John Coltrane

nie tylko metalem człowiek żyje :)

Moderatorzy: Heretyk, Nasum, Sybir, Gore_Obsessed, ultravox

Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1609
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: John Coltrane

14-06-2011, 21:16

Bitches Brew rules, ale tak naprawdę najlepsza jest Dark Magus.

Swoją drogą uważam, że A Love Supreme jest bardziej przystępna niż Kind Of Blue. Ta pierwsza gładko mi weszła już 20 lat temu, gdy słyszałem ją po raz pierwszy, a jazzu właściwie nie znałem. Kind of Blue poznałem później, gdy miałem już trochę płyt jazzowych na półce i na początku czułem się rozczarowany. Weszła po 3-4 odsłuchach.
byrgh
zahartowany metalizator
Posty: 6122
Rejestracja: 09-09-2010, 00:01

Re: John Coltrane

14-06-2011, 21:24

jak dla mnie Coltrane zawsze mial te przewage nad Davisem, ze jego saksofoniczne popisy > trabka Davisa. nawet sluchajac juz tego oklepanego "Kind of Blue" mamy widoczny kontrast. Davis nagral jeden genialny album - "Bitches Brew" - tymczasem Trane po przekroczeniu granicy schematycznego plumkania, wydal tych ponadprzecietnych plyt cala mase. no i nie popadl w takie bagno jak jego kolaborant na "Tutu" ;)
Awatar użytkownika
Self
rasowy masterfulowicz
Posty: 2522
Rejestracja: 03-03-2011, 23:30

Re: John Coltrane

14-06-2011, 21:33

twoja_stara_trotzky pisze:autorytety autorytetami, ale dla mnie najlepsze płyty Miles nagrywał, jak odkrył rocka i chuj ;)
Hehe, mi z kolei bardzo robi Doo-Bop, bodaj jego ostatni materiał przed śmiercią, też zupełnie inne rejony.

Jeśli chodzi o Coltrane'a to mam z nim chyba podobny problem co z resztą artystów grających bardziej klasyczne odmiany jazzu jak bebop czy cool jazz - lubię, czasem nawet bardzo, rzadko jeszcze bardziej niż bardzo, ale transcendencji nie doświadczam podczas obcowania z ich muzyką, jak co poniektórzy opisujący tu swoje przeżycia. ;) Nie wiem, może to wynika z tego, że wolę bardziej nowoczesne formy jazzu (głównie nu-jazz, Skalpel i Jaga Jazzist są najlepsi, za nimi długo długo nic).

Aha, znam dwa albumy Johna - A Love Supreme oczywiście i My Favourite Things. Lubię. Bardzo. Ale... (patrz wyżej)
Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1609
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: John Coltrane

14-06-2011, 21:45

Tutu to jeszcze pół biedy, ale taki Doo-Bop? Jednak słaba płyta.
Ja jednak Milesa stawiam wyżej od Coltrane`a. Faktycznie nie wszystkie płyty to arcydzieła, ale skoro na koncie są ich właściwie setki - wliczając wszelkiego rodzaju rarytasy koncertowe?
Davis był również dobrym duchem, kreatorem, wizjonerem, a nie "tylko" instrumentalistą, liderem i kompozytorem. Właściwie on na większą skalę wprowadził do jazzu element ciszy, jako budulca niemalże równoprawnego z dźwiękiem. Miał dar do wyławiania talentów, nie ma sensu przypominać, ilu muzyków wypromował, a może wręcz... wychował. Davis to ostatni bóg jazzu. Po jego śmierci póki co żaden żyjący muzyk nie może aspirować do miana tego jednego, najważniejszego spośród żywych. Może O. Coleman albo Shorter? Rollins albo Hancock lub Corea? Wydaje się, że to nie ta skala. Wracając do Milesa, nie zapominajmy również o różnorodności gatunkowej jego muzyki. Współtworzył nurty, wskazywał kierunki, którymi jazz podążał. Swoją drogą symptomatyczna jest niechęć W. Marsalisa do Davisa. Marsalis jako apostoł czystości jazzu, kustosz jego formy, nie cierpiał eklektycznych poszukiwań Milesa.
Coltrane natomiast to oczywiście ktoś baaardzo ważny, zaraz drugi po Davisie, ale jednak drugi.
byrgh
zahartowany metalizator
Posty: 6122
Rejestracja: 09-09-2010, 00:01

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:05

jak kiedys jeden recenzent powiedzial: Davis reprezentuje styl apollinski, natomiast Coltrane skrajnie antagonistyczny dionizyjski ;) i fakt faktem, ze objawia sie stonowanie, swoiscie chlodna atmosfera w kompozycjach Milesa i ta zmyslowa, transcendentalna nuta u Coltrane, przez co cenie sobie go znacznie wyzej ;) a to, ze nie kazdy tak to odbiera - praktyka czyni mistrza ;)
Awatar użytkownika
twoja_stara_trotzky
mistrz forumowej ceremonii
Posty: 9857
Rejestracja: 14-03-2006, 20:37
Lokalizacja: 3city

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:07

byrgh pisze:jak kiedys jeden recenzent powiedzial: Davis reprezentuje styl apollinski, natomiast Coltrane skrajnie antagonistyczny dionizyjski ;) i fakt faktem, ze objawia sie stonowanie, swoiscie chlodna atmosfera w kompozycjach Milesa i ta zmyslowa, transcendentalna nuta u Coltrane, przez co cenie sobie go znacznie wyzej ;) a to, ze nie kazdy tak to odbiera - praktyka czyni mistrza ;)
jak Bitches Brew czy On the Corner to styl apolliński, to ja jestem 14-latkiem z niedowagą ;)
Awatar użytkownika
0ms
rasowy masterfulowicz
Posty: 3286
Rejestracja: 02-02-2009, 22:05

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:09

Self pisze:
twoja_stara_trotzky pisze:autorytety autorytetami, ale dla mnie najlepsze płyty Miles nagrywał, jak odkrył rocka i chuj ;)
Hehe, mi z kolei bardzo robi Doo-Bop, bodaj jego ostatni materiał przed śmiercią, też zupełnie inne rejony.

Jeśli chodzi o Coltrane'a to mam z nim chyba podobny problem co z resztą artystów grających bardziej klasyczne odmiany jazzu jak bebop czy cool jazz - lubię, czasem nawet bardzo, rzadko jeszcze bardziej niż bardzo, ale transcendencji nie doświadczam podczas obcowania z ich muzyką, jak co poniektórzy opisujący tu swoje przeżycia. ;) Nie wiem, może to wynika z tego, że wolę bardziej nowoczesne formy jazzu (głównie nu-jazz, Skalpel i Jaga Jazzist są najlepsi, za nimi długo długo nic).

Aha, znam dwa albumy Johna - A Love Supreme oczywiście i My Favourite Things. Lubię. Bardzo. Ale... (patrz wyżej)
im bardziej zaglebiam sie w jazz tym mniej jestem w stanie sluchac wynalazkow w stylu tych dwoch wyzej. nie to, ze sa zle, po prostu nie widze sensu wlaczac syntetykow, kiedy moge sobie posluchac czegos organicznego ;) inna sprawa, ze mialbym watpliwosci jesli chodzi o zaliczanie nu-jazzu do jazzu. dla mnie to predzej muzyka elektroniczna, ktora bazuje na jazzie i na tej podstawie tworzy cos nowego. w kazdym razie ten doo-bop ma sens w obliczu tego co napisales :) a czy zupelnie inne rejony... miles sam w sobie brzmi tak, jak brzmial zawsze, a zmienia sie tylko cala reszta ;)
byrgh pisze:jak dla mnie Coltrane zawsze mial te przewage nad Davisem, ze jego saksofoniczne popisy > trabka Davisa.
swietnie sie ci panowie uzupelniali na wspolnych nagraniach, nawiasem mowiac. snujacy sie, przestrzenny miles i niemalze soniczny atak coltrane'a, jesli porownac ;)
mad pisze:Swoją drogą uważam, że A Love Supreme jest bardziej przystępna niż Kind Of Blue. Ta pierwsza gładko mi weszła już 20 lat temu, gdy słyszałem ją po raz pierwszy, a jazzu właściwie nie znałem. Kind of Blue poznałem później, gdy miałem już trochę płyt jazzowych na półce i na początku czułem się rozczarowany. Weszła po 3-4 odsłuchach.
kind of blue weszlo mi gladko. w zasadzie jedyne problemy jakie mialem z milesem to byly te pozniejsze plyty. glownie dlatego, ze od nich zaczynalem poznawac jazz w ogole, a to nie tedy droga, jak sie sam przekonalem ;)
Tutu to jeszcze pół biedy, ale taki Doo-Bop? Jednak słaba płyta.
Ja jednak Milesa stawiam wyżej od Coltrane`a. Faktycznie nie wszystkie płyty to arcydzieła, ale skoro na koncie są ich właściwie setki - wliczając wszelkiego rodzaju rarytasy koncertowe?
Davis był również dobrym duchem, kreatorem, wizjonerem, a nie "tylko" instrumentalistą, liderem i kompozytorem. Właściwie on na większą skalę wprowadził do jazzu element ciszy, jako budulca niemalże równoprawnego z dźwiękiem. Miał dar do wyławiania talentów, nie ma sensu przypominać, ilu muzyków wypromował, a może wręcz... wychował. Davis to ostatni bóg jazzu. Po jego śmierci póki co żaden żyjący muzyk nie może aspirować do miana tego jednego, najważniejszego spośród żywych. Może O. Coleman albo Shorter? Rollins albo Hancock lub Corea? Wydaje się, że to nie ta skala. Wracając do Milesa, nie zapominajmy również o różnorodności gatunkowej jego muzyki. Współtworzył nurty, wskazywał kierunki, którymi jazz podążał.
nie przecze, jednak osobiscie wole muzyke i poszukiwania coltrane'a. choc wydaje mi sie, ze porownywanie tych dwoch postaci na plaszczyznie wlasciwej tylko dla jednego z nich jest nieco niedopowiednie. coltrane mial po prostu inne cele i metody pracy, inaczej dobieral muzykow, nie odkrywal talentow, bo tez zalezalo mu na czym innym etc. plus "kariera" coltrane'a zakonczyla sie niejako w polowie. to oczywiscie zaden argument, ciekaw natomiast jestem, czy idac dalej w sobie tylko wiadomym kierunku sam nie przyczynilby sie do stworzenia nowego nurtu. ale to juz tylko spekulacje. davis jako postac jest zdecydowanie dla jazzu wazniejszy, jednak ja po prostu wole jednego z jego uczniow ;)
Ostatnio zmieniony 14-06-2011, 22:12 przez 0ms, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
mad
weteran forumowych bitew
Posty: 1609
Rejestracja: 20-05-2007, 16:28
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:10

Spoko, skoro Coltrane to gość nr 2 w jazzie, to chyba nie jest źle?
A co do tych żywiołów, to i tak sprawa jest dyskusyjna. Teoretycznie ładnie to przedstawił Nietzsche w jednej ze swoich rozpraw. Pisał na podstawie opery, ale pewnie, że można to dołączyć do jazzu. Ja bym raczej powiedział, że obaj mieli w swojej twórczości okresy apollińskie i dionizyjskie, natomiast tak łatwo się tego chyba zaszufladkować nie da.
Awatar użytkownika
rob
w mackach Zła
Posty: 964
Rejestracja: 31-01-2004, 12:54
Lokalizacja: z Piekła

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:12

Właśnie słucham sobie "The Olatunji Concert ...` i pomyśleć sobie, że gość w 1967 roku robił taki muzyczny armagedon ;)

@mad
"Tutu" to była chyba pierwsza płyta jazzowa, która mną pozamiatała na poważnie, jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku (LP wydany przez Polskie Nagrania). Co do "Doo-Bop" kapitalnie się mi tej płyty słucha w samochodzie, ale tylko w nocy :)
A co do reszty zgadzam się ;)
jebać frajerów
Agony
postuje jak opętany!
Posty: 605
Rejestracja: 07-03-2002, 15:34
Lokalizacja: ZSRE

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:17

Trocki:
dla mnie najlepsze płyty Miles nagrywał, jak odkrył rocka i chuj ;)


Tak ma prawie kazdy, kto najpierw odkryl rock, a potem jazz i prawie kazdy, kto slucha glownie rocka.
'Kind Of Blue' jest nie tyle uznawana za najlepsza, co jest ponoc najlepiej sprzedajaca sie plyta w historii jazzu. Swoja droga - swietny album.
In God We Trust
byrgh
zahartowany metalizator
Posty: 6122
Rejestracja: 09-09-2010, 00:01

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:37

twoja_stara_trotzky pisze:jak Bitches Brew czy On the Corner to styl apolliński, to ja jestem 14-latkiem z niedowagą ;)
sadze, ze pod uwage brano wczesna tworczosc ;)
Agony pisze:Tak ma prawie kazdy, kto najpierw odkryl rock, a potem jazz i prawie kazdy, kto slucha glownie rocka.
dla mnie np. nie ma podzialow na jazz - jazzrock. wszystko wrzucam do jednego wora pt. "worjazz" i na jednym gruncie, czy na jednej rowni stawiam wszystkie wydawnictwa. dlatego tez "Tutu" jest wg. mnie tak cholernie slabe, nie biorac nawet pod uwage, ze to smooth jest :p bo w zasadzie to szkoda, ze niektorzy tak stawiaja sprawe - to jakies tam uprzedzenia juz na samym starcie i przez to przepada naprawde masa bardzo dobrej muzyki z szeroko pojmowanego jazzu ;)
Awatar użytkownika
Self
rasowy masterfulowicz
Posty: 2522
Rejestracja: 03-03-2011, 23:30

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:38

0ms pisze: inna sprawa, ze mialbym watpliwosci jesli chodzi o zaliczanie nu-jazzu do jazzu. dla mnie to predzej muzyka elektroniczna, ktora bazuje na jazzie i na tej podstawie tworzy cos nowego.
To zależy, bo elektroniką nie nazwiesz czegoś takiego: - w sumie ciężko określić, co gra taki zespół, zresztą chyba specjalnie dla nich powstało określenie 'death jazz'. Może trochę z dupy, ale dobrze podkreśla tę intensywność dźwięków.
byrgh pisze:dla mnie np. nie ma podzialow na jazz - jazzrock. wszystko wrzucam do jednego wora pt. "worjazz"
A takie np. Atheist czy Alarum?
Awatar użytkownika
0ms
rasowy masterfulowicz
Posty: 3286
Rejestracja: 02-02-2009, 22:05

Re: John Coltrane

14-06-2011, 22:46

wypowiem sie jak przeslucham, ale dla mnie nu-jazz to szufladka wlasciwie tylko na zsamplowane granie, takie jak wlasnie Skalpel i spolka
byrgh
zahartowany metalizator
Posty: 6122
Rejestracja: 09-09-2010, 00:01

Re: John Coltrane

15-06-2011, 00:29

Self pisze:
0ms pisze: inna sprawa, ze mialbym watpliwosci jesli chodzi o zaliczanie nu-jazzu do jazzu. dla mnie to predzej muzyka elektroniczna, ktora bazuje na jazzie i na tej podstawie tworzy cos nowego.
To zależy, bo elektroniką nie nazwiesz czegoś takiego: - w sumie ciężko określić, co gra taki zespół, zresztą chyba specjalnie dla nich powstało określenie 'death jazz'. Może trochę z dupy, ale dobrze podkreśla tę intensywność dźwięków.
byrgh pisze:dla mnie np. nie ma podzialow na jazz - jazzrock. wszystko wrzucam do jednego wora pt. "worjazz"
A takie np. Atheist czy Alarum?
no nie popadajmy w skrajnosci, bo idac tym tropem mozna powiedziec, ze wszystko co ma synkope to jazz. jednak w mojej definicji poruszam sie po obszarach jazzu, a nie nowomodnych wymyslach typu metal czy elektronika (nie wchodzac w zakamarki nomenklaturowych konotacji)
Awatar użytkownika
Self
rasowy masterfulowicz
Posty: 2522
Rejestracja: 03-03-2011, 23:30

Re: John Coltrane

15-06-2011, 02:22

0ms pisze:wypowiem sie jak przeslucham, ale dla mnie nu-jazz to szufladka wlasciwie tylko na zsamplowane granie, takie jak wlasnie Skalpel i spolka
No to wąską IMO masz definicję. Skalpel to to faktycznie sample, ale wspomniane Jaga Jazzist czy Pink Freud, Jazzanova, Cinematic Orchestra chyba również poruszają się w podobnej stylistyce (choć grają różnie, oczywistość), a sampli zero.
Awatar użytkownika
Alsvartr
rasowy masterfulowicz
Posty: 2900
Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: John Coltrane

15-06-2011, 10:10

byrgh pisze:czyli uwielbiasz "Kind of Blue"?
Nie do końca. Na Kind of Blue Najbardziej mi robią Blue in Green i obie części Flamenco Sketches. Za to uwielbiam praktycznie cały soundtrack do Ascenseur pour l'Échafaud. I takiego klimatu jak tam szukam w jazzie. Niestety jak narazie jedyna płyta oprócz Ascensceur właśnie jaką znalazłem z takim graniem to Chet Baker - s/t.
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
Awatar użytkownika
megawat
weteran forumowych bitew
Posty: 1354
Rejestracja: 24-08-2010, 12:12
Lokalizacja: mathplanet

Re: John Coltrane

15-06-2011, 13:13

byrgh pisze:idac tym tropem mozna powiedziec, ze wszystko co ma synkope to jazz.
Przypomniała mi się taka jedna scena z filmu "Deja Vu"... :D
Ktoś tu wspomniał o płycie "Africa / Brass" z kwartetem. Ja pierdolę... Wczoraj zapożyczyłem i stwierdzam, że już dawno nie czułem takiego niepokoju jak przy numerze "Africa". Możecie mnie uznać za debila, ale dopiero po usłyszeniu tej płyty widzę jaki wpływ miał Coltrane na współczesny jazz. Kurwa, niepotrzebnie to pisałem... ;)
"Funkcjonariusze po wstępnych oględzinach poćwiartowanych i nagich zwłok stwierdzili, że morderca musiał być szczególnym zboczeńcem".
Bambi
rasowy masterfulowicz
Posty: 2163
Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
Lokalizacja: Trzymiasto

Re: John Coltrane

15-06-2011, 13:44

To co nagrywał dla atlantica w sumie najbardziej klasyczne i najlepsze. Z impulsa wczesne rzeczy - love supreme i coltrane. Z późniejszych Meditations bardzo dobre i Interstellar Space - odloty religijno - kosmiczne tu akurat się sprawdziły, chociaż już w wydaniu takiego ascension jak dla mnie już nie - trochę zbyt zapętlone i męczące.
HAILSA!!!!!
Bambi
rasowy masterfulowicz
Posty: 2163
Rejestracja: 15-06-2011, 13:00
Lokalizacja: Trzymiasto

Re: John Coltrane

15-06-2011, 13:47

Alsvartr pisze:
byrgh pisze:czyli uwielbiasz "Kind of Blue"?
Nie do końca. Na Kind of Blue Najbardziej mi robią Blue in Green i obie części Flamenco Sketches. Za to uwielbiam praktycznie cały soundtrack do Ascenseur pour l'Échafaud. I takiego klimatu jak tam szukam w jazzie. Niestety jak narazie jedyna płyta oprócz Ascensceur właśnie jaką znalazłem z takim graniem to Chet Baker - s/t.
Sprawdź może jakiegoś Parkera albo Gillespiego, bo akurat w ost o którym piszesz jest sporo beebopowego feelingu.
HAILSA!!!!!
Awatar użytkownika
Alsvartr
rasowy masterfulowicz
Posty: 2900
Rejestracja: 06-05-2005, 13:17
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: John Coltrane

15-06-2011, 14:06

Ja się na jazzie nie znam, ale z tego co wyczytałem i posłuchałem to bebop jest całkowitym przeciwieństwem tego czego ja szukam (spokojnie kompozycje, raczej jednostajny rytm, melancholia) jak tutaj:
“I cannot begin to describe how much I don’t care." - Dylan Moran
ODPOWIEDZ