Strona 1 z 1
Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 14:06
autor: Bezdech

Niby jakiegoś szczególnego ciśnienia na następne dokonania Japonic (zredukowanych w międzyczasie do dwóch) nie miałem, ale oczekiwania po ostatnich dokonaniach były u mnie naprawdę spore. Jak to wyszło w praniu? Wrażenia na gorąco prosto z murawy.
The End - Piękny, ponury kawał Doom Metalu. Lubię to.
Rubbish CG202 - Lecimy w blackmetal. To jest nowa koncepcja brzmienia BM. To jest nowa koncepcja sztuki ;)
Abberation - Bardziej standardowy numer. Jest znana z dwójki Deptana Mysz i znów coś tam sobie popiskuje. Średnio-szybkie tempo i mniej CF/HH niż w podobnych kawałkach Girlhammer.
Sober - kolejny powrót Deptanej Myszy w sumie utwór dosyć podobny do poprzedniego, jeno wolniejszy nieco.
Entropy G35 - tutaj mamy najwięcej wczesnego GallCrustHammer obecnego na wczesnych nagraniach. Typowe umpa-umpa w wykonaniu tej kapeli.
Wander - Wsiadamy z powrotem do Walca. Jedzie on niestety wśród raczej monotonnego krajobrazu. Jedzie...Jedzie...Coś kurwa dojechać nie może.
108=7/T-NA - płynne rozwinięcie podróży Walca. Pojawia się zmęczenie i jakieś omamy. Ta prosta szosa zaczyna się coś wydawać coraz bardziej kręta. Wschodzi księżyc i nad głową przelatują nietoperze mieszkające w pobliskich jaskiniach. Nasz Walec jednak dzielnie prze dalej w nieznane mimo, iż coraz bardziej oblepiają go pajęczyny rozpięte pomiedzy rosnącymi drzewami...
Niestety suma sumarum album nie rozwija za bardzo nowofalowo-psychodelicznych motywów, które były w moim odczuciu największą siłą Ill Innocence. Całościowo to raczej regres niestety, tyle że nie da się dwa razy wejść do tego samego ścieku i wobec braku Helhammer, który gdzieś się w międzyczasie rozpuścił nieco nie dając powrócić do źródeł, zespół utracił nieco ze swojej wyrazistości.
Nijaka środkowa część albumu ciągnie go sporo w dół. Nie wiem, gdzie ta drone/psychodela o której wyczytałem w jakiś pierwszych bzdurnych "materiałach prasowych" album jest wszak bardzo zachowawczy. Generalnie rozczarowanie, tym większe, że początek bardzo fajny, a i poprzedni płytex dawał sporą nadzieję na coś unikalnego, ale po ostatnim dziele podejrzewam, że był to szczyt możliwości tego zespołu.
The End?
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 15:00
autor: Scaarph
deptana mysz niszczy.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 15:20
autor: Bezdech
O, właśnie - wokale słabsze niż na dwójce ;)
PS taka zachowawcza ta twoja recenzja:)
I chuj ;)
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 15:59
autor: Bonny
interesuje mnie tylko jedno - jak się mają proporcje Amebix - Hellhammer, na czyją korzyść?
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 16:09
autor: Bonny
jedź do Niemiec, co ja mówię - jedź do Holandii. nie dziwię się, że tam tylu gejów, skoro baby takie paskudne ;)
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 16:26
autor: Bonny
dziwne, z drugiej strony chyba potrafię zrozumieć tę awersję, bo sam ją przez dłuższy czas podzielałem, przynajmniej w jakimś stopniu. w zeszłym roku byłem służbowo przez miesiąc w Londynie. moje pojęcie o kobiecej urodzie i ich uroku zmieniło się o 180 stopni. najbardziej zadbane, najlepiej ubrane i najbardziej urokliwe kobiety jakie tam widziałem to były właśnie Azjatki. inne nacje wyglądały przy nich wyjątkowo pospolicie.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 16:34
autor: Scaarph
akurat azjatki masa ok. właściwie to nawet nie azjatki a japonki właśnie - bo już na ten przykład takie choćby chinki, tajki czy inne filipinki i singapurki gorzej, o tych wszystkich pastowanych indyjkach nie mówiąc. japonki, resztę na pole do pielenia :)
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 17:26
autor: [V]
Bonny pisze:dziwne, z drugiej strony chyba potrafię zrozumieć tę awersję, bo sam ją przez dłuższy czas podzielałem, przynajmniej w jakimś stopniu. w zeszłym roku byłem służbowo przez miesiąc w Londynie. moje pojęcie o kobiecej urodzie i ich uroku zmieniło się o 180 stopni. najbardziej zadbane, najlepiej ubrane i najbardziej urokliwe kobiety jakie tam widziałem to były właśnie Azjatki. inne nacje wyglądały przy nich wyjątkowo pospolicie.
Ja tutaj siedze juz kilka lat i jak idzie jakas atrakcyjna kobieta ulica to na bank nie jest to brytyjka hehe. Te sa grube, wstretne, nigdy sie nie maluja, smierdza, bekaja i pierdza. Bydlo w najgorszym wydaniu.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 17:37
autor: Scaarph
tutaj - wypisz, wymaluj, to samo.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 17:42
autor: Bezdech
Bonny pisze:interesuje mnie tylko jedno - jak się mają proporcje Amebix - Hellhammer, na czyją korzyść?
Nie ma to tak naprawdę znaczenia, bo źródełka inspiracji jakby zaczęły wysychać.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 17:45
autor: Bonny
to ciekawe, bo do tej pory nie potrafiłem patrzeć na te kobietki inaczej niż przez pryzmat Amebix tribute bandu
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 17:50
autor: Bezdech
Nie no, te inspiracje są, tylko czerpane z wyschniętego źródła ;)
Generalnie ten album to takie Ill Innocence minus psychodela.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 18:03
autor: DCI Hunt
Bonny pisze:to ciekawe, bo do tej pory nie potrafiłem patrzeć na te kobietki inaczej niż przez pryzmat Amebix tribute bandu
A nie jest tak?
Tak swoją drogą to mam wrażenie, że teraz jak jakiś znany metaluch zacznie rżnąć z crust punka to zaraz znajdzie się ktoś kto będzie spuszczać się nad tym jakie to korzenne, pierwotne, jaki cios w dzisiejszy plastik itd itp. Gallhammer nawet sympatyczny z tego co słyszałem, ale przy Amebix brzmi to jednak...kobieco :)
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 19:29
autor: Scaarph
kawaii to przymiotnik znaczący mniej więcej tyle co "słitaśne", a nie nazwa młodych, japońskich lolitek...chyba, że byłyby słitaśne, ma się rozumieć.
Re: Gallhammer - The End
: 17-05-2011, 19:31
autor: Bonny
plus ja, to już mamy 3.
z drugiej strony jedyny zespół, który brzmi dumnie w zestawieniu z boskim Amebix to Axegrinder, ich pierwsze i jedyne prawdziwe dziecko, oczywiście dziecko angielskie...
tak swoją drogą to oni/one tam w Japonii bardzo lubią Amebix. znacie taki klasyczny już składak Amebix Japan - Tribute To Amebix?
Re: Gallhammer - The End
: 11-02-2013, 23:53
autor: Lykantrop
Dzisiaj w temacie o Into Darkness wywiązała się mała dyskusja nt. Gallhammer. I tak dla przypomnienia zapuściłem sobie ich dwa pierwsze albumy, z naciskiem na "Gloomy Lights" i odkryłem, że podoba mi się to jeszcze bardziej niż jak uskuteczniałem dziewicze odsłuchy. Właściwie to chyba przez podświadomy szowinizm tak nienależycie doceniłem to co wyprawiają te 3 skośnookie dziewczyny. No bo jak babie może wyjść granie metalu z prawdziwego zdarzenia? A... a jednak. Wyjątek potwierdzający regułę. Szkoda, że ostatnim albumem laski zabiły kult, bo - jak to śpiewał Kuba Sienkiewicz - "miało być tak pięknie". No, ale ważne, że starczyło siły i pomysłów na dwie totalnie zajebiste płyty.