Nareszcie jakaś dyskusja o muzyce
No to kilka moich uwag na temat ostatniego dzieła Suffocation, które dostarczyło mi tyle radości i przyjemności podczas słuchania, że przerosły moje oczekiwania. Oczekiwałem albumu mocnego, brutalnego, w stylu do którego zostałem już przyzwyczajony, a dostałem album który wgniata mnie w glebę. Owszem, jest bardzo mocno techniczny, jest tutaj mnóstwo zmian tempa, masywne zwolnienia kruszące czaszkę, blasty które urywają łeb i gitarowe popisy, przy których dokonania niektórych kapel więdną w uszach. To jest death metal na jaki czekałem i którego mi brakowało.
Kompozycje.
Jak już mówiłem, sa dość skomplikowane pod względem technicznym, ale kompletnie nie zgodzę się z tezą, że podczas komponowania nie było pomysłu na klej, który miał te wszystkie riffy zespolić w jeden solidny utwór. Dla mnie te utwory mimo swego technicznego zaawansowania są w miarę przejrzyste, dynamiczne, świetne solówki dodają nawet odrobinę melodii. Słucham tej płyty już czwarty raz dzisiaj i nadal nie mam dość. W tym gąszczu przeróżnych zagrywek odkrywam co chwile coś nowego, coś co przykuwa uwagę - pod tym względem ten album jest naprawdę bogaty.
Brzmienie.
Wiadomo, ulubione płyty danej kapeli to czasem odnośnik do tego jak powinna brzmieć każda kolejna płyta. Tym razem jednak otrzymaliśmy dość mięsiste brzmienie, nie jest płaskie, jest odpowiednio wypolerowane, ale nie zatraciło swego ciężaru, We wklejonej tutaj recenzji padło zdanie, że już "Breeding the spawn" było lepiej wyprodukowane - kompletna bzdura! To zwykłe pierdolenie dla samego pierdolenia, już nie wnikam w brzmienie tamtego albumu, bo jest mizerne, ale mówienie o nowym krążku że jest tak chujowo wyprodukowany, to żenująca przesada. Rozumiem, że ktoś chce zabłysnąć jaki toi z niego znawca, ale tutaj przeholował. Brzmienie z jedynki albo trójki byłoby wspaniałe, ale czy nowe numery które są bardziej złożone jeszcze niż te które znajdowały się na tych płytach, prezentowałyby się równie dobrze? Mamy XXI wiek - wszystko poszło do przodu, technika nagrywania również, nowy album Suffocatio brzmi mocno i potężnie, jakieś tam braki pewnie można by zarzucić, ale powtarzam - nie jest źle! Jest bardzo dobrze, mogłoby być jeszcze bardziej soczyście, ale jest lepiej niż na dwóch poprzednich.
Wokal.
Wiadomo, to debiut nowego wokalisty. Debiut jak najbardziej udany. Widziałem go już na żywo i robił świetne wokale. W studiu poradził sobie wysmienicie. Frank zdecydował się poświęcić innym zajęciom - rodzinie, aktorstwu ( też takie coś było ) - jest dorosłym facetem, więc podjął prawdziwie męską decyzję. I chwała mu za to, jego wkład w zespół jest olbrzymi, każdy kojarzy go już z zespołem, ale to było dość wkurwiające, kiedy słyszało się, że Frank wyruszy w trasę, ale będzie śpiewał tylko na pierwszych dziesięciu koncertach, a potem będzie miał zastępstwo. Nowy wokalista zrobił dokładnie to samo, co Corpsegrinder zastępując Chrisa w Cannibal Corpse - wziął mikrofon do ręki i zaryczał tak jak potrafi najlepiej. Mi jego wokal zajebiście pasuje, nie mam zamiaru narzekać.