Re: Gnod - Infinity Machines [2015]
: 20-06-2015, 17:27
Posłuchane. To nie jest męczące. To jest nudne.
Death and Black Metal Magazine
http://masterful-magazine.com/forum/
http://masterful-magazine.com/forum/viewtopic.php?f=36&t=15085
Ale mi nie chodzi o definicję słownikową, bo to nic nie mówi. Według mnie, między muzyką radykalną, a kiczem jest bardzo niewielka granica. Teraz bardzo łatwo o muzykę eksperymentalną, która wymyka się ramom i schematom. Pytanie tylko czy słuchacz (albo muzyk) jest w stanie ocenić bezkontekstowo czy ma do czynienia z radykalnym podejściem, czy raczej ktoś go próbuje robić w konia. Dla przykładu, w zeszłym roku na Avant Art Festival widziałem radykalizm IN BETWEEN / WORDS AND MUSIC DESTROYER i powiem szczerze, że nie bardzo mnie to zachwyciło. Pomimo pozbawionego ram i schematów eksperymentu nie czułem, aby muzycy robili to z pasją, tylko bardziej z konkretnym scenariuszem, co niestety jakoś te ramy już z góry definiuje. To tak jak z malarstwem Jacksona Pollocka. Czy to jeszcze wpinanie się w pewne ramy, czy już raczej ekspresjonizm poza wszelkimi granicami? A jeśli ktoś pisze że takiej muzyki nie ma to... też ma racje, bo sam radykalizm w sobie już też właściwie jest wepchnięty w pewne schematy.Drone pisze:Idąc za słownikiem języka polskiego: "radykalny - bezkompromisowy i stanowczy". Chodzi po prostu o taką muzykę, która dociera do pewnych limitów i rozsadza istniejące ramy albo też istnieje w swoim własnym świecie, pozbawionym już ram i schematów. Jak ktoś pisze, że takiej muzyki dziś nie ma, to się grubo myli. Jest tak samo dziś, jak i była wczoraj. Kwestia tylko tego, czy potencjalny słuchacz jest na nią otwarty, czy szuka poza kręgami swojej ulubionej estetyki?
Kurwa! Pollock jest GIT - polecam zobaczyć na żywo. Poza tym, to była prawdziwa rewolucja.[V] pisze:Pollock nie jest ok.Franz Kilne jest.
Ja pierdolę, zaraz wyrzygam. Nie zachowuj się jak jakiś nowicjusz w świecie free-improv. Zrozum, że muzyka może być radykalna nie będąc jazzową rzeźnią, bo mam wrażenie, że tak się podjarałeś ostatnio tego typu graniem, że ogranicza to poważnie Twoją percepcję. Radykalizm można uzyskać przy użyciu bardziej dyskretnych środków.Drone pisze:To nie chodzi o to, żeby na miejsce porządku wprowadzić totalne nieuporządkowanie, bo to niczemu nie służy. Problem większości osób narzekających na to, że muzyka nie bywa dziś niebezpieczna i radykalna, polega na tym, że zamykają się w obrębie określonej stylistyki, nie wychodzą poza pewien schemat, w ramach którego prawie wszystko zostało już powiedziane. Szczególny opór widzę w stosunku do stylistyki free, która nie jest z zasady oparta na klasycznym podziale rytmicznym. A właśnie za barierą konwencjonalnego rytmu kryją się nowe możliwości... I nie chodzi o to, żeby go łamać, chodzi też o to, żeby czasami się go pozbyć w ogóle. Ile razy słyszałem z ust ludzi wyrobionych muzycznie: "przecież to jest jakiś jazgot", "cały czas brzmią, jakby stroili instrumenty", "tu nie ma żadnego punktu zaczepienia", "to nie jest muzyka" itp. Twój argument o ekspresjonizmie poza wszelkimi granicami brzmi w tym kontekście znajomo... A ręczę Ci, że i w takiej stylistyce da się odróżnić wykonawców dobrych od słabych, płyty lepsze i gorsze. Kwestia osłuchania, jak zawsze.
I to ma gwarantować radykalizm i niebezpieczeństwo? Stary, przecież takie formy ekspresji już od dawna są eksploatowane. Radykalizm jest dla mnie tożsamy z totalnością pewnej wizji i uzyskuje się go za pomocą splotu wielu różnych elementów, a nie wyjściem poza standardową rytmikę. Ta akurat równie dobrze może być jednostajna i niezmienna.Drone pisze:Właśnie widzę, że masz tylko wrażenie. Ja piszę o wyjściu poza schematy typu standardowa rytmika, Ty piszesz o jakiejś "jazzowej rzeźni"? Być może free kojarzy się z kwikiem saksofonu, ale zapewniam, to tylko pewien procent takiego grania i bardzo powierzchowne skojarzenie.
Diabeł tkwi w szczegółach. Od czasu "Free Jazz" czy "Ascension" trochę jednak się w tej muzyce zmieniło. Piszę tylko, że abstrahowanie od rytmu ma dalej wielki potencjał. Tak samo jak ucieczka od melodii okazała się dla muzyki zbawienna. I oczywiście, że płytę radykalną można nagrać w dowolnej stylistyce, nawet w italo disco. Tylko że niektóre stylistyki są wyeksploatowane do cna, jak złoże, z którego wydobyto wszystko. Choć taki TEITANBLOOD, gdy już zabrakło węgla, zaczął kruszyć skały aż dokopał się do lawy. Można? Można.longinus696 pisze:I to ma gwarantować radykalizm i niebezpieczeństwo? Stary, przecież takie formy ekspresji już od dawna są eksploatowane. Radykalizm jest dla mnie tożsamy z totalnością pewnej wizji i uzyskuje się go za pomocą splotu wielu różnych elementów, a nie wyjściem poza standardową rytmikę. Ta akurat równie dobrze może być jednostajna i niezmienna.Drone pisze:Właśnie widzę, że masz tylko wrażenie. Ja piszę o wyjściu poza schematy typu standardowa rytmika, Ty piszesz o jakiejś "jazzowej rzeźni"? Być może free kojarzy się z kwikiem saksofonu, ale zapewniam, to tylko pewien procent takiego grania i bardzo powierzchowne skojarzenie.
Znalazłem "Then It All Came Down" - nadaje się?Drone pisze:A jeżeli chodzi o tego typu granie (coś jak GNOD), rozwijające się z minimalistycznych form w kaskady dźwięku, to polecam wszystkie trzy płyty kolektywu WREKMEISTER HARMONIES. Udział takich nazwisk jak Sanford Parker (MINSK), Jef Whitehead (LEVIATHAN), Chris Brokaw (CODEINE), Fred Lonberg-Holm czy Ken Vandermark gwarantuje najwyższą jakość.
No ja się z tym nie sprzeczam - tylko nie mam zamiaru patrzeć na każdą nową płytę przez ten pryzmat.Drone pisze: Diabeł tkwi w szczegółach. Od czasu "Free Jazz" czy "Ascension" trochę jednak się w tej muzyce zmieniło. Piszę tylko, że abstrahowanie od rytmu ma dalej wielki potencjał. Tak samo jak ucieczka od melodii okazała się dla muzyki zbawienna.
Nie ma wyeksploatowanych stylistyk, są tylko muzycy bez wyobraźni. Każdy styl można rozbudowywać, miksować z czymś innym, każdą granicę przesuwać o kroczek dalej. Tylko oczywiście trzeba robić to z głową - nie jest tak, że wszystko ujdzie.Drone pisze:I oczywiście, że płytę radykalną można nagrać w dowolnej stylistyce, nawet w italo disco. Tylko że niektóre stylistyki są wyeksploatowane do cna, jak złoże, z którego wydobyto wszystko. Choć taki TEITANBLOOD, gdy już zabrakło węgla, zaczął kruszyć skały aż dokopał się do lawy. Można? Można.
Supcio, zaciągam.Drone pisze:Oczywiście.
Ja mam głównie skojarzenia z Ice, Techno Animal, God, Zornem... no i z krautem. Tylko, że odbieram to bardzo spójnie i nie rozgraniczam tego.Wasyl pisze: Czy tylko mi, w 1 utworze, pojawiają się obrazy z Perdition City?
dzięki za info.Wasyl pisze:płyta do nabycia tu
http://seeyousoon.pl/kategoria/premiery ... gnod,30443
Zbieram pieniążki.