Valley Of Fear - Valley Of Fear (2012)
: 23-01-2013, 02:03
Valley Of Fear - Valley Of Fear - 2012 [Legion Blotan]

Tagi: Noise Rock, Black Metal
Skład:
J.K. Broadrick - gitary, bas, automat perkusyjny;
S.J. Davies - gitary, bas;
M.J. Bower - gitary.
Muzyka:
Co wyjdzie po zmieszaniu Skullflower, Godflesh i Aluk Todolo?
Jest to projekt niepowtarzalnego Justyna którego chyba nie trzeba szerzej przedstawiać, oraz ludzi odpowiedzialnych za Skullflower (również zespołu raczej znanego na forum). Ale muszę na wstępie uprzedzić fanów Katatonii czy ostatniej Mgły, to nie jest płyta dla Was! Tutaj nie ma słodkich melodyjek czy rytmów do potupania, jest tutaj natomiast sam Hałas.
Właściwie już od początku słuchacz jest atakowany przez ścianę gitar, które brzmią po prostu okropnie (co jednak stanowi o sile tego krążka). Bezwzględny automat wybija rytm i próbuje trzymać w ryzach to co wyczyniają gitary. A te beznamiętnie i transowo wygrywają swoje dźwięki. Krążek sprawia wrażenie jakiegoś niesamowitego rytuału, podczas którego jego członkowie w narkotycznym transie przyzywają Ją (do której odnosi się wkładka płyty), instrumenty mając za narzędzia do tego potrzebne.
Całość jest chrobotliwa, nieprzyjemna, zgrzytliwa i bardzo hałaśliwa, czyli wszystko czego można się spodziewać po zmieszaniu zespołów wymienionych na wstępie. Dopiero z czasem zaczynają się wyłaniać się różne konstrukcje z tej gmatwaniny dźwięków (nawet próba imitacji linii wokalnych przez jedną z gitar, bardzo przyjemna rzecz). Druga część płyty daje trochę więcej wytchnienia, ale i tutaj można zgłupieć od słuchania. Wyróżnia się tutaj szczególnie ostatni kawałek, który próbuje jakoś całość wyciszyć i doprowadzić ten rytuał do końca.
Niewątpliwie nie jest to płyta, która przeciera nowe szlaki. Ale zdecydowanie warto sprawdzić tę płytę chociażby przez wzgląd na osoby, które ją nagrały - bo słucha się tego wybornie.

Tagi: Noise Rock, Black Metal
Skład:
J.K. Broadrick - gitary, bas, automat perkusyjny;
S.J. Davies - gitary, bas;
M.J. Bower - gitary.
Muzyka:
Co wyjdzie po zmieszaniu Skullflower, Godflesh i Aluk Todolo?
Jest to projekt niepowtarzalnego Justyna którego chyba nie trzeba szerzej przedstawiać, oraz ludzi odpowiedzialnych za Skullflower (również zespołu raczej znanego na forum). Ale muszę na wstępie uprzedzić fanów Katatonii czy ostatniej Mgły, to nie jest płyta dla Was! Tutaj nie ma słodkich melodyjek czy rytmów do potupania, jest tutaj natomiast sam Hałas.
Właściwie już od początku słuchacz jest atakowany przez ścianę gitar, które brzmią po prostu okropnie (co jednak stanowi o sile tego krążka). Bezwzględny automat wybija rytm i próbuje trzymać w ryzach to co wyczyniają gitary. A te beznamiętnie i transowo wygrywają swoje dźwięki. Krążek sprawia wrażenie jakiegoś niesamowitego rytuału, podczas którego jego członkowie w narkotycznym transie przyzywają Ją (do której odnosi się wkładka płyty), instrumenty mając za narzędzia do tego potrzebne.
Całość jest chrobotliwa, nieprzyjemna, zgrzytliwa i bardzo hałaśliwa, czyli wszystko czego można się spodziewać po zmieszaniu zespołów wymienionych na wstępie. Dopiero z czasem zaczynają się wyłaniać się różne konstrukcje z tej gmatwaniny dźwięków (nawet próba imitacji linii wokalnych przez jedną z gitar, bardzo przyjemna rzecz). Druga część płyty daje trochę więcej wytchnienia, ale i tutaj można zgłupieć od słuchania. Wyróżnia się tutaj szczególnie ostatni kawałek, który próbuje jakoś całość wyciszyć i doprowadzić ten rytuał do końca.
Niewątpliwie nie jest to płyta, która przeciera nowe szlaki. Ale zdecydowanie warto sprawdzić tę płytę chociażby przez wzgląd na osoby, które ją nagrały - bo słucha się tego wybornie.