Recenzje



  • Deiphago - "I, The Devil" 2019 / 5CD
    HELLS HEADBANGERS RECORDS
    PHILIPPINES / COSTA RICA

    Deiphago - I, The Devil Uwielbiam ten zespół zwłaszcza od czasów, gdy ich płyty przestały tonąć w zalewie pogłosów i postawili na bardziej zbite brzmienie. Na “I, The Devil” ewolucja tego podejścia postąpiła jeszcze dalej zabierając nas wręcz bardzo blisko innych rejonów muzycznych. Chaotyczny war/black? To już jest bardziej bestialski, bezwzględny, sataniczny powerviolence. Utwory, na crustowy wzór odarte z wszelkiej łagodzącej estetyki, muszą przez dobrych kilka przesłuchań przyzwyczaić mózg do intensywności doznań i abstrakcyjnej amelodyjności, ale opłaca się przetrwać ten okres dostosowywania swojej percepcji. Za tymi surowymi, wściekłymi do nieprzytomności kompozycjami z obłąkanymi solami brzmiącymi niczym topienie stada kwiczących słonic w rozległym wirze palącej lawy kryje się bowiem niezmącone powierzchownością codzienności doświadczenie naszej surowej natury, sensu naszej kreacji - nasze, ani mroczne, ani jasne ‘ja’ - po prostu prawdziwa, odarta z niewoli fizycznych pragnień tabula rasa naszego Ducha. “I, The Devil”, przez swoją destrukcję wszystkiego co muzycznie mogłoby być słuchaczowi przyjazne, zrzuca z rzeczywistości jej ulotną, materialną maskę. Ujawniają się tłumione instynkty - źródło niekończących się wojen, źródło cierpienia przez które dopiero poznajemy nasze pragnienie życia, a w konsekwencji - ujawnia się nasze ułomne postrzeganie sensu naszej kreacji. To co odczuwamy jako walkę Dobra ze Złem, walkę absolutnego Chaosu z pierwotnym Porządkiem jest w istocie procesem - przepływem (być może cyklicznym) od jednego stanu do drugiego. Ja, Diabeł i Ja, Bóg to tylko skrajne bieguny na amplitudzie ewolucji zmian, w których nieświadomi bierzemy udział. Uwięzieni w pułapce czasu postrzegamy je jako skonfliktowane byty, a nie nie jako dualną jedność i w naszej sytuacji możemy się co najwyżej zastanawiać nad aktualnym stanem ‘pomiędzy’ - ale ten jest tylko pozorny, jak i pozorny jest sam czas. Nawet jeżeli odrobinę przefilozofowałem, to zdecydowanie nie da się konceptu Deiphago sprowadzić tylko do bluźnierczego nakurwu do granic fizycznej wytrzymałości podlanego antykosmicznym bełkotem. Jest w tym wszystkim coś, co pomaga rozwinąć w nas skrzydła Temu Który Widzi, otworzyć ezoteryczne ‘trzecie oko’, czy jak to tam sobie nazwiecie. Ostatecznie, jest to przynajmniej świetna muzyka kontemplacyjna na cholernie ekstremalnym poziomie doznań. Deiphago (jako kapeli) niby wybiły już trzy dychy na karku, ale ich twórczość wciąż tchnie świeżym spojrzeniem i bezkompromisowym docieraniem do Sedna Sprawy. I, pomimo ich wieku, chyba nie chciałbym z nimi imprezować. Podejrzewam, że kilka piw plus joint dla relaksu to zdecydowanie nie jest to, czym te filipińskie świry zadowalają się w piątkowy wieczór.


    deiphago.bandcamp.com/
    www.facebook.com/deiphago
    shop-hellsheadbangers.comOlo / 9 Szukaj więcej o Deiphago
  • Multimedia






Najnowsza recenzja

Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu m...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...