![Obrazek](http://static.rateyourmusic.com/album_images/s3181580.jpg)
Skoro metalowe tematy leżą odłogiem, a cała dyskusja przeniosła się do działu o masie, zarzucę na wkroś hipsterskim, niepopularnym na tym forum, post-punkowym materiałem z 2010 roku, który inspiracjami wybiega do wczesnych lat 80tych i brzmi jak jakaś zapomniana taśma Joy Division.
Podejrzewam, że Curtis w tamtych czasach bałby się wydać tego typu album, bo wokale jakieś takie niemrawe, wręcz ukryte gdzieś we mgle syntezatorowych pisków, czy innych elektronicznych pojękiwań, ale transowość tego materiału broni się bardzo dobrze.
Debiut "The Soft Moon" nie jest marną kopią ówczesnych nowofalowych trendów, choć takowych na tej płycie jest najwięcej.
Z zauważalnych skojarzeń przychodzi na myśl My Bloody Valentine czy nawet Bauhaus. Całość jest wpleciona w jakąś misterną shoegaze'ową tkaninę, ale na szczęście nie pedalską, a jeśli już trzymać się odzieżowej nomenklatury, to debiut "The Soft Moon" to taki kaftan bezpieczeństwa dla lekko obłąkanych.
Próbkens:
(chyba najlepszy na płycie)
(ten równie dobry)
0ms - dorzucisz trzy krzyże od siebie?