Murder set pieces ( 2004 )
Czego można spodziewać się po filmie, ktorego oprawą muzyczną zajęli się Rob Zombie oraz Necrophagia? No właśnie, będzie to typowy B klasowy gore którego celem nadrzędnym będzie ukazanie jak największego odchylenia od normy.
To film który opowiada o pewnym fotografie, Niemcu z pochodzenia, który mieszka w Las Vegas. Wielbiciel trzeciej Rzeszy, mówi, że jego dziadek był SS manem. Uwielbia słuchać przemówień Fuhrera oraz robić zdjęcia nagim modelkom. W sumie trochę dziwne zamiłowania, ale jeszcze dałoby to radę podciągnąć pod zwykłe dziwadło, gdyby nie fakt, że uwielbia także te modelki mordować. Czyżby nikogo nie obchodził los modelek? Ano nie, bowiem to striptizerki, ewentualnie panienki na godziny, więc jeśli jakaś zniknie, nikt specjalnie za nią z psem tropiącym nie wyruszy. I tak sobie żyje spotykając się z pewną dziewczyną, ktorej dwunastoletnia siostra coś podejrzewa, a raczej, coś jej w amancie siostry nie pasuje. Pomiędzy randkami nasz fotograf zwabia do siebie kolejne dziewczyny, podcina im gardła, przybija ręce gwoździami do specjalnego krzesła, skuwa łańcuchami i wiesza do gory nogami, przecina piłą łańcuchową, gwałci, gryzie specjalną nakładką na zęby , uprawia seks oralny z odciętą głową, dokonuje innych czynności seksualnych z bezgłowym tułowiem oraz kolekcjonuje resztki zamordowanych panienek.
Calość wygląda obskurnie, klimat jaki tutaj panuje jest niemal taki sam, jak w podobnych produkcjach tego typu w latach osiemdziesiątych. Moim zdaniem dużo podobieństw jest tutaj do słynnego "Maniaca", odrobina "Henry'ego...", podobna praca kamery, podobny w pewnym sensie scenariusz. Efekty są dobre, jest więcej krwi i więcej ofiar niż w wyżej wymienionych filmach, jest sporo golizny ale trzeba wiedzieć, że to produkcja klasy B a nie żaden pieprzony Hollywood. Nowością jest tutaj pokazanie mordu na dziesięciolatce, kilka małoletnich dziewczyn także ginie, a także jest pokazana scena znęcania się nad jedną z nich... Tak więc kolejny film o psychopacie do kolekcji.,