Denial

Wywiad przeprowadził - Paweł Palica
Meksykańska scena death metalowa zawsze miała w sobie coś, co kazało z odpowiednią dozą respektu i uwagi przyglądać się temu, co się na niej dzieje. Shub-Niggurath czy Cenotaph to w końcu nazwy, których nieznajomość z punktu skazuje każdą pozerską kupę gówna na miano Pozerskiej Kupy Gówna przez duże to i owo. Przez lata nie dorobił się natomiast Meksyk bandu, który pojawiłby się znikąd, pierdolnął piekłem między oczy i pozamiatał dokumentnie. Do czasu wydania 2 lata temu przez Denial debiutanckiej płyty "Catacombs of the Grotesque". To było to!Śmierć, pożoga i Przedwieczny obudzony z głębokiego snu. O szczegółach mówi gitarzysta Roberto Granados. Cześć, Roberto! Chyba przyjemnie jest grającemu było nie było niszową muzykę gościowi otrzymać maila od mieszkającego po drugiej stronie globu zawodnika, który otwarcie składa hołdy Denial i uważa, że "Catacombs of the Grotesque" to jeden z najlepszych death metalowych albumów minionej dekady?

No stary, szczerze powiem, że wciąż zachwyca mnie to, w jaki sposób została odebrana nasza płyta! To dla nas po prostu największy komplement. W roku, w którym wydane zostało "Catacombs of the Grotesque", ukazały się także albumy tak zabójczych kapel jak Tribulation, Grave Miasma, Asphyx, Stench of Decay i Funebrarum... Być postrzeganym jako zespół o takiej samej mocy zniszczenia to dla nas zajebisty honor!

Muszę przyznać, że "Catacombs of the Grotesque" to kawał potwornego skurwiela, który zjawił się znikąd i po prostu rozjebał mnie na strzępy. Czy taki właśnie efekt chcieliście osiągnąć, zabierając słuchacza w podróż przez katakumby groteski?

Gdy tworzyliśmy kawałki na "Catacombs..." żyliśmy w królestwie death metalowego szaleństwa! Chcieliśmy zbliżyć się do poziomu brutalności i mroku znanych nam z dokonań kapel, którymi się najchętniej w tym czasie katowaliśmy, czyli Demigod, Demilich, Belial, Convulse, Immolation, Disgrace, Bolt Thrower, Adramelech....etc. Tak naprawdę to wszystko, co stawiamy sobie za cel jako Denial. Nigdy nie chcieliśmy być najbardziej oryginalną czy nowatorską kapelą na świecie... składamy po prostu hołd zespołom, które szanujemy. Taka idea nam przyświeca, ale też próbujemy to wszystko interpretować na swój pokręcony, mroczny sposób. Jeśli chodzi o słuchacza, to wolałbym jednak, żeby zwyczajnie sobie klapnął i oddał się death metalowemu szaleństwu. Może się wczuje i poczuje to samo co my, nagrywając płytę.

W jakim stopniu na dźwięki Denial wpłynęła muzyczna przeszłość Oscara, Marko i Ivana, którzy są przecież współtwórcami meksykańskiej sceny death metalowej? I jak oceniasz swój wpływ na nich? W końcu wasza pierwsza epka ma się nijak do debiutanckiego długograja?

Tak jak mówisz... "Immense Carnage Vortex" to była zupełnie inna bajka. Chłopakom ponad rok zajęło to, by Denial stał się bardziej dojrzałą kapelą o własnym charakterze, ale korzeniach wrośniętych w death metalową tradycję i dokonania zespołów, które wcześniej wymieniłem. Sam dołączyłem do ekipy dosłownie dzień po tym, jak zarejestrowana została epka, nauczyłem się kawałków dosłownie kilka godzin przed pierwszą próbą, hahaha! Ale z Marco grałem wcześniej w Pulverized, Ivan wcześniej udzielał się w Under Moonlight Sadness, a Oscar w legendzie meksykańskiej sceny – Cenotaph. Spotkanie w jednej sali prób z tymi gośćmi było zajebistym przeżyciem! Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy pomiędzy nagraniem "Immense..." a "Catacombs..." była zmiana stroju gitar. Z myślą o płycie je obniżyliśmy. I mam na myśli to, że mocno je obniżyliśmy!
Ja sam większego osobistego wpływu na resztę nie miałem. W tym czasie pracowaliśmy naprawdę zespołowo, braliśmy na warsztat różne riffy, struktury, pomysły i szlifowaliśmy je tak długo, aż wszyscy byliśmy zadowoleni. Wszyscy więc mieliśmy swój wkład w brzmienie Denial, jak prawdziwy zespół!

Ty sprawiłeś, że Denial brzmi jak kapela z Finlandii?

Szczerze powiedziawszy... nie. W czasie, gdy dołączyłem do zespołu, byłem fanem amerykańskiego death metalu, przede wszystkim Immolation. Chłopaki otworzyli mi oczy na kapele, pod których wrażeniem wówczas byli i zacząłem słuchać tego gówna bez przerwy. Złapałem, że fiński death metal był czymś wyjątkowym. Coraz bardziej się w to brzmienie wkręcałem, a co za tym idzie mój osobisty wkład w muzykę Denial również miał coraz więcej wspólnego ze starym dobrym fińskim hałasem.

Postrzegacie "Catacombs of the Grotesque" jako koncepcyjny album, którego klamrą jest mityczna postać Cthulhu?

Nie do końca. W warstwie tekstowej "Catacombs..." jest inspirowana przez krótkie nowele H.P. Lovecrafta, ale też przez przez jak najbardziej ludzkie stany umysłu jak przerażenie, szaleństwo, terror... nic, czego każdy z nas by nie doświadczył. Ale rzeczywiście mieliśmy pomysł, by spiąć to wszystko lovecraftiańskim klimatem. Jeśli przeczytasz teksty z epki "Immense..." to złapiesz, że nie współgrały one z muzyką tak dobrze, jak na "Catacombs...". Więc ta zmiana po prostu musiała nastąpić! O pełnej płycie myśleliśmy już zanim ukazała się epka i zdaliśmy sobie sprawę, że nowy materiał jest na tyle mroczny, zły i wściekły, że zdecydowaliśmy się wykorzystać historie Lovecrafta i inne okultystyczne tematy, do których inspirowała nas nasza własna muzyka. Teksty napisał Ivan, ale jakiś wkład mieliśmy w nie wszyscy, bo chcieliśmy, by słowa wyrażały nas samych dokładnie tak samo jak muzyka.

Masteringiem płyty zajął się sam Dan Swano. Trudno go było pozyskać do współpracy?

Ani trochę. Zdaje się Ivan dostał namiary na niego od Roggi z Paganizer i po prostu się z nim skontaktował. Wybraliśmy go ze względu na jego doświadczenie z tego typu muzyką. Wydawało nam się, że to będzie właściwy gość do tej roboty i ni chuja się nie pomyliliśmy!

Efekt jest faktycznie zajebisty. Przyznam, że nie słyszałem choćby jednej niepochlebnej opinii o płycie i szczerze powiedziawszy nie widzę wielu "młodych" kapel, które są w stanie rzucić wam wyzwanie na polu death metalowego szaleństwa. No bo kto - Funebrarum, Scythian, Perdition Temple, Necros Christos...?

Faktycznie, ludzie związani z death metalowym undergroundem reagują na nasz album wręcz zaskakująco dobrze, mocno nas wspierają i zachęcają do dalszego działania. Jesteśmy z tego zajebiście dumni! Nigdy nie sądziliśmy, że Denial będzie tak doceniany na całym świecie. To daje nam potężnego kopa do tego, by druga płyta była jeszcze lepsza.
A swoją drogą bardzo szanuję kapele, które wymieniłeś. Być postrzeganym jako zespół równie dobry jak one to duża sprawa. I jest to jednocześnie dowód na to, że podziemny death metal ma się lepiej niż wielu ludzi sądzi. Pojawia się obecnie wiele zabójczych kapel i bardzo się cieszę, że w tym wszystkim uczestniczymy.

A za nowomodnym graniem chyba nie przepadacie?

Jeśli coś jest dobrze zrobione, to jest dobrze zrobione. I nie obchodzi mnie, czy jest to nowoczesne, oldschoolowe, czy to podziemna produkcja czy nagranie, na które wydano milion dolarów... wszystko czego potrzebujesz jest w muzyce, pomyśle, podejściu... a jak słuchasz kapeli grającej prosto z serducha to nie ma znaczenia czy to gówniana taśma demo czy realizacja w systemie HD. Gdy zespół grający ekstremalną muzykę jest zaangażowany w to, co robi i szczery wobec siebie oraz słuchaczy, to nie ma to wszystko żadnego znaczenia...
I nie sądzę, swoją drogą, by death metal był umierającym gatunkiem. Metal jako taki mógł być w głębokiej dupie dekady temu, ale przetrwał, bo to nie jest pierdolona moda! Jeśli lubisz tę muzykę to jej po prostu potrzebujesz, pochłaniasz ją i jesteś wobec niej lojalny. Tak się dzieje od lat, generacja po generacji, i nadal tak będzie. Zawsze znajdą się dzieciaki, które podjarają się widokiem Angusa Younga napierdalającego po całej scenie albo nieludzkimi perkusyjnymi solówkami Neila Pearta. I tak długo, jak historia się będzie powtarzać, metal będzie żywotny jako styl muzyczny, a nie trend.

Płytę wydaliście dla Asphyxiate Records. Jak się układała współpraca? Czujesz, że osiągnęliście dzięki niej pozycję, z której ubiegać się możecie o kontrakt z większą wytwórnią?

Zajebiście! Dave wspierał na więcej niż 100%! I wciąż cieszymy się, że to właśnie z nim podpisaliśmy papiery. Mieliśmy wszystko, co potrzebowaliśmy, by nagrać "Catacombs..." i później wyprodukować płytę. I wyszło zajebiście, jesteśmy z niej naprawdę dumni! Oczywiście, możemy związać się z większą firmą (a nawet musimy, bo Asphyxiate kończy działalność) i będziemy starać się to zrobić, choć obecnie zupełnie się na tym nie skupiamy. Teraz ważne są nowe kawałki i nagranie drugiej płyty, dopiero po zakończeniu pracy będziemy się rozglądać za wydawcą. Nie chcemy żadnej presji, nagrania zakończymy, gdy nam to będzie pasować.
Wtedy zajebiście by było pojechać do Europy! Kiedyś próbowaliśmy podjąć temat, ale nic z tego nie wyszło, więc zdecydowaliśmy, że poczekamy z tym do chwili, gdy ukaże się druga płyta. Kto wie, może w przyszłym roku zrobimy u was trasę!

A swoją drogą jak jest z rozpoznawalnością Denial w Meksyku? Często zdarza wam się grywać na żywo dla więcej niż garstki ludzi? Są inne kapele, których warto posłuchać?

Hahaha, trudno mi odpowiedzieć na to pytanie! Nie jestem jakoś silnie związany z meksykańską sceną, więc przede wszystkim znam kapele, z których wywodzi się załoga Denial. Zdecydowanie polecam natomiast Zombiefication, Infinitum Obscure, The Suffering, Infernal Conjuration, Agony Lords... i oczywiście starych bogów Shub-Niggurath!
Nie gramy niestety tak często, jak byśmy chcieli, bo zazwyczaj zajęci jesteśmy pracą, rodziną czy innymi ważnymi sprawami. Ale to też chyba wychodzi nam na dobre, bo jak już gramy, to ludzie dobrze się bawią i nie słychać, by ktoś mówił "kurwa, ten band gra co weekend", hahaha!

Odejście z zespołu Ivana to duży dla was problem? Chłopak na płycie zrobił zajebistą robotę, wokale są obłędne.

Ivan przestał być wokalistą Denial, bo graliśmy mniej gigów niż on by chciał, a wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało, gdy przeprowadził się do innego miasta. Dużym problemem było dla niego dojeżdżanie co weekend na próby, a jak już nawet mieliśmy w planach koncert, to nie zawsze była możliwość zrobienia z nim próby. Sam wreszcie stwierdził, że równie dobrze mógłby mieć dziewczynę mieszkającym na drugim końcu kraju i widywać ją raz na dwa miesiące... na dłuższą metę tak się nie da! Stwierdziliśmy więc w końcu, że trzeba to zmienić. Myślę, że stworzy nowy projekt i życzę mu powodzenia.
Ivan odszedł na tydzień przed jednym z zaplanowanych gigów, więc Oscar zwrócił się o pomoc do Isaiasa z Necroccultus. Ten się zgodził, pojawił się na próbie i póki co tak zostało. Szczerze powiedziawszy uważam, że ludzie, którzy lubią Denial, nie będą efektami tej zmiany rozczarowani. Oczywiści Isaias ma inny styl, ale jego głos brzmi jak młot rozpierdalający ci łeb. Pracujemy już nad nową płytą i na razie nie wygląda na to, żeby miał on problem z rozdzieleniem obowiązków między dwie kapele.

No właśnie – co z drugą płytą?

Już powstaje. Zmiany w składzie sprawiły co prawda, że musieliśmy się zaadaptować do nowych warunków, ale znowu jesteśmy na właściwych torach i pracujemy nad nowymi kawałkami.
Nie wiem teraz, na ile druga płyta będzie się różnić od "Catacombs...". Mogę jedynie zapewnić, że jeśli komuś podobał się ten album, to na pewno nie będzie zawiedziony nowym wypustem. Tras obecnie żadnych nie mamy w planach.

A jakie generalnie masz codzienne plany? Pracujesz zdaje się jako dźwiękowiec?

Wstaję w miarę wcześnie, bo albo biegam, albo ćwiczę trochę na siłce. Potem jem śniadanie i walę do roboty. Po zmianie wracam do chaty i kombinuję z kawałkami Denial. A pracuję w firmie zajmującej się postprodukcją dźwięku, głównie związanej z dubbingiem. Zatrudniony jestem jako inżynier dźwięku, a na warsztacie mam zazwyczaj dialogi do filmów, seriali czy animacji. Muzykę rockową i metalową miksuję i masteruję tylko w domowym studio w weekendy.

Fajne życie w tym Meksyku! Chociaż patrząc na relacje w mediach to nie jest tam zbyt bezpiecznie?

No niestety, te relacje nie odbiegają zbytnio od rzeczywistości. Walki karteli narkotykowych są na północy kraju wręcz codzienną rutyną. Bardzo smutne jest, że tak fantastyczny kraj jak Meksyk zmierza wprost do piekła z powodu tego gówna. Musimy z tym żyć i mieć nadzieję, że będzie lepiej. W Meksyku może być naprawdę bezpiecznie, ale jeśli ktoś ma zamiar się tu wybrać, radziłbym trzymać się miejsc chętnie odwiedzanych przez turystów. W nich nie ma się czego bać.

To tyle.

Dzięki wielkie za ten wywiad, mam nadzieję, że i tobie, i czytelnikom Masterfula przypadnie on do gustu. Szacun za zajebiste wsparcie dla Denial, czekajcie na nową płytę!


Najnowsza recenzja

Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu m...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...