Vallenfyre - "A Fragile King"
2011 / 1cd
Century Media Records
Wielka Brytania
Wiedzieliście, że gitarzysta Paradise Lost założył projekt, w którym robi czysty old school death metal? No jasne, teraz to każdy wie, ale jak by Wam zabrać Metal Archives to byście nawet nie odróżnili od siebie genialnych braci Erlandsson, którzy w swej karierze obsłużyli chyba połowę szwedzkiej i brytyjskiej sceny. W Vallenfyre za bębnami usiadł starszy z nich - Adrian, co wydaje się oczywiste, jako że nabija on obecnie tempo także w samym Paradise Lost, ale tutaj odpręża się przy kompletnie innych dźwiękach. "A Fragile King" to ponuro mrucząca, tocząca się głównie w średnich tempach betoniara w stylu bardzo zbliżonym do miażdżącej "Soulside Journey", w którą Mackintosh wplótł te swoje nieskomplikowane, ale jakże genialne harmonie gitar, które momentalnie zegną kolana każdemu, kto kiedykolwiek pałał sympatią do tej wcześniejszej, ‘przeddepeszowej’ twórczości Paradajsów. Greg, mistrz genialnej prostoty i przeszywającego smutkiem feelingu, robi tutaj też z resztą wokale - głębokie, soczyste growle, które sprawiają, że najniższe tony w waszych głośnikach zatańczą rozedrgane na brzegach ziejącej grobowym mrokiem studni, a Wasze uszy zamienią się w przegniłe mięso po tym, gdy ten krążek zapętli się w Waszych odtwarzaczach na długie tygodnie. Dlaczego Mackintosh kazał nam czekać tyle lat na coś tak doskonałego? Pewnie jest w tym też jakaś szczypta koniunkturalizmu, ale ja osobiście, od bardzo dawna miałem nadzieję, że Paradise Lost odświeżą kiedyś swoje surowe, zdołowane korzenie. Tymczasem słucham teraz Vallenfyre i czuję się jak dzieciak, który w liście do św. Mikołaja prosił o kredki, a pod choinką znalazł elektryczną kolejkę. Fajnie, nie?
www.vallenfyre.co.uk; www.centurymedia.comOlo / 9 Szukaj więcej o Vallenfyre