Dziś koncert / Inqisition, Demonical
Dziś koncert / Inqisition, Demonical

Vallenfyre

Wywiad przeprowadził - [V]
Debiutancki album Vallenfyre to kawał porządnego death/doom metalu, gdzie gitarzysta Paradise Lost daje upust swoim młodzieńczym fascynacjom. Facet doskonale rozumie o co chodzi w tej muzyce, czuć jego charakterystyczny styl i niebywałą zdolność do pisania melodii, które zostają w głowie na długo... Następca "A Fragile King" jest już prawie gotowy. Zobaczcie co miał do powiedzenia Gregor, złapany na trasie Paradise Lost gdzieś w Europie... Witaj Greg, na początek rzuć proszę garść nowości z obozu VALLENFYRE? Jak idzie nagrywanie nowej płyty?

Następca "A Fragile King" jest już gotowy. Przygotowaliśmy cały materiał, wchodzimy w styczniu do studia, aby zarejsetrować wszystkie nasze pomysły. Podobnie jak w przypadku debiutu są to głównie moje rzeczy, ale muszę przyznać, że Hamish również dorzucił od siebie kilka wolnych, doomowych partii.

Słuchając debiutu zastanawiałem się, czy trudno było Ci wrócić do grania death metalu po tylu latach? Jakie to uczucie wrócić do korzeni i znów wypuścić na rynek death metalowy krążek?

Nie stary, nie było to szczególnie trudne.To muzyka, z którą dorastałem, mój background. Zawsze gdzieś tam była obecna, nigdy nie pozwalała o sobie zapomnieć. Będąc bacznym obserwatorem sceny z rozczarowaniem jednak zauważam, że wiele z tych młodszych zespołów nie wie jak się do tego zabrać, nie wie jak grać ten rodzaj muzyki. OK, np. ACEPHALIX byli świetni, również THE SECRET z Włoch. Są w undergroundzie bardzo dobre zespoły. Niestety stoją one niejednokrotnie w cieniu tych przeprodukowanych, plastikowych, bezdusznych napierdalaczy, którzy nie potrafią nawet pisać dobrych riffów. Wracając do mojego zespołu to muszę przyznać, że pojawiliśmy się na scenie w odpowiednim momencie co jest dość zabawne. Większość zespołów, z którymi grałem dorastając, jak CARCASS, BOLT THROWER czy AUTOPSY znów staje sie popularna. Czuję się szczęśliwy mogąc dołączyć do tej rodziny ;)

Jeśli miałbyś wskazać na pozamuzyczne inspiracje, które wywarły piętno na Vallenfyre to co byś wymienił w pierwszej kolejności?

Zdecydowanie śmierć mojego ojca w 2009 przyczyniła się w olbrzymim stopniu do sformowania nowego zespołu. Zamiast ciągle o tym opowiadać, postanowiłem znaleźć jakiś kanał dla drzemiących we mnie emocji, szukałem czegoś co mogłoby stać się muzycznym ekwiwalentem tego jak się wówczas czułem. Chciałem mieć jakieś ujście dla drzemiącego we mnie żalu, złości, bezsilności, refleksji...

Czy z poprzedniej sesji został jakiś niezrealizowany materiał? Coś, co mogłoby stanowić łakomy kąsek dla kolekcjonerów/miłośników specjalnych wydań?

Nie stary, tylko demosy i jakieś pojedyncze riffy, nie ma w czym wybierać. Wiesz, zwykle skupiam się maksymalnie na napisaniu kilku naprawdę dobrych utworów i to im poświęcam całą uwagę,dopracowuję je dopóki rezultat końcowy mnie satysfakcjonuje. Nie wygląda to tak,że pisze tony piosenek a później wybieram najlepsze.

Na debiucie, jednym z najbardziej fascynujących utworów jest "My Black Siberia"... Pamiętasz, gdy po raz pierwszy go zagrałeś, w jakich okolicznościach powstał?

Ha, ciekawe, że wspomniasz akurat o tym utworze. Z tego co zdążyłem się zorientować wśród fanów krążą skrajne opinie - ludzie albo kochają, albo nienawidzą tego utworu. Zaczęliśmy go grać mając jedynie jakiś mglisty zarys. Brzmiało to jak bardziej doomowa wersja wczesnego BATHORY z elementami NIHILIST czy CARNAGE. Długo nic z tego nie wychodziło, ale, reasumując, ostateczna wersja, która znalazła się na płycie jest bardzo ok.

Jak ważne są dla Ciebie personalne relacje które panują między Wami w VALLENFYRE?

Wiesz, w jakimś stopniu cały koncept VALLENFYRE skupia się wokół tego, że kilku starych kumpli postanowiło znów pograć razem muzykę, z którą dorastali i z którą wiążą się świetne wspomnienia. Zawsze jesteśmy w kontakcie, spotykamy się na gruncie towarzyskim tak często jak to możliwe, chyba, że mamy inne zobowiązania względem macierzystych zespołów. Robienie muzyki z VALLENFYRE, czy też z moimi kolegami z PARADISE LOST wciąż bardzo mnie ekscytuje. To jest właśnie to kim jestem. Żyję i oddycham muzyką bez przerwy. Przez te wszystkie lata ta pasja nigdy nie przygasła. Mam wręcz wrażenie, iż staje się coraz silniejsza.

Większość Twoich wpływów została dobrze udokumentowana przez lata. Co jednak z tymi mniej znanymi inspiracjami jak COIL, GGFH czy ENGLISH DOGS? Zauważasz jakąś zbieżność między kompozycjami tych artystów, a rzeczami które sam piszesz?

Jestem zdania, że wszystko czego kiedykolwiek słuchałem odbija się w mojej muzyce w ten czy inny sposób. Jakkolwiek w przypadku VALLENFYRE inspiracja pochodzi z moich najwcześniejszych muzycznych obsesji, mam tu na myśli będącą wówczas w powijakach scenę punk/crust/doom/death.Muszę tutaj również zaznaczyć,że "Mad punks and English Dogs" była pierwszą płytą na punkcie której kompletnie oszalałem, słuchałem tego wręcz obsesyjnie.

Ostatnio czytałem świetny wywiad z gościem z doom metalowego zespołu WINTER. Powiedział w nim coś takiego: Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego co robiły takie grupy jak AMEBIX, DISCHARGE, ANTISECT czy CONFLICT. To były grupy które zmusiły nas do myślenia. Kochałem oczywiście SLAYER czy CELTIC FROST, ale lirycznie punkowe składy przemawiały do mnie bardziej, mówiły moim językiem,to było jak czytanie codziennej gazety,o tym co jest tu i teraz. Czy doswiadczyłeś czegoś podobnego?

Absolutnie. WINTER był świetnym zespołem, wszystkie ekipy które pojawiają się w powyższej wypowiedzi były dla mnie bardzo ważne. Zgodzę się również, że punkowe teksty trafiały na podatny grunt, były bardzo blisko samego życia, ale równolegle przemawiał do mnie np. styl CELTIC FROST, gdzie liryki miały bardziej poetycką formę... Wracając jeszcze do punkowego attitude... polityka nigdy nie odgrywała wielkiego miejsca w moim życiu. Nienawidzę właściwie całej sceny politycznej - na lewo i na prawo. Jakkolwiek mam moccno sprecyzowane poglądy odnośnie innych dziedzin życia, dzielę się moimi obserwacjami w tekstach. Podobnie jak punkowe zespoły z tamtych lat, nadaję temu jednak bardziej poetycki charakter, jak już uprzednio zaznaczyłem..



Co utkwiło Ci w pamięci najbardziej ze starych, death metalowych dni z PARADISE LOST? Byłeś wielkim fanem tape tradingu, wymiany listów, kaset etc?

Jeśli pytasz o nasze początki, to zawsze przez głowę przebiegają mi pierwsze koncerty które graliśmy z PARADISE LOST w Europie. Podróżowaliśmy takim małym gównianym vanem, w totalnym ścisku. Mieliśmy takie małe radio/zestaw stereo i słuchaliśmy wszystkiego co wówczas kochaliśmy - demówek, płyt etc. Bardzo surowe, ale dobre dni. Czuło się magię w powietrzu... Jeśli chodzi o tape trading to byłem totalnym pasjonatem. Wysyłałem i otrzymywałem co najmniej sto kaset miesięcznie. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, ale scena była wówczas raczej mała (w porównaniu do dzisiejszej). W każdym kraju było kilka kapel, taśmy krążyły z rąk do rąk, aż ktoś zorganizował jakiś gig, ktoś podpisał kontrakt na ep. Tak to wówczas wyglądało... Wymieniałem się nagraniami z wieloma ludźmi. Najlepiej wspominam wymianę korespondencji z Nicke z NIHILIST, ludźmi z CARNAGE, Euronymousem z MAYHEM i wieloma innymi którzy później odnieśli wielki sukces w tym biznesie.

Jak zapatrujesz się na współczesną scenę w Wielkiej Brytanii? Jest lepiej czy gorzej niż 10 lat temu?

Ciężko powiedzieć szczerze mówiąc. Prasa w UK jest raczej zła, może za wyjątkiem magazynu Terrorizer, kilku mniejszych pism i radiostacji o raczej lokalnym zasięgu. Reszta to gówno. Najbardziej poczytne magazyny rockowo/metalowe w tym kraju zdają się nie wspierać rodzimych twórców. Co jeszcze? Większość dobrych metalowych klubów jakie pamiętam została zamknięta albo wkrótce ulegnie likwidacji. Zdecydowana większość ludzi ściąga wszystko za darmo z sieci albo używa serwisu Spotify. Sam więc widzisz, że wygląda to raczej przygnębiająco. Na szczęście wciąż mamy takich artystów jak NAPALM DEATH, CARCASS, BOLT THROWER którzy wciąż są postrzegani jako liderzy, są to zespoły cieszące się powszechnym szacunkiem i niemal kultowym statusem wśród fanów. Wszyscy wywodzimy się z podobnych środowisk. Uwielbiam tych gości. Wciąż się kumplujemy.

Tom G Warrior podpuszczony kiedyś przez dziennikarza stwierdził, że postrzegał zespoły takie jak METALLICA jako konkurencję dla HELLHAMMER. Czy rywalizowałeś kiedyś z kimś na jakimś etapie swojej kariery? Czy mógłbyś rozwinąć wątek HELLHAMMER/CELTIC FROST - jak Twoim zdaniem wpłyneli oni na ówczesną scenę?

Ciekawa wypowiedź, pewnie robił sobie jaja. Osobiście nigdy nie postrzegałem innych zespołów jako konkurencji. Z wieloma z nich łącza mnie przyjazne stosunki. Sam gram z ludźmi z innych załóg, więc nie ma problemu - jest dużo wzajemnego szacunku. Odnośnie drugiej części Twojego pytania: HELLHAMMER/CELTIC FROST mieli olbrzymi wpływ na scenę. Wówczas jednak nie nazywaliśmy ich death ani doom, nic z tych rzeczy. Oni byli po prostu sobą, grali SWOJĄ muzykę, co czyniło ich jeszcze bardziej wyjatkowymi.

Czy miałeś kiedykolwiek przeczucie, że wypuściłeś na rynek płytę, która nie jest tak dobra jak mogłaby być i należało coś zmienić, podejść do tego jeszcze raz i zmienić parę rzeczy? Jak bardzo krytyczny jesteś względem własnych dokonań?

Kilkukrotnie totalnie się posypałem w ciagu całej mojej kariery i zaprezentowałem światu coś, co bynajmniej nie napełniało mnie dumą. Zazwyczaj taka refleksja ogarnia czlowieka, gdy płyta już leży na półkach i nic już nie można zrobić. Jakkolwiek nie rozpamiętuję tego, nie żałuję. Albumy zawsze są zapisami Twojego życia, emocji, właśnie w tym konkretnym momencie, jakkolwiek dobre czy złe by nie były... Osobiście myślę, że często jestem wręcz zbyt krytyczny względem samego siebie, ale prawda jest taka, że każdy muzyk potrzebuje kogoś z zewnątrz, ze świeżym spojrzeniem, szczerą opinią. Warto jej wysłuchać, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy... Spójrz na ten współczesny death metal. OK jest brutalny, jest techniczny ale co z tego? Gdzie są melodie, groove, momenty które sprawią, że będziesz chciał do tego wracać? Nawet wczesne zespoły grindcorowe potrafiły przykuć uwagę. Utwory miałe swoje smaczki, detale. Tymczasem ulegam wrażeniu, że dzisiaj liczy się tylko miażdżąca wszystko brutalność. Dla mnie to bez sensu...

Będąc zapracowanym facetem z dwoma zespołami na karku, wciąż masz czasem okazję pójść na koncert jako fan? Widziałeś ostatnio coś ciekawego?

Staram się, ale wiesz, trasa jest tak zaplanowana, że zazwyczaj gramy w weekendy, wtedy rownież na deskach pojawiają się moi ulubieńcy ale niejednokrotnie po prostu rozmijamy się i nie mam szansy ich zobaczyć. Ale widziałem rok temu DOOM i było naprawdę zajebiście,byli świetni. W ciągu ostatnich kilku miesięcy,gdy graliśmy na festiwalach widziałem BLACK SABBATH, byli świetni jak zawsze, CONVERGE byli nieźli. Podobał mi się również KVELERTAK.

Ze swoim macierzystym zespołem objechałeś kilkakrotnie cały świat, podpisałeś się pod wieloma płytami, które po dziś dzień cieszą się wśród fanów niesłabnącą popularnością, myślałeś kiedys o tym, żeby napisać autobiografię; wrzucić te wszystkie wspomnienia do jednej książki?

Szczerze mówiąc nie. To by było dołujące. Zrealizowanie dokumentu w którym ktoś filmowałby moje poczynania z ukrycia byłoby o wiele bardziej interesujace ha,ha.

Czy kiedykolwiek spotkałeś się z jakimś mało przyjemnym komentarzem ze strony fanów po koncercie/w miejscu publicznym? Jeśli tak, jak radzisz sobie w takich sytuacjach?

Większość fanów jest naprawdę w porządku. To relacja oparta na wzajemnym szacunku. Bardzo rzadko dochodzi do jakiś incydentów. To marginalne zjawisko. Agresja i przemoc pojawiają się niekiedy, gdy ludzie są totalnie nawaleni, albo są czymś przybici, wyprowadzeni z równowagi, wówczas wystarczy jedna iskra. Jeśli uczestniczę w takich sytuacjach, najczęściej ignoruję je. Nie przywiązuję do tego wielkiej wagi.

Czy jest ktoś z kim chciałbyś współpracować, zmontować jakąś nową muzykę w doborowym towarzystwie? Wiem, że obowiązki zawodowe wzywają, dzięki bardzo za Twój czas i odpowiedzi..

Tom i Martin z CELTIC FROST. Byłoby świetnie... Dzięki za wywiad!



autor: Vulture (11/11/2013)
www.facebook.com/pages/Vmusicnonstop/237730936376089


Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...