Drone pisze:
W przypadku prawd oczywistych argumenty są zbędne.
Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak głupio to brzmi. Tym bardziej, że rzeczy, które wydają Ci się oczywiste, dla mnie i dla kilku innych szanownych użytkowników oczywistymi nie są. Podobnie nie są oczywiste dla znakomitej części krytyków muzycznych, którzy, przypuszczam, nieźle by się obśmiali z Twoich "prawd". Więc skoro rzucasz tezę, to może warto byłoby podać chociaż jakieś argumenty na jej potwierdzenie, bo na szali stoi powaga Twojej osoby jako rozmówcy.
Drone pisze:
Czy trzeba specjalnie uzasadniać, że Ziemia jest okrągła?
No właśnie, to ja się czuję jakbym udowadniał coś takiego. Wiesz, krytyka artystyczna to sfera sądów, a nie faktów zero-jedynkowych.
Drone pisze:
Uzasadnienie jest wpisane głęboko w kontekst kulturalny i na tej zasadzie wiemy, że "The Dark Side Of The Moon", "Pleasure To Kill" czy nawet polonez c-moll Chopina więcej ważą niż wygibasy plebejuszy z przedmieść Detroit.
Jaki kontekst? Co najwyżej kulturowy kontekst. "Kulturalny", to możesz by przy stole, albo w stosunku do kobiet. Weź mi nakreśl szerzej ten kontekst, który tak hierarchizuje powyższe dzieła, bo ja się z takim nie spotkałem.
Drone pisze:
Domysły, oskarżenia, projekcje. Znów: piszę o faktach, nie o złudzeniach. Fakty: hip-hop jest 30 lat za rockiem, 20 lat za metalem. Złudzenia: hip-hop wyprodukował dzieła na miarę "Reign In Blood" czy "De Misteriis Dom Sathanas".
Skąd wziąłeś te 30 lat? bo wydaje mi się, że już udowodniłem, że odległość historyczna to raptem max 10 lat, przy czym nie oznacza to, że hip-hop ewolucyjnie odstaje od rocka i metalu, tyko po prostu narodził się później i tyle. Powiedziałbym jednak, że narodził się jako mądrzejszy braciszek (przynajmniej względem odmiany rocka zwanej metalem), jako dziecko zwiastujące przyszłość muzyki i jej nowy kształt. Bo metal, to taka tradycjonalistyczna muzyka, która z trudem wyzwala się z korzeni. Nawet względem dziadka rocka wydaje się przestarzała.
Drone pisze:
Kolejna sprawa: jakieś nieistotne aspekty społeczne nie mają żadnego znaczenia dla ostatecznej oceny dzieła sztuki (przy okazji: getta Paryża? - nie sprzedawaj ideologii, w Paryżu spędziłem akurat mnóstwo czasu i znam to miasto na wylot).
Otóż mają, bo sztuka funkcjonuje w społeczeństwie. To pokazuje jak wielkie znaczenie ma hip-hop. Stoję na stanowisku (a nie jest to tylko moje zdanie), że największą wartość ma sztuka, która stanowi wyraz danej epoki, a przede wszystkim zespala się z życiem człowieka, wspiera go w walce o zachowanie człowieczeństwa, stanowi platformę wymiany poglądów i krytyki otaczającej rzeczywistości, czyli jest społecznie użyteczna. Oczywiście to nie jedyny aspekt - bardzo istotne są względy estetyczne, ale i na tym polu hip-hop doskonale sobie radzi.
Nie pisałem o gettach Paryża, tylko Nowego Jorku, potem napisałem Londyn, Paryż - chodziło o miasta i ich dzielnice - chociaż pod Paryżem są pewnie jaieś getta, nie ma to jednak znaczenia dla naszej dyskusji.
Drone pisze:Co więcej, plebejski akcent nigdy sztuce nie służył, a niestety duża część hh jest plebejskością skażona. Nie należy plebejskości mylić z punkową czy metalową siłą pierwotnego przekazu - to inna sprawa.
No tak, zapomniałem, że metal i punk to muzyka arystokratów. Błagam....
Czekaj na moją listę - ona ci wszystko wyjaśni i nie będziesz miał żadnych wątpliwości.