10-02-2016, 22:05
Ja jestem uzależniony od muzyki. Słucham, trochę tak jak Jester, z kronikarskiego obowiązku, choć głównie dla przyjemności - jak coś mnie nie kręci, mimo, że wgryzam się w temat, to w końcu odpuszczam (wrócę do tego innym razem, albo nigdy). Czasu na muzykę poświęcam ile mogę, ale nie są to jakieś ogromne ilości, bo mam też inne pasje (pisanie o sztuce i rysowanie) oraz dużą rodzinę, która zżera uwagę niemożebnie. Dlatego płyty puszczam zawsze w aucie (nawet na krótkich dystansach), albo gdy robię cokolwiek z dziećmi (wyrosną kolejni maniacy muzy, jak tak dalej pójdzie - jeden już podryguje przy każdym łomocie, mimo, że ma zaledwie 17 miesięcy), słucham po nocach i kiedy tylko jestem sam (to się akurat rzadko zdarza), trochę też w pracy (łagodniejsze rzeczy, żeby się współpracownicy nie obrazili).
Nie czuję, żeby mnie to zżerało, albo działało niekorzystnie.Jedyny negatywny aspekt jest taki, że czasami za dużo czasu tracę zastanawiając się co tu odpalić. Muzy do obadania jest tyle, że to jakaś klęska urodzaju. I tak wiem, że umrę zanim poznam to wszystko, co dotąd nagrano (zwłaszcza, że nadejdą jeszcze nowe rzeczy), więc tym się nie przejmuję zanadto :)
The imagination is a muscle. It has to be exercised. Luis Bunuel
http://musicamok.pl/" onclick="window.open(this.href);return false;