Pacjent pisze:Tam gdzieś jest napisane, że ujawniono choć jednego zagranicznego agenta? Czy normalne państwo powinno utrzymywać agenturę wśród swoich polityków, ludzi kultury, czy sędziów?
Czasem wystarczy podać tylko bliższe informacje o kimś, by wychwycić o kogo chodzi. Na pytanie czy normalne państwo powinno utrzymywać agenturę wśród swoich polityków, ludzi kultury czy dziennikarzy - moim zdaniem tak. I nie chodzi mi tutaj o typowe szpiclowanie rodem ze Stasi czy najczarniejszych kart historii Albanii, gdzie donos na sąsiada za to, że tamten ma w barku zachodni trunek skutkował wysłaniem do obozu czy przesłuchaniem, podczas którego normą było stracenie zębów. Każde państwo na świecie ma swoje służby, które węszą, podpatrują, szukają informacji co też u ich sąsiadów słychać, po to chociażby, by nie obudzić się z ręką w nocniku. I też nie chodzi tutaj od razu o wojnę - wywiad gospodarczy też się przydaje. A mając zaufanie wśród osób które mieszkają w państwie, którego działania szczególnie nas interesują, to pod żadnym pozorem nie powinniśmy tego zaufania nadużywać, o jego utracie nie wspominając. Sprawy wywiadu to sprawy wywiadu, zwykłych ludzi nie powinny obchodzić.
Argument mówiący o tym, że ci agenci zostali wykształceni w PRL, też do mnie nie przemawia. Cóż, historii nie zmienimy, ale możemy wyciagnąć z niej wnioski. Siatki wywiadowcze buduje się latami bez względu na to, jaki ustrój panuje. Rozpierdalanie tego w drobny mak jest strzałem w stopę.