Skeletal Remains - "Beyond the Flesh"
2012 / 1cd
F.D.A Rekotz
USA
Ojaciekurwabalans! - zmiął w ustach podekscytowany inżynier Mamoń przecierając oczy i uszy ze zdumienia po włączeniu debiutanckiego długograja tej nieznanej praktycznie nikomu kalifornijskiej bandy o silnie latynoskich rysach. Ogniwo, którego brakowało do tej pory w całym łańcuszku oldskulowych repetytoriów wreszcie zostało ekshumowane i odrestaurowane w godnym stylu! Żadna tam łatwizna z jazdą na obniżonym stroju i mruczące zwolnienia - to co robią Skeletal Remains to nawiązanie do czasów, gdy gatunek ten dopiero co wypełzł z thrashowej kołyski, gdy wszyscy grali w klasycznej tonacji, z wyraźnie rżnącymi brutalne, ale kąśliwe riffy gitarami, tętniącymi soczyście centralami i basem i z pętlącymi się abstrakcyjnie technicznymi solami. Skojarzeń nasuwa się mnóstwo, ale zanim wypluję z siebie cisnącą się pod palce litanię stylistycznych odnośników to szczególnym wyróżnieniem należy nagrodzić wokale - desperacko ziejące i nieludzko wręcz zdarte growle, stanowiące wierne odbicie, tak w barwie jak i w manierze do stylu wczesnego van Drunena, a w niższych rejestrach do Marca Grewe, czy nawet Donalda Tardy. Pokłony szacunku dla frontmana za tak doskonałe odtworzenie tego niełatwego i charakterystycznego stylu śpiewania. Muzycznie mamy tu natomiast obłędnie smakowity wywar z wczesnych produkcji studia Morrisound, ale też i z europejskich klasyków ze szczytowej ery death metalowej glorii - Death "Scream bloody gore" i "Leprosy", Gorguts "Considered Dead" (z której z resztą znalazł się tutaj cover "Disincarnated"), Morgoth "Resurrection absurd" i "The Eternal Fall", Cancer "Death shall rise", Pestilence "Consuming Impulse", Malevolent Creation "The ten commandments", Disincarnate "Dreams of the carrion kind", Monstrosity "Imperial doom", Deicide "Deicide" i po trochu jeszcze całej masy innych perełek, w których jak mniemam zasłuchują się te zdolne żółtodzioby. Mają wzorową technikę, znakomite pomysły, czerpią z najlepszych wzorców i są w tym kurewsko dobrzy. Mamoniowanie, mamoniowaniem, ale tu nie chodzi już tylko o sentymenty i reminiscencję - Skeletal Remains wypełniają po prostu potrzebę na granie, które niestety zanikło w połowie lat 90-tych stłumione produkcyjną rewolucją i w większości znudzonymi tą stylistyką dziennikarzami. Żeby było śmieszniej, w czasach, gdy tak się właśnie grało, chłopaki ze Skeletal Remains dreptali jeszcze w pieluchach. Jak to zatem możliwe, że niewiele ponad dwudziestoletnie gołowąsy tak doskonale oddają ducha i formę tej klasycznej death metalowej Nibylandii z tamtych czasów? Nie mam zielonego pojęcia, ale z koncepcją i wykonaniem trafili w dziesiątkę.
www.facebook.com/pages/Skeletal-Remains/199922500049271; www.skeletalremains.bandcamp.com; www.fda-rekotz.comOlo / 9 Szukaj więcej o Skeletal Remains