Nasum, ufam Tobie.Nasum pisze:
Będzie sprawdzane.
Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox
Nasum, ufam Tobie.Nasum pisze:
Bardzo ładnie pan to uchwyciłeś, panie Nasum. Brawo!Nasum pisze:
O tym materiale też jakoś głośno na forum nie było, a ci którzy go słyszeli, zapewne przyznają mi rację, że przejść obok niego obojętnie to po prostu zwykła ignorancja. Tym razem przenosimy się do słonecznej Hiszpanii, która raczy nas brutalnymi wyziewami spod znaku Haemorrhage, Fermento czy nieco bardziej klasycznym Avulsed. Wormed jednak wyróżnia się spośród nich wszystkich nie tylko graną muzyką, ale i otoczką. Mamy tutaj bowiem do czynienia z szybkim, niebagatelnym pod względem technicznym death metalem który powinien kojarzyć się z Deeds of Flesh czy Origin. Jest to szybka, precyzyjna, skomplikowana muzyka, która nie bierze jeńców. Tekstowo panom także daleko od gore'owych zainteresowań pobratymców czy politycznego prawienia morałów - to raczej soundtrack pod lekturę książki próbującej wyjaśnić, czy w zamierzchłej przeszłości nie odzwiedzili nas obcy, o bezmiarze wszechświata czy o podróżach międzygwiezdnych. W porównaniu do opisywanych nieco wyżej pozycji, Hiszpanie wyróżniają się taką zimną, można powiedzieć nowoczesną, czystą i odhumanizowaną produkcją. Brzmi to nieludzko, klarownie jak kwartet smyczkowy, a jednocześnie jak muzyka odgrywana przez maszyny. Czasem możemy usłyszeć jakieś dziwne przerywniki potęgujące uczucie osamotnienia w kosmicznym bezmiarze pustki, po czym wracamy do konkretnego okładania muzycznym pejczem. Często używam wobec tej kapeli takich słów jak maszyna, nieludzki, kosmos - ale w przypadku tego zespołu pasuje to jak ulał. "Krighsu" to bilet na pokład rakiety, która wraz z nacisnięciem przycisku play wystrzeli nas w niezbadane rejony, poza horyzont zdarzeń, ku niezmierzonemu, niezbadanemu, nieznanemu. Niebanalny kawał dobrej muzyki, dla otwartych umysłów pragnących czasem doświadczyć czegoś więcej niż tylko tego, co możemy spróbować na tym kawałku skały zawieszonej w próżni, którą my nazywamy Ziemią.
Chwaliłem od początku, doskonały krążek. A forum woli pedałów latających na miotłach, co zrobić?Nasum pisze:
O tym materiale też jakoś głośno na forum nie było, a ci którzy go słyszeli, zapewne przyznają mi rację, że przejść obok niego obojętnie to po prostu zwykła ignorancja. Tym razem przenosimy się do słonecznej Hiszpanii, która raczy nas brutalnymi wyziewami spod znaku Haemorrhage, Fermento czy nieco bardziej klasycznym Avulsed. Wormed jednak wyróżnia się spośród nich wszystkich nie tylko graną muzyką, ale i otoczką. Mamy tutaj bowiem do czynienia z szybkim, niebagatelnym pod względem technicznym death metalem który powinien kojarzyć się z Deeds of Flesh czy Origin. Jest to szybka, precyzyjna, skomplikowana muzyka, która nie bierze jeńców. Tekstowo panom także daleko od gore'owych zainteresowań pobratymców czy politycznego prawienia morałów - to raczej soundtrack pod lekturę książki próbującej wyjaśnić, czy w zamierzchłej przeszłości nie odzwiedzili nas obcy, o bezmiarze wszechświata czy o podróżach międzygwiezdnych. W porównaniu do opisywanych nieco wyżej pozycji, Hiszpanie wyróżniają się taką zimną, można powiedzieć nowoczesną, czystą i odhumanizowaną produkcją. Brzmi to nieludzko, klarownie jak kwartet smyczkowy, a jednocześnie jak muzyka odgrywana przez maszyny. Czasem możemy usłyszeć jakieś dziwne przerywniki potęgujące uczucie osamotnienia w kosmicznym bezmiarze pustki, po czym wracamy do konkretnego okładania muzycznym pejczem. Często używam wobec tej kapeli takich słów jak maszyna, nieludzki, kosmos - ale w przypadku tego zespołu pasuje to jak ulał. "Krighsu" to bilet na pokład rakiety, która wraz z nacisnięciem przycisku play wystrzeli nas w niezbadane rejony, poza horyzont zdarzeń, ku niezmierzonemu, niezbadanemu, nieznanemu. Niebanalny kawał dobrej muzyki, dla otwartych umysłów pragnących czasem doświadczyć czegoś więcej niż tylko tego, co możemy spróbować na tym kawałku skały zawieszonej w próżni, którą my nazywamy Ziemią.
Zajebista jest, trochę marudziłem na początku na zbyt monotonne wokalizy, ale chyba mi się przywidziało. Szkoda, że UL tak się opierdala z nowym Flesh Consumed i w tym roku nie ma chyba co liczyć na nowy materiał.WaszJudasz pisze:Nasum, ufam Tobie.Nasum pisze:
Będzie sprawdzane.
sprawdzaj sprawdzaj bo jest to mielonka najwyzej jakosci. tak samo jak zeszloroczny krazek Iniquitous Deeds - Incessant Hallucinations.WaszJudasz pisze:Nasum, ufam Tobie.Nasum pisze:
Będzie sprawdzane.
No niestety, jak wiele razy było o tym pisane - w death metalu brzmienie to podstawa, tym bardziej w takim, gdzie wiadomo, że kompozycyjnych fajerwerków nie będzie (i dobrze). Jeśli mam spędzić dwa czy trzy kwadranse słuchając przerzucania sonicznego mięsa, to to mięso musi być jędrne, każde jebnięcie w struny ma rezonować satysfakcją.Nasum pisze:Największą bolączką tej płyty jest brzmienie, może gdyby nagrano i zmiksowano ją ponownie to podskoczyłaby w moim rankingu, a tak, niestety, nie mam ochoty do niej wracać.
Pacjent pisze:Idzie dwójka DESECRATE THE FAITH. Spodoba się Wam:
[youtube][/youtube]
Pycha i buta.Nasum pisze:Pacjent pisze:Idzie dwójka DESECRATE THE FAITH. Spodoba się Wam:
[youtube][/youtube]
No nie jest to złe - coś mi nie pasuje do końca z brzmieniem, ale to może chwilowa moja niedyspozycja, bo ostatnio słuchałem non stop takich zespołów, więc w pewnym sensie wyobraziłem sobie jak taka płyta powinna brzmieć. Kawałek nie nuży, sporo sie w nim dzieje, więc jakieś nadzieje sa,.
Poza tym fajna okładka. Jak to jest, że tego pokroju kapele potrafią dać na front swojej płyty normalnie malowane obrazy, a większość tych wielkich niemal zawsze jakieś komputerowe gówno?
.Pacjent pisze:Gorąco polecam nowy album BEHEADED. Wprawdzie nie wiem czy to jest jeszcze brutalny death metal, bo pojawią mi się znaki zapytania przy bardzo melodyjnych utworach ("Beast Incarnate") i solówkach a la DEATH ("The Horror Breathes"), czy przy generalnej przebojowości materiału, ale słucha się wyśmienicie.
Nasum pisze:
Podsumowania 2016 roku ciąg dalszy. Tym razem rzućmy uchem i okiem na Abnormality, czyli zespół, który grając prawdziwie męską i brutalną muzykę, ma w swoim składzie krzyczącą niewiastę. Moim zdaniem Malika wygląda lepiej niż wrzeszczy, no ale wiadomo, że kobieta nigdy nie będzie miała tak mocnego głosu jak facet. W każdym razie radzi sobie lepiej niż dajmy na to niegdyś Rachel w Sinister, tutaj głos śpiewającej panny lepiej się wkomponował w muzykę. A muzycznie najwięcej słychać tutaj Cryptopsy, słychać to w partii gitar czy w pracy perkusisty. Nie jest to żaden zarzut, to bardzo dobry wzorzec, bo nie ma tutaj mowy o bezczelnym i ślepym kopiowaniu. Po prostu inspiracje Kanadyjczykami można wychwycić po pierwszym odsłuchu. Wszystko przepisowo gra i buczy, nie uświadczymy jakichś wyjątkowych mielizn czy efektu znużenia. Jedyne zastrzeżenie miałbym do produkcji tego krążka: wysunąłbym gitary nieco bardziej do przodu, perkusista to nie jest żaden ułomek, ale słychać go moim zdaniem zbyt mocno. Tym bardziej, że w wartswie gitarowej dzieje sie wiele ciekawych rzeczy i aż się prosi, by je słyszeć bardziej dobitnie. Ale to tylko moje takie kręcenie nosem, bardziej dla zasady, bo "Mechanism of omniscience" to naprawdę dobry materiał.