Harlequin pisze: ↑11-12-2020, 13:30
Dziwny ten 2020. Covidy przewróciły życie wszystkich do góry nogami. Praca z domu, życie z domu, siedzenie w domu, lekarz na teleporadę (może warto wyciągnąć Zbyszka Nowaka z szafy żeby zaczął nas leczyć przez TV?), nic tylko czekać, kiedy wróżbita Maciej wróci i przepowie powrót do normalności. Niedawno śmialiśmy się, że hologram Dio przyjechał na koncert do Polski, a teraz samy wykupujemy koncerty online (co chyba jest jeszcze bardziej żenujące), a pijane artysty z niekompletnych outfitach śpiewają z domowych kanap. Tak czy owak, siedzenie w domu sprzyja słuchaniu, czytaniu, oglądaniu. A jaki był 2020 pod kątem muzycznym? Dobry, a nawet bardzo dobry. Nawet taki malkontent jak ja miał zaskakująco mało powodów, aby mocno kręcić nosem na to co usłyszał. Nie pamiętam też kiedy ostatni raz o tylu płytach mówiłem „dobra”. Dużo się tego przewinęło przez głośniki i słuchawki, rzadko kiedy jakiś materiał zostawał ze mną na dłużej i może też dlatego zabrakło mi w tym roku jakiejś płyta pomnikowej, która rzuciłaby mną o glebę. Swoich prywatnych, tegorocznych „highlightów” upatruje z wydawnictwach pisanych, a nie granych, ale o tym poniżej. Oto rok 2020 w moich odczuciach:
PŁYTA ROKU:
PORRIDGE RADIO – EVERY BAD
W moim odczuciu najlepszy album, jaki słyszałem w tym roku. Fenomenalne piosenki balansujące gdzieś na pograniczu liryzmu The Cure, zadziorności PJ Harvey i słodkiej sentymentalności Florence + The Machine. No i do tego niesamowity magnetyzm wokalny i tekstowy Dany Margolin – czyste złoto.
ULUBIONE (kolejność alfabetyczna):
AFTERBIRTH – FOUR DIMENSIONAL FLESH
Najlepszy metal śmierci w tym roku. Tutaj wszystko bangla – świetnie zagrany, z unikalnym klimatem, ale przede wszystkim pokazujący, że w 2020 można jeszcze wyrażać się kreatywnie zamykając się jednocześnie w klasycznie „piosenkowych” formach. Wybitna płyta.
DUMA – DUMA
Jeśli o jakiej tegorocznej płcie można mówić „nowatorska” to właśnie o tej. Gdyby hałas, buczenie, trzeszczenie, sprzężenia miałyby być muzycznym transkryptem dla szerokiej palety totalnie odległych dla siebie nurtów muzycznych, to „Duma” jest tego urzeczywistnieniem. Niesamowity materiał nawet jeśli trudny i taki, do którego będzie się wracało dość rzadko.
ANNA HÖGBERG ATTACK – LENA
Post-bop przełożony na język współczesnego, europejskiego free jazzu? Czemu nie. Tym bardziej, że „Lena” to dzieło wysmakowane, zniuansowane, z którego emanuje szlachetność, ale i pewien młodzieńczy błysk i magnetyzm. Podziwiam z jaką subtelnością freejazzowe improwizacje zostały tu poskromione na rzecz pewnych wysmakowanych, uporządkowanych struktur. Absolutnie mistrzowski materiał, o którym jakoś nie mogę zapomnieć.
INTELLECT DEVOURER – DEMONS OF THE SKULL
Najbardziej „moje” granie tego roku. Techniczny death/thrash, wyraziste, staroszkolne kompozycje, jakby żywcem wyjęte sprzed tych 28 lat, kapitalnie zagrane i pozostające gdzieś w głowie na dłużej. Ależ piękna szlachetność bije z tej muzyki, jakie poszanowanie detalu tu jest. Takich płyt się teraz nie nagrywa. Materiał, który na pewno nie będzie dla mnie sezonową fascynacją.
JADE HAIRPINS – HARMONY AVENUE
Z pozoru wesołkowate granie, od którym kryje się misterny amalgamat Duran Duran, Queen, The Cult, new romantic, new wave, jangle popu i nie wiem czego jeszcze. Bogaty aranżacyjnie i niesamowicie wciągający materiał, do którego bardzo lubię wracać.
GARD NILSSEN’S SUPERSONIC ORCHESTRA – IF YOU LISTEN CAREFULLY THE MUSIC IS YOURS
Big band, w którym muzyka ma miejsce na oddech i wybrzmienia, nawet gdy jest gęsto. Mnóstwo smaczków i melodii, dużo fajnych pomysłów i wciągających motywów. Ileż w tym luzu, swobody, pasji i jazzowego ognia!
THECODONTION - SUPERCONTINENT
Gdyby Nuclear Death miałoby grać progresywną muzykę, to mogłoby brzmieć właśnie jak Thecodontion na „Supercontinent”. Wspaniały koncept, świetne wykonanie, mnóstwo intrygujących harmonii operując w zasadzie sekcją rytmiczną i wokalem. Wybitnie hermetyczny, bardzo oryginalny, ale i szalenie intrygujący album, do którego chętnie wracam. Ewenement!
UNDEATH – LESIONS OF A DIFFERENT KIND
Płyta fenomen. Przynosi banalne, piosenkowe formy, czerpie garściami z amerykańskiej, deathmetalowej klasyki, przeżuwa wyświechtane i oklepane schematy i wypluwa w postaci czegoś co brzmi jak jedyny i niepodrabialny Undeath. Specyficzna rytmika, niespotykany groove i dynamika, niesamowita świadomość muzyczna i wyraziste, hiciarskie pomysły. A to wszystko opakowane prawdopodobnie w najlepsze, deathmetalowe brzmienie ostatnich kilku lat. Banger jakich mało.
Szczególnie warte odnotowania moim zdaniem:
Angel Bat Dawid - Live
AUS - Aus
Bloodsoaked Necrovoid – Expelled Into The Unknows Depths Of The Unfathomable
Cryptic Shift – Visions From Enceladus
Defeated Sanity – The Sanguinary Impetus
Bob Dylan – Rough And Rowdy Ways
Napalm Death – Throes Of Joy In The Jaws Of Defeatism
Oranssi Pazuzu – Mestarin Kynsi
Snekkestad/Guy/Fernandez – The Swiftest Traveler
Spectres - Nostalgia
Sprain – As Lost Through Collision
Thaetas – Shrines To Absurdity
The End – Allt Är Intet
Jessie Ware – What’s Your Pleasure?
EPKI I DEMÓWKI:
Astriferous – The Lower Levels Of Sentience EP
Deliquesce – Engineered Frailty EP
Noxis – Expanse Of Hellish Black Mire EP
Rolex – s/t EP
POLSKA:
-S- - Zabijanie Czasu I
Lotto – After Hours
Michał Olczak – zgubiłem się
Rites Of Daath – Doom Spirit Emanation
MIŁE NIESPODZIANKI PŁYTOWE:
CONVULSE - DEATHSTAR
Wokalnie tragedia, ale to ich rockowe oblicze jest interesujące
DARK TRANQUILLITY - MOMENT
Najlepsze co nagrali od czasów „Damage Done”. Dużo świetnych pomysłów, jest w tym błysk i świeżość. Szkoda tylko, że trochę za często poruszają się i zbyt długo pozostają w dość wolnych tempach.
SODOM - GENESIS XIX
Chyba najmilsza niespodzianka roku. Najlepsze co nagrali od czasów „M-16”, a może i nawet od „Tapping The Vein”. Łupią w starym, dobrym stylu, a i nawet brzmienie mają dobre. Solówki Franka to czyste złoto. I gdyby tylko płyt była gdzieś o kwadrans krótsza...
ROZCZAROWANIA PŁYTOWE:
ALGIERS – THERE IS NO YEAR
Produkt. Bezpłciowy produkt, bez krzty eksperymentu czy poszerzania horyzontów. Album wykalkulowany i skrojony pod publiczkę, posiadający głębię osiedlowej kałuży.
BEDSORE – HYPNAGOGIC HALLUCINATIONS
Zachowawczy i bezpłciowy materiał niestety, który nie potwierdza potencjału Włochów, który zaprezentowali na demówce. Szkoda, bo zanosiło się na małe, deathmetalowe objawienie.
GORATORY – SOUR GRAPES
Lubię Goratory, uważam, że to jeden z najlepszych zespołów w swojej niszy, choć nie jest to zespół z mojego „topu”. Niemniej, powrotny „Sour Grapes” jest co najwyżej przeciętny i mocno odstaje poziomem od poprzednich trzech krążków. Można więc uznać, że powrót na scenę w tym przypadku nie był zasadny.
HEATHEN – EMPIRE OF THE BLIND
Liczyłem na wysokiej próby thrash, a wyszła beznamiętna, generyczna, wypruta z mocy i pomysłów popłuczyna po świetnym niegdyś zespole.
ROPE SECT – THE GREAT FLOOD
Rozczarowanie roku. Gdybym mógł jakiś jeden jedyny tegoroczny album wrzucić do rowu i zalać wapnem to byłby ten. Jeszcze niedawno upatrywałem ich jako zbawicieli współczesnej, deathrockowej sceny, a tymczasem, z pomocą szkodnika Kvohsta (Grave Pleasures) niebezpiecznie zapędzili się w przaśno-buraczane klimaty Grave Pleasures opakowując to w pseudogarażowe brzmienie.
TYRANT - HEREAFTER
Oczekiwałem czegoś w klimacie dokonań Tyrant z lat 80ych, a dostałem taki Candlemass w wersji budżetowej. Mrocznie i owszem, ale niestety trochę topornie i bez błysku.
STEVE VON TILL – NO WILDERNESS DEEP ENOUGH
Bardzo niemiła niespodzianka. Filar Neurosis, gość, który do tej pory nie mylił się muzycznie tym razem trochę się zagalopował. Manieryzm zmęczonego życiem człowieka wyłazi z „No Wilderness Deep Enough” ostentacyjnie do tego stopnia, że graniczy z autoparodią,a ambientowy charakter całości płyty tylko to uwypukla. Płyta jest nudna, wymęczona i w moim odczuciu mało autentyczna.
KONCERT ROKU: Spontaneous Music Festival vol. 4 (9-11.10.2020, Poznań, MDK Dragon) – jedyny na jakim byłem, ale powodów do narzekań w ogóle nie było. Organizacyjnie rewelacja, repertuar szalenie różnorodny.
PRASA/LITERATURA MUZYCZNA:
- Compilation Of Death IV
- Rotten Ways Of Misery: The History Of Finnish Death Metal
Ta pierwsza to edytorskie mistrzostwo świata, zin na pokolenia, pomnik! Zawartość też wyśmienita. W przypadku tej drugiej pozycji wystarczy mi sam fakt, że to się w końcu ukazało. Pozostałe tegoroczne publikacje w tych okolicznościach mogą dla mnie nie istnieć. W ogóle to obie publikacje uważam za najważniejsze wydawnictwa okołomuzyczne tego roku, cieszą mnie chyba bardziej niż jakakolwiek płyta.
POZYTYWNE FAKTY:
- Reedycje płytowe:
Schismatic - Circle Of Evolution (Thrashing Madness)
Cenotaph - Gloomy Reflections Of Our Hidden Sorrows 2CD (Dark Symphonies)
Maimed - Demo #1 ‘91 (Dark Descent)
- Dobry rok wydawniczy dla Godz Ov War, I Voidhanger, Maggot Stomp,
- Dużo udanych powrotów na scenę czy płyt wydanych po wielu latach milczenia
- Dużo świetnych debiutów
- Generalnie bardzo dobry rok da szeroko pojętego brutalnego death metalu
- Oferta płytowa Fallen Temple
- Jakość obsługi Selfmadegod Records
ROZCZAROWUJĄCE FAKTY:
- Odwołane wydarzenia kulturalne z powodu koronawirusa
- Generalnie za mocno kostucha wycinała. Śmierć Neila Peart’a czyli fakt równoznaczny z tym, że nigdy nie dane mi będzie zobaczyć RUSH na żywo. Śmierć Seana Reinert’a oraz Seana Malone’a jakoś szczególnie mnie zasmuciła, jeszcze mieli trochę muzyki do nagrania przed sobą.
- Mniej, bardziej lub totalnie chujowe brzmienie ostatnich płyt Ulcerate, Deeds Of Flesh, Abramelin, Incantation i Traumy
- Brak zapowiadanej od dawna płyty Last Sacrament
- Brak kompaktowej edycji Cosmic Atrophy „The Void Engineers”
- Brak zapowiadanego, drugiego krążka Egrets On Ergot
NADZIEJE NA ROK 2021:
- Pobożne życzenie, że ukaże się jakaś książka o południowoamerykańskiej scenie deathmetalowej
- Polskojęzyczna wersja książki „Todessehnsucht”
- Z ogłoszonych płyt: nowy Dipygus, StarGazer, Diskord i Snet, a reszta niech będzie niespodzianką. Liczę na dużo dobrych debiutów.
- Wyjdzie na CD trochę demosów ze starym death metalem (może by tak BodyBag z Portland?)
- Ukażą się CD dwójki Cosmic Atrophy, dwójki Last Sacrament, debiutu Dumy i debiutu Anwar Sadat
- Mystic Festival 2021 odbędzie się, a Mercyful Fate dotrze i zagra
- Spontaneuous Music Festival odbędzie się i znów zaskoczy repertuarem
- Liczę, że jednak jakieś koncerty w ogóle będą organizowane