze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, dla którego twierdza stała się jednym z celów priorytetowych, również mimo zdań przeciwnych. Dzięki temu możliwe było podjęcie na wielu obiektach prac porządkowych i adaptacyjnych, których wielkim podsumowaniem będzie rok przyszły, 2022, kiedy równolegle kilka fortów wejdzie do służby publicznej. Dodam, bo to istotne, że chodzi o obiekty spięte konceptem szlaku turystycznego, prowadzonego od jednego w miarę zagospodarowanego fortu do drugiego, przy czym w każdym z tych miejsc będzie również - a w niektórych przede wszystkim - eksponowana jego historia i wartość zabytkowa.

I jeszcze na koniec: w jaki sposób najlepiej pokazywać historię twierdzy? Czy nie byłoby wskazane utworzenie jednego miejsca, w którym całą tę opowieść można byłoby przekazać w sposób skondensowany, esencjonalny?

– Jestem zdecydowanym przeciwnikiem „skansenizacji" twierdzy, skoncentrowania wszystkiego w jednym punkcie, bo to krótka droga do marginalizacji pozostałych obiektów, i to w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Gdyby taką ekspozycję urządzić np. w forcie św. Benedykta, wybudowanym w początkach twierdzy, to nie pokażemy dobrze specyfiki fortów pancernych z przełomu XIX i XX w. A jeżeli wzięlibyśmy jakiś fort pancerny, trudno by było pokazać na nim realia kultury, cywilizacji i militariów z czasów białych mundurów, jednostrzałowych karabinów i bardzo młodego Franciszka Józefa z rudymi bokobrodami… Pamiętajmy: twierdza nie jest tylko zabytkiem militarnym, ona jest świadectwem pierwszej i drugiej rewolucji przemysłowej, odzwierciedleniem szybkich zmian nie tylko w technice, ale też np. w… medycynie, w życiu społecznym całej epoki. To wszystko można u nas zobaczyć, ale trzeba się ruszyć z jednego obiektu na drugi, sczytywać ich rozproszoną narrację. Inaczej nie odczujemy epickiego wymiaru. Bo fenomen Twierdzy Kraków można porównać do fenomenu zamków nad Loarą – jeżeli zobaczymy jeden, to chcemy zobaczyć następny i następny… Czyli nie Muzeum Twierdzy Kraków w jednym forcie, ale po prostu Twierdza Kraków – przestrzenne nie tyle muzeum, ile żywy, wielki, kulturowy park czy może bardziej jeszcze jedna, dotąd nieznana, rozproszona historyczna dzielnica miasta Krakowa, nie izolowana, lecz pełna mieszkańców, turystów, zieleni, zapierających dech w piersiach panoram i tajemniczych, lecz w końcu przyjaznych budowli.

Z drugiej strony twierdza potrzebuje jednak swojej „zamkowej bramy" – miejsca swoistego przejścia, inicjacji, gdzie u zwiedzającego zostanie rozbudzone zainteresowanie, gdzie i skąd ruszy na swoje własne odkrywanie. Taka wizytówka powinna się znaleźć w jakimś obiekcie dobrze dostępnym, ikonicznym, położonym blisko głównych szlaków turystycznych. Od tego zacznijmy.
Dobra, może wklejam to bardziej dla siebie niż dla innych, bo akurat mi GW nie ucięło na paywallu, ale serdecznie polecam zwiedzanie fortów Twierdzy Kraków - sam zwiedziłem już prawie każdy normalnie dostępny plus część dostępnych zdecydowanie mniej.
Guilty of being right
Awatar użytkownika
bartwa
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8107
Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
Lokalizacja: pruska dziura

Re: Ciekawostki

13-08-2021, 22:56

ŚWIAT BEZ KOŃCA pisze:
11-08-2021, 21:06
Grubo, to wiecej niz na Saharze jak tam bylem w srodku lata (47)
Saharę widziałem tylko z samolotu, zrobiła wrażenie. Ale z samolotowych widoków przebiła ją Grenlandia.
PLASTIK NIE JEST METALEM
tomaszm
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7919
Rejestracja: 26-12-2010, 12:33

Re: Ciekawostki

13-08-2021, 23:00

Oooo pięknie. Musi jedno i drugie robić spektakularnie wrażenie.

Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka

Awatar użytkownika
bartwa
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8107
Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
Lokalizacja: pruska dziura

Re: Ciekawostki

13-08-2021, 23:02

tomaszm pisze:
13-08-2021, 23:00
Oooo pięknie. Musi jedno i drugie robić spektakularnie wrażenie.

Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka
Oj tak, ogromne oba skurwysyństwa.
A z naziemnych widoków kanion Kolorado. Najpiękniejsza rzecz jaką widziałem i czuję, że nic tego nie przebije, ale pożyjemy zobaczymy.
Ostatnio zmieniony 13-08-2021, 23:03 przez bartwa, łącznie zmieniany 1 raz.
PLASTIK NIE JEST METALEM
tomaszm
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 7919
Rejestracja: 26-12-2010, 12:33

Re: Ciekawostki

13-08-2021, 23:03

Piękna sprawa. Kurczę widzę, że sporą część świata widziałeś. Kapitalnie.

Wysłane z mojego SM-A520F przy użyciu Tapatalka


Awatar użytkownika
SadoGoat666
zaczyna szaleć
Posty: 289
Rejestracja: 01-09-2007, 15:57
Lokalizacja: Katowice

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 21:48

Nie wiedziałem czy wrzucić do tematu "Góry", ale chyba tu bardziej pasuje.
Kilka dni temu przemierzałem szlaki Gór Stołowych. Przechodziłem również przez Narożnik 849 m n.p.m., gdzie na skale widnieje tablica i krzyże upamiętniające wydarzenie, które miało miejsce 17 sierpnia 1997 r. Wtedy to zastrzelono tam dwójkę studentów, a jak później doczytałem sprawcy/sprawców nie udało się ustalić do dzisiaj. Jakiś niepokój mnie ogarnął, nie ze względu na samo morderstwo, ale miejsce, góry, które zawsze były dla mnie miejscem spokoju ducha. Tutaj linki do tej sprawy:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zab%C3%B3 ... 5%BCnikiem

Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16181
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:08

SadoGoat666 pisze:
15-08-2021, 21:48
Nie wiedziałem czy wrzucić do tematu "Góry", ale chyba tu bardziej pasuje.
Kilka dni temu przemierzałem szlaki Gór Stołowych. Przechodziłem również przez Narożnik 849 m n.p.m., gdzie na skale widnieje tablica i krzyże upamiętniające wydarzenie, które miało miejsce 17 sierpnia 1997 r. Wtedy to zastrzelono tam dwójkę studentów, a jak później doczytałem sprawcy/sprawców nie udało się ustalić do dzisiaj. Jakiś niepokój mnie ogarnął, nie ze względu na samo morderstwo, ale miejsce, góry, które zawsze były dla mnie miejscem spokoju ducha. Tutaj linki do tej sprawy:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zab%C3%B3 ... 5%BCnikiem

Głośna sprawa. A, że w tamtych rejonach przez wiele lat jeździłem na wakacje, rodzina ma dom, w karłowie był obiekt politechniki wr., znam tamte tereny b.dobrze. Ostra Góra, Pasterka, Karłów, Karłówek się wypoczywało/ dreptało za nastolatka. A do Radkowa nad wodę się jeździło. Piękne czasy.

Na yt widziałem, że sprawa, powiedzmy ma drugie życie. Filmiki właście pokazują, że sprawa nic się nie ruszyła do przodu, ale wiadomo. Lata mijają, języki się rozwiązują. Może w końcu sprawa zostanie rozwikłana. Czy naziole (trochę kosmos), czy przemytnicy (moim zdaniem mało prawdopodobne), czy jaki tester zjeb się trafił (mi na to wygląda)

Kolejny filmik, jeden z kilku co od 2 lat się pojawiają.
Awatar użytkownika
uglak
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9644
Rejestracja: 15-06-2012, 12:03
Lokalizacja: ארץ ישראל

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:13

"Tester"?
Guilty of being right
Awatar użytkownika
bartwa
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8107
Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
Lokalizacja: pruska dziura

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:20

uglak pisze:
15-08-2021, 22:13
"Tester"?
Zawodowy zabójca na treningu.
PLASTIK NIE JEST METALEM
Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16181
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:23

Wygląda mi to na jakiegoś pojeba co się wybrał w góry i zabił przypadkowych ludzi w przypadkowych okolicznościach. Testował. W sensie siebie. Pewnie nie robił tego nigdy więcej, bo by go złapali., bo modus operandi mocno charakterystyczny. Stąd sprawa na tyle skomplikowana i nierozwikłana. Ta hipoteza wydaje mi się najbardziej logiczna. O żadnych przemytnikach nigdy tam nie słyszałem. Naziole? Trop jak dla mnie sensacyjny, pod superaka, a może pod zmylenie przestępcy. No może jeszcze jeden by wchodził w grę. Tam na dole, pod Ostrą Górą, była, jest? jednostka wojskowa. Tu broń. Tam jednostka. Nie wiem, czy gdzieś coś takiego ktoś wykoncypował, ale lata świetlne taki mi trop wpadł do głowy. Może też jakiś kłusownik. Tam małe skupiska ludzkie są. Do tego sporo lasów.
Ostatnio zmieniony 15-08-2021, 22:48 przez Ascetic, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16181
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:37

bartwa pisze:
15-08-2021, 22:20
uglak pisze:
15-08-2021, 22:13
"Tester"?
Zawodowy zabójca na treningu.
Też właściwie może być. (zastraszenie dwóch osób, morderstwo z zimną krwią z przyłożenia).

Na pewno bez związku z tymi ludźmi. W sensie, że przypadkowe ofiary. Zły czas, złe miejsce.
Awatar użytkownika
bartwa
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 8107
Rejestracja: 16-11-2016, 13:21
Lokalizacja: pruska dziura

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:49

Iceman Kukliński tak zabijał czasem. Testował nową kuszę - ruszał na miasto (Nowy Jork), wybierał zwykle bezdomnych i po prostu zabijał, żeby sprawdzić czy broń będzie skuteczna.
PLASTIK NIE JEST METALEM
Awatar użytkownika
Ascetic
Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
Posty: 16181
Rejestracja: 10-01-2015, 15:54

Re: Ciekawostki

15-08-2021, 22:59

Jeżeli przypadkowe ofiary miały "służyć" sprawdzeniu, np. w jaki sposób, w pojedynkę* zastraszyć, zabić dwie osoby, to by potwierdzało zarazem Twoją i moją wersję. Według tego klucza śledczy powinni iść tropem np. tego, że jakaś para, gdzieś indziej też została zamordowana.

Z drugiej strony, mojej teorii przeczy fakt, że zabójstwo zostało po prostu wykonane. Jak by to były jakieś "testy", to można założyć, że to były początki, pierwsze próby morderstw. A to przecież, według tego co jest podawane zostało wykonane "sprawnie". Zimna krew. Mało śladów.

Z trzeciej strony, zabrany został aparat fotograficzny. Mamy likwidację świadków i kradzież aparatu. Na mój nos, wersja pierwotna, ale te fakty też zastanawiają. Tutaj by wchodzić mógł aspekt "wojskowy" (to był czas kiedy w wojsku mogła ginąć np. broń). Jakaś transakcja? Pojawili się świadkowie? Bo jak wcześniej, o żadnym szlaku przemytniczym tam nie słyszałem, a członek rodziny, co tam miał dom, też był zdziwony jak się taki wątek pojawił.
ODPOWIEDZ