Masterful Magazine

skoro temat o płytach a nie tylko zespołach to pozwolę sobie przypomnieć album który znaczy dla mnie bardzo dużo. nie będę się rozpisywał na temat zawartości i zawartych emocji żeby nie męczyć waszych oczu i umysłów moim skromnym rozumowaniem, jednak pozwolę sobie napisać że to drugi, po Discouraged Ones album Katatonii na którym zmienia oblicze z black/death/doom metalowego na bardziej rockowo-metalowe wciąż pozostając mrocznym wulkanem emocji. świetny, głęboki i wypchany muzyką najwyższej jakości long który polecam każdemu.

kompletnie nie trawie tego zespolu. nie przemawia do mnie ani ich rockowe pitolenie, ani tym bardziej doomowe smety

0ms pisze:kompletnie nie trawie tego zespolu. nie przemawia do mnie ani ich ani rockowe pitolenie, ani tym bardziej doomowe smety

+1

Nie wiem dlaczego, ale to chyba moja ulubiona ich płyta. Po wydaniu był okres, że jeszcze kasety słuchałem non stop. Aż zaraz sobie włączę :-)

Baton pisze:

0ms pisze:kompletnie nie trawie tego zespolu. nie przemawia do mnie ani ich ani rockowe pitolenie, ani tym bardziej doomowe smety

+1

+2

-1

Nigdy nie lubiłem Katatonii. Catatonii zresztą też

Chujnia, jeślibym już miał z pistoletem przy głowie słuchać czegoś tego zespołu to byłyby to tylko 2 pierwsze longi + 'Jhva Elohim Meth'.

Bardzo wartościowy zespół odkąd postanowili zostać metalowym substytutem The Cure. W chwili obecnej słucham już tylko albumów od "Discouraged Ones" w górę, przy czym za szczytowy moment uznaję "Last Fair Deal Gone Down". Najlepsze jest to, że goście stworzyli jedyny w swoim rodzaju styl, w którym jest miejsce zarówno na emocje, jak i na dystans. Ewidentnie słychać, że ich smucenie to rodzaj pozy - chwytu stylistycznego, ale jednocześnie nie jest to totalna blaga, bo włożyli w to swoje serce i trochę przemyśleń (o czym świadczą często dobre teksty).

edit: co do opisywanej powyżej płyty, to po prostu jest świetna - im dalej w las, tym lepsze kawałki. Osobiście bardzo lubię "Nightmares by the Sea" - cover z repertuaru tragicznie zmarłego Jeffa Buckleya.

nie wiem, czy to poza, ale wiem, ze przetrwanie ich plyty za jednym posiedzeniem to dla mnie wyczyn nadludzki. tak po prostu, z powodu samej muzyki. no i teksty z chocby Viva Emptiness mnie nie powalily, prawde mowiac.

stylu im natomiast nie sposob odmowic. nie moja brocha, tak w skrocie

Świetna płyta, dobry zespół.

0ms pisze:nie wiem, czy to poza, ale wiem, ze przetrwanie ich plyty za jednym posiedzeniem to dla mnie wyczyn nadludzki.

Mnie tam czas z ich muzyką mija błyskawicznie. Te kawałki są tak skomponowane, że nie sposób się nudzić. W dodatku często muszę przerywać wykonywaną w danym momencie czynność, aby koniecznie poudawać, że jestem perkusistą albo gitarzystą zespołu :))) Paradoksalnie ich muzyka jest bardzo żywiołowa i nie ma tam ani odrobiny zamulania.

Ale mogli by lekko zmienić repertuar na koncertach. W ciągu roku byłem na trzech ich koncertach i na każdym to samo. O TD niestety zapominają.

Musze przyznać, że na koncercie chętnie bym ich zobaczył. Taka muza musi się świetnie sprawdzać na żywca, zwłaszcza w jakimś klubie.

Widziałem ich 11 lat temu jakoś, we Wrocławiu. Świetnie wypadli, zwłaszcza jak Blackheim stanął za mikrofonem i zaczęli grać starsze utwory. Zajebisty klimat był, było nie więcej niż 200 osób, oni promowali "Tonight's decision" a Opeth "Still Life".

Dzisiaj, jeśli wracam do tego zespołu, to sięgam tylko po "Discouraged Ones" i "Brave Murder Day", którą uważam za najlepszą płytę tego zespołu i zdania już chyba nie zmienię. ;))

Nigdy nie mów nigdy. :)

;) Mam wszystko na półce razem z singlami i znam na wylot, wiec tutaj juz chyba nic sie nie zmieni, chyba ze w przyszlosci cos nagraja takiego ze mnie zrzuci z fotela. ;)

Ogólnie mogę się zgodzić z Longinusem. Tylko że jak dla mnie Katatonia istnieje aktualnie na trzech płytach: Brave Murder Day, Viva Emptiness i The Great Cold Distance. Słucham ich na tyle często i gęsto, że moja moc przerobowa zatrzymała się narazie na tej ZAJEBISTEJ trójce. Próbowałem się ostatnio z "Last Fair Deal..." ale oprócz dwóch utworów wydała mi się nijaka, ale wydaje mi się że poświęciłem jej za mało uwagi, bo przyciagnał mnie tylko "Chrome" i "Teargas".

longinus696 pisze:Musze przyznać, że na koncercie chętnie bym ich zobaczył. Taka muza musi się świetnie sprawdzać na żywca, zwłaszcza w jakimś klubie.

Moim zdaniem nie jest to zespol koncertowy, a sprawe pogarsza tylko falszujacy Renkse.

[V] pisze:Widziałem ich 11 lat temu jakoś, we Wrocławiu. Świetnie wypadli, zwłaszcza jak Blackheim stanął za mikrofonem i zaczęli grać starsze utwory. Zajebisty klimat był, było nie więcej niż 200 osób, oni promowali "Tonight's decision" a Opeth "Still Life".

Dobry koncert przy słabej frekwencji. :)
Ale już w sumie o tym pisaliśmy kiedyś.

"Tonight`s Decision" mistrzowska płyta! Przyjdzie jesień i coś czuję Katatonia będzie często w moich głośnikach. :))