A jakże. Wespół z Photosynthesis, Proton-Electron i moim ulubionym M zagranym na koniec.
Obys trafil na zywe instrumenty, bo koncert w Krakowie to byla dla mnie kompletna nedza, ale moze tez dlatego, ze bylem ewidentnie z innej bajki niz ci ludzi dymajacy sie na barierkach i chyba tak z polowa byla nacpana.
A jakże. Wespół z Photosynthesis, Proton-Electron i moim ulubionym M zagranym na koniec.
Obys trafil na zywe instrumenty, bo koncert w Krakowie to byla dla mnie kompletna nedza, ale moze tez dlatego, ze bylem ewidentnie z innej bajki niz ci ludzi dymajacy sie na barierkach i chyba tak z polowa byla nacpana.
Heh, no własnie bylo na żywca z duzym podkładem gitary. Tkneło mnie, że brzmi to wszysto jak jakiś post-rock, a same kawałki były dość trudno rozpoznawalne przez mocny aranż gitarowy. Nie powiedziałbym, że to był koncert mojego zycia, brzmienie dołozyło swoją cegiełkę, ale chyba bardziej sposób interpretacji i aranżacji tych wersji. To, co w CBL uwielbiam to klimat budowany elektroniką i przeszkadzaczami, tu tego zabrakło.
Co do publiki- to był Goteborg, czyli wystep na własnym podwórku. Dużo kumpli Johannesa i Daniela i faktycznie sporo tutejszych upalonych "alternatywnych muz" wijących się jak na Goa.
Wspólnie z małżonka stwierdziliśmy, że było po prostu OK, ale bez obsrania zbroi.