04-07-2025, 00:14
Benedykt Giske nie pochodzi z wyspy Giske. To o tyle dziwne, bo i ponieważ tam patrząc po urokliwym cmentarzu (przy równie urokliwych protestanckim, oszczędnym w estetyce swej, kościółku), każdy Giske mieszkał na Giske. Ten to jakiś eksport, z pokolenie lub dwa wstecz do Oslo.
Muzyka tego eksportowego Giske? Niepokojąca, dronowo-ambientowo-okołodżezowa. Atonalna, chwilami pokrojona na nierówne plastry. Jak gość pierdzi w tę swoją trąbę, bo to pierdziarz trąbowy jest z zawodu muzycznego, to się jakieś takie chore robi*.
* Tu choro pierdzi:
Tutaj stonowanie, specyficzny czil, na dystansie, niby hello, ale huj mnie obchodzisz, a tu takie muzyczne hulańce. Na ciekawej po całości płycie „Surrender”. Z kawałkiem o dziwnym tytule: „Ass drone”.
Poro