12.11.2019 Hypnos Toruń " Koniec świata"( klub na 40 osób) 10 zł.
To może być dobry koncert w tym miejscu.
Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1183
- Rejestracja: 01-04-2011, 11:14
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15075
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Hypnos na żywo akurat średnio mi podchodzi... widzę, że kilka koncertów w Polsce grają. Przed Pestilence też będą. A własnie, Pestilence. Jeśli nie wystąpia żadne nieprzewidziane i losowe przeciwności, to powinienem być.
-
- w mackach Zła
- Posty: 966
- Rejestracja: 25-12-2011, 15:29
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
To co ?
Dziś wieczorem bawimy się pijemy i oczywiście robimy zakupy
Dziś wieczorem bawimy się pijemy i oczywiście robimy zakupy
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15075
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Dajcie znać jak się prezentuje gwiazda wieczoru i jaka jest setlista.
-
- w mackach Zła
- Posty: 798
- Rejestracja: 03-11-2018, 16:14
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Jedź i sprawdź!!!!!!Nasum pisze:Dajcie znać jak się prezentuje gwiazda wieczoru i jaka jest setlista.
- Bloodcult
- mistrz forumowej ceremonii
- Posty: 7382
- Rejestracja: 09-12-2006, 00:01
- Lokalizacja: Łódź
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Dzięki że przypomniałeś, byłem przekonany że to jutro :DAdrianSmith pisze:To co ?
Dziś wieczorem bawimy się pijemy i oczywiście robimy zakupy
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15075
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Bloodcult pisze:Dzięki że przypomniałeś, byłem przekonany że to jutro :DAdrianSmith pisze:To co ?
Dziś wieczorem bawimy się pijemy i oczywiście robimy zakupy
Jutro też ;-)
-
- w mackach Zła
- Posty: 966
- Rejestracja: 25-12-2011, 15:29
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Home sweet home
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 385
- Rejestracja: 24-12-2010, 13:47
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
w Łodzi były jakieś CD Pestilence - Consuming i Testimony?
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 167
- Rejestracja: 03-01-2011, 00:35
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Byly na stoisku mad lion chyba 60 zl sztuka wydania 2cd
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15075
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
To może nieśmiało ponowię pytanie - co grali? Skupili się głównie na pierwszych trzech płytach, czy może raczej przekrojowo?
-
- zaczyna szaleć
- Posty: 167
- Rejestracja: 03-01-2011, 00:35
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Pierwsze 3 plus 1 z spheres i możliwe ze coś z hadeon. Brzmienie słabe, gitary bzyczały, solówki Patricka ledwo słyszalne.
-
- postuje jak opętany!
- Posty: 385
- Rejestracja: 24-12-2010, 13:47
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
na setlist taka setlista:
Pestilence at Magnetofon, Łódź, Poland
Artist: Pestilence, Venue: Magnetofon, Łódź, Poland
Non Physical Existent Multi Dimensional Dehydrated The Process of Suffocation The Secrecies of Horror Twisted Truth Antropomorphia Suspended Animation Mind Reflections Reduced to Ashes Land of Tears Out of the Body
Pestilence at Magnetofon, Łódź, Poland
Artist: Pestilence, Venue: Magnetofon, Łódź, Poland
Non Physical Existent Multi Dimensional Dehydrated The Process of Suffocation The Secrecies of Horror Twisted Truth Antropomorphia Suspended Animation Mind Reflections Reduced to Ashes Land of Tears Out of the Body
-
- Biały Weteran Forume Tańczący na Kurhanach Wrogów
- Posty: 15075
- Rejestracja: 21-01-2011, 11:12
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
Nie chcąc zaznaczać w kolejnej ankiecie czy jestem forumową cipką i nie było mnie na koncercie Pestilence, a także ze względu na fakt, że najlepiej sprawdzić setlistę prezentowaną przez zespół na własne uszy, wybrałem się w małej ekipie na ten mini festiwal do Bielska. Tak kilka słów wprowadzenia - pojechaliśmy tak głównie na gwiazdę wieczoru, a podejrzewam że większość publiki, chłopaki już niemłode, miała podobne motywy. Faktem jest, że sporo osób co jakiś czas dochodziło do klubu, a i pewnie znaleźli się tacy, którzy przyszli specjalnie na dwa ostatnie koncerty. Skład festiwalu jakoś mocno nie zachwycał, ale wizja spędzenia wieczoru w miłym towarzystwie przy dźwiękach ulubionej muzyki prezentowała się nadzwyczaj dobrze. Ze względu na długość koncertów, przed wejściem stanął food truck, więc co bardziej głodni, mogli bez problemu pożywić się lub po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza. Ludu jakoś specjalnie dużo nie było, owszem, sala była pełna, ale tłoku nie uświadczyłem, a pot nie skraplał się ze ścian.
Tak się złożyło, że przyjechaliśmy dopiero w momencie kiedy na scenie grał już Tortharry. Wybaczcie, ale nic nie powiem na temat występu Planet Hell, Profanation czy jeszcze jednej kompletnie mi nie znanej kapeli która ten spęd otwierała. Szczerze powiedziawszy, nie płonąłem z ciekawości aby dowiedzieć się, jak się owe kapele zaprezentowały, więc od razu skierowałem się w kierunku baru by uzupełnić płyny i z piwem w dłoni zacząłem obserwować poczynania Czechów. W sumie całkiem nieźle sobie radzili. Death metal, o przyzwoitej dawce ciężkości i brutalności, w miarę szybki, bez owijania w bawełnę. Całkiem. całkiem. Jak komuś się spodobało, to mógł po ich występie zaopatrzyć się w merch. Prócz koszulek i czapek z daszkiem, można było nabyć skarpetki z ich logiem, zapalniczki, popielniczki, otwieracze do butelek, a nawet perfumy.
Besaat.... Kiedy na scenie zameldowali się panowie w makijażach i strojach wojennych wiedziałem że czeka mnie czterdzieści minut czarciej muzyki. Owszem, była to zła muzyka. Tak zła, że modliliśmy się aby ich występ dobiegł już końca. Doskonale rozumiem, że ten zespół ma swoje liczne grono fanów, ale to co pokazali w Rude Boyu nie pozwala mi na dołączenie do nich. Po prostu, black metal w ich wykonaniu nie spowodował u mnie żadnej reakcji, dlatego po opróżnieniu kubków ze złocistym napojem, wyszliśmy coś zjeść.
Wróciliśmy na Hypnos. Zespół rozpoczął z przytupem, bo na scenie pojawiło się tyle dymu, że przez chwilę nic kompletnie nie było widać, a gdy już się nieco przerzedziło to pojawił się wokalista ubrany w ten dziwaczny strój znany z okładki ostatniej płyty. Najlepszy pomysł to nie był, bo wokale brzmiały jakby dochodziły z kibla. Całe szczęście że po pierwszym utworze ściągnął tą maskę i zaczął normalnie wydzierać się do mikrofonu. Konferansjerka całkiem dobra, przydała się znajomość języka polskiego, przez co uchwycił kontakt z publiką. Ale muzycznie nie do końca mnie przekonali - owszem, mieli fajne momenty, ale żeby cały utwór był z nich sklecony, to już brakło chyba weny. Było w miarę ok, ale fanem muzyki Hypnos już chyba nie będę. Na pożegnanie zagrali kawałek Krabathora, ale tym razem zrobili ludziom psikusa, i nie był to "Orthodox" ale stary numer z pierwszego demo "Imperator".
Czas mijał nieubłaganie i na scenie poczęli się instalować panowie z Bloodphemy, którzy byli kolejną zagadką dla mnie w tym zestawie. Nie słyszałem wcześniej ich muzyki, poza jakimiś tam próbkami z Youtube'a , więc z ciekawością obserwowałem ich nerwowe przygotowania. W końcu zaczęli...coś gruchło, coś pierdło, coś zarzęziło....a nie chwila, oni już grają! Nie wiem jak to możliwe, ale dźwiękowiec tak im spierdolił początek występu, że powinien za to dostać medal. Przecież tego się nie dało słuchać. Wokale zostały chyba w Holandii, gitara była chyba tylko słyszalna w odsłuchach, głośniki charczały od nadmiaru basu i całość brzmiała tak kompletnie do dupy, jak tylko może. Po trzecim kawałku pan od konsolety już opanował wszystkie heble, ale to nie pomogło, bowiem ich występ był tak nijaki, tan nędzny, że po raz kolejny czekaliśmy kiedy w końcu powiedzą "Thank you Poland". Kompletne rozczarowanie jak dla mnie.
No w końcu... Jak do tej pory kapele nie sprawiły, by krew szybciej krążyła w moich żyłach, ciśnienie podskoczyło, a emocje sięgnęły zenitu. Czytając opinie, że Pestilence też był słabo nagłośniony a solówki Patricka gdzieś się chowały, byłem gotów na rozczarowanie. No nic, zaraz sprawdzimy jak to brzmi. I zaczęli bez jakiegokolwiek intro, po prostu, niemal z marszu, i od razu rzuciło się w uszy to co podejrzewałem. Różnica klas - pomiedzy Pestilence a pozostałymi zespołami istniała po prostu przepaść jeśli chodzi o jakość prezentowanej muzyki. Poza tym, Pestilence, to jest jeden z tych zespołów które zawsze chciałem zobaczyć na żywo a nigdy wcześniej nie dane mi było, więc oczekiwania miałem spore. Okazało się, że brzmienie było bardzo dobre, było głośno ale selektywnie, solówki były słyszalne w całości, gitary nie jazgotały, a perkusista pokazał prawdziwą klasę. Wokale Patricka też miały swoją moc. Co zagrali? BYło już wklejone powyżej, więc powtarzać się nie będę, ale miło było posłuchać "Antropomorphia", "Dehydrated", "Twisted truth", "Land of tears", "The process of suffocation", "Reduced to ashes", nawet "Mind reflections" z niestrawnego dla mnie "Spheres" zabrzmiał tego wieczoru odpowiednio ciężko. Szkoda, że nie zagrali "Chemotherapy" na który wyjątkowo mocno czekałem, ale i tak zestaw utworów był wyjatkowo zgrabny. Słychać było, że to kapela która stworzyła wyjątkowe płyty w pierwszej połowie lat 90-tych, kiedy death metal królował i każda kapela dokładała swoją cegiełkę w budowie gatunku. Kiedy nie było aż tylu kopistów, a niemal każdy prezentował coś nowego. Koncert minął niespodziewanie szybko, być może dlatego że była obsuwa czasowa i Patrick nie robił zbyt wielu długich przerw między utworami. "Out of body" wybrzmiało na samym końcu już po północy. Zarówno my, jak i zapewne muzycy, byliśmy w pełni zadowoleni. Godzina z hakiem przy dobrej muzyce minęła bardzo szybko i trzeba było powolutku zbierać się do domu. Jeśli chodzi o weteranów death metalu, to koncert Pestilence był jednym z lepszych - bardzo dobra forma utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie na darmo ten zespoł zyskał taki status.
A potem była droga powrotna. Nic ciekawego, może poza faktem, że w Tychach w nocy obowiązuje prohibicja i nie sprzedadzą tam na stacji benzynowej nawet piwa bezalkoholowego... Było zacnie, Panowie, do następnego razu.
Tak się złożyło, że przyjechaliśmy dopiero w momencie kiedy na scenie grał już Tortharry. Wybaczcie, ale nic nie powiem na temat występu Planet Hell, Profanation czy jeszcze jednej kompletnie mi nie znanej kapeli która ten spęd otwierała. Szczerze powiedziawszy, nie płonąłem z ciekawości aby dowiedzieć się, jak się owe kapele zaprezentowały, więc od razu skierowałem się w kierunku baru by uzupełnić płyny i z piwem w dłoni zacząłem obserwować poczynania Czechów. W sumie całkiem nieźle sobie radzili. Death metal, o przyzwoitej dawce ciężkości i brutalności, w miarę szybki, bez owijania w bawełnę. Całkiem. całkiem. Jak komuś się spodobało, to mógł po ich występie zaopatrzyć się w merch. Prócz koszulek i czapek z daszkiem, można było nabyć skarpetki z ich logiem, zapalniczki, popielniczki, otwieracze do butelek, a nawet perfumy.
Besaat.... Kiedy na scenie zameldowali się panowie w makijażach i strojach wojennych wiedziałem że czeka mnie czterdzieści minut czarciej muzyki. Owszem, była to zła muzyka. Tak zła, że modliliśmy się aby ich występ dobiegł już końca. Doskonale rozumiem, że ten zespół ma swoje liczne grono fanów, ale to co pokazali w Rude Boyu nie pozwala mi na dołączenie do nich. Po prostu, black metal w ich wykonaniu nie spowodował u mnie żadnej reakcji, dlatego po opróżnieniu kubków ze złocistym napojem, wyszliśmy coś zjeść.
Wróciliśmy na Hypnos. Zespół rozpoczął z przytupem, bo na scenie pojawiło się tyle dymu, że przez chwilę nic kompletnie nie było widać, a gdy już się nieco przerzedziło to pojawił się wokalista ubrany w ten dziwaczny strój znany z okładki ostatniej płyty. Najlepszy pomysł to nie był, bo wokale brzmiały jakby dochodziły z kibla. Całe szczęście że po pierwszym utworze ściągnął tą maskę i zaczął normalnie wydzierać się do mikrofonu. Konferansjerka całkiem dobra, przydała się znajomość języka polskiego, przez co uchwycił kontakt z publiką. Ale muzycznie nie do końca mnie przekonali - owszem, mieli fajne momenty, ale żeby cały utwór był z nich sklecony, to już brakło chyba weny. Było w miarę ok, ale fanem muzyki Hypnos już chyba nie będę. Na pożegnanie zagrali kawałek Krabathora, ale tym razem zrobili ludziom psikusa, i nie był to "Orthodox" ale stary numer z pierwszego demo "Imperator".
Czas mijał nieubłaganie i na scenie poczęli się instalować panowie z Bloodphemy, którzy byli kolejną zagadką dla mnie w tym zestawie. Nie słyszałem wcześniej ich muzyki, poza jakimiś tam próbkami z Youtube'a , więc z ciekawością obserwowałem ich nerwowe przygotowania. W końcu zaczęli...coś gruchło, coś pierdło, coś zarzęziło....a nie chwila, oni już grają! Nie wiem jak to możliwe, ale dźwiękowiec tak im spierdolił początek występu, że powinien za to dostać medal. Przecież tego się nie dało słuchać. Wokale zostały chyba w Holandii, gitara była chyba tylko słyszalna w odsłuchach, głośniki charczały od nadmiaru basu i całość brzmiała tak kompletnie do dupy, jak tylko może. Po trzecim kawałku pan od konsolety już opanował wszystkie heble, ale to nie pomogło, bowiem ich występ był tak nijaki, tan nędzny, że po raz kolejny czekaliśmy kiedy w końcu powiedzą "Thank you Poland". Kompletne rozczarowanie jak dla mnie.
No w końcu... Jak do tej pory kapele nie sprawiły, by krew szybciej krążyła w moich żyłach, ciśnienie podskoczyło, a emocje sięgnęły zenitu. Czytając opinie, że Pestilence też był słabo nagłośniony a solówki Patricka gdzieś się chowały, byłem gotów na rozczarowanie. No nic, zaraz sprawdzimy jak to brzmi. I zaczęli bez jakiegokolwiek intro, po prostu, niemal z marszu, i od razu rzuciło się w uszy to co podejrzewałem. Różnica klas - pomiedzy Pestilence a pozostałymi zespołami istniała po prostu przepaść jeśli chodzi o jakość prezentowanej muzyki. Poza tym, Pestilence, to jest jeden z tych zespołów które zawsze chciałem zobaczyć na żywo a nigdy wcześniej nie dane mi było, więc oczekiwania miałem spore. Okazało się, że brzmienie było bardzo dobre, było głośno ale selektywnie, solówki były słyszalne w całości, gitary nie jazgotały, a perkusista pokazał prawdziwą klasę. Wokale Patricka też miały swoją moc. Co zagrali? BYło już wklejone powyżej, więc powtarzać się nie będę, ale miło było posłuchać "Antropomorphia", "Dehydrated", "Twisted truth", "Land of tears", "The process of suffocation", "Reduced to ashes", nawet "Mind reflections" z niestrawnego dla mnie "Spheres" zabrzmiał tego wieczoru odpowiednio ciężko. Szkoda, że nie zagrali "Chemotherapy" na który wyjątkowo mocno czekałem, ale i tak zestaw utworów był wyjatkowo zgrabny. Słychać było, że to kapela która stworzyła wyjątkowe płyty w pierwszej połowie lat 90-tych, kiedy death metal królował i każda kapela dokładała swoją cegiełkę w budowie gatunku. Kiedy nie było aż tylu kopistów, a niemal każdy prezentował coś nowego. Koncert minął niespodziewanie szybko, być może dlatego że była obsuwa czasowa i Patrick nie robił zbyt wielu długich przerw między utworami. "Out of body" wybrzmiało na samym końcu już po północy. Zarówno my, jak i zapewne muzycy, byliśmy w pełni zadowoleni. Godzina z hakiem przy dobrej muzyce minęła bardzo szybko i trzeba było powolutku zbierać się do domu. Jeśli chodzi o weteranów death metalu, to koncert Pestilence był jednym z lepszych - bardzo dobra forma utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie na darmo ten zespoł zyskał taki status.
A potem była droga powrotna. Nic ciekawego, może poza faktem, że w Tychach w nocy obowiązuje prohibicja i nie sprzedadzą tam na stacji benzynowej nawet piwa bezalkoholowego... Było zacnie, Panowie, do następnego razu.
-
- weteran forumowych bitew
- Posty: 1183
- Rejestracja: 01-04-2011, 11:14
Re: Pestilence 09.11.2019 – Łódź, 10.11.2019 – Bielsko-Biała
A w Toruniu był i orthodox.....