Triceratops pisze:
Lol, no tak, nie skumalem bo z mp3 sluchalem wczoraj cala dyskografie, to jedyne wytlumaczenie. Slyszalem ich wszystkie plyty i to nie raz, genialnosci tam nie uswiadczylem ale za tony przecietnosci, mialkosci, melodyjnego pierdzenia i nic wiecej, ot takie alt-pierdzenie dla amerykanskiej mlodziezy nie przemeczajacej sie czyms ambitniejszymn.
No dokładnie... dalej mam wrażenie, że nie słyszałeś tego co trzeba z ich dyskografii. Weź sobie odpal "The Colour and the Shape", usiądź na spokojnie, posłuchaj dwa razy i poczujesz różnicę.
Triceratops pisze:Ten sam poziom argumentacji jak np twoj w stosunku do Stabbing Westward. Przy czym oczywiscie Stabbing Westward graja cos zdecydowanie ciekawszego niz to zalosne pierdzenie.
Stabbing Westward oczywiście gorszy od Foo Fighters, bo niskich lotów wślinianie się w trend po NIN-ach zawsze będzie gorsze od porządnego, opartego na riffach rocka, który oprócz tego potrafi być fajną piosenką. Zresztą zastanawia mnie fak, jak to możliwe, że znając klasykę rocka industrialnego bronisz tego bolesnego przeciętniactwa. To pewnie jakieś zaburzenie zdolności selekcyjnych. Może są na to jakieś leki.
Triceratops pisze:A ze Green Day to juz w ogole nie wspomne, nie jestem fanem Armstronga i spolki ale roznica jest wyrazna w rozwoju tworczym, kiedy Fu Fighters pierdzi w kolko to samo tamci cos probuja i kombinuja, nie graja w kolko na jedno kopyto, American Idiot i cale fu fightrs ssie palke.
Ale mogą sobie coś tam kombinować, ten cały Green Day, co nie zmienia faktu, że z ich kombinowania nic nie wychodzi. Zawsze ten sam zapowietrzony, odrobinę zabawny pseudo-punk-rock z przeciętnymi melodiami (właśnie w sam raz dla młodzieży, która nigdy porządnego rocka nie słyszała) + wokalista z wybałuszonymi gałami w chwili, gdy daje głos. Jeszcze w czasach licealnych mieliśmy z kumplami niezły ubaw z tej kapeli (wystarczyło zestawić "Basket Case" z "Hey, Johnny Park!" i było pozamiatane) i do dziś nie potrafili tego zmienić.
Scaarph pisze:Triceratops pisze:
Ja troche nizej, na 1 z plusem, ogolnie mowiac nie przepadam to malo powiedziane choc probowalem kazdej plyty. Zawsze mnie dziwiliy te ochy i achy w prasie, przeciez to poziom Limp Bizkit , Blink182, Tokyo Hotel czy Offspring.
ale the offspring to weż w to nie mieszaj, chyba, że od americana wzwyż.
Ano właśnie, cały Triceps. Kawalarze z Blink 182 i gówno z Tokyo Hotel obok The Offspring, którzy nagrali takie sympatyczne albumy jak "Ignition" i "Smash". Oczywiście ich twórczość to też pop-punk, tylko, że o wiele bardziej intrygujący muzycznie, o wiele bardziej zadziorny i, co nie bez znaczenia, hiciarski.